czwartek, 12 września 2024

The Thicket - Zakopany Dziki Zachód


Lodowaty styl, ponury ton, makabreska i rozgrzewający się oręż - oto slogan na plakat filmowy, który sam wymyśliłem, co nie potrzebuje umowy autorskiej, żeby błyszczał wśród znajomych. Miłośnicy westernu mają w tym roku święto, po fantastycznej, odbrązowionej epoce wieku pary w filmie ,,Martwi nie ranią'' uwierzyłem w szlachetny powrót, po elegijnej wojnie secesyjnej w ,,The Damned'' miałem poczucie, że raczej będę poirytowany kondycją gatunku, a otrzymujemy kolejną dawkę dzikiej zabawy, gdzie Dziki Zachód przestaje być miejscem dla pociesznych, rozbrykanych kowbojów. To chłodny, zamarznięty świat - pozbawiony litości i nie mający serca dla mężczyzn. Nie wyciągaj colta z kabury, jeśli ci życie miłe. Ogłusza miarowo, gdzie hałas nawraca, jak grób kopany, żeby zakopać mity związane z ziemią należącą do Indian.

Różni się od konkurencji stanowczym nabijaniem się z gatunku, oraz szturmem zmienia przyzwyczajenia widza - w salonie zamiast białych, upudrowanych dziewcząt nasz bohater będzie ratował kobietę o ciemnej karnacji, a karzeł skopie tyłki barczystym mężczyznom. Istna pokerowa twarz, kiedy powinniśmy wybuchnąć śmiechem. Wrogiem napastującym mężczyzn jest zraniona kobieta wojująca męskim orężem, która wydaje się karykaturą naszych czasów - biega po planie ze szramą na twarzy oraz szyi, śmiejąc się gorzko pytając ,,Czy jest ładna''. ,,The Thicket'', to stalowy strzał w twoją stopę, która nadepnęła na gałąź i zaalarmowała nie-towarzyszy. Gang wynajętych zbirów grasuje po mieście, kogoś wieszają na stryczku, a to wiedźma podpali kościół, a chaos zbłąkanych kul rośnie wraz z tempem cwałującej akcji. Brzmi co najmniej swojsko. Opowieść w gruncie rzeczy nie jest skomplikowana czy naszpikowana wątkami, jak to ma miejsce w obecnej kinematografii, przez co odechciewa się oglądać nowych filmów. Tutaj najważniejszym wątkiem jest chęć odnalezienia siostry przez Jacka (Levon Hawke), który przyłączy się do zaciekłego łowcy nagród o imieniu Reginald Jones (Peter Dinklage).

Zachodni Teksas nawiedził śnieg, więc dominuje ujemna temperatura, kadry topią się w zimnych porankach, czy w złowieszczych nocach, w zdystansowanym oddaleniu, aby zaprezentować, jak promienie słońca starają się ogrzać twardą ziemię, które nie może zaznać gorąca. Czuć tę nieprzyjazną pogodę, gdzie pod stopami chrupie, wypluwane pociski zdają się oddychać parą, jakby potrzebowały oddechu od nawiedzającego zimna. Tło komponuje się ze zgrają dziwaków, pariasów, wykolejeńców i wyrzutków społeczeństwa. Poszukiwana siostra przez braciszka, to ruda albinoska piękność z okładek dla młodzieży, o niewinnych, niebieskich oczach, która nie odnajduje się w mrocznym, lodowatym sercu pokracznego westernu. To przeklęte miejsce, gdzie bezbronne dziewczyny koegzystują z chłopczycami, które rozbijają bank - zabijając mężczyzn bez okaleczeń na sumieniu, oraz z jakimś takim wyrzutem, że rządzą twardą ręką. 


Liczba bohaterów jest mniejsza, niż początkowo zakładaliśmy. Nikt nie cechuje się ze starej tradycji jako nieskazitelny młodzieniec, a szeryf nie bywa szybszy od własnego cienia, jak komiksowy Lucky Luke. Nasz łowca nagród, pomimo niskiego wzrostu czy niepozornej postawy - potrafi rozwiązywać konflikty na kilka sposobów, zarówno werbalnie, jak i z użyciem przemocy. Ma charakterystyczny teleskop, który sprawia, że potrafi oddawać strzały z kilkukrotnie większej odległości. To zabawne, bo produkcja korzysta ze starych wytrychów, jak atomowe uderzenia z pistoletu, korzystając z wierzchowców i twardych zasad gry, by zaprezentować nowe technologie, jak przyrządy z astronomii, google, jak z jakieś opowieści post-apokaliptycznej, czy nakręcające się motocykle, które będą przyszłością, zapowiedzią jutra. Nasza dzielna karawana, to klasyczni podróżnicy z awanturniczych powieści, gdzie nie ujawnią się - dochodzi do spięcia, do bratobójczych walk i pokaźnej strzelaniny. Dawno żaden western nie cechował się bezkompromisową przemocą - ludzie tłumnie giną na ekranie, świst przelatujących kul drażni czułe bębenki, i nikt nie wydaje się, żeby był nieśmiertelny, jak to ma miejsce w tanich produkcjach dużych firm. 

Nawet wejście do salonu, gdzie zauważasz panią o ciemniejszej skórze podpowiada, że to lekka kpina z XIX wieku, a nasz bohater zamiast uciech, dawania klapsa dziewczynie, żeby nakręciła się w łóżku, ratuje ją jak zapomniany książę na czarnym rumaku. Jakbyśmy dalej wierzyli w kurtyzany o złotym sercu, lecz bez złotego pistoletu w zapasie. Jego minimalistyczny zakres fabularny, ostry odcień, że nabija się z gatunku sprawia, że trudno nie odczuć ulgi, iż odpuszcza sobie przewidywalne zwroty akcji. Nie próbuje nikogo na siłę zatrzymać na planie, na zasadzie, to ważna postać, więc nie zginie. Jest krwawo, zamaszyście oraz bez jeńców - podgryzając mity Dzikiego Zachodu, gdzie wszystko wydawało się utopią w amerykańskim kinie. Zamiast wesołych kowbojów z lat 50. - dostajemy smutnych, ponurych dziwaków oraz wędrowców, którzy są zmęczeni nieustanną przemocą, a brak stałego miejsca zamieszkania czyni z nich łatwy cel, bo tułaczka niczego nie upraszcza. Do tego, co krok wymyśla nowe zboczenia antagonistów, jak uciecha, aby oglądać, jak kobieta rozbiera się do naga (ach, ta porywczość niedopieszczonych jednostek).

Prymitywni mężczyźni szukający okazji, aby siłą zasmakować w młodej, dziewiczej skórze. Faktycznie, szowinistyczny świat Dzikiego Zachodu zmieszał się z okrutną tyranią zdziczałych kobiet, które mają większą zadrę w oku, niż jej oponenci. W jednej ze scen nasza niewinnie dziewicza, rudowłosa małolata o imieniu Lula szuka roślin pośród zamarzniętych pól smaganego wiatrem Zachodu w Teksasie, aby zniknąć z pola widzenia, zostając uprowadzona przez dzikich ludzi, którzy reprezentują mit Dzikiego Zachodu. Cały czas bawi się z naszymi uprzedzeniami, z naszą wiarą, jak wyglądały do tej pory filmy z tamtego okresu. To sprawia, że produkcja jest bardziej zabawna, i ma w sobie ciepło, które kontrastuje z ultra-przemocą, z przesadzonymi anty-bohaterami, którzy mruczą coś pod nosem, jakby pogoda wprawiała ich w sezonową depresję. To film bardziej tarantinowski, niż wszystkie ostatnie filmy Tarantino razem wzięte. Który nie boi się pokazać coś, co gryzie się z epoką, co prawda, z epoką postępu, ale również z przyjętymi konwenansami, czy przyczyną, dlaczego mężczyźni mieli decydujący głos w stadzie. To jeszcze epoka twardych mężczyzn, którzy nie zdążyli zniewieścieć, którzy nie bali się ratować panny w obliczu zagrożenia, czy posłać kulkę tym, którzy zasłużyli na przedwczesny pochówek. 

USA, 2024, 108'


Reż. Elliott Lester, Sce. Chris Kelley, Zdj. Guillermo Garza, 
Muz. Ray Suen, prod. Estuary Films, Milu Entertainment, Hollywood Gang Productions, wyst.: Peter Dinklage, Juliette Lewis, Levon Hawke, Macon Blair



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz