piątek, 31 marca 2023

Robowar - Włoski Predator

 


Przeglądając listę plagiatów czy podróbek łatwo dojść do wniosku, że nie ma takiej franczyzy, która nie zostałaby skopiowana na rynku. Czasem ciężko stwierdzić, czy twórcy tych filmów składają hołd, czy próbują naśmiewać się z oryginału. Zakładam, że to pierwsze. Jest jednak jedna rzecz, która zdumiewa mnie podczas seansu - niezmierna miłość do taniego kina, kiczu, bezmyślnej akcji, robiony za grosze gdzieś w garażach za tyłami domu. Jakaś taka szlachetna, szaleńcza pasja, aby przemodelować znane filmy w...dziwactwo?

Dla każdego, kto tęskni za VHS-em, za przemocą, która nikogo nie obchodziła, a testosteron wylewał się wiadrami - Robowar to kwintesencja szalonych lat 80. Totalny rozgardiasz, nie przejmujący się logiką zdarzeń i efektami specjalnymi. Zakładam, że większość z was kojarzy serię ,,Predator'' - niezobowiązująca rozrywka wyświetlana o późnych porach w telewizji publicznej maniakalnie odwiedzała salony polskich widzów przed telewizorem. Dla wielu klasyk kina B - rozrywający kończyny, gdzie nastolatkom pęcznieje dolna część partii ciała, wiwisekcja przesadnej rozwałki w dżungli, gdzie napakowany Szwarceneger (wiem, pisownia niepoprawna, ale celowa) gania za kosmitą z potężną spluwą po krzakach. Wisielcza zabawa, która nie mogła umknąć dorastającemu chłopcu, który uczył się kina na małych przyjemnościach. Z natury nie jestem jakimś fanatykiem kina klasy B, ale lubię sobie wracać do fantazji, które kiedyś pobudzały synapsy. 

Jak na kopię Predatora - mamy zupełnie inny koncept na antagonistę. Okazuje się nim cyborg w kostiumie z przeceny, jodłujący astronauta z kosmosu. I podobnie, jak w oryginalne - dostajemy szybkie wprowadzenie. Banda komandosów otrzymuje misję, by odnaleźć zaginionego członka brygady, a przy okazji unicestwić mordercę z pozarządowej agencji. Za to żołnierze mają przekomiczne przydomki, by łatwiej zrozumieć, że nikt nie bierze niczego na poważnie. To jest rodzaj kina, gdzie wszystko mamy z przymrużeniem oka. Panowie z giwerami krążą po zielenistych terenach robiąc dowcipne uwagi, prezentując nieskalaną męskość przesadnym testosteronem i nawalaniem z karabinu do wszystkiego, co się rusza. 

Oryginału nie przebija, nie ma intensywności, napięcia czy Arniego z gatlingiem, ale to wciąż zadyma z lat 80. Jest przesadnie nabuzowany męskimi gadkami, z pieprznymi bon motami, zabarwiony czarnym humorem, i jeśli komuś brakuje takiej rozrywki, to Robowar będzie przypomnieniem, że kiedyś było...inaczej? Mniej spinania o wartość kinematograficzną? W dzieleniu kina na to, co dobre, a co złe? I co powinniśmy oglądać w zaciszu nocnym?

Włochy, 1988, 93'

Reż. Bruno Mattei, Sce. Rossella Drudi, zdj. Richard Grassetti, muz. Al Festa, prod. Flora Film, wyst.: Reb Brown, Claudio Fragasso, Mel Davidson

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz