poniedziałek, 15 stycznia 2024

Łowca głów - Stary, dobry Dziki Zachód

 


Western, to chyba ostatni gatunek filmowy, który nie zawodzi na przestrzeni lat. Zawsze znajdzie się jakaś ukryta ,,perła'', o której nikt nie mówi oraz nikt się nie rozpisuje. ,,Łowca głów'' ma wszystko to, co potrzebuje realistyczny western - mądrze poprowadzony scenariusz, twarde charaktery oraz soczyste strzały z Winchestera zakończone finezyjnym baletem niechcianej przemocy. To bardzo specyficzny tytuł zatopiony w stylistyce szarego brązu wyreżyserowany przez starego weterana kina akcji, jakim jest Walter Hill - znany ze świetnego ,,Kierowcy'' (1978), czy z o wiele mniej spektakularnych filmów sensacyjnych, z okropnie starzejącymi się dialogami w ,,Ulice w ogniu'' (1984). Mimo to powrócił do korzeni amerykańskich - prezentując szerokie plany na step, gdzie echa rasizmu w XIX wieku odbijają się stemplem.

Mamy rok 1897. Czyli czasy, gdy w Pensylwanii oddział policyjny zastrzelił dziewiętnastu nieuzbrojonych górników, na Madagaskarze proklamowano wolność religijną, a także rozpoczęła się nieudana szwedzka wyprawa balonem wodorowym na biegun północny, ale nie o tym będzie niniejszy tytuł. Trafiamy na Dziki Zachód. Słynny łowca głów Max Borlund (w tej roli nieoceniony Christoph Waltz) spotyka się sam na sam w więzieniu (na terytorium Nowego Meksyku) z banitą o imieniu Joe, który jest doskonałym graczem w pokera, co nie przyznaje się do rabowania banków (w tej roli wiecznie paskudny Willem Dafoe), który jest rodowitym Amerykańcem, z Teksasu. Wiadomym jest, że wyjdzie na wolność i będzie chciał pograć w karty - szczególnie z dystyngowanym Brytyjczykiem urządzi sobie szermierkę słowną, by później przejść do rękoczynów wyciągając broń z kabury. 

Nasz Max pędzi na koniu w poszukiwaniu Rachel Kidd - porwanej żony nadzianego biznesmena z Santa Fe. Kiedy natrafia na ślad, aby zgarnąć pieniądze za wykonaną pracę - sytuacja nieco komplikuje się. Rachel spowiada się, że jej mąż chciał ją zabić, więc sfingowała porwanie, aby ukryć się przed oczami byłego kochanka. Rachel, to jedna z najbardziej imponujących kobiet na Dzikim Zachodzie, i w kinie w ostatnich latach. Jest twarda, ale nie dlatego, że zachowuje się, jak mężczyzna, co to, to nie. Trzyma swój złoty pistolecik, jakby urwała się z poezji i była Julią, która po stracie Romea znalazła nowy kąt. Jest pewna swoich słuszności, potrafi się bronić, a jej odwaga graniczy z wykpieniem mężczyzn - mamy rozbrajającą scenę, kiedy Max puka do drzwi i widzi, jak Rachel myje się w wannie, za co przeprasza, a ona zaprasza na pogawędkę leżąc sobie z ciałem zasłoniętym przez rozpuszczoną pianę. Nabijając się, że mężczyźni boją się stanąć w oko w oko bez żadnej paniki, a Max, jako doświadczony pogromca złoczyńców śmiało kontynuuje wywód udowadniając swoją pewność siebie bez żadnej insynuacji. To pojedyncza scena, ale jakże podkreślająca spokój bohaterki, która walczy w świecie otaczających ją mężczyzn, którzy zranili jej uczucia, więc nie ma serca dla groźnych panów w kapeluszach.

Mamy tutaj klasyczny podział rasowy, Meksykanie mają własnych tłumaczy, co chcą pogrozić gringos - cudzoziemcom, którzy panoszą się nie po swojej ziemi, gdzie przekupstwo jest w modzie, a czarnoskórych zabija się, bo nikogo nie wzrusza ich widok martwych ciał. Mimo to mamy sympatię do czarnego żołnierza w kapeluszu, który uczy białą kobietę strzelania do butelek. W tej opowieści grupa etniczna przygrywa w karty ostro, jak sam Joe Cribbens, który jest antagonistą na miarę aktora Willema Dafoe, co nie ma określonych zasad moralnych oraz drwi z ryzyka, bo wiecznie ma niezaspokojony głód zwycięstwa. Pędzimy przez prerie, pijemy w salonie i widzimy, jak chciwość, konflikty rosną na tle ,,umierającego'' świata, gdzie rebelianci wciąż mają coś do udowodnienia. Rachel wywija zdobnym pistolem dla pań rzucając bon-motami, jakby brała na siebie pierwszoplanową rolę za plecami mężczyzn, którzy nie trywializują jej potrzeb. To ostra mężatka, która zastrzeliłaby nie jednego samca, gdyby ktoś postanowił ją podrażnić. Lepiej nie zadzierać z niebezpiecznymi kobietami - nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć. Może wydawać się nieczuła czy pozbawiona skrupułów, ale jest wręcz odwrotnie - to wciąż istota szukająca czułości, ale nie marzy, aby została ozdobą dla męża. Chce mieć coś do powiedzenia w męskim świecie, gdzie przestępczość nie maleje. 


Cudzoziemcy trafiają do Meksyku, gdzie wypluwają pociski z coltów, pojedynkując się na zabój, ale co ciekawe - ostatni pojedynek jest jak układ dżentelmenów. Staranne golenie się przed decydującą bitwą. Mimo że otaczamy się bandytami - nikt nie chce grać nieczysto, fałszywie oraz podstępem wyciągać broń z pasa. Ci, którzy to czynią - giną, bo nie znają zasad, a rewolwerowcy potrafią być szybsi od wiatru, którzy nie pudłują, gdy adrenalina owładnie ciało. Nie jest to pulpowa opowieść o ,,Jonahu Hex'' - na motywach komiksu z fabryki DC. Tutaj antybohaterzy są jasno zarysowani, i przeważnie przepadają w starciu jeden na jednego, znikając z ekranu z kulką w płucach. W ,,Jonah Hex'' mieliśmy wojujących konfederatów, w ,,Łowcy głów'' oglądamy zmieniające się zasady. Kobiety, które nie chcą grać roli panny w opałach, a mężczyźni nie chcą zabijać się od niechcenia, jak w rewizjonistycznych westernach z lat 70., kiedy gatunek przestał nagradzać honorowych dżentelmenów. Filmowca pięknie łączy stare z nowym, gdyż oddaje ducha szerokiej panoramy z krajobrazem na wystawne scenerie, z błękitnym niebem, gdzie przebitki z przeszłości ścigają się z teraźniejszością, a broń jest odpowiedzią na zaczepki.

I choć ,,Łowca głów'' wydaje się staroświecki, gdyż tempo jest powolne, niemal senne, jak pola bezdennej pustyni, to ciekawie rozprawia o rolach damsko-męskich, króluje w pojedynczych scenach, jak Rachel dokopuje mężczyznom, a ci w odpowiedzi nie zostają jej dłużni. Mamy kilka nieklasycznych pojedynków, jak starcie na bicze jeździeckie. Jest coś w tej historii urzekającego - przemijający romantyzm Dzikiego Zachodu. Mamy piękną, niebezpieczną kobietę, dzielnego Maxa, który łapie za Winchester, aby odpędzić się od napalonych mężczyzn, którzy najwidoczniej łakną krwawej wojny, a jak powiada stare przysłowie - kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie. Zamień to na głośne pistolety, i masz odpowiedź. Także jest to rozrywka, gdzie panowie rozdają karty w salonie, czarni mierzą się z rasistami, którzy nie mogą sobie odpuścić, bo przecież inny kolor skóry to zbrodnia - z takim myśleniem, to nic dziwnego, że Ameryka długo męczyła się, aby znieść podziały rasowe. W każdym razie bawiłem się znakomicie, a Rachel na długo, jako buntowniczka w świecie mężczyzn bezprawia - zostanie zapamiętana jako postać absolutnie nietuzinkowa. 

Kanada, USA, 2022, 114'

Reż. Walter Hill, Sce. Matt Harris, Walter Hill, zdj. Lloyd Ahern II, Muz. Xander Rodzinski, prod. Chaos, a Film Company/Polaris Pictures, wyst.: Christoph Waltz, Willem Dafoe, Rachel Brosnahan, Brandon Scott

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz