poniedziałek, 17 marca 2025

Recenzja przedpremierowa: Szpiedzy



 Na widok Michaela Fassbender gości uśmiech na twarzy, to platoniczna miłość do aktora, którego uwielbiam śledzić na bieżąco, nie ważne gdzie gra, w jakich produkcjach - ma pewną kartę przetargową, aby zajrzeć, co u niego słychać. Postanowił przebrać się za szpiega w okularach działającego na usługach brytyjskiego wywiadu. Zapowiadany jako thriller szpiegowski, ale to reklama, która nadaje się na reklamację. W rzeczywistości otrzymuję dramat małżeński uwikłany w pracę dla agencji, co żąda posłuszeństwa i potulnego wykonywania rozkazów, kosztem prywatnych relacji. To zaskakujące, jak staroświecki jest to film - bez sensacyjnego napinania żył, stonowany w układzie, w eleganckim świetle, omijający wywrotowe zwroty akcji, jakże skutecznie forsowane przy dużych, wystawnych produkcjach za masę gotówki. Dla każdego, kto liczy na pulpową przygodę rodem z ,,Mission Impossible'' (1996) będzie zawiedziony, że to kameralna przeprawa z karabinem słownym. 

Historia skupia się na powściągliwych działaczach kontrwywiadu, gdzie niewzruszony George Woodhouse (Michael Fassbender) zostaje przydzielony przez swojego przełożonego Meachama (Gustaf Skarsgård) do zadania odkrycia tożsamości kreta w agencji, który ukradł plan operacyjny, a to może doprowadzić do poważnego konfliktu geopolitycznego, ponieważ grozi to katastrofą regionalną i użyciem bomby w elektrowni jądrowej. Jego seans przebiega nieskazitelnie czysto, gdzie przy stole zasiadają brawurowi agenci o kamiennych twarzach, którzy nigdy nie przyznają się do kłamstwa. To zabawne, bo otrzymuję klasyczny motyw paradoksu kłamcy. Gdy kłamca powie prawdę, skąd masz pewność, że nie kłamie? Do wspólnej biesiady zasiadają sami niepoprawni czciciele stoicyzmu emocjonalnego. Pierwszy z nich, to Freedie Smalls - zwykły pijak i babiarz umoczony w natrętne rozrywki mężczyzn. Pułkownik James, to stereotypowy wojskowy, który udaje twardziela większego niż jego głowa. Do zespołu dokooptuje Clarissa Dubose (Marisa Abela), pyskata analityczka danych. W bonusie dr Zoe Vaughan (Naomie Harris), terapeutka, która trzyma pieczę nad psychologią zbiorową, oraz jest osobistym trenerem w gabinecie, kiedy potrzebuje rozmowy z wysłannikami agencji. Brakuje tylko żony Woodhouse'a, chłodno czarującej Kathryn St. Jean (Cate Blanchett), która ponownie rozpala ogień w sypialni. 

Każdy z nich jest romantyzowany na swój sposób, a panowie ochoczo romansują na ekranie, jak za starych dobrych lat, gdy pary na ekranie buzowały seksapilem bez ani jednej sceny seksualnej. Inwigilacja wewnętrzna stanie się punktem programu, bo podejrzenie o złamanie kodeksu wśród szpiegów w armii brytyjskiej - zostanie potajemnie oskarżona Kathryn, czarująca żonka krzątająca się kokieteryjnie po wydziale biura, a jej mąż ma sprawdzić, czy nie jest powiązana z siatką wywiadowczą obcego państwa ze Wschodu. To brawurowe podejście do tematu jest wycieniowane, ponieważ o zdradę możemy podejrzewać każdego, kto stoi w ukryciu. Dochodzi do zwarcia w zespole, bo nikt nikomu nie może ufać, więc przyda się wariograf (wykrywacz kłamstw), a relacje międzyludzkie zaczną się plątać między obowiązkiem wobec ojczyzny, a obowiązkiem w małżeństwie (jak to, nie ufasz własnemu mężowi, albo żonie?). Niewierność jest podszyta ironiczną zabawą, bo każdy agent, nie ważne, z kim dzieli przestrzeń prywatną - musi ugasić emocje, jeśli zaszło do zdrady w obrębie kadry, ma informować o źródłach podejrzenia, bez względu na to, czy mąż lub kochanek ma wydać swoją ulubienicę. 

To sprytne założenie, bo twórcy unikają niepotrzebnego hałasu, tonują przebieg wydarzenia do rozgrzanych rozmów między agentami w związku, gdzie misja państwowa jest priorytetem, ale szaleństwo miłości nie zamierza odpuścić w układzie rozplanowanego scenariusza, którego nie interesują pościgi, lecz wewnętrzne przekonania i małżeńskie pogaduszki o zabarwieniu sensualnym. Dialogi są błyskotliwe, lampy oświetlają przestrzenie, wydział biura, to odprawy z szefem; Arthurem Steiglitz (Pierce Brosnan). Tak, Pierce Brosnan jest ponownie agentem, co za przypadek! Scenarzyści nie robią z niego szalejącego Bonda na usługach królowej, lecz kreślą rozsądnego przywódcę, zabawnego lidera, który ma dostęp do satelitarnej ściągawki, operuje w agencji jako stróż podopiecznych. Romanse Freediego wypadają przezabawnie w mieszance dżentelmena w monogamicznym związku, jak George, który jest oddany żonie, a jego sprytność podglądania Kathryn w sypialni ma dwa wymiary: buzującej namiętności, oraz ukradkowego śledzenia, czy nie popełniła zbrodni na niekorzyść sumienia własnego państwa.


Protokół agencji wymaga, aby zachowywali przed sobą tajemnice zawodowe – ,,torba" staje się skrótem myślowym, którego wszyscy agenci używają w odniesieniu do jakiejś części pracy, której nie mogą nikomu ujawnić – pod żadnym pozorem nie mogą zdradzać sekretów, nawet jeśli dzieli ich węzeł małżeński, co sprawia, że historia nabiera podskórnego napięcia, bo w takim wypadku łatwiej o przekręty, czy potajemne schadzki z kochankami. Jazzowa muzyka łagodnie kołysze utemperowaną narrację - historia wielokrotnie pozwala na wyciszające momenty, jak George idzie na ryby, żeby zrelaksować się przed kolejną misją wywiadowczą. Michael Fassbender gra wyciszonego śmiałka w zespole małżeńskim, to żonka jest uwodzicielką, groźną kontrą dla wywiadu, zaglądającą w szerokie oczy partnera, w instynktownie kuszących scenach bez żadnego aktu w sypialni. George zmuszony do inwigilacji własnej żony oddziela emocje w związku od wypełnienia misji szpiegowskiej, czy nie jest kretem w pokręconej bandzie. Przezroczyście oszklone drzwi w biurowcu kontrastują z wyciszonymi minami, sekretami w gronie terapeuty, jak to jest, że żona zrobi wszystko dla ukochanego, bo nie straciła tej napiętej struny w prywatnej rezydencji, gdzie mogą ukradkowo spoglądać na siebie, i całować na do widzenia z niewyjawionymi sekretami przez protokół ,,torba''. To sprawia, że historia jest seksowna, jak najlepsze erotyki, ale Soderbergh zawsze cechował się napięciem seksualnym, wystarczy wspomnieć jego wybitny debiut ,,Seks, kłamstwa i kasety wideo'' (1989). 

Z moralnego punktu widzenia każdy wydaje się skompromitowany i nieszczery, bo musi dusić emocje w zarodku, kosztem relacji w biurze, inwigilować najbliższych i metodycznie odkrywać kłamstwa niewiernych agentów. Clarissa, jakby podświadomie, była zauroczona jego związkiem (George'a), i rozmawia z nim, jak najbliższa przyjaciółka, z którą mógłby omówić, w jakich pozycjach sypia z żoną (gdyby kogoś poniosła fantazja). Jego intryga podciąga się, i marszy jednocześnie, nigdy nie spieszy się z wyjaśnieniami, a dialogi uderzają zabawnymi pytaniami, gdzie leży granica między małżeńskim oddaniem, a oddaniem dla państwa i wywiadu. To wzbogaca kino, i nie czyni ze ,,Szpiegów'' typowego kina szpiegowskiego z inklinacjami cepowatego thrillera z poduszkami ochronnymi dla świadków. Jego intensywność jest skryta, jak sam szpieg, który musi balansować między gorącym wstępem z żoną, a zimnym wykonywaniem poleceń w służbie ojczyzny. Jeśli mam być szczery, to jeden z najzabawniejszych filmów, który ucina medialne spekulacje, długie pościgi na poczet wysublimowanych, zaraźliwie dowcipnych dialogów i parzącego związku, który zostaje wystawiony na próbę.  

Cate Blanchett daje popis jako lodowata królowa balu, jako przebiegła agentka terenowa, która zostaje ukradkowo podglądana w sypialni w rajstopach czy bieliźnie. Gdzie prawda miesza się z fikcją, a życie towarzyskie przeplata się z odkrywaną prywatnością dla agencji. To subtelny dramat dwóch gołąbków, jak w słynnej komedii ,,Mr.i Mrs. Smith'' (2005), zanim Brad Pitt i Angelina Jolie nie postanowili się rozwieść w skandalizującym procesie małżeńskim. Nowi widzowie wychowani na szybkich pojedynkach w zamkniętych twierdzach mogą czuć się rozczarowani, że film nie chce gonić za sensacją, bo to kino z dawnej epoki, gdzie liczyły się emocje nienazwane, głęboko skryte za cieniem powagi. Który podpuszcza widza, i zawsze jest dwa lub trzy kroki do przodu, bo narracja potrafi zaskoczyć, i do końca nie wiadomo, kto jest kretem, czy to na pewno szanowna, szalona żona z półuśmieszkiem, gdy wita się z mężem przy otwartych drzwiach? Gdybym nie znał odpowiedzi - nie miałoby to znaczenia, bo ,,Szpiedzy'', to wariacka komedia z inwigilowanymi służbami, cichutko kołysząca, z seksownym związkiem na pierwszym planie. 

Wielka Brytania, USA, 2025, 93'

Reż. Steven Soderbergh, Sce. David Koepp, Zdj. Steven Soderbergh, Muz. David Holmes, prod. Focus Features, Casey Silver Productions, wyst.: Michael Fassbender, Cate Blanchett, Pierce Brosnan, Tom Burke, Marisa Abela, Kae Alexander, Naomie Harris



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz