czwartek, 22 lutego 2024

Strefa interesów - Głusi na krzyk niewinnych

 


Sporo oczekiwałem po najnowszym dziele Glazera (znanego z ,,Pod skórą'', którego nie jestem fanem), ale nie spełnił, w pełni, pokładanych w nim obietnic. ,,Strefa interesów'', to film przeraźliwie zimny, zdystansowany oraz serwilistyczny. Utkany z pozornie błahych scen stojących w kontraście do piekła ludzkości, gdzie obóz koncentracyjny robi za tło wydarzeń. Obawiam się, że nigdy nie zostanę wyznawcą kina, w którym Holokaust jest wystawiony na emocjonalną pułapkę. Mam złe wspomnienia z ,,Listy Schindlera'' - nielubiane filmy od Spielberga stały się swego rodzaju katem tej tematyki. Jego pretensjonalne, krzykliwe filmy, które miały budzić podziw - okazały się nieznośnymi zabawkami, aby podbijać sztuczne emocje. I choć Glazer uniknął płaczliwych scen - robi coś równie nieautentycznego. Skupiając się na komendancie obozu w Auschwitz, który przez cały film wydaje się postacią z wyobcowanego dramatu. Jakby żył na dwóch krawędziach - między rodzinnym szczęściem, a częścią układanki masowego ludobójstwa na zlecenie. 

Dość zaskakujące jest podejście w pierwszej partyturze. Na czarnej tablicy wysnuwa się napis z tytułem filmowym, a w tle dochodzą niepokojące dźwięki, które mają przygotować widza na piekło poza widzialną szybą cierpienia. Wyjaśnienie ekranu - muzyka gaśnie. Obserwujemy sielskie spotkanie rodzinne na łonie natury, gdzie dzieci bawią się wśród zielonych łąk. Woda, czyste powietrze i swoboda obyczajowa, jakby nic się nie działo, a tymczasem, gdy wchodzimy do domu widzimy, że po drugiej stronie muru, okaleczonego drutami kolczastymi, stoi fabryka śmierci. Widać z daleka, niejednokrotnie, dym z komina, co ma oznaczać, że pomieszczenia gazowe działają. Ktoś strzela, krzyczy, i wydawałoby się, że to nieznośni sąsiedzi z nad przeciwka, ale to pułapka niematerialnego sumienia. To prawdziwy obóz, w którym trzyma się ludzi, jak na smyczy, opakowanych w krzywdzące ramy bluźnierczej ideologii, aby zabijać Słowian, Żydów czy Węgrów. Nie widzimy żadnego więźnia w kadrze, lecz słyszymy przeraźliwy ogrom cierpienia zza mur. 

Komendant Rudolf, który czyni obowiązki biurokratyczne ma coś z ofiary, co podstępem dał się otumanić maszynie hitlerowskiej. Traktuje obóz jak rutynową pracę, gdzie zajmuje się sprawami zawodowymi. Jest odseparowany od ludzkiego cierpienia. Wyizolowany z wewnętrznej odpowiedzialności za to, co stworzył i czego jest świadkiem. Jest trybem społecznego przyzwolenia na zniewalanie ludzkości w imię dobrej posady, rodzinnego ciepła, ale to wszystko pozory. Bo jest nieświadomym głupcem, któremu wyprano mózg. Myśli, że działa w imię Hitlera, ale w rzeczywistości - jest kluczem, dlaczego Niemcy nie widzą problemu w społeczeństwie. Są pogrążeni w niemym uścisku. Nie słyszą płaczu dziecka, wystrzałów i zezwierzęcenia. Udają, że to alternatywny świat, z którym nie mają nic wspólnego.

Widać to na przykładzie zreformowanego obrazu - wystylizowane kadry, jakby miały pogłębić dychotomię myślenia, dwumyślenie jednostki, która wykonuje rozkazy traktując obóz jak biznes, który stał się dochodowym papierkiem lakmusowym na zbrukane człowieczeństwo. To tylko zajęcie, którego nie obchodzi los skazańców. A wśród dopracowanego kadru kwiaty w ogrodzie, przestronne pokoje, czystość oraz porządek, jakby rodzina chciała zaprzeczyć, poprzez dekorację domu, co dzieje się tuż za płotem. ,,Niewiedza jest błogosławieństwem'' - chciałoby się zacytować, ale to unikanie odpowiedzialności jest wręcz rekonfiguracją świadomości ludzkiej. Rudolf - mąż - jest troskliwym ojcem, kocha zwierzęta, gdzie pieści rumaka w stajni, a mimo to, z jakiegoś powodu, zajmuje się odczłowieczającym biznesem promując zagładę ludzkości. Jego żona Hedwig chodzi dobrze ubrana, ze szminką na ustach, jej uśmiechy ze znajomymi kontrastują z licznymi niepoprawnymi wystrzałami zza kadru - snując koszmar tych, którzy zostali uwięzieni w sześcianie nienawiści przez zbrodnię ideologiczną. Nikt nie tratuje płaczu dziecka za murem jako ostrzeżenia. Wygląda, jakby to była zabawa, jako coś, co jest naturalne i oczywiste. Błąd poznawczy wyznawany przez rodzinę otumania widza, bo widzimy kompromitujący śmiech na tle zasłyszanej masakry. Jest coś niepokojącego w tej deprymującej formie, która lśni na ekranie, jakby chciała zagłuszyć sumienia miliony mieszkańców Niemiec, którzy przyzwolili na obóz zagłady. 


Nikt nie przejmuje się drugą stroną, jakby obóz nie istniał, i był abstrakcją, a sama Hedwig zaczyna irytująco przyznawać, że mogłaby zostać ,,królową Auschwitz''. Ich sprane mózgi przez krwiożerczą ideologię są do tego stopnia odhumanizowane, że nie zauważają cudzej krzywdy. Nie chcą słyszeć, choć słyszą wyraźnie. Świat przybrał formę niebezpiecznej karykatury, gdzie przyzwolenie na okrucieństwo stało się pochlebstwem, a obóz jedynie maszyną do zarabiania brudnych pieniędzy czy załatwiania interesów na rzecz zleceniodawców. Jednak forma, w jaką Glazer ślepo wierzy - jest czysty, wycyzelowany obrazek z pachnącego domu. Gdzie ujęcia kamery są zdystansowane. Najczęściej oglądamy postacie z daleka, odsunięte na bok, abyśmy sami trzymali się z daleka od brudnych nazistów, którzy tylko zakładają maski, żeby utrzymać pozorowane szczęście. Ponieważ rodzina jest zniekształcona. To poza, obciachowy szyk na tle umęczonych więźniów, których nie widzimy w przestrzeni. To rodzina rozbita, gdzie chłód emocjonalny przypomina chłód traktowania obcych. Ich codzienne rozmowy są pozbawione ikry, błahe, sentencjonalne i wyprane z głębi. Dotykamy niemiecką rodzinę przez oddalone szkło, ponieważ kamera nie chce, abyś przywiązywał się do kogokolwiek. Co z tego, że Rudolf prywatnie zajmuje się dziećmi, ma dobre kontakty ze zwierzętami, skoro jest ślepy oraz zakłamany. Działa w niesłusznej sprawie nie zauważając własnej ignorancji.

Kłamstwo ma podwójne ostrze - wypolerowane zdjęcia na potrzeby skontrastowania sielskiej krainy ze zmierzchem ludzkiego błogosławieństwa. A dwa - pod pozorami ułożonej rodziny - mamy skrzywienie umysłowe, pozwolenie, aby obok działały mordownie, gdzie ludzki los jest nieważny, dopóki nie zagraża to funkcjonowaniu w społeczeństwie. W małej, kameralnej osadzie, gdzie krzyk małych dzieci jest potwornym zaniedbaniem. Co z tego, że zajmują się własnymi dziećmi, skore inne traktują jak obcą rasę. Czyż to nie hipokryzja, która wylewa się brzemiennie w zaślepiającym blasku nierozumienia rzeczywistości? Nazistowskie popędy wygrywają z ludzkim odruchem, a my przypatrujemy się biernie oraz bezradnie marnujemy czas, jak świat został zbrukany, a piękne kwiaty kontrastują z ogłuszającym cierpieniem za linią wroga. Beztroska codzienność to ułuda, to przyzwolenie na krach społeczny, indywidualny oraz zamach na człowieczeństwo. To nauczanie przyszłych pokoleń nienawidzenia innych za to, kim są, za ich rasę, za pochodzenie czy korzenie, stąd nieustanna walka etniczna, która jest odzwierciedleniem spaczenia ludzkich umysłów. 

Mam jednak spory problem ze ,,Strefą interesów'', ponieważ jego wyobcowany dramat sięga poza nieludzkie przyzwolenia na skazywanie niewinnych na krzywdę. Jego analityczny próg, chłodna kalkulacja, aby malowniczy krajobraz miał zastąpić okrucieństwo rzeczywistości jest jakimś spaczeniem estetycznym. My, jako widzowie, zdajemy sobie sprawę, co dzieje się za murami, a kadry oślepiają zapachem przyrody, pies luzem biega po podwórku, dzieci beztrosko bawią się w basenie, a przecież tam, kilka stóp przed nami, czai się zło większe od pogardy. Jest to obrzydliwe, w pewnym sensie, kiedy obserwujesz codzienne rytuały ogłupionej rodziny zdając sobie sprawę, że krzyki czy wystrzały są prawdziwe, a ludzie mordowani w imię zawszonej ideologii oraz ślepego posłuszeństwa życia w systemie, gdzie niewolnikami zostają ci, którzy niczemu nie zawinili. Dlatego budzi jawny protest, aby nieco skrytykować dzieło Glazera, które jest prześlicznie sfotografowane, tak odseparowane od rzeczywistej klęski ludzkości, że wręcz niedowierzałem, iż autor za kamerą pozwolił sobie na zdystansowany dramat. Jakby bał się odkryć ludzkie uczucia, gdzie czerń pochłonęła inscenizowaną atmosferę. Bo, jakby nie patrzeć, świat w ,,Strefie interesów'', to świat pusty, bezimienny oraz gorzko zdehumanizowany. 

Wielka Brytania, Polska, USA, 2023, 106'

Reż. Jonathan Glazer, Sce. Jonathan Glazer, Zdj. Łukasz Żal, Muz. Mica Levi, prod. A24/Film4/JW Films, wyst.: Christian Friedel, Sandra Huller, Ralph Herforth, Max Beck 



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz