wtorek, 2 grudnia 2025

Trzy na jednego #40

 

Kadr z filmu ,,Tajny agent''.
Foto. MK Productions

Trzy na jednego, to seria, gdzie będę krótko omawiał najnowsze produkcje, które lecą w kinie, albo co gorsza - nie pojawiły się w polskiej dystrybucji. Na czym polega zabawa? - ano na tym, że zaczynam od historii, która podoba mi się najmniej, a trzeciego kandydata mianuję jako zwycięzcę zestawienia. Zakładam, że będą to mini-recenzje, czyli skrótowe podejście do opowiadania obrazów. Lapidarna forma, która ma zachęcić lub zniechęcić do oglądania.

Zwierzogród 2

Tyle się mówi oficjalnie, że jesteśmy przebodźcowani, a co oferuje Disney? - najbardziej przebodźcowaną animację roku. Nadużywa gagów, licznych tropów kulturowych oraz mrugnięcia okiem do fanów ,,Lśnienia''. Hałaśliwy sequel, który powiela społeczne tematy rasizmu oraz podziałów w metropolii, gdzie każdego obywatela podejrzewa się o przestępstwo. To spóźniona kontynuacja, ponieważ swój szkielet fabularny opiera na powtarzających się zastrzeżeniach, że nie istnieje równość wśród królików i drapieżników (chwila, przecież to omawialiśmy w pierwszej części!). Ponownie, odnosi się do ksenofobii oraz bogatych udziałowców, którzy zbudowali swoje imperium majątkowe na skradzionej pracy robotników czy ideach marginalizowanych mieszkańców Zootopii. Część druga rozpoczyna się rok później od finału poprzedniej odsłony. Powraca dwójka detektywów - przebiegły, sarkastyczny lis, oraz policjantka z długimi uszami stojącymi w pionie. Umaczani w spisek - są na tropie zbrodni z porzuconą skórą od węża, co automatycznie wskazuje, że jakiś gad jest świadkiem przestępstwa albo kryminalistą. Problem w tym, że wąż w tym ekosystemie stoi na pozycji osób wykluczonych ze społeczeństwa. Węże nigdy nie cieszyły się sympatią, więc dyskryminacja odsłania zdemoralizowane miasto. 

Foto. Walt Disney Pictures


Zwierzogród 2 wprowadza węża o imieniu Gary, który okazuje się jedną z najsympatyczniejszych postaci w filmie (zdecydowanie mój faworyt), ponieważ powrót dwójki detektywów jest już zmurszały. Ich relacja, to kocioł wzajemnej przepychanki słownej. Judy (czyli pani królica) nieustannie podważa luzacki ton lisa, a jej złośliwe komentarze zamęczają słowotokiem, zamiast bawić starszą publiczność, która dorosła od czasu premiery pierwszego filmu. Nick, jako stonowany mundurowy nie ma za wiele do roboty, a jego relacja z przemądrzałą policjantką jest jedną wielką porażką scenariuszową. Judy wylewa swoje żale do kamery, jakby twórcy nie wierzyli w inteligencję widza, więc rzucają oskarżeniami na głos, jakbyśmy nie wiedzieli, że ich partnerstwo jest toksyczne. Inną, istotną wadą, o której recenzenci rzadko piszą - pozostaje otoczka wokół drugoplanowych ról. Większość zwierząt jest nieznośna; od drażliwego, zgrzybiałego bobra, zdesperowanego rysia o fizycznej entropii czy powrót leniwca z pierwszej części, który bierze udział w pościgu. Wszystko jest tak karykaturalne, że widowisko zamienia się w hałas i chaos, który napędza do spektakularnej kakofonii dźwięków. To przykry powód, dlaczego jestem w odwrocie i nie przyjmuję desperacko pozytywnych opinii. Najzwyczajniej, to przesadzona animacja bez podtekstów. Niekontrolująca swoich aluzji, głośnych wyzwań w stronę kamery. 

Po raz drugi jestem uwikłany w bigoteryjne społeczeństwo, gdzie żarty słowne przestały być subtelne, a korupcja jest wpisana w Zootopię, gdzie rządzą władze zorganizowane. Wygląda ślicznie, bo paleta kolorów jest zróżnicowana, lecz pod powierzchnią skrywa się cień brzydoty, bo fabuła jest głośna, posklejana z odniesień do innych dzieł kulturowych (które piętrzą się po horyzont, jakby twórcy nie mieli własnych pomysłów na rozwinięcie tematu), a jako całość nie ma tej siły przebicia, co dawny hit Disneya z roku 2016. Rozczarowujący sequel, który nadużywa wszystkiego: liczbę aktorów (włącznie ze słabą piosenką Shakiry), postaci drugoplanowych, które nie błyszczą na ekranie, a kończąc na przytłaczających słowach bez subtelności, które mają zapełnić czas antenowy. 

USA, 2025, 108'


Reż. Jared Bush, Byron Howard, Sce. Jared Bush, Muz. Michael Giacchino, prod. Walt Disney Animation Studios, Walt Disney Pictures, wyst.: Jason Bateman (głos), Fortune Feimster (głos), Idris Elba (głos), Don Lake (głos)



Tajny agent

Wielce chwalony na festiwalach filmowych, a to szkaradna defibrylacja zniszczonej Brazylii przez straconych polityków. Trafiamy na podatny grunt. Lata 70. W kraju panuje junta wojskowa, a inwigilacja jest powszechna, jak w literaturze Janusza Zajdel. Mamy do czynienia z przystojnym mężczyzną o imieniu Armando, który ukrywa się przed władzą z podrabianym dokumentem. Trafia do bezpiecznej przystani w Recife (miasta w Brazylii, które słynie z produkcji trzciny cukrowej), a jego schron przed natrętną tresurą polityczną sprawia, że może odpocząć od kontrolowanego państwa przez zbirów. Nasz Armando pragnie uciec z kraju Ronaldo de Lima - wraz z synem marzy opuścić Brazylię, ale jacyś szpiedzy oraz wynajęci zabójcy mają za zadanie go stłamsić oraz wymordować. Potem przeskakujemy dekadę później, a kamera śledzi studentkę, która zafascynowana tematem postanawia odnaleźć starszego syna, który miałby być odpowiedzią na jej pytania, lecz pamięć zawodzi, więc historia zostaje przedziurawiona przez nieznany los jednostki. 

Foto. MK Productions


Twórca próbuje odtworzyć klisze zdradzieckiego systemu po zamachu stanu w 1964 r., gdzie mocodawcy siali strach przez autorytarną, autodestrukcyjną władzę. Sortuje taśmy audio z tamtej epoki, kiedy kraj pogrążał się w despotyzmie, zanim liberalizm ujrzał światło dzienne. Sęk w tym, że jest to nieznośna reklama udawanego thrillera politycznego. Pierwsza godzina, to czyste lanie wody do zbiornika, zanim akcja naprostuje, dlaczego śledzimy losy antyrządowego mężczyzny, co sprzeciwia się władzy wojskowej. Meandruje między poprzecinanymi narracjami, gdzie dwie płaszczyzny czasowe próbują się uzupełnić, kiedy Armando ucieka od skalibrowanego systemu społecznego, a między studentką, która stara się ułożyć puzzle, co stało się z naszym bohaterem narodowym. W żadnym razie nie przedstawia politycznych zawirowań tamtego okresu, ale przedstawia pusty obraz pamięci krótkotrwałej między prześladowaniem, a rodzącym się w Brazylii okresem odwilży, gdy w kraju zapanuje elektorat na wybory prezydenta Tancredo Nevesa w latach 80. Gubi się w labiryncie dwóch skrajnych światów, jak pamięć o przodkach zostaje zamazana przez nowe pokolenie, które nie zna strachu przed dyktaturą. Jest to o tyle niesatysfakcjonujące, ponieważ pierwsza scena zapowiada śmierć przeciwnikom systemu: jakiś mężczyzna leży martwy koło stacji benzynowej. Nad jego ciałem latają już muchy, a z krzaków wyłaniają się psy, niczym szpiedzy, którzy polują na swoje ofiary. Potem robi się z tego mało dynamiczny film obyczajowy, który nie grzeje i gubi swój pomost pomiędzy dwoma światami. 

 To rozczarowująca produkcja, która zdobyła liczne nagrody na festiwalu filmowym w Cannes, a po seansie mogę oznajmić, jako jeden z nielicznych (patrząc na pozytywne opinie), że to karykatura dawnego świata, przestylizowana. Najlepsze jest pierwsze piętnaście minut, kiedy obserwujesz skorumpowaną policję, obmierzłą politykę Brazylii i namacany strach, że zaraz pójdziesz siedzieć, ale potem to spacerek po pamięci, który zapomina, po co tu jesteśmy. To fikcja, która nie zaskakuje, a jednocześnie bawi się w ,,dobry'' film polityczny, a nigdy nie osiąga prawdziwych rozmiarów grozy. 

Brazylia, Francja, Holandia, Niemcy, 2025, 158'


Reż. Kleber Mendonca Filho, Sce. Kleber Mendonca Filho, Zdj. Evgenia Alexandrova, Muz. Mateus Alves, Tomaz Alves Souza, prod. CinemaScópio Producoes, MK Productions, ONE TWO Films, wyst.: Robson Andrade, Rubens Santos, Wagner Moura, Italo Martins, Buda Lira



No Other Choice

Celna kronika wymierzona w konsumencki kapitalizm. Chan-wook Park powraca w swoim dawnym stylu - bez nadętej, przekombinowanej intrygi z ,,Podejrzanej'' (2022). Bierze na warsztat powieść Donalda Westlake i przerabia ją na grunt niespokojnej Korei, która zmaga się z niżem demograficznym oraz wyzyskującą kulturą pracy. Opowiada prześmiewczą opowieść o bezrobociu oraz rodzinie, prezentując na ekranie mężczyznę w średnim wieku, który po zwolnieniu z roboty bierze sprawy w swoje ręce. Przygotowując się do morderstwa (z użyciem pistoletu), żeby odzyskać stanowisko na rynku pracodawcy. To znakomita satyra na ogłupione społeczeństwo i porzuconych mężczyzn, którzy muszą walczyć z opresyjnym systemem ekonomicznym, gdyż świat nie wymaga niczego więcej od obywatela, jak bezgranicznego oddania oraz posłuszeństwa. Twórca bierze masywny łuk, napina cięciwę i puszcza soczysty strzał w dekadencki, późny kapitalizm, gdzie zyski są ważniejsze od komórki społecznej, jak rodzina. Wybornie drwi z nieudolnej polityki medialnej, z zaszczucia ojców, którzy nie mają środków, aby utrzymać rodziny z dala od kryzysu monetarnego. Prześmiewcza ironia, gdzie przemoc staje się konsekwencją zmanierowanego społeczeństwa, które bezmyślnie buduje relacje na sztucznych banknotach czy stanowiskach w biurze.

Foto. Cj ENM

Od otwierającej sekwencji przybiera kształt fantazmatu oraz buntu jednostki - gdzie rodzinny grill przypieczętuje jego wykluczenie do roli zmechanizowanego mężczyzny, który dostarcza dostatek. Dom staje się kapitałem w dłoniach deweloperów, a ogród piekłem konsumpcyjnego stylu życia. Mężczyzna przez dwie dekady urzędował jako kierownik papierni, a kiedy traci pracę - zaczyna szaleć. Uważa, że jedynym sposobem, aby utrzymać utopijny raj w posadach; należy wyeliminować konkurencję, oraz dosłownie wybić pracowników, którzy zasiadają na wysokich stołkach w branży. Mamy do czynienia z mężczyzną, która traci swój cel w życiu, więc sięga po morderczy pistolet, aby rozprawić się z pozostałymi pionkami, które zasilają niewydolny system gospodarczy. Jest to zarówno przezabawne, jak jadowicie połykające nasz współczesny świat stworzony na sztucznych wartościach oraz materiałach, jak pieniądze. Jest to komiczne, bo mamy klasyczne zdjęcia ze zwłokami pochowanymi w ogrodzie, a moralność topi się w zastraszającym tempie, kiedy likwidujesz jednego ,,pacjenta'' za drugim w niezdrowej, tonącej gospodarce.

Chce, za wszelką cenę, odzyskać luksusowy styl życia, bez względu na ofiary, które walczą o przetrwanie, jak on sam. Wizualny absurd zostaje spotęgowany przez dynamiczne sceny, jak fabryki pustoszeją, bo człowieka zastępuje maszyna. Mieli nasze działania w stek desperacji za utraconym bogactwem, czy rządzą dobrobytu. Park nigdy nie wchodzi w poważne, akademickie tony: bawi się formą, bawi się sparaliżowanym mężczyzną, który nie potrafi odciąć się od maszyny gospodarczej, likwidując konkurencję zawodową. Świat, który definiuje nas tym, gdzie pracujemy, ile zarabiamy - sprawia, że jego najnowsze dzieło to dobra krytyka otępionego społeczeństwa, gdyż dało narzucić sobie normy społeczne. Korea na skraju zapaści, ale tak naprawdę - ludzki popęd ku niezadowoleniu.

Korea Południowa, 2025, 139'


Reż. Park Chan-wook, Sce. Park Chan-wook, Jahye Lee, Don McKellar, Zdj. Kim Woo-hyung, Muz. Cho Young-wuk, prod. Moho Film, CJ Entertainment, Cj ENM Co. wyst.: Son Ye-jin, Lee Sung-min, Cha Seung-won, Oh Dal-su



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz