poniedziałek, 20 maja 2024

Billy i Molly: Historia wydry


Szkockie wyspy, miłość przezwyciężająca najodleglejszy kontynent, zapach bryzy i słony poranek zakrapiany łzami - ,,Billy i Molly'', to wciągający, poruszający dokument o nierozerwalnej przyjaźni między człowiekiem, a dziką wydrą w przepięknie skomponowanych zdjęciach na Szetlandach. Coraz rzadziej zaglądam do enklawy dokumentalnej, a przecież nic nie poszerza wiedzy, jak historyczna rekonstrukcja czy fragmenty z obcego życiorysu. Tymczasem niepozorna opowieść rozpoczynająca się nad brzegiem morza, gdzie na wpół utopiona, na wpół zagłodzona wydra szuka pożywienia oraz bezpiecznej latarni, która ogrzeje jej zdruzgotane serce, to rozpływający się lód w szklance płynnych uczuć.

Pełna ciepła i empatii historia małżeństwa mieszkająca w barwnej subarktyce wraz z psem Jade biegająca za szmacianą piłką głaska widza po główce, olśniewa oburzonymi nadbrzeżami, gdzie nieoswojona wydra z pazurkami wcina kraba na molo. To młodzieńcze zwierzę straciło matkę, a Billy - już jako starszy pan w statecznym małżeństwie - przygarnie Molly jak adoptowane dziecko. Zastępuje zmarłą rodzinę, a mała łapka przypomina o delikatnych rysach natury. Łysiejący starzec odnajduje nowy sens w życiu - buduje miniaturowe mieszkanie dla łasicowatej, montuje kamerkę w jej siedlisku, aby podziwiać entuzjazm drapieżnego ssaka. Oddaje się bez reszty nowemu projektowi zaniedbując nieco rodzinne obowiązki - szczególnie szkoda lojalnej psiny, która szuka odrobiny uwagi w oczach zapracowanego starca. Podrzuca nosem zmurszały kawałek przebitej piłki, aby zainteresować pochłoniętego męża, który stracił głowę dla słodkiej dzieciny, co uosabia wdzięk drobnej samiczki.

W narracji Susan, czyli żona chwilami niepokoi się o stan zdrowia psychicznego, ale to zrozumiałe, gdy mąż poświęca więcej czasu swojej nowej towarzyszce, jakby miała być konkurencją dla kobiet. Niemniej to przejmujące stadium rodzącej się fascynacji figlarnym zwierzęciem, które szuka okazji do zabawy oraz wypłynięciem w dal, wraz z nadejściem srogiej zimy. Choć wydry z reguły nie są stworzeniami domowymi, to dokumentalista przedstawia tę opowieść ze słusznym dystansem - prezentując dotyk porostów na suchych kamiennych ścianach, w deszczowych warunkach czy podczas wznoszących się w powietrze ptaków trzepocząc skrzydłami na tle osamotnionych fal. Przedstawia tę niecodzienną opowieść o kontakcie z naturą z nutką przytłaczającej emocjonalności - widoki na Szetlandach zapierają dech w piersiach, wzajemne przyciąganie dużego człowieka, a skromnej wydry o sympatycznych oczkach potajemnie wygłasza zagubione wpisy o odwiecznej przyjaźni człowieka z tym, co żywe na niebieskiej planecie.


Rozdziera pojedynczymi kadrami, jak futrzasta Molly tuli się do wypchanej legowiskiem liny, jak płynie z przyjaciółmi po czystej, krystalicznej wodzie, i jak tęsknimy, gdy nie wraca do właściciela. Jej rozłąka z Billym jest momentem kulminacyjnym, gdyż zdajemy sobie sprawę, że nic nie trwa wiecznie, a jednocześnie zaciskamy kciuki, aby zawróciła na szkockie domostwa, na daleką północ, gdzie zamieć odwiedziła mieszkańców, a Susan widzi, jak mąż spogląda z daleka obolałym wzrokiem za zwierzęciem, z którym nie potrafi się rozstać. Kamera majestatycznie przebiega po faunie i florze - prezentując bogactwo archipelagu na krańcach Ziemi. Metafizycznie odnosi się do relacji, jak przyroda koresponduje z ludzkim współczuciem. Ma w sobie pokłady poruszających powieści, jak ,,Lessie, wróć'', gdzie czekamy za ukochanym zwierzęciem, które zniknęło nam z oczu. Delikatny humor pozwala utrzymać lekki ton całości - twórcy czują sympatię do Susan i jej zwariowanego męża, który oddał się na starość inspiracji, by ratować małą wydrę od zagłady. Pomagając jej przetrwać dokarmiając łososiami czy rybami oraz wrzucając kolorowe piłeczki do basenu, by mogła odprężyć się po polowaniu.

Wydaje się, że przyjaźń między szczerbatym człowiekiem, a pełną wigoru wydrą nie zna granic, i nie ma przed sobą żadnych ograniczeń, choć stary człowiek i morze musi pogodzić się, że Molly dorasta do roli matki - wypływając w dal z pokrewnymi drapieżnikami, to katartycznie otrzymujemy rozpływający się obraz na sumieniu, wielkiego poszanowania dla zagrożonych gatunków zwierząt, które czekają na nasz ruch, abyśmy mogli wspierać je w niedoli. To cenne doświadczenie i mądra nauka, że wspólnymi siłami możemy związać przyrodę z ludzką działalnością, i chociaż warunki pogodowe nie dopisują (śnieżyce wstrząsają barkami), a pożegnania są dokuczliwe, nie wiem, czy znajdzie się osoba, która nie pokocha tej rodzinnej energii, gdzie zwierzęta są traktowane z należną czcią, gdzie relacje są głębokie, a nie powierzchowne i wykreślone z emocjonalnej bariery. Pomaga lepiej zrozumieć nasze codzienne troski i obawy, gdyż nasze przyjaźnie nie raz zostają wystawione na ciężką próbę. 

USA, 2024, 77'

Reż. Charlie Hamilton-James, Sce. Charlie Hamilton-James, Zdj. Johnny Rolt, Bertie Gregory, Muz. Erland Cooper, prod. Silverback Films, National Geographic



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz