![]() |
Kadr z filmu ,,Siostry'' |
Jedziemy dalej z tematem. Nadrabiam zaległości. Dzielę rubrykę na dwie części, bo nie zamierzam pisać elaboratów. Ciąg dalszy nastąpi...niebawem.
Blog o filmach, grach, książkach, komiksach, o tym, co mnie napędza. Żyj i pisz, tak jak lubisz.
![]() |
Kadr z filmu ,,Siostry'' |
Jedziemy dalej z tematem. Nadrabiam zaległości. Dzielę rubrykę na dwie części, bo nie zamierzam pisać elaboratów. Ciąg dalszy nastąpi...niebawem.
Nikt nie obrzydza romantyzmu, jak same kobiety. Druga produkcja Celine Song, to koszmarny dramat obyczajowy pod przykrywką komedii romantycznej, w której nie ma za grosz serca do związków. Muszę obserwować dzieje próżnej, niezdecydowanej, jak to się mówi w nowomowie, singielki z wyboru, która uważa, że wyjdzie za bogatego dżentelmena, albo umrze w samotności - co za żenujące, godne pogardy podejście do życia. Opowiada historię o współczesnej, udawanej, niezależnej kobiety, która niezależność myli z własną projekcją myśli.
Polska zdobyła puchar w piłce nożnej? Niemożliwe, a jednak! O tym turnieju dowiedziałem się przypadkowo od znajomego, który regularnie śledzi nieoczywiste imprezy sportowe. Jasne, w rubrykach sportowych łatwiej dowiedzieć się o takich wydarzeniach, jak Socca, ale nie miałem pojęcia, że w ,,szóstkach'' (gdzie drużyna składa się z sześciu zawodników) Polska osiągnie rezultat, którego nigdy nie spotkałem w reprezentacji na stadionach. Bądźmy szczerzy - w piłce nożnej nigdy nie byliśmy potęgą (nie licząc lat 70., kiedy zajęliśmy 3 miejsce na Mistrzostwach Świata w RFN). Natomiast, nie ma to znaczenia, na małej przestrzeni okazaliśmy się najlepsi na Starym Kontynencie. Dlatego chciałbym serdecznie pogratulować sponsorom, działaczom, trenerowi oraz piłkarzom, że zdobyli pierwszy puchar, który może okazać się początkiem nowych sukcesów (coś, jak historia polskiej siatkówki). Mistrzostwa Europy w Socca organizowano w Kiszyniowie, na ziemiach Mołdawii, które śledziłem od drugiego spotkania z Włochami, których pokonaliśmy 2:1 w fazie grupowej.
To jedna z największych niespodzianek ,,wakacyjnych'' (czerwiec zaliczam do okresu urlopowego). Luźna komedia, pod warstwą wulgarnego skrzeczenia z gardła, przedstawia odwieczną potrzebę, jak pragniemy relacji w sąsiedztwie. To zaskakujące, jak w wykrzyknikach odnajduje ćwiczenia na przeponę - głośny charakter Tima Robinson sprawia, że masz ochotę, razem z nim, przejść na wyższy ton. Od razu uprzedzam, że osoby wyczulone na brzydkie słowa - ,,Friendship'' nie unika przekleństw, mocnych słów w stronę kamery, ale jego podwyższony głos ma swoje uzasadnienie. Gdyż Craig jest bohaterem tej historii o neurotycznej korze przedczołowej. Jest kapryśny, niezręczny, zagubiony w korporacyjnej maszynie - pracuje jako dyrektor marketingowy o ustabilizowanej posadzie. Wiedzie żywot niespełnionego mężczyzny, choć mieszka na zadbanych przedmieściach, ma wspaniałą, uroczą żonę, która właśnie wyleczyła się z nowotworu. Craig, w ramach rozluźnienia od terapii, dla małżonki - skleca pokrętne dowcipy słowne, które mogą bawić jego złamaną osobowość.
![]() |
Kadr z filmu ,,Pocałunek'' |
Powracam do regularnego nadrabiania w krótszej formie. Ponownie - biorę na warsztat kilka produkcji, które udało się obejrzeć przed ekranem. Myślałem, że uporam się z tym szybciej, ale pisanie potrafi być wyczerpujące. Szczególnie, kiedy staram się ułożyć myśli w zdania, a nie chcę niczego przegapić. Zostawmy wstęp i przejdźmy od razu do kinematograficznej notatki.
Czasem zastanawiam się, gdzie jest granica chciwości korporacji. Disney, odkąd zaczął przejmować, wręcz pochłaniać jedno studio po drugim, żeby pozostać monopolistą na rynku - ich zarozumiałość stała się antypatyczna. To studio straciło swoją tożsamość, a po klęsce finansowej aktorskiej wersji ,,Królewny śnieżki'' dalej brnie z cynicznym uśmiechem na ustach, że zmieniają oblicze kinematografii. Nietaktowność tego studia prowadzi do tego, że mam ochotę wyjść na ulicę z transparentem ,,Precz z myszką Miki''. ,,Lilo i Stich'' okazał się sporym hitem, kiedy wyszedł w 2002 r., a według odszukanych informacji była to jedna z ostatnich animacji ręcznie rysowanych przez amerykańskie studio - szczegóły w załączonym przypisie. Tym bardziej, że oryginał mógł sobie pozwolić na szaleństwo, bo był kreskówką! Tymczasem wersja z żywymi ludkami na ekranie nie potrafi oddać slapstickowego humoru, ani przypomnieć, jak brawurowy był oryginał. To pokaleczony brat bliźniak z niedoborem wapnia oraz magnezu w organizmie. Jego emocjonalność jest stępiona, bo Disney nie potrafi opowiadać wzruszających opowieści, odkąd stał się złym wujkiem branży filmowej, który nie liczy się z nikim, oraz pozostaje nieuczciwy w stosunku do konkurencji.
Wpisujący się między dramatem historycznym, a czystą fikcją opowieść o wyzwoleniu Korei spod jarzma Japończyków czerpie garściami z estetyki noir, gdzie panowie chodzą w płaszczach, kapelusze są spadziste, a ponurość czasów zostaje oddana w ciemnych bazach podziemnych. Jestem zaskoczony, jak nie wiele informacji przekazuje o oficjalnym konflikcie na początku XX wieku - akcja skacze po miastach, nie oddając geopolitycznej idei stojącej za bojownikami, którzy działają dla narodu potajemnie. Film oparty jest na rzeczywistych wydarzeniach, podczas których grupa koreańskich aktywistów spiskowała w 1909 roku, by zamordować Ito Hirobumiego, japońskiego premiera i pierwszego japońskiego generała-rezydenta Korei.
![]() |
Kadr z filmu ,,The Vortex'' |
Nie było okazji na recenzje, więc postanowiłem, w krótkich słowach, oddać wrażenia z kilku produkcji, które miały miejsce w kinach. Spodziewajcie się więcej okazji, że będę pisał skrócone opinie, ponieważ w maju, a później w czerwcu będę zajęty innymi sprawami, a to sprawia, że mam ograniczone pole manewru. Także, przestrzegam, że na blogu będę mniej aktywny, i od czasu do czasu pojawi się jakaś szczegółowa rozprawka albo zdawkowe wydarzenie związane z kinematografią. Nie przedłużając - zapraszam do krótkiego katalogu.
Czy współczesne reżyserki nie mają lepszych tematów, niż skupianie się na próżnej urodzie? Najwidoczniej, bo zeszłoroczna ,,Substancja'' pokazała, jak kobiety prymitywnie podchodzą do wyglądu. To jedna z tych wariacji na punkcie Kopciuszka - mrocznej baśni Grimm, z ponurym finałem, gdzie stopy dziewczyny zostają okaleczone. Podobnie bywa w tym duńskim horrorze paranoi, gdzie kult piękna urasta do rangi niezdrowej obsesji. Ulepszona medycyna estetyczna doprowadziła do tego, że kobiety zaczynają ciąć się na potęgę. ,,Brzydka siostra'' nikogo nie poucza, bo przedstawia groteskowy szlagier, jak z zaniedbanego kaczątka przeistoczyć się w królową balu, aby kolejno zniżyć do ofiary wewnętrznej brzydoty. Ciężkostrawna satyra na zniekształcone lustro, jak brak pewności siebie zabija, gdzie najlepszy makijaż nie zamaskuje mizernego pragnienia bycia uwielbianą.
![]() |
Foto. Columbia Pictures Kadr z filmu ,,Karate Kid: Legendy'' |
Trzy na jednego, to seria, gdzie będę krótko omawiał najnowsze produkcje, które lecą w kinie, albo co gorsza - nie pojawiły się w polskiej dystrybucji. Na czym polega zabawa? - ano na tym, że zaczynam od historii, która podoba mi się najmniej, a trzeciego kandydata mianuję jako zwycięzcę zestawienia. Zakładam, że będą to mini-recenzje, czyli skrótowe podejście do opowiadania obrazów. Lapidarna forma, która ma zachęcić lub zniechęcić do oglądania.
Ballada na walijskiej wyspie, to relaksująca opowiastka przy kubku gorącej herbaty. Rozmarzona folkową muzyką, gdzie brytyjski humor powiewa w dialogach, a dramaty są uszczuplone, żeby nie wzbudzać większych emocji. To lekka bryza powiewająca w kierunku twarzy - niegroźna, i na spokojną dobranockę. Opowiada o upierdliwym miliarderze, który zaprasza do siebie idola muzycznego na swoją walijską wyspę otoczoną szerokim oceanem. Wstęp przedstawia muzyka, w czarnych szkiełkach na nosie, wędrującego w łódce, co zabrał ze sobą futerał z gitarą, a jego ekskluzywny koncert wydaje się rozpisany na wyłączność. Muzyczny gwiazdor Herb McGywer (czarujący Tom Basden) - szczupły brunet zakręcony w gościnne powitanie, gdyż macza uroczyste ubrania w wodzie podczas przywitania z fanbojem o imieniu Charles (Tim Key), co z wyglądu przypomina pociesznego grubaska, co ,,odpłynął'' od rzeczywistości.
W czasach, gdy niezależni dziennikarze szukają finansowego wsparcia, aby pozostać wolnymi elektronami z dala od molochów medialnych, a sądy działają przeciwko obywatelom - ,,Korespondent'' zdaje się przekazać trudną, niewygodną prawdę, jak łatwo zostać oskarżonym o domniemaną winę współdziałania z terrorystami. Produkcja skupia się na przykrych doniesieniach dziennikarza Petera Greste - nielegalnie schwytanego w Kairze o pokojowych zamiarach, co został natychmiastowo przewieziony do więzienia w procesie, który został ukartowany. Były działacz dla BBC czy CNN w pierwszej sekwencji zostaje przeszukany w hotelu, a kolejno zakuty w kajdany za spiskowanie z Bractwem Muzułmańskim. Oskarżony o fałszywe wiadomości czy wywieranie negatywnego wpływu na postrzeganie Egiptu za granicą, sprawiło, że wylądował w pudle na siedem lat. Gdy Peter pracował dla zagranicznej, katarskiej organizacji informacyjnej Al-Jazeera - zastępował jednego z reporterów, lecz jego pobyt okazał się koszmarem, ponieważ został bezprawnie zatrzymany. Dowody sfingowano, a fałszywy rząd egipski sprawił, że schwytał około dwudziestu dziennikarzy - kasując ich złowrogimi, choć wygodnymi słowami ,,więźniowie polityczni''.
Nadchodzi nowa obrzydliwa jakość w kinie - szokująco pozytywnie oceniany ,,Thunderbolts'', to zamach na widza, który nie oczekuje od kina niczego więcej, jak zepsucia. Ten dekadencki portret trzeciorzędnych wyrzutków jest zaprzeczeniem tego, za co kocham kino. Marvel dalej udaje, że dorósł do podejmowania ważnych tematów, zaś jego maniera stała się uciskiem niewypowiedzianej grozy. To już nie tylko kpina ze mnie, ale najwidoczniej kpina z fanów, którzy zakochali się w superbohaterach, a co ważniejsze, w komiksach. Wieloletnie uniwersum, które zapoczątkowało nowe millenium premierą ,,X-Men'' (2000) próbuje grać na zwłokę, że restartują system i będą odważniejsi, niż kiedykolwiek. Co za manipulacyjne oszustwo - podane w sposób groteskowy i nieautentyczny. Nie ma nic gorszego, jak wmawianie, że od teraz Marvel będzie inny, gdy czyni identyczny, powtarzający się manewr, żeby zepsuć święto w kinie. Taka sama papka, jak w ostatnich latach - dowcipy pod nosem, żonglowanie bombastycznymi scenami, gdzie każdy jest nieśmiertelny, a przemoc umowna.
Kadr z filmu ,,Pocałunek'' Powracam do regularnego nadrabiania w krótszej formie. Ponownie - biorę na warsztat kilka produkcji, któ...