wtorek, 4 lutego 2025

Presence - Zaklęci w więzach


 W ostatnich latach powstają coraz dziwniejsze, choć odważne produkcje, jak ,,El Retorno'' (2025), gdzie matka przemawia do kamery bez fizycznej obecności córki Laury. Przedstawiając teatr dramatyczny, jak rozmowa sama z sobą na scenie bez drugiego aktora. I widz zaczyna się zastanawiać: czy to urojenia, schizofrenia czy dziecko jest wykluczone ze społeczeństwa, niewidoczne dla otoczenia? Podobnie jest z ,,Presence'', gdzie otrzymujemy eksperyment związany z duchem, który porusza się po przestrzeni mieszkania z perspektywy pierwszoosobowej, co sprawia, że jesteśmy obserwatorami zdarzeń, jak niewidzialna siła, która przejęła dom. Jest to unikatowe doświadczenie, bo kojarzymy zjawy z koszmarnych snów, a tutaj pragnie obecności gospodarzy. 

Utalentowany Soderbergh - twórca mniej oczywisty, niż nowe pokolenie artystów, co za mocno uwierzyli w potęgę technologicznego postępu kręcąc zdjęcia na zielonym ekranie, nie skąpi od swoich ekstrawertycznych możliwości, gdzie przedstawia zmarłą duszę jako ulotne stworzenie, które plącze się po mieszkaniu w płynnych, długich ujęciach, dzięki czemu łatwiej uwierzyć, że jest postacią zwiewną, która, pomimo braku materialnej powłoki - jest skazana na pokonywanie przestrzeni w trybie rzeczywistym. Wystawny dom z pięterkiem z klasyczną rodziną, gdzie rodzeństwo się kłóci, ojciec jest wspierającym mentorem, a matka przygląda się sytuacji bez wyjścia. To niskobudżetowy tytuł wyprodukowany w trzy tygodnie, więc scenariusz wygląda, jak szkic, ale został poddany metamorfozie duchowej - liczy się to, co niewidzialne, nieprzezroczyste i ponadnaturalne. Ni to thriller, ni to milcząca bomba, która zakłóca przepływ energii świetlnej w bezpiecznej strefie. Państwo wprowadza się do nowej posiadłości, nie wiedząc, że historia zostaje śledzona przez ducha, który został ,,zamknięty'' w czterech ścianach, jakby to była nieodwracalna klątwa i przywiązanie do murów. 

Rebekah (Lucy Liu) - małżonka - na samym wstępie dopuszcza się oszustwa finansowego, a wybranek Chris (Chris Sullivan) myśli o separacji, jakby przeżywał kryzys w związku. Córka Chloe (wrażliwa Callina Liang) z całego towarzystwa wydaje się najbardziej wykluczona, to ona, jako pierwsza, dostrzega, że dom otacza aura niesamowitości, a wśród rodziny znajduje się ,,nieznajomy'', który próbuje nawiązać kontakt poprzez drobne znaki, jak opadająca półka czy poukładane książki na powierzchni płaskiej. Odczuwa silny kontakt rzeczy nienazwanych, potrafi dojść do wniosków, że to coś więcej niż psycho metafizyczna spuścizna. Łatwiej odczytuje sygnały, gdyż niedawno straciła wierną przyjaciółkę po przedawkowaniu substancji chemicznych, a Chris jako wyrozumiały ojciec rozumie troski zrozpaczonej nastolatki w fazie nasilającej się depresji, bo córka przeżywa to głęboko emocjonalnie. Sprawę utrudnia jeden z narcyzów, osiedlowy diler narkotyków o imieniu Ryan, i kolega Tylera (Eddy Maday), czyli atletycznego młodzieńca z majętnej rodziny, którzy przeżywają traumy, a nienazwana istota lewitująca nad mieszkaniem sprawia wrażenie łącznika z ich lękami. 


Kiedy biernie obserwujemy dramaty rodzinne, gdzie dochodzi do serii nieporozumień, sprzeczek przy kolacji, to duch aktywnie uczestniczy w ceremonii rozpadającej się wspólnoty. Syn Tyler nieustannie narzeka na siostrę, że wierzy w rzeczy nielogiczne, w jakieś zjawiska pozaziemskie, jakby celowo prowokował do wywołania duszy zza ściany, która nieśmiało przygląda się dramatycznym okolicznościom. To świat oszpecony z zaufania do najbliższych - matka jest paskudna, jej pozorna chęć niesienia pomocy zostaje skrócona do uprzedzania innych, by zachowywali się stosownie, jakby chciała zapanować nad chaosem. Ojciec, pomimo myśli porzucenia żony - myśli przytomnie, nie chce, aby córka Chloe stała się kłębkiem nerwów. Poza tym Chris i Chloe są najcieplejszymi postaciami w całym filmie - cechuje ich dobroduszna wrażliwość na niesprawiedliwości społeczne czy dokuczanie, tata kontaktuje się z medium, żeby uporać się z siłami odległymi. Lustro prawdę ci powie, kiedy ujrzysz twarz obcego, jakby zaznaczał przekleństwo życia po śmierci. Duch przekazuje drobne sygnały, że jest, ale nigdy nie naprzykrza się mieszkańcom bez powodu. Ma swoje ,,racjonalne'' wyjaśnienie. Jego samotna, niematerialna powłoka pragnie czułości, jak Chloe? To przyjazny duch, wbrew pozorom, bo nie zamierza wtargnąć siłom nieczystym na teren posiadłości, ale gdy zjawia się Ryan - podły egocentryk, wiadomym jest, że duch zacznie podważać jego wątpliwą obecność. 

 Zrozpaczona Chloe wikła się w niebezpieczny romans z kolegą Tylera, przez co zaczyna nadużywać swoją pozycję jako bezczelny manipulator, który korzysta z ciała córki, żeby ją posiąść. Duch w kadrze nieustannie sygnalizuje, że to zła, niedopuszczalna siła, która powinna zostać wyrzucona, ale z perspektywy mieszkańców, to duch jest naznaczony piętnem niegościnności. To duch jest efektem niepożądania. Coś, czego nie da się wyjaśnić - z góry jest skazane na odrzucenie, co sprawia, że film zyskuje niedostrzegalną perspektywę, że duch chce dobrze, dla rodziny, jakby czuł się jego cząstką, być może nawet nieświadomie - może stąd emocjonalne przywiązanie do Chloe, z którą nawiązuje pierwszy kontakt na ekranie? Oczywiście kontakt pozacielesny i sprzeczny z zasadami ludzkimi, ale jednak nadaje swój kod, żeby wzbudzić ciekawość oraz zainteresowanie, gdyby nie migał światłami, albo nie poruszał przedmiotami w powietrzu - nikt by nigdy nie zrozumiał, że coś unosi się we mgle wspomnień nienazwanej istoty, która pragnie uwagi, a może nawet zrozumienia, że chce towarzystwa?

Pełzający duch zachowuje się, jak człowiek, kiedy rozmowa go nie interesuje - oddala się, kroczy krok w krok za różnymi postaciami, przysłuchuje się, podgląda z bliska czułą relację między ojcem, a córką, i dziwnym zainteresowaniem matki własnym synem pod kątem muskulatury, jakby wyłapał kontekst napięcia w gronie najbliższych. Jest cichym obserwatorem, który dostrzega to, na co boimy się spojrzeć lub usłyszeć. Stąd fascynacja nawiedzeniem nie jest upośledzona, jak w tanich horrorach, bo autor konsekwentnie przedstawia optykę istoty zza kadru, która nie przemawia ludzkim głosem, ale przemawia niepokojem, zainteresowaniem poruszonej Chloe, która zmaga się ze stratą, dotkliwie odczuwając ból w klatce piersiowej. Nie wprasza się taranując zdrowie psychiczne jego pokaleczonych mieszkańców, to coś pragnie relacji, kiedy płynący duch zauważa ślady czułości - sam pragnie oddać czuły ton, ,,dmuchając'' powietrzem na Chloe w jednej ze scen. To sprytny eksperyment, który łatwo sprowadzić do tandetnej opery mydlanej, do kameralnego dramatu rodzinnego, ale wydobywa znacznie więcej, kiedy zaczniemy ,,wcielać'' się w ducha, który jest nieuchwytny, zamrożony w czasie, spoglądający tęsknie za oknem, aby wyjść na podwórze.

To zaskakujące, że quasi-thriller w zamkniętej przestrzeni sprawił mi więcej frajdy, niż filmy akcji z pokręconą fabułą. Rama horroru zostaje przecięta na pół, bo duch jest w centrum wydarzeń, a nie na odwrót. To on dyktuje tempo wydarzeń, jego ślamazarne ruchy, gdy ,,schodzi'' po schodach, płynie po mieszkaniu, jak kamera przyczepiona do pleców aktorów - zagląda do pokoju, żeby ujrzeć, jak Chloe przeżywa intymne chwile z paskudnym Ryanem. Jest w tym rodzaj nieprzewidywalnej perwersji, że oglądamy rodzinę w prywatnych dyskusjach, które nie powinny wychodzić poza ściany czy słuch jego mieszkańców. Jak na produkcję, która powstała w stosunkowo krótkim czasie - całkowicie zrywa z gatunkiem. Nie interesuje go dramat, dla samego dramatu, ale perspektywa ducha, która nie może wyrażać się jasno, bo jest niewidoczna, a przecież każdy z nas - może poczuć się równie niezauważony w codziennym życiu. 

USA, 2024, 84'

Reż. Steven Soderbergh, Sce. David Koepp, Zdj. Steven Soderbergh, Muz. Zack Ryan, prod. Extension 765, The Spectral Spirit Company, wyst.: Lucy Liu, Chris Sullivan, Callina Liang, Julia Fox, West Mulholland, Eddy Maday



1 Komentarz(e):

137 pisze...

Interesujący film. Pozdrawiam

Prześlij komentarz