niedziela, 6 kwietnia 2025

The Last Dance - Ceremonia pogrzebowa

 



Kto by przypuszczał, że produkcja o zakładzie pogrzebowym osiągnie kulminację programu w tanecznym pożegnaniu. Taoistyczni przywódcy pochodu pogrzebowego, ceremonia w zamkniętym kręgu, baletowa koniunkcja, nim zamkniesz oczy - brzmi co najmniej mało zachęcająco, lecz pociesza strapionych oraz podrzuca dowcip w dramatycznych okolicznościach. Nośnikiem historii jest organizator ślubów Dominic Ngai (Dayo Wong), który popada w długi, więc rezygnuje z weselnych okazji, by czcić zmarłych. Nielinearna narracja przedstawia okres mijającego życia w dwóch perspektywach - przeszłości oraz przyszłości ku grobowej deski. Kiedy czas przeszły reprezentował szczęśliwy pokaz małżeński, przywiązanie do ścisłej reguły filozofii taoizmu, to teraźniejszość płonie od rychłego pożegnania, gdzie Dominic zatrudnia się w firmie taoistycznych rytuałów pogrzebowych, w zmieniających się strukturach społecznych.

Daleko tej produkcji do czarnej komedii ,,Sześć stóp pod ziemią'' od stacji HBO (swoją drogą, wyborny serial), bo jego tonacja jest wycieniowana, zakryta pod plandeką, kadry niemal stalowo zawieszone w bezemocjonalnej konstrukcji. Zaczyna płonąć dopiero wówczas, gdy ceremonia zmarłych miesza się w piruecie odprawianych modłów. Jego powaga staje się komiczna, gdy kadr niewzruszony robi zbliżenia na uśmiechnięte twarze, a pogrzeby stają się inicjacją w buddyjskiej przeprawie na drugi świat. Relacja między Dominicem a Mistrzem Man Kwokiem (Michael Hui), tradycjonalistą, którego ścisłe trzymanie się praktyk taoistycznych koliduje z bardziej współczesnymi metodami Dominica, jest rdzeniem operacji. Konflikt ten reprezentuje napięcia kulturowe w szybko zmieniającym się społeczeństwie, a tematy tabu (odnoszące się do azjatyckiej publiczności) staną się początkiem lekkiego dramatu z punktu Europejczyka. Sam mistrz rytuałów zmaga się z dorosłymi synami, którzy mają własne dzieci, ponieważ jedno z nich zamierza osadzić się w katolickiej wierze, uczęszczając do chrześcijańskiej szkoły, co powoduje spięcia w dotychczasowym religijnym przywiązaniu, gdyż godzi w kodeks systemu taoistycznego.

Córka Yuet (Michelle Wai) jest ratowniczką medyczną w karetce pogotowia, która stara się przepracować swój smutek – spowodowany nieuchronną utratą pacjentów – poprzez przypadkowe zbliżenia cielesne z kolegą z pracy bez przedstawienia imienia (Thor Lok), który chciałby czegoś więcej, aby ich związek wykroczył poza intymną fizyczność. Po prawdzie - wykorzystuje mężczyznę dla własnych celów oraz niezaspokojonego łona. Stare poglądy mistrza pogrzebowego w rytualnych szatach koresponduje z nowoczesną ideą równości kulturowych, gdzie każdy przyjmuje religię na wzór upodobania czy w zgodzie z własną tożsamością. Yuet przeżywa konflikt duchowy w dość upiorny sposób - staromodne poglądy ojca nie idą w parze z niezależnością kobiety, która reprezentuje dzisiejsze poglądy o samostanowieniu czy wyjścia poza próg przyjętych ograniczeń w chińskim społeczeństwie. Także, próba przypodobania się ojcom, którzy tkwią w tradycyjnej kulturze, nie znajduje akceptacji w wyzwolonej generacji, co szuka własnej ścieżki w rozwoju osobistym.



Szybkie życie w Hongkongu, gdzie ulice przepełnione są ruchem, mogą zostać ,,wstrzymane'', gdy zaglądamy do cudzego życiorysu, w ciasnych kadrach, jak gadające głowy w postępowych czasach szukają relacji z tradycjami naszych przodków, jak taoistyczny przywódca biegłej organizacji pogrzebowej zostaje wystawiony na pułapki współczesności, gdzie twarda ręka dawnych przekonań musi nawiązać dialog ze zmieniającym się punktem społeczeństwa, które szuka ujścia w nowych formach wiary. Oprócz wcześniej zapowiadanych wątków w rodzinie dostajemy również odcinki o kobiecie, która została, w dużej mierze, odrzucona przez innych przedsiębiorców pogrzebowych napiętnowana jako niepoczytalna, oraz o pogrążonym w żałobie mężu, co nie chce, aby kobieta, którą nie darzy sympatią, znajdowała się w pobliżu zwłok jego żony (powód nie zostaje wyjaśniony, w wystarczająco skomplikowanym dramacie o śmierci). Anselm Chan (twórca) nie może się powstrzymać przed wrzuceniem następnej partii dramatycznej o dziewczynie, która zachodzi w ciążę, podczas gdy on nie chce mieć dzieci - nie chcę nadmiernie przytaczać motywów drugoplanowych, ale prosiło się o rozwinięcie tematu, bo potrafi panicznie napocząć coś, co nie znajduje kontynuacji w dalszej fazie scenariusza.

Niewątpliwie największą przyjemność stanowi spektakl taoistycznego mistrza w ozdobnych szatach, który zaprasza do wspólnej kompilacji modlitewnej, gdzie taniec odpędza piekło od zmarłej duszy. Żywiołowy balet przeciwko skostniałej śmierci, gdzie kroki są rytmiczne, ciała wirują w sakramentalnym skupieniu, a szaty dumnie ozdabiają zgrzebną, skromną przestrzeń. Operator kamery ma zwyczaj przebywać w pudełku pogrzebowym - kadry są ciasne, wręcz blisko ekspresji na twarzy załamanych ludzi po stracie, gdy śmieją się z mrocznych dowcipów, jak ulegają znieważeniu, gdy mistrz krótko ucina rozmowę z nieposłuszną córką. Yuet, która pracuje jako sanitariuszka, musi znosić upartą postawę ojca oraz niemodną uwagę, że ,,kobiety są brudne" z powodu jego staroświeckich wierzeń przodków (wynik żeńskiej menstruacji, krwawienia). Nieustannie depta niewidzialną linę, jak dawne wierzenia przechodzą do lamusa, a zachodnia, katolicka religia przenika w buddyjskie prawidła wschodniej granicy. Można się sprzeczać, czy nowoczesność lub ,,starość'' jest piękna, bo niektóre tradycje zdążyły się ,,zestarzeć'', a część postępowych nauk nie przynosi zadowolenia w długoterminowych relacjach, niektórzy wydają się zawieszeni między tym, co było, a co nadejdzie. Sam mistrz ma świadomość, że zmiany stają się nieuniknione.

To, w gruncie rzeczy, kameralny spis o pokrzepiającej tradycji, jak rytuały są skomponowane z matematyczną precyzją, gdzie Yuet tkwi w bezużytecznej walce z mężczyznami, których nie rozumie, bo nie potrafi. Egocentryczny organizator ślubów odchodzi od dawnego biznesu, żeby nie klepać biedy. Skoro życie idzie w parze ze śmiercią, dlaczego nie stanąć po drugiej stronie barykady, gdy jego ciało marznie w uścisku ostatniego tchnienia? Dominic przechodzi zmianę, jak stara szkoła rytuałów potrafi przynosić spokój zmarłym duszom, a on sam zaczyna cieszyć się z obrzędów troskliwie opiekując się strapionymi bliskimi. W tym martwym świecie, gdzie ludzie wiecznie odchodzą, a nagrobki pomnażają zdobycz - przyda się odrobina humoru, więc komedia wkrada się do cichego mieszkania z trupami. Nie jest to film idealny, który wrzuca liczne tropy kulturowe, jak przesąd, że o śmierci nie powinno się rozmawiać, bo przynosi pecha, a wątki drugoplanowe gdzieś się zacierają, truchleją bez odpowiedzi, to seans bywa całkiem odświeżający, gdyż nie goni za sensacją, a ceremonia pogrzebowa jest kolorystycznie obłędna. 

Hong Kong, 2024, 120'

Reż. Anselm Chan, Sce. Anselm Chan, Zdj. Anthony Pun, Muz. Wan Pin Chu, prod. AMTD Digital, Alibaba Pictures Group, Emperor Movie Group, wyst.: Michael Hui, Dayo Wong, Michelle Wai, Elly Lam, Catherine Chau





0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz