Mimo teatralnego rodowodu, ze względu na niski budżet filmowy, to ,,Hard Truths'' przedstawia drobiazgowy konflikt ze schorowaną kobietą Pansy, która cierpienie dusi w rozerwanym zarodku, a jej wybuchy gniewu okazują się taktyką obronną. Współczesny Londyn. Pierwsze ujęcia kamery na przedmieścia i homogeniczne domki z klasy średniej. Główną osią programu jest gosposia domowa - dawno nie widziana aktorka Marianne Jean-Baptiste, która ostatnio grała u brytyjskiego twórcy w ,,Sekrety i kłamstwa'' (1996, kiedy ten czas minął?!). Mike Leigh jako czołowy społecznik z Wielkiej Brytanii powraca z kolejnym dramatem społecznym, gdzie wrze od emocji, stłumionych niepokojów i rozedrgania w pokojach zbyt czystych, żeby uwierzyć w ich autentyczność. Dialogi to ostra wymiana słów, z klasycznie brytyjskim akcentem komediowym, ale pod fasadą nerwowego chichotu, gdy słyszysz że pani nabija się z lekarza rodzinnego słowami ,,piszcząca mysz z okularami'', wiesz, że to nie komedia, ale dramat jednostki uwikłanej we własne sidła oraz niepogodzenia ze sobą.
Pansy, to postać śliska, wiecznie karci kuksańcami, wyżywa się na wspólnocie, a innych traktuje, jak zbędne atomy pośród otoczenia z betonu (mocna, wyrazista scena, kiedy wykłóca się z kierowcą pojazdu, a mężczyzna zaczyna kląć w jej kierunku). To postać antypatyczna, kiedy zauważamy, jak traktuje biesiadników. Wszystko jednak wskazuje, że to pozory i skrywana rozpacz. Przestrzeń jest ułudą, bo zadbane domy sugerują dobrobyt, gosposia pielęgnuje kwiaty, ale jak widzi innych - zaczyna się teatr skarg i jednomyślnych kłótni. Jej kompulsywna potrzeba wyżywania się, to jakiś odcisk na zranionej duszy, który szuka pomocy bez żadnego sygnału. Prawdopodobnie, jak Corina (Recenzja), o której się rozpisywałem - cierpi na agorafobię, ma zadatki na hipochondryczkę czy wściekłą osobę zawiedzioną własnym zachowaniem. Której ból rośnie oraz potęguje, kiedy zaczyna panicznie wyśmiewać świat za oknem. W końcu wykipi, gniew zmaleje, a płacz wyleje się na smukłą podłogę.
Jej syn nawet nie próbuje dyskutować - jest zmęczony ciągłymi uwagami, że jest leniwy i rozrzuca skórkę od banana, jakby to był dramat godny awantury. Taka jest Pansy, poirytowana najdrobniejszymi rzeczami, i tylko czeka, kiedy ponownie może wybuchnąć, jakby pragnęła przyciągać nieprzyjemności oraz wdawać się w żarłoczne dyskusje, w których ma być niezwłocznym zwycięzcą, a przecież nikt nie pragnie funkcjonować, jak milczący worek treningowy. Problem polega na tym, że nie daje dojść do głosu, a pozostali w rodzinie nawet nie chcą podejmować kontry, dla własnego spokoju. Jedyne miejsce, gdzie pani domu zachowuje się towarzysko, jest salon kosmetyczny, u fryzjerki, gdzie żywo dyskutuje z paniami bez żadnych uprzedzeń. Pod fasadą szczęśliwego małżeństwa kryje się cień niezadowolenia. Mąż pracuje jako hydraulik, więc ma do czynienia z fizycznymi przedmiotami, nie jest na tyle oczytany, żeby wiedzieć, że jego kobieta cierpi podskórnie, a jej psychika jest bardziej rozbita niż bałagan na kanapie. Jego biznes jest na tyle dochodowy, że nie musi martwić się o wyżywienie czy dach nad głową, choć mają potomka z nadwagą, który niechętnie podejmuje się aktywności. Pansy jako chorobliwa pedantka nie znosi brudu, który doprowadza ją do szaleństwa i nerwowego zachowania.
Chce mieć wszystko poukładane, ale jak zauważa drobny defekt przyczynia się do niesmacznych żarcików, co powoduje, że domownicy wolą siedzieć cicho, niż podejmować ostrą tyradę. Jedynie siostra znerwicowanej Pansy dostrzega, że coś tłumi, a jej objawy niezdrowego gniewu są przyczyną załamania emocjonalnego. Pansy nie wysypia się, a jej krzyk w nocy tylko potęguje jakieś poważne problemy somatyczne. Rozdrażnienie jest najlepszym efektem wiecznego zmęczenia, a jej gniew skręca w histeryczny płacz bez kontroli. To dojmująca samotność osoby niepogodzonej ze sobą, a jej kruchość wysypuje się w czułych chwilach z siostrą na cmentarzu. To bolesny dramat, który nikogo nie ocenia, bez konkretnej dramaturgii narracyjnej, przez co może wydawać się suchy czy bezkształtny, bez satysfakcjonującego zakończenia. Po prostu śledzimy losy wybuchowej gosposi, z makabrycznym humorem, jako oznakę defensywnej postawy przed światem, którego nie toleruje w żadnej formie. Mike'a Leigh nie interesuje ani klasyczne rozwinięcie tematu, ani hollywoodzki finał z glamour. Jest stoickim obserwatorem własnych aktorów, którzy drżą ze strachu przez krzyki, albo są wycofani przez wywołaną panikę w domu.
Pansy to sabotażystka społeczna, której nie ujrzysz w żadnym innym filmie - przeklina wszystkich, od ludzi czekających w kolejce w supermarkecie, co narzeka na akcje charytatywne, a syna czepia się o głupi kawałek skórki od banana rozrzuconego gdzieś w salonie. Weź polemizuj z kobietą, która drażni każdego, kto by wytrzymał? Choć ,,Hard Truths'' nie uznam za nowy ulubiony film brytyjskiego społecznika, to nie jest mroczny, jak ,,Nadzy'' (1993), gdzie mężczyzna jest jednostką jako przykład rozkładającego się społeczeństwa. Jednocześnie nie rozczulał, jak ukochany ,,Życie jest słodkie'' (1990), to nieco inny portret współczesnej Anglii, w której negatywne emocje przytłaczają, a ludzie boją się konfrontacji z nonszalancką, masochistyczną osobowością w postaci czarnoskórej pani domu, która na każdego znajdzie ponury, wisielczy dowcip. Jej stres koniec końców znajdzie ujście oraz bezpieczną przystań, mogąc wypłakać się na ramieniu najbliższych, a przecież jesteśmy ludźmi i nie możemy kogoś odtrącać, nawet jeśli zachowuje się skandalicznie.
Wielka Brytania, Hiszpania, 2024, 97'
Reż. Mike Leigh, Sce. Mike Leigh, Zdj. Dick Pope, Muz. Gary Yershon, prod. Creativity Media, Film4, The MediaPro Studio, wyst.: Michele Austin, Sophia Brown, Ani Nelson, Marianne Jean-Baptiste, David Webber
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz