niedziela, 17 marca 2024

Rudy - Przystanek nadzieja


Tytułowa Rudy, to porcelanowa nastolatka zaklęta w wirze rodziny zastępczej. Mieszka na farmie z ojcem, gdzie dzieciaki biegają po polu, a dojrzewająca dziewczyna zastępuje matkę młodszemu rodzeństwu. Wiejska Anglia pachnie żonkilami, malarskie krajobrazy przesłaniają desperacką rozpacz za utratą matki, która przedwcześnie pożegnała się z mężem oraz wychowankami, którzy starają się trwać po żałobie z podniesioną głową. Związek Rudy z ojcem jest pełen obaw oraz rozczarowań. Musi matkować, a wiek szkolny wzmaga pragnienie, aby uwolnić się od obowiązków i pośmigać na deskorolce na przedmieściach, w hrabstwie West Midlands. Kocha młodszego braciszka oraz młodszą siostrę, ale szuka dla siebie ucieczki od panującej atmosfery pracy, spoglądania na bezpieczeństwo młodszego rodzeństwa, z którymi ma dobry kontakt, lecz wymaga osobistych wyrzeczeń lub poświęceń. 

Niebawem ojciec otwiera serce dla płacącego gościa za łóżko i dobre śniadanie z rana. To starsza kobieta wprowadza się do hacjendy, gdzie odciąży Rudy od ciągłej pogoni za sprawdzeniem, jak mają się dzieciaki, którym przyglądamy się, jak ubierają skarpetki, brykają na dworze, krzątają się w kuchni czy uśmiechają z niepełnym uzębieniem. Jest wesoło, jak w tradycyjnym domu, gdzie mieszkanie huczy od biegających malców, na piecu przyrządza się posiłek, a okolica tętni spokojem. Nienaruszona granica pozornie letniej atmosfery zostanie przerwana, jak Rudy z błyszcząco zielonymi oczami pozna chłopaka z Coventry, z którym ma szczęście odetchnąć od rodzinnego szałasu. Poznają się ikonicznie przy skakaniu na desce, gdzie rozmowy prowadzą do wspólnego języka. Ojciec tymczasem spotka dawną znajomą w sklepie, z którą będzie chciał nawiązać relację wykraczającą poza koleżeństwo. Beztroskość obrazu, gdzie zostajemy mamieni błyskotliwym blaskiem kamery, odcieniami czerwieni, żółci czy zieleni wyparują w delikatny dramat o poszukiwaniu szczęścia po utracie matki oraz żony. 

Muzyka dokręca skomplikowane relacje, które wahają się między buntem nastolatki, a niecierpliwym ojcem niepotrafiącym zrozumieć, że Rudy potrzebuje zbudować tożsamość bratając się z rówieśnikami, z którymi dzieli pasję do ulicznego stylu życia, gdzie kółka kręcą się po asfalcie, a żarty wybrzmiewają, aby zniknąć za kurtyną przykrej rzeczywistości, gdzie przedwcześnie zastępuje matkę, musi użerać się z ojcem, który nie popiera jej wybryków, a dzieciaki potrzebują troski oraz opieki, na którą nie zawsze jest gotowa. Nieświadomie szuka wolności od rodzinnego ciepła, ucieczki od przymusowego rodzicielstwa. Chce stanowić jedność, pewną odrębność od rodzinnego kąta, mimo to, stoicki ojciec również czuje presję widząc, jak córka dojrzewa, a dzieci bałaganią. Musi radzić sobie sam w tym pomieszanym kotle, gdzie każdego dnia odczuwa ciężar ojcostwa. Chcąc jednocześnie odnaleźć nową miłość, godząc się z pożegnaniem dawnej kobiety, z którą trwał w długoletnim związku. Była baletnica Dorothei uzupełnia dom energicznych dzieciaków, z którymi spędza się wesołe poranki i niezawodne noce. 

Występy małych aktorów są kapitalne - naturalna skłonność do czarowania dorosłych, latania po chałupie, wywołując czarowny uśmiech na małej buzi. Wiejska Anglia nie przypomina nic a nic z głośnej opery - jest kameralny, cichy, wymalowany sielskimi pejzażami, rozbawiając pojedynczymi wygłupami. Partytura fortepianowa rozgrzewa ekran swoimi smukłymi nutami. Rudy szaleje na scenie z ekspresyjnym wyrazem twarzy, gdzie zbliżenia charakteryzują jej urodę. Śmiałej dziewczyny o wydatnych wargach, z włosami spiętymi w warkocze, o kruchej cerze oraz szklącymi się oczętami. Małe urwisy dobrze odgrywają spektakl, gdzie rozbrykanie miesza się ze smutkiem, są niewidzialnym wsparciem dla dwójki konkurentów - ojca z dorastającą dziewczyną, która szuka swojego miejsca na ziemi. Chłopiec z Coventry pozwala jej się rozerwać, sprawia, że przypomina sobie o zabawie, a nie wiecznych obowiązkach w mieszkaniu. Niewypowiedziane rany jednak zaatakują, gdy Rudy przeholuje, a ojciec wścieknie się na nierozsądne decyzje własnej córy. Kumuluje się wewnętrzna bezradność na trwanie w starych bliznach, gdyż utrata matki huczy podskórnie i atakuje bez alarmu.


Rola byłej matki tkwi razem z nami w niedopowiedzeniach, w krótkich urywkach z przeszłości, gdzie powraca jak cień, aby przypomnieć, że strata ukochanych boli długo po rozstaniu. Mimo pewnych obaw, trudnej relacji z otoczeniem, przywiązanie do rodziny wygrywa. Rudy szybko nabiera cech dorosłych - biorąc na klatę codzienną udrękę z pilnowaniem rodzeństwa, gdzie topór wojenny zostanie zakopany, a jej wartkie poszukiwanie autonomiczności zakończy się poruszającym płaczem z dala od rodzinnego gniazdka. Rudy nie chce nikogo krzywdzić, ale najwyraźniej wiek oporu wysyła sygnały, że pora trochę narozrabiać. To przypomina inne niezależne kino, czyli ,,Suncoast'', gdzie mała, zgrabna dziewczyna ma chorego brata, zuchwałą matkę o nerwicowych skłonnościach z epizodami mitomaństwa. Obie produkcje łączy kruchość więzi, które łatwo zaprzepaścić przez narastający, dokuczliwy gniew, nadmiar obowiązków oraz poprzez brak trzeźwego spojrzenia na zaistniałą sytuację. 

Obie dziewczyny: Rudy oraz Doris z ,,Suncoast'', to wrażliwe, młode kobiety radzące sobie w ekstremalnych warunkach, szukające okazji do chwili odpoczynku od mętnej rzeczywistości, poszukujące wrażeń, oraz na tyle niezależne, że poradzą sobie w dorosłym życiu. Tęsknota za żoną umknie przez wiatr wznoszącej się miłości oraz pocałunku w samochodzie, Rudy uciekając od rodziny poczuje kujące rozczarowanie, że wieczna zabawa nie zastąpi dwójki ukochanych urwisów i strapionego ojca. Znaleziony rysunek z dzieciństwa pojawi się niczym sentymentalny poczęstunek, a okolice Birdingbury wyglądają, jak zaczarowana kraina z użyciem ołówka. To nastrojowa opowieść warta każdego szylinga. 

Wielka Brytania, 2023, 108'

Reż. Shona Auerbach, Sce. Shona Auerbach, Diane Allton, Zdj. Graeme Dunn, Muz. Akira Kosemura, prod. Beluga Two Films, wyst.: Esther McCormick, Darren Day, Kanune Morrissey, Rustie Lee



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz