![]() |
| Kadr z filmu ,,Jak zgarnąć miliony, zanim babcia umrze''. Foto. WME Independent |
Rok wielkich klapsów, niespokojnych twórców, którzy żądali naszej uwagi, ale nie zaoferowali nic w zamian. Rok 2025 uznaję za jeden z najbardziej niespełnionych. Liczba rozczarowujących tytułów pojawiała się w dziesiątkach, i zaczynam podejrzewać nieustanny regres na salach kinowych, bo ileż mogę oszukiwać samego siebie, że będzie lepiej? Ponownie, nie będę łaskawy dla filmowców, a wielkie hity (z wysoką frekwencją) okazały się na tyle ,,wybrakowane'', że nie mam ochoty już dyskutować o kondycji kina. To bezowocne, za każdym razem ta sama śpiewka - widzę po wyświetleniach, że widzowie nie chcą oglądać nowych rzeczy, więc nastał kult sequela. Bezwstydnej kontynuacji, której nie zależy na tym, aby konkurować z oryginałem. Nie mam sił na popkulturowe dzieła, jak nowy Predator, bo to komiksowa adaptacja dla nastolatków. ,,Zwierzogród 2'' okazał się najbardziej przebodźcowaną animacją roku, niezbyt lotną oraz nieśmieszną, a każda próba przekonania mnie, że ,,Avatar'' to super seria sprawia, że chce zapaść w śpiączkę filmową.
Subiektywne podejście, to najlepsze podejście, bo nigdy nie okłamuje widza, ponieważ wyrażasz własną opinię z własnej perspektywy, bez narzuconej ideologii. Rok 2025 uważam za słabszy od 2024. Nie było premier, które zaskoczyły i pojawiły się znienacka, raczej miałem poczucie, że częściej modlę się o dobre kino społeczne, kino akcji czy przyzwoite podejście do komedii (a komedii coraz mniej, nad czym ubolewam). Był to rok skrajnie markotny - liczba przyzwoitych produkcji zdecydowanie poniżej średniej. Jestem wybrednym widzem, i to łatwo zauważyć, kiedy śledzicie moje wpisy regularnie. Raczej nie utożsamiam się z widzem, który ślepo wierzy opinii publicznej. Często nie zgadzam się z opiniami krytyków filmowych, ani z ludźmi, którzy siedzą w tej branży od dekady. Chcę być sobą, więc nie będę zmieniał przyzwyczajeń, czy udawał, że coś mi się podoba, bo podoba się większości. To wyłącznie moja lista, i moje spojrzenie, jakie filmy uważam za najbardziej wartościowe czy rozrywkowe. Ponownie, jak miało to miejsce rok temu - dzielę na osobne kategorie filmy dokumentalne oraz filmy fabularne. Nie chcę tego mieszać, więc robię osobny katalog.
Wszystkiego dobrego, drodzy czytelnicy - bez Was ten kanał przestałby istnieć.
Największe rozczarowanie roku (na granicy załamania, miejmy to z głowy):
1. Grzesznicy
Upokorzona muzyka blues w cynicznej tandecie. Muskularny sarkazm drwiący z czarnej kultury, o estetyce ,,bon voyage'' dla zachodniej widowni, która dopatruje się w tym filmie czegoś więcej, niż pustej, niskokalorycznej rozrywki do kotleta w niedzielne popołudnie. Miernej jakości podróbka filmów o południowych wampirach, które czekają na twoją szyję. Czasy Wielkiego Kryzysu w Stanach początkiem zapowiadającej się kpiny z muzycznego odkupienia. Film trwa w nieustannym punkcie kulminacyjnym, gdzie historia jest pretekstowa, aby umaczać czarną rasę we krwi. Niedojrzała parodia o segregacji, Hollywoodzka papka o terroryzmie rasowym. Warkot sprzecznych insynuacji. Przedstawia czarną kulturę jako pozbawioną ducha korzeni - oferując kapryśny quasi-horror o folklorystycznej dezaprobacie (muzyka blues nigdy nie nabiera rumieńców). Co za zmanierowane bałwochwalstwo korporacyjnych producentów filmowych.
2. Zniknięcia
Fałszywa zabawa i fałszywa reklama horroru. Barbarzyński scenarzysta bierze na warsztat prymitywną opowieść o uzależnionych rodzicach od alkoholu, a także jazdę samochodem pod wpływem substancji chemicznych. Ich dzieci przejmują współuzależnienie, i na tym opiera swój mechaniczny, społeczny, degustujący pokaz. Zbiorowa histeria oraz modna narracja o milenijnych traumach. Antagonizacja społeczeństwa pod płaszczykiem społecznego lęku, a także farsa o straconej woli, gdzie zranieni ludzie szukają innych poszkodowanych, żeby ulżyć sobie w cierpieniu. Absurdalna wizja świata, gdyż każdy stracił kontrolę nad własnym życiem.
3. Fucktoys
Bezmyślna prowokacja o prostytuującej się pracownicy pędzącej na skuterze. Napędzana iluzorycznym szczęściem na imprezach seksualnych, częstując się dragami, pławiąc się wśród gamoniowatych celebrytów. Karykaturalna, cukierkowa, obśliniona satyra na imprezowe Machu-Picchu, gdzie kokaina idzie w parze z wyuzdanym seksem. Gdzie bohaterowie podziwiają kubły na śmieci jako objaw ,,modernistycznej'' sztuki. Nonszalancka błahostka, która nie traktuje niczego, jak upomnienia. Seks sprowadza do transakcyjnej usługi, a wizualne tańce prowadzą w głąb mdłej, punk-rockowej błyskotki osadzonej na marginesie społecznym. Karłowaty tytuł, dla osób, które uwielbiają oglądać ,,śmieciowe'' towary. Zamiast ekscytacji - toporny debiut o sprośnej determinacji.
4. Superman
Bezczelne zbezczeszczenie mitologii Człowieka ze Stali. Miał być powrót do korzeni oraz odzyskany blask ikony amerykańskiej popkultury. Zamiast tego - frustrujący, degustujący film akcji bez serca oraz harmonii. Ci, którzy czytają mnie regularnie - wiedzą, że napisałem wylewną recenzję na temat tego potwornego, obrzydliwego kina. Chcecie dobrych filmów o Supermanie? - zajrzyjcie do ,,Superman: The Animated Series'' (1996) albo wróćcie do kina z lat 70., gdy na ekranie pojawił się Christopher Reeve. Albo jeszcze lepiej; przeczytajcie dowolny komiks o tym superbohaterze. Zróbcie sobie przysługę i nie marnujcie czasu na tę potworną obrazę.
Ulubione filmy dokumentalne:
1. We Are Guardians (Brazylia, USA, reż. Chelsea Greene, Rob Grobman, Edivan Guajajara)
Eko-dokument o zniszczonej Amazonii w Brazylii. Przedstawia serię wywiadów o tym, jak rdzenni mieszkańcy lasów równikowych giną w nierównej walce z siłami handlowymi, które przepoławiają drzewa powodując zagrożenia środowiskowe dla zwierząt, które ubiegają się o pomoc, choć nie mówią w ludzkim języku. Jeden z klimatologów przyznaje wprost, że ludzka działalność zagraża porządkowi, ponieważ Amazonia absorbuje wysoką zawartość węgla, a wylesianie terenu spowoduje, że pożary będą narastać, a część gatunków zwierząt wyginie. W dodatku opowiada o dosyć ponurym wycinku z życia tubylczych plemion, które pamiętają czasy pierwszych kolonizatorów. Nie próbuje nikogo osądzać, co samo w sobie jest szlachetne, bo narracja woli uzmysłowić, do czego doprowadzi upadek selwy amazońskiej. Opowiada o mniej zachwycających wiadomościach, jak fakt, że mordowano strażników lasu dla kapitalistycznych zysków. Mamy nierówną walkę w samym sercu dżungli - po jednej stronie aktywiści, którzy chcą zapobiec katastrofie ekologicznej, a z drugiej pracownicy, którzy utrzymują się z pracy drwala.
![]() |
| Foto. Appian Way |
To ważny głos, bo nawet jeśli jesteśmy świadomi, do czego doprowadzi nadmierna eksploatacja środowiska - wciąż jesteśmy zmuszeni rywalizować z koncernami, z korupcją wśród władzy czy magnatami biznesowymi, którzy zarabiają na handlu. Sytuacja staje się patowa, kiedy nie ma porozumienia pomiędzy stronami, ale dokument celnie próbuje przedstawić realne zagrożenia oraz przyszłe skutki, jeśli nie powstrzymamy tego szaleństwa. Jeden dokument świata nie zbawi, choć warto pamiętać, że nie jesteśmy sami na tej planecie. Niektórzy nie przypatrują się przyszłości, ponieważ są krótkowzroczni. Tubylcy walczą z obcymi siłami od wielu dziesiątek lat, a finału tej bitwy nie widać. Jak rozstrzygnie się spór? Trudno przewidzieć.
2. Mój przyjaciel łuskowiec (Wielka Brytania, reż Pippa Ehrlich)
Poruszająca wyprawa do RPA, gdzie biały człowiek, o buntowniczej naturze - zaprzyjaźnia się z zagrożonym gatunkiem. Nieocenione świadectwo bliskości z naturą, gdzie przywiązanie prowadzi do rozpaczy wraz z pożegnaniem. Małe zwierzątko wystawione na sprzedaż zostaje ocalone w misji ratunkowej. Wystraszone, niewinne maleństwo odnajdzie na nowo utraconą więź z żywym stworzeniem. Naukowiec nie przypuszczał, że jego podróż ze straumatyzowanym łuskowcem okaże się czymś więcej, niż pomocną dłonią od zguby. Oswaja swojego towarzysza na ograniczonej przestrzeni, aby nauczył się obserwacji otoczenia.
Jego drobny pyszczek, z długim, zwijającym się językiem, który poluje na mrówki, to pokaz, jak osacza owady. Chwytająca za gardło odyseja z ssakiem tuptającym, jak dinozaur na tylnych łapkach, o mitycznych wierzeniach, jakoby przez uczynioną im krzywdę sprowadzają burze, to kojąca pieśń o nieuniknionych niebezpieczeństwach na dzikim lądzie, ale także wrodzona wiara w opiekowaniu się bezbronnymi łożyskowcami, dla których jedynym ratunkiem przed drapieżnikami staje się skorupa.
3. Fiume o Morte! (Chorwacja, Włochy, Słowenia, reż. Igor Brezinović)
Widziany na festiwalu w Montreal, i od razu podejrzewałem, że trafi do rankingu. Zaczyna się od serii wywiadów ulicznych przez reżysera, by ustalić, kto dziś wie, że miasto Rijeka (w dzisiejszej Chorwacji), w którym mieszkają lokalni gospodarze, zostało ponad sto lat temu podbite i tymczasowo przyłączone do Włoch. Przynajmniej z montażu wynika, że niewielu (szczerze? to sam nie wiedziałem, że coś takiego miało miejsce). Ta seria rozmów czy komentarzy zostanie przekształcona w rodzaj castingu dla obsady filmu, aby przybliżyć niepokojącą sylwetkę profaszystowskiego poety Gabriele D'Annunzio. Okoliczni mieszkańcy będą powtarzać, naśladować oraz odbudowywać to, co wydarzyło się w tym mieście w latach 1919–1921: brutalną inwazję, zniszczenie i przejęcie władzy przez D'Annunzio oraz jego wierną armię. Dokumentując codzienną abstrakcję, jak miasto przybiera twarz prowokatora, postępującego kolonizatora, który przejmuje zabytki oraz zwyczaje dawnego Fiume. Jeśli szukacie nietuzinkowych dokumentów, gdzie aktorzy parodiują dawne realia, to sięgajcie w ciemno. Do tego oferuje bogate materiały archiwalne (w tym ponad 10 000 zdjęć z tamtego okresu). Szaleństwo jednego człowieka, który zaraził resztę swoją megalomańską duszą.
Ulubione klasyki widziane w 2025 r.:
1. Niebieski ptak (Włochy, Francja, 1955, reż. Federico Fellini)
Jeden z najbardziej niedocenionych filmów Federico Felliniego. Opisujący tragiczne losy przebierańców, którzy okradają prostych ludzi z dobytku, szerząc kłamstwa na swój temat. Niezwykle poruszający obraz o złodziejach, którzy chcą zaprzestać działań zorganizowanych o podłożu kryminalnym. Jak rozpisywałem się w recenzji:
Kiedy późniejsze dzieła Felliniego opierały się na spektaklach, jak ,,Casanova'' (1976), na teatralnych rodowodach, jak ,,Próba orkiestry'' (1978), kiedy eksperymentował z formą, to ,,Niebieski ptak'' jest klasycznym moralitetem o chrześcijańskiej wierze w kontrze do postępującego materializmu. Gdzie żadne, lewe pieniądze nie przynoszą chluby, nie sprawiają, że rodziny łączą się w jedną komórkę społeczną.
Pełna recenzja kultowego filmu Felliniego
2. Nienormalni (Polska, 1990, reż. Jacek Bławut)
Drobny dokument fabularyzowany o niepełnosprawnych dzieciach w Kozicach Dolnych. Przepełniony empatią bez sztucznej wyniosłości. Nieokradający ludzi z dziecięcych marzeń, aby wieść normalne życie, gdy niedomagasz psychicznie lub fizycznie. Szczery układ pojedynczych epizodów, kiedy soczewka kamery rejestruje płacz z bezsilności lub ożywczy, potulny śmiech przez zabawny dialog między nauczycielem, a uczniem w klasie.
Spontanicznie zagląda do ośrodka, gdzie rozrabiacy trenują do olimpiady, akrobatka zapomniała, jaki jest kolejny ruch gimnastyczny, piłkarz opowiada, że mają gracza, który myli własną bramkę z bramką od przeciwnika, co jest autentycznie przykre, kiedy wiesz, że zostałby wyśmiany na turniejach ze zdrowymi sportowcami. Mimo parszywych okoliczności, gdzie widać przykre stany emocjonalne, to radość wypływa na dyskotekach, gdzie jeden młodzieniec z dużą grzywką wychodzi na parkiet bawiąc się tak, jakby jutra nie było.
To porozrywany mikrokosmos - urywek z życia bez planu, gdzie dzieci szukają schronienia przed zewnętrznym szumem, w maleńkiej miejscowości Kozice Dolne mogą odpłynąć od niepowodzeń tego świata. Skazani na szkolne, zatwardziałe mury, próbujący nadać sens własnej chorobie, którzy szukają odrobiny wytchnienia od niepowodzeń i skrywanej rozpaczy, gdy zostaną publicznie skrytykowani. Miękkie zdjęcia pozwalają uwierzyć w drobną wieś, która skrywa uczelnię z trudnymi uczniami, którzy nie dostali szansy, aby wieść ,,normalne'' życie bez choroby, jak dziecko pochylające się na krześle z powodu sierocego zaburzenia. Jego wrażliwość jest skryta, a rejestrowani chłopcy przez migającą kamerę mogą w milczeniu zapłakać bez niczyjej oceny.
3. Dziewczyna z walizką (Włochy, 1960, reż. Valerio Zurlini)
Błyskotliwa historia o utraconych więzach, i powierzchownej ocenie młodej dziewczyny, która z brudną walizką sygnalizuje ubogość dotychczasowych relacji. Wyzywająca Claudia Cardinale wciela się w nieoswojoną tancerkę, która wpada w oko mężczyznom, którzy mają mylne wrażenia czy odczucia na temat jej osoby. Zaprzyjaźnia się z młodszym chłopakiem, dosyć przypadkowo, oboje wierzą, że ich spotkanie ma jakieś znaczenie. Obserwujemy żywoty w skrajnie odmiennej percepcji: żywiołowa kobieta ma obawy, że młodszy mężczyzna przywiąże się emocjonalnie, a ona nie jest gotowa na związki czy zażyłą relację damsko-męską. Uczciwy chłopak, to wrażliwy, zamożny człowiek, w przeciwieństwie do skrytej, ubogiej dziewczyny, która nie cieszy się najlepszą reputacją na mieście (podejrzenia w kierunku prostytucji czy wyzwolonych, poluzowanych obyczajów). To smutna rzecz, a kadry wyolbrzymiają przytłaczającą izolację oraz cień bezkresnej samotności tancerki, którą nie postrzega się, jak ludzki obiekt, lecz efekt pożądania.
![]() |
| Foto. Société Générale de Cinématographie |
Szybko dowiadujemy się, że jest samotną matką z dzieckiem, a historia coraz chętniej paraliżuje dorastającego mężczyznę, który utkwił w martwym zauroczeniu. Jest zakochany, to widać, ale nie potrafi tego przekuć w rozczulający romans. Czarująca Claudia utkwiła w stereotypowej roli damy do towarzystwa, ale jak wspominałem - to mylne wrażenie. Jako dawna seksbomba idealnie nadaje się do roli stłumionej kobiety przez męskie wzorce pożądania. Mężczyźni ochoczą kręcą się wokół niej, ale ona nie chce być postrzegana jako materialistka (nie spotyka się z młodszym dla kasy), ani jako ktoś, kto ma być błyskotką dla męskiego oka. To przejmujący obraz o rozpaczliwej przyjaźni, gdzie flirt jest niewinny, gdzie społeczne konwenanse uciskają, Claudia musi znosić męski wzrok i podejrzenia o kruchość charakteru. Wszystko to zostało podlane pięknymi spacerami po szarej plaży, w głąb romańskich rzeźb. Gorąco polecam.
4. Spowiedź (Francja, Włochy, 1970, reż. Costa-Gavras)
Gavras został zainspirowany sprawą Artura Londona, czeskiego urzędnika, który w 1951 roku został aresztowany i torturowany przez partię komunistyczną, a przecież lojalnie służył od czasów hiszpańskiej wojny domowej. Czechosłowacki polityk wyczuwa zagrożenie w pierwszych scenach, gdy zostaje śledzony przez czarne samochody z pasażerami w czarnych garniturach. Przeczuwamy egzekucję oraz porwanie od frontu. Linia między pieskiem gończym, a wrogiem systemu - jest cienka, jak patyk. Gdy Gerard (alias Anton Ludwik) działa jako wywiadowca dla sowieckiego NKWD, jest bohaterem wschodniej granicy i prowadzi poważną funkcję w państwie Czechosłowackim - jest na celowniku służb tajnej policji, która prowadzi inwigilację przeciwko własnym wyznawcom. Artur (w tej roli Yves Montand) szybko zostaje zatrzymany, porwany przez aparat władzy, zaprowadzony posłusznie do celi, który nie otrzymuje jasnych wskazówek, dlaczego został zatrzymany, a jego mienie skonfiskowane. Organizacja deklaruje, że istnieją ,,poza partią rządzącą'', co samo w sobie sprawia, że jest na łasce niewidzialnych sił i nieoznakowanego procesu bez świadków.
5. Łanie (Francja, 1968, reż. Claude Chabrol)
Stylowy trójkąt we francuskiej nowej fali. Swego czasu był reklamowany jako lesbijski film erotyczny, co nie do końca jest prawdą, ponieważ nie przedstawia żadnej pikantnej sceny. Mamy do czynienia z pewną dziewczyną o mieszczańskich poglądach, która kocha zarówno mężczyznę, jak i kobietę. Boi się odrzucenia, więc nie potrafi zaangażować się w żadną ze stref intymnych. Na ekranie pojawia się muza filmowca - ezoteryczna, choć nieco wyuzdana Stephane Audran, która w pierwszej scenie poznaje na paryskim moście ubogą dziewczynę, którą wplątuje w seksualną spiralę niedopowiedzenia. Jak to w kinie Chabrola: pomylona kobieta jest na pierwszym planie, a Audran wciela się w maskotkę podglądającego widza, gdzie aktorka gaśnie w pozach, w swej wyrafinowanej grze pozorów. Przybiera maski, a pozostali bohaterowie snują się po ekranie, przytakując narracji, że są stażystami dla muzy francuskiego filmowcy. Nie wiele wiemy, ani o mężczyźnie, ani o drugiej kobiecie. To kameralna dykteryjka na miejskich peryferiach. Zmysłowość przekazuje w drobnych gestach, jak malowanie ust szminką drugiej kobiecie. Swoje pożądanie ukrywają na pokaz, bo robią wzajemne podchody. I spacerują na planie filmowym, jak w telewizji kablowej. Bywa lekko pretensjonalny, ale ,,Łanie'' mają te cechę niewidzialnej subtelności, gdzie drobne znaki inicjują zainteresowanie drugą osobą.
O innym filmie Chabrola wypowiedziałem się w tej recenzji
Ulubione animacje 2025 r.:
1. Jestem Frankelda (Meksyk, reż. Arturo Ambriz, Roy Ambriz)
Na pograniczu horroru i fantastyki. Szokujący meksykański film poklatkowy z najlepszymi tradycjami musicalowymi. Cechuje go wybuchowa inscenizacja, długie piosenki śpiewane przez kukiełki na scenie oraz wrażliwa opera na temat stygmatyzacji czy tłumieniu popędów twórczych. W głównej roli tytułowa Frankelda - obiecująca pisarka, którą ponosi namiętność oraz chęć, aby zmienić przeznaczenie. Barokowa scenografia pozwala udźwignąć emocje, które targają młodą kobietą, która zmaga się z własnym lękiem przed stereotypowym postrzeganiem płci żeńskiej. Witamy w świecie duchów, gdzie rządzi monarchiczny porządek wywołany przez tarantulę czy mityczne stworzenia z narkotycznego snu. To szalona animacja przepełniona dwuwymiarową grafiką, groteskową wizualizacją oraz meksykańskim folklorem. Prace Frankeldy zostają odrzucone przez pryzmat płci - mimo to staje w obronie własnej fantazji. Snując na ekranie własny teatr wyobraźni.
![]() |
| Foto. Cinema Fantasma |
Oszałamiająca produkcja, gdyż melancholijne piosenki igrają z oniryczną atmosferą, gdzie dominują smocze statki, parująca woda w pianie, latające stworzenia z baśni. Najbardziej plastyczna animacja tego roku - bezkonkurencyjna pod względem estetycznym. Operująca bogatymi dekoracjami, solidnym chórem, a także cienką granicą między prawdą, a fikcją literacką. Pisarka budzi do życia swoje własne wyobrażenia - częstując się smakiem własnej twórczości w upiornym świecie dziwów i rąk wystających z nieba. Bajania z pisma przedzierają się do krainy Frankeldy, gdzie potwory planują inwazję na żywe istoty, zacierając świat rzeczywisty w kontekście wymyślonej mitologii.
2. Zakochany Murai (Japonia, reż. Yoshinobu Yamakawa, liczba epizodów: 12 - serial animowany)
Przekomiczny romans między uczniem, a nauczycielem. Podchodzący do tematu bez nadęcia, ponieważ szalony uczniak wyraża swoją miłość w pierwszym epizodzie (oficjalnie). Zakochał się biedak w starszej kobiecie (można wybaczyć, wypadki chodzą po ludziach). Murai, to jeden z tych zadziornych (acz zdolnych) młodzieńców, którzy nie wiedzą, kiedy odpuścić, więc brnie w narrację romantyczną. Tanaka, czyli jego wybranka serca, to zbzikowana panna, co podkochuje się w fikcyjnym mężczyźnie (w grze wideo!, co się z tymi kobietami dzieje?). Kiedy nauczycielka dowiaduje się, że Murai przefarbował włosy na blond, jak jej tajemniczy kochanek z gry wideo - oszalała, bo widzi podobieństwo (co widzimy wielokrotnie, jakby wyrwał się z czyjejś fantazji, bo przypomina tego herosa z plastikowego obudowania). To początek tej komedii, gdzie dochodzi do spięcia, a my poznajemy dwa przeróżne światy. Murai naiwnie wierzy, że ożeni się z kobietą, którą widzi na lekcjach, gdy ona przeżywała tragiczną samotność, marzyła o zawodowej karierze muzycznej, ale plany zostały pokrzyżowane.Murai podchodzi do własnych uczuć szczerze lub oddanie, ale zdaje sobie sprawę, że musi konkurować z fikcyjnym ideałem kobiety (co samo w sobie jest dobrym komentarzem, jak chcą postrzegać nas kobiety - jako obiekt nierealnej konstrukcji). Pod tą plandeką zabawnych docinków, paranoicznych skłonności do romansowania kryje się sentymentalna opowieść o poszukiwaniu prawdziwej, a nie urojonej relacji.
,,Zakochany Murai'', to komedia pełną parą - wygłupy konkurują z fikcyjnym idolem w głowie kobiety, który usiadł sobie wygodnie w jej podświadomości i zawładnął sercem, jakby był prawdziwy. Który ma okazję wygłaszać przekomiczne uwagi, które dopełniają obraz pikantnym sosem z dolewką absurdu. To jazda bez trzymanki - z humorem ciętym, jak tasak, gdzie kobieta za każdym razem próbuje ,,zlewać'' młodzieniaszka, który ma fantazję, żeby poślubić kobietę, która nie odwzajemnia zainteresowania. Jasne, z czasem ta relacja nie będzie jednokierunkowa, ale do tego czasu wiemy, że głównym przegranym jest ona - która tkwiła w urojonym zauroczeniu do pikselowej figurki z gry wideo.
Faworyci zestawienia:
12. Presence (USA, reż. Steven Soderbergh)
Otrzymujemy eksperyment związany z duchem, który porusza się po przestrzeni mieszkania z perspektywy pierwszoosobowej, co sprawia, że jesteśmy obserwatorami zdarzeń, jak niewidzialna siła, która przejęła dom. Jest to unikatowe doświadczenie, bo kojarzymy zjawy z koszmarnych snów, a tutaj pragnie obecności gospodarzy.
Utalentowany Soderbergh - twórca mniej oczywisty, niż nowe pokolenie artystów, co za mocno uwierzyli w potęgę technologicznego postępu kręcąc zdjęcia na zielonym ekranie, nie skąpi od swoich ekstrawertycznych możliwości, gdzie przedstawia zmarłą duszę jako ulotne stworzenie, które plącze się po mieszkaniu w płynnych, długich ujęciach, dzięki czemu łatwiej uwierzyć, że jest postacią zwiewną, która, pomimo braku materialnej powłoki - jest skazana na pokonywanie przestrzeni w trybie rzeczywistym. Wystawny dom z pięterkiem z klasyczną rodziną, gdzie rodzeństwo się kłóci, ojciec jest wspierającym mentorem, a matka przygląda się sytuacji bez wyjścia. To niskobudżetowy tytuł wyprodukowany w trzy tygodnie, więc scenariusz wygląda, jak szkic, ale został poddany metamorfozie duchowej - liczy się to, co niewidzialne, nieprzezroczyste i ponadnaturalne.
Pełna recenzja w załączonym linku
11. Wiadomość (Argentyna, reż. Ivan Fund)
Czarno-biały film drogi o dziewczynce na wyprawie ze zwierzętami. Anika ma dar, jak doktor Dolittle. Rozumie mowę zwierząt. Powiem więcej; rozumie także zmarłe istoty. Podróżujemy przez suche, zakurzone drogi, gdzie nie widać nic poza kłębem dymu i krzakami. Krajobrazy personifikują rozdarte dusze naszych poszukiwaczy przygód. Małej dziewczynce nieustannie wypadają mleczne zęby, a odgłosy samochodów w tle budują sztuczny tłum. Razem z pozostałą dwójką wędruje na chybotliwym wozie (jak w jakieś komedii cyrkowej od Bergmana), dyskutując telepatycznie z czworonogami. Wenezuelsko-argentyński filmowca zabrał mnie na przezabawną wycieczkę z odrobiną kontemplacji na przemijający świat oraz kruchość ludzkiego oraz zwierzęcego życia. Dziewczyna kontaktuje się między innymi: zrzędliwym kotem, zmarłym psem czy z właścicielem żółwia. Jeszcze zabawniej wypada epizod z narcystycznym jeżem, który dopytuje, ,,gdzie są jego bracia?''.
![]() |
| Foto. Amore Cine |
Niewinność drobnej dziewczyny idzie w parze z parą dorosłych, którzy wykorzystują jej zdolności do pomnażania majątku. Anika chce zbawiać świat poprzez kontakt z mniejszymi braćmi, bo żywo interesuje się problemami zwierząt w potrzebie. Przekazuję tę cudowną energię, kiedy byliśmy dziećmi, gdy robiliśmy coś bezinteresownie. Taka mała pani Dolittle. Nie chce nic w zamian, bo to ją uszczęśliwia. Plus wzruszające zakończenie z ostatnią wiadomością od skrzydlatego ptaka. Mała perełka, która nie przyjęła się zbyt dobrze wśród opiniotwórców.
10. Eat the Night (Francja, reż. Caroline Poggi, Jonathan Vinel)
Sensowny dramat pokoleniowy z elementem queer. Ślizgający się między narkotyczną rzeczywistością, a plazmą gier wideo. Opowiada o dwójce rodzeństwa, które radośnie spędza czas przed wirtualnymi zawodami w internecie. Prowadząc zajęcia w ,,Darknoon'' - w mrocznej grze odpalonej na komputerze osobistym, łudząco podobnej do ,,World of Warcraft'' (bez jego żywej, barwnej kolorystyki). Zaczyna się sceną ładowania, ponieważ obserwujemy wydarzenia z perspektywy awatara, fikcyjnej postaci, gdzie Apolline (Lila Gueneau), słodka nastolatka o gotyckiej duszy pragnie spędzać czas przed komputerem wcielając się w wojowniczkę z odsłoniętym dekoltem. Jej brat - Pablo wikła się w prawdziwe ustawki, prowadząc niebezpieczną grę z dilerami narkotykowymi, oraz popadając w romans z czarnym mężczyzną, którego poznaje po drugiej stronie ekranu. Wbrew pozorom, to szlachetny obraz o rozpadających się więzach, gdzie połączenie przez serwery nie oznacza bliskiego kontaktu, lecz stopniową izolację od świata równoległego, w rzeczywistości.
![]() |
| Foto. Arte France Cinema |
Gdy Apolline w świecie wirtualnym wygląda, jak seksowna strażniczka bramy, to za barierą komputera skrywa się nieco nieśmiała, cicha brunetka, która nie szuka uwagi wśród chłopców, bo woli własny mur, i narzuconą egzystencję przez monitor. Pablo prowadzi nielegalny handel w rzeczywistości, umawia się z chłopakiem i prowadzi żywe towarzystwo na zewnątrz, w przeciwieństwie do siostry uwikłanej w postacie fikcyjne, w jej fikcyjne podróże i interesy. Mimo to szuka korelacji i zrozumienia, gdzie introwertycy mają przechlapane, którzy nie szukają atencji na pokaz. Czasem eskalacja przemocy jest przydatna, kiedy siedzisz przy komputerze i wiesz, że to fikcja. Gorzej, kiedy przemoc zostaje użyta przeciwko fizycznej osobie, a tutaj wielokrotnie przekraczamy rzeczywistość, bo prawdziwe postacie spotykają się w grach wideo, a awatary wychodzą poza cyfrowe marzenia, żeby uzyskać drugie spojrzenie, na rzeczywistość.
9. Jak zdobyć miliony, zanim babcia umrze (Tajlandia, reż. Pat Boonnitipat, Sarinrat Thomas)
Zaczyna się od ceremonii w dniu zmarłych, by przejść do słodkiego melodramatu o leniwym wnuku, który wymyślił chytry plan, aby odziedziczyć majątek po zmarłej babci. Starsza kobieta w ciszy odmawia modlitwy, a młodsze pokolenie zdaje się trwać w technologicznej utopii (w zasadzie, nieuświadomionej dystopii), gdyż bardziej są zajęci telefonami komórkowymi niż relacjami w rodzinie. Ograniczeni duchowo nie rozumieją starszych osób. Babcia narzeka na swojego młodszego wnuka, bo woli gry wideo od obrzędów. Jeśli czytacie fabułę na głos, to łatwo dojść do wniosku, że otrzymujemy klasyczny portret dwóch skrajnie różniących się generacji, o pewnej dziurze pokoleniowej, która nie chce się zamknąć, bo starsze pokolenie nie rozumie młodzieży, a młodzież nie rozumie staruszków z jedną stopą po drugiej stronie rzeki. Śmiertelnie chora babcia będzie katalizatorem, że czas jest nieubłagany, a nasze błędy czy lenistwo mogą rzutować na przyszłą winę, że nie kochaliśmy własnych babć wystarczająco mocno. Młody chłopak podejmuje się opieki nad starszą kobietą, ale nie robi tego z czystej troski. Czuje, że może na tym zarobić, w tym znaczeniu, iż przejmie skromny dom w Bangkoku, dlatego angażuje się w ,,akcję'' ratunkową. Z początku kieruje nim czysta chciwość, ale prędko zrozumie, że to ostatnie chwile w jej towarzystwie.
Film na granicy dramat-komedia. Bywa lekko uszczypliwy, drwiąc z nieporozumień generacyjnych. Młody mężczyzna odkrywa blaski i cienie dawnej młodości swojej babki, która nie miała zapewnionego materialistycznego raju, bo musiała się mierzyć z wychowywaniem dzieci, które sprzedawały zupę ryżową, a on zaczyna dostrzegać, jak starzy ludzie kruszeją, ich ciała się rozpadają, a cały materializm można wyrzucić do kibla, za przeproszeniem. Żadne pieniądze nie przywrócą zdrowia, nie uratują bliskich relacji od degradacji, kiedy nie są pielęgnowane. W tym sensie, jest to szczere podejście do technologicznego świata, zbudowanego na fałszywych warunkach i zasadach. Pokazuje niuanse opieki, która wymaga czegoś więcej, niż pielęgnacji ciała. Raczej próbuje zatrzymać się na rzeczach nieprzetapialnych na złoto - na silnej budowie oraz korzeni odchodzącej rodziny.
8. Ministranci (Polska, reż. Piotr Domalewski)
W czasach, gdy Kościół jako instytucja przeżywa kryzys, młodsze pokolenie buntuje się wobec dawnych tradycji, a media podkręcają wzajemną nienawiść do bliźnich - potrzebujemy światełka w tunelu. Opowiada o skromnej brygadzie, ulicznych dzieciakach, którzy wierzą, że mogą zmieniać świat (w przeciwieństwie do nihilistów nie rezygnują z optymizmu). Czwórka tytułowych ministrantów wychodzi na przeciw globalnej modzie samolubstwa, i oferuje pomoc potrzebującym parafianom. Przywraca dawne wartości wzajemnego poszanowania oraz do dzielenia się darami z lokalną społecznością, aby uczynić codzienność znośną przygodą, a nie tyradą z ambony. Na pierwszym planie pojawia się Filip - niewinny nastolatek, nie skażony zgorzknieniem dorosłych, który wierzy, że nie jest za późno na przywrócenie łaski. Jako wyczulony akolita przeczuwający rozpad posługi Kościoła - bierze sprawy w swoje ręce i zakłada plan odratowania najbiedniejszych mieszkańców. Chłopaki zakładają podsłuchy w konfesjonale, aby dowiedzieć się, kto potrzebuje datku lub wsparcia emocjonalnego. Przebierają się w hojnych darczyńców z maską na twarzy, i niczym szaleni przebierańcy z karnawału urządzają nowy plan testamentalny. Coś w rodzaju ewangelia według św. Filipa - stając się wiernym sługą na rzecz, na poczet ubogiej społeczności.
![]() |
| Foto. Aurum Film |
Filipa napędza również mniej przyjemna sprawa, ponieważ jego matka cierpi na syndrom depresyjny, który pcha go do działania. Chłopaki balansują na cienkiej granicy społecznego prawa, nie raz łamiąc przykazania boże, gdyż wykradają pieniądze z zakrystii. Nie robią tego dla własnego zysku, bo rozdają mniej zamożnym. W tym roku opisywałem już jeden film pana Domalewskiego - znakomity ,,Jak najdalej stąd'' uważam za jego opus magnum. Zapraszam do recenzji. ,,Ministranci'' są mniej powściągliwi, bardziej nakręceni w luźnym tonie szarych bloków. Autor nie proponuje kina religijnego, raczej drobną przypowieść o młodych ludziach, którzy szukają wyjścia, jak wzniecić nadzieję w sercach rodaków, co wciąż zmagają się z wysokimi kosztami życia, niesprawiedliwością społeczną oraz osobistymi tragediami. W dobie kryzysu duchowego zawsze warto mieć na uwadze, że ktoś czuwa nad nami. I być może aniołem stróżem nie jest wymyślony aniołek z nieba, ale drugi człowiek na klatce schodowej.
7. Hard Truths (Wielka Brytania, reż. Mike Leigh)
O Mike'u Leigh wspominałem wielokrotnie w tym roku, ale co zrobić, kiedy uważam go za jednego z najwybitniejszych dramaturgów w historii kina. Jego nowa premiera, to święto kino, kiedy słucham wywiadów z brytyjskim społecznikiem, który rozumie potrzeby ludzkie, bolączki współczesnego świata zamkniętego na otwarty dialog. Nie szuka winy na zewnątrz, lecz w ludzkich głowach, które tętnią od drażliwej nerwowości. Zagląda na londyńskie przedmieścia, do domu czarnej gosposi, aby ujawnić lęk przed otwartą przestrzenią, prezentując schorowaną kobietę bez tolerancji na ból egzystencjalny, który tłumi we własnej, ograniczonej świadomości. Przedstawiając przed kamerą intymny portret kompulsywnej, zwichrowanej, wściekłej na otoczenie matki, która brzydzi się kolejkami w sklepie, blednącymi kwiatami w salonie. Osobista furia nieszczęśliwego człowieka, która nie potrafi pogodzić się z własnym cierpieniem, więc żale wystawia na publiczny osąd, powodując awarię w relacjach towarzyskich, wyżywając się na domownikach, aby zasygnalizować własną niemoc i rosnący krzyk rozpaczy. Poruszający dramat bez klasycznego finału - rozbierający ludzką psychikę w stado dzikiej konfuzji.
6. Perla (Austria, Słowacja, reż. Alexandra Makarova)
Widziany na festiwalu filmowym w Rotterdamie. Niespokojna opowieść o matce z dzieckiem, która opuszcza Wiedeń, aby zrozumieć, dlaczego prześladuje ją przeszłość. Powołuje do życia wielowymiarową postać, oddając istotę matki rozdartej między teraźniejszym życiem a duchami z dawnych lat, z przeszłości. Która zostaje uwikłana w romantyczną przeszłość, do której pragnie powrócić. To pułapka patriarchalnej, nietrzeźwej rzeczywistości, gdzie starszyzna przesiąka uprzedzeniami do sztuki, Perla nie mogłaby malować obrazów, gdyby nie wydostała się z nadętej Czechosłowacji. Narzucone reguły, dogmaty i teokracja sprawia, że Perla znika za żelazną kurtyną, ale czy powrót jest rozsądny, kiedy igra z ogniem, gdzie może zostać aresztowana za niewspółdziałanie z władzą?Marzenie o powrocie jest tragedią, kiedy uzmysławia sobie, że uciekła stamtąd przed panującym uciskiem, gdzie męska wola decydowała o jej kobiecości. Decyzje Perli są napędzane przez złożoną grę osobistych pragnień, instynktów macierzyńskich i nawiedzających ją widm przeszłości. Zaś ujęcie w lustrze przedstawia introspektywne podejście do dawnej rzeczywistości, do której zamierza wrócić, a być może, naprawić, lub dokończyć sprawy z przeszłości. Jej powrót do wioski, gdzie mieszkali rodzice, jest spotkaniem z najbardziej patriarchalnymi tradycjami, czymś w rodzaju przestarzałego stylu macho, w której mężczyźni gonią kobiety z wioski, by polać je wodą, która ma zapewnić im świeżość i zdrowie przez resztę roku. Płynnie przeskakuje między językiem niemieckim, a słowackim, żeby oddzielić dwa skrajne światy. Między pozornym wyzwoleniem, a pozornym uciskiem.
5. Zza grobu (Kanada, reż. David Cronenberg)
David Cronenberg - jeden z ulubionych filmowców w historii kina powraca z enigmatycznym dziełem o wirującej seksualności. Kanadyjski surrealista oraz ekscentryk z duszy robi dokładnie to, o czym boimy się pomyśleć. Rejestruje śmierć w trybie rzeczywistym, odtwarza zmarłą żonę w technologicznym pudełku: serwując pokręconą, awangardową wizję straty po ukochanej. Emocjonalna powściągliwość wrażliwego outsidera, który woli celebrować własną chorobę, niż uciekać od rozpaczy.
![]() |
| Foto. SBS Productions |
Powraca dawno nie widziany Vincent Cassel (weteran branży) oraz Guy Pearce (paskudnie się starzeje, bo nie potrafiłem go rozpoznać, gdy zjawił się na ekranie). Vincent gra jednego z tych zrozpaczonych mężów, którzy po stracie kobiety oszaleli (i padło im na mózg). Ponieważ wymyślił zabawkę, że jego żona odżyje w cyfrowej dekonstrukcji. Będzie żyła w opancerzonym pudełku, zaglądając do jego sypialni, jakby była prawdziwa, a nie obiektem snów. Paranoiczna potrzeba odzyskania zmarłej żony, którą widzimy w pierwszej scenie, jak leży cichutko otoczona przelatującym motylem, która zginęła w wypadku, i teraz jest odzyskiwana przez wynalazek, co powoduje, że możesz kontaktować się z osobami z grobu. Jeśli ktoś spodziewa się poważnego dramatu - muszę go rozczarować. Nie interesuje go technologiczna nowość, ale przeżywany smutek, któremu nie daje spocząć pod ziemią.
Ukąszony namiętnością rozpalonego ciała. Rozkoszuje się perwersyjną sztuką, gdzie nagie portrety wyskakują ze szklanego ekranu, z rodzinnych pamiątek, w wir łóżkowych perturbacji i zaognionej desperacji, jak w śmierci widzi obiekt pożądania. Mroczna wizja sypiania z awatarami, próbą odzyskania czegoś lub kogoś, którego torturuje się nieprzepracowaną traumą. Technologiczna zabawa przeobraża się w nieco komiczne pożądanie, a widok nagich kobiet jest tak samo tolerowany, jak niewinna śmierć z uśpionym ciałem.
Lekko prowokujące, być może wstydliwe, z urokiem pokracznej komedii na nasze osobiste zawody - niemożliwości pogodzenia się z własną stratą. To dziwny projekt - z seksualnymi pytaniami, o naszej mrocznej strefie marzycielstwa. Jego wynaturzenie nie jest obrzydliwe, raczej przytłaczające, jakby rozpacz trwała poza grobem. Monitoruje naszą śmiertelność, i każe przyglądać się amputowanym ciałom, które swoją nagością próbują przemówić do zmysłów (żona umierająca na raka jako metafora rozpadającego się ciała).
4. Twinless (USA, reż. James Sweeney)
Zniuansowany, niezależny dramat o pękającej traumie w przypływie bliskości. Opowieść o dwóch mężczyznach, co uczestniczą na zajęciach grupy wsparcia dla bliźniaków, którzy mają problem z akceptacją utraty drugiej osoby. Obaj panowie dyskutują na podobnych, wzbierających falach - rozumiejąc stratę bliźniaczego lustra instynktownie. Jakby odnalezienie brata w zagubionej społeczności. To, co ich różni - to orientacja seksualna. Reżyser filmowy jest homoseksualistą, więc wciela się w geja, w schorowanego kawalera z Portland, który przyznaje przed drugim mężczyzną, że darzy sympatią mężczyzn. Roman, to z kolei hiper-męski przedstawiciel rasy ludzkiej, którego testosteron ponosi na ulicy, bo wdaje się w bijatyki ciemną nocą na mieście. Bardziej zdecydowany w relacjach towarzyskich, który akceptuje odmienny charakter czy tożsamość poszkodowanego geja, który żyje na granicy rozpuszczonej, sennej mgły, na granicy rozpaczającej samotności w wyniku straconego bliźniaka. Jest to również jeden z nielicznych filmów, gdzie żarty o gejach są zabawne, a nie stertą śmieci na chodnikach.
Zaciskająca się więź oraz intrygujące rozprawy o płci sprawiają, że kino nabiera delikatnie czerwonych, zgrabnych rumieńców. Wychodząc poza sztuczne podziały naszych przynależności. Balansując na cienkiej desce ukrytej miłości geja do heteroseksualnego sportowca - rozprawia o odwiecznej niemożności pogodzenia dwóch światów, które potrafią się rozjeżdżać przez pryzmat naszej mniej bliźniaczej wrażliwości. Utracony bliźniak, to pułapka narracyjna, bo to zakamuflowany wstyd przed osobistymi wyznaniami. Obaj mężczyźni poszukują utraconej duchowości z drugim człowiekiem, a zmarły bliźniak jest tylko przyczyną lub infekcją, dlaczego odczuwają samotność, oraz brak kogoś bliskiego. Ta przyjaźń wykracza poza banalne konstrukcje społeczne czy wrodzoną orientację seksualną. To poszukiwanie kogoś, kto nas zrozumie, bez względu na to, z czym się identyfikujemy, dlatego ,,Twinless'' stał się jednym z najciekawszych filmów tego roku.
3. Sny o miłości (Norwegia, reż. Dag Johan Haugerud)
Wrażliwy wpis rozkochanej nastolatki. Między narracją ,,Milczenie morza'' (1947), gdzie dominują monologi, a serią o dojrzewaniu do niewypowiedzianej miłości. I choć norweski autor nie przypomina ekstremalnego indywidualisty, jak autor ,,Milczenie Morza'', to uosabia gorączkę uczuć w rozpalonych trzewiach, gdzie pożądanie seksualne ma wymiar transcendentny. Ciało i dusza zostaje rozdzielona, gdy nastolatka rozpisuje w pamiętniku najskrytsze pragnienia nienazwanych stanów emocjonalnych. Ruchome chmury wizualizują przyspieszony puls, gdzie pierwsze zauroczenie prowadzi w krąg frustracji bądź cierpienia, kiedy romantyzm ulega spłaszczeniu rzeczywistości. Między fantazją przebudzonego ciała, a próbą przepisania na papier gorączkę rozpieszczonego serca, które pompuje przypływ nowych doznań. To niemal dokument o wewnętrznych starciach zakochanej nastolatki - próbującej ułożyć sobie bałagan w głowie, gdzie tli się od poetycznych wyrazów.
![]() |
| Foto. Motlys |
Zmysłowa, osobista wizja nieodwzajemnionego pociągu do drugiej kobiety, dlatego młoda, dorastająca dziewczyna prosi babcię o przeczytanie swojego rozpisanego rejestru skomplikowanych uwag na temat pierwszej, bolesnej miłości. Pod przykrywką noweli ujawnia skryte pragnienia, czysty wulkan emocji, a przejrzysty wzrok młodej, ponętnej dziewczyny sprawia, że dusi w sobie zamalowane obrazy w wyobraźni. Uczennica z Oslo, choć emocjonalnie stoi w rozkroku, z lekką dozą dziecinnej perspektywy - jej wydalone uczucia na szeleszczący papier oddają zapał oraz załomotaną pierś w przypływie pierwszych instynktów rozbudzonej seksualności. To hermetyczna, być może pokraczna wizja nastoletniej wichury (sinusoidy emocjonalnej), ale za to ukazana z całym dobrodziejstwem naszego wczesnego marzycielstwa ze szkolnej ławki.
2. Tata zmarł w sobotę (Rosja, reż. Zaka Abdrakhmanova)
Przyziemna opowieść o Aiko - makijażystce, które mieszka w Moskwie, ponieważ zerwała z krewnymi pochodzącymi z Kazachstanu. Na wieść o pogrzebie ojca - musi skonfrontować się z własnymi uprzedzeniami oraz urazami z przeszłości. Bierze trzydniowy urlop wracając na stare śmieci. Powrót do rodzinnego Kazachstanu, na przygnębiające pożegnanie, nie sprawi, że zostanie przywitana z otwartymi ramionami. Część bliskich nie jest zadowolona z powrotu, szczególnie przyrodnia siostra Kuka (Amina Orazbay) dąsa się na widok Aiko. W zaśnieżonym, niegdyś rodzimym domu bohaterka będzie musiała przecierpieć przykrości. Jej ojciec, który był dla niej tyranem, w głębi ducha okazuje się być życzliwy i kochający. Wbrew obawom - nie serwuje przygnębiający dramat na peryferiach kazachskiej wioski, lecz dociekliwy komediodramat o przeciwstawnych światach. Aiko uciekła z małej wioski rodzinnej, bo przygnębiały ją prawa patriarchatu - zniknęła z kraju, żeby trafić do wielkiego miasta opartego na przemyśle. To nowoczesna dziewczyna, która nie lubi tradycji ani obrzędów religijnych. Uważa je za dziwne oraz przestarzałe.
![]() |
| Foto. CTB Film Company |
Aiko nie jest czysta, jako bohaterka pierwszoplanowa - rozwiodła się z mężem Rosjaninem, wciąż czuje uraz do ojca, a co gorsza; sama prowokuje konflikty, zaniedbując uczucia pozostałych członków ceremonii pogrzebowej. Aktorka Samal Jesljamowa wciela się w trzecią żonę zmarłego, i to ona otrzymuje angaż w najciekawszą kreację na ekranie. Jej bohaterka jest pod ciągłą presją, podejmując szybkie decyzje, żeby nie pogorszyć niezdrowej, nieco toksycznej sytuacji w domu. Bezskutecznie próbuje znaleźć kompromis ze wszystkimi, ale raz za razem spotyka się z potępieniem ze strony córki i nietaktownością Aiko. W jakimś sensie, postacie drugoplanowe stają się ważkim ciężarem dla zranionej bohaterki pierwszoplanowej. To postacie drugoplanowe wywołują wstrząs w niepogodzonej ze światem Aiko, która przybyła z dużego miasta do ,,zacofanej'' wioski, którą nie toleruje za staromodne tradycje. Czasem wybaczenie jest jedyną drogą, aby odnaleźć samego siebie, więc staje się wrażliwym komentarzem na naszą utraconą jaźń w pogoni za nowoczesnością. Jej ból zostaje wyrażony w pierwszej otwierającej scenie, kiedy płacze przed lustrem, a potem udaje przed rozmówcą telefonicznym, że nic się nie dzieje.
1. Mizerykordia (Francja, reż. Alain Guiraudie)
Precyzyjna, zamknięta opowieść na francuskich wsiach. Z wątkiem kryminalnym oraz niejednoznacznym podejściem do zbrodni. Zaczyna się tak, jak narracja kieruje nawigacją - śladem dróg z perspektywy przejeżdżającego samochodu, gubiąc się w zakrętach rozdartej duszy. Kierowcą jest Jérèmie (stonowany Félix Kysyl), młody mężczyzna wracający do rodzinnego miasta z okazji pogrzebu swojego mentora. Chociaż początkowo planuje wyjechać tej samej nocy, żona piekarza, Martine (pogodna Catherine Frot), namawia go, by został, i tak zaczyna się nieokreślony czas spędzony w towarzystwie miejscowych mieszkańców, gdzie dojdzie do kłótni, sejsmicznych zaburzeń w kontaktach interpersonalnych w kameralnej Francji na uboczu wielkich miast. Autora nie interesuje akt zbrodni - cierpliwie obserwuje zbrodniarza, który depta po ścieżce w lesie; zapętlonego we własnym chaosie zmian, jak ukryć na sumieniu ciężki grzech, oraz brak przyznania się do winy.
W poszukiwaniu zagubionego człowieka wplątany jest okoliczny ksiądz z parafii. Który zadaje dobre pytanie, wykraczające poza moralny kompas. ,,Czy jest sens karać mordercę?'' - Pyta. Religia uczyła, żeby wybaczać grzesznikom, a w tej ukrytej monodramie śledzimy zbrodnię z punktu mordercy. W pewnym sensie, unika sensacji na rzecz farsy. Nie ma znaczenia, czy morderca zostanie ukarany, jest taka scena, kiedy proboszcz zamienia się rolami w konfesjonale. To ksiądz wyznaje swoje grzechy, a grzesznik słucha, co ma do powiedzenia. To kwintesencja odwróconych ról. Zamiast kary - próba zrozumienia, dlaczego doszło do okrutnej, bratobójczej śmierci. I dlaczego, nikt nie jest bez winy. Przez wzgląd na nasze uciążliwe popędy - popełniamy błędy, a morderca w centrum uwagi niczym się nie wyróżnia wśród pozostałych uczestników dramatu człowieczego. Jest upadłym człowiekiem, który zbłądził, i krąży samochodem wokół utartych ścieżek, bo nie potrafi wydostać się z pułapki własnego kłamstwa.
Pozostałe tytuły, które brałem pod uwagę, ale nie znalazły się na liście: Auction (Francja), Ballada o drobnym karciarzu (Niemcy, Wielka Brytania), Bez wyjścia (Korea Południowa), Corina (Meksyk), Dahomej (Francja, Senegal, Benin), Diabeł pali (Meksyk), Decorado (Hiszpania), Dom dobry (Polska), East of Wall (USA), Henry Johnson (USA), Friedas Fall (Szwajcaria), Islands (Niemcy), Kiss of the Spider Woman (USA, Meksyk), Korespondent (Australia), La Cocina (Meksyk, USA), Little trouble girls (Słowenia, Serbia), Mare's Nest (Wielka Brytania), MegaDoc (USA), Niedziele (Hiszpania), Opowieści z dalekiej północy (Norwegia), Ostatni taniec (Hongkong), Ostatni wiking (Dania, Szwecja), Przyjaźń (USA), Szpiedzy (Wielka Brytania, USA), The Damned (Islandia), The Vortex (USA), Tierra Baja (Hiszpania), Wieża z lodu (Francja, Niemcy), Wysokie i niskie tony (Francja), Złotowłosa (Czechy)












0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz