wtorek, 21 lutego 2023

Nitram - Skazany na społeczeństwo

 


Kino uwielbia psycholi (,,Henry: Portret seryjnego mordercy), dziwaków (,,Miłość Larsa''), choroby psychologiczne (,,Rain Man''), ale z pewnością w soczewce kamery nie zabraknie zamiłowania do obrzydliwych ról. Niczego nie spodziewałem się po historii, która oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, co kończy się fatalistycznym talizmanem. Tytułowy Nitram to mężczyzna z wyraźnymi zaburzeniami nerwowymi. Bawi się fajerwerkami, słynie z podpalania i wycofanego charakteru, aby zwrócić uwagę - popełnia różne niedorzeczne popisy dla wyimaginowanej publiczności. Jak na dorastającego mężczyznę zachowuje się ze wszech miar cudacznie oraz z poparzeniem umysłowym. Ma troskliwych rodziców. Wyciszonego ojca oraz twardą matkę, co stara się przemówić do rozsądku, nie bagatelizuje jego wygłupów oraz wychodzi na przeciw niepoprawnej naturze Martina. 

Autor podszedł do omawianej postaci w zupełnie anty-filmowy sposób. Nie interesują go późniejsze kryminalne wybryki, lecz powolne usuwanie się w cień bohatera, który został zniszczony przez własne demony. Dlatego film przybiera pozy kameralne. Statyczne ujęcia, dokumentalne rozmowy przy stole, stoickie zdjęcia oraz brak żywego montażu, aby profil psychologiczny nie uległ rozkładowi. To daje frapującą perspektywę na udział przy boku zranionego mężczyzny ze skołtunionymi włosami, z wybuchami rozpaczy (odsłaniając twarz rozbitego emocjonalnie chłopca w ciele mężczyzny), gdzie przemoc rodzi się z niewinnych scen, jak ta, gdy Nitram odwiedza z przyjaciółką garaż samochodowy, a po przejażdżce zostaje werbalnie skrzywdzony przez psychopatologiczny kontakt właściciela aut. Małymi scenami wygrywa nacisk na delikatną strukturę mężczyzny, który nie radzi sobie z gniewem, duszoną krzywdą, co powoduje, że wpada w szał i nie kontroluje własnych, antypatycznych odruchów. 

Trafnie zainscenizowano, jak z małych rzeczy popadamy w odmęty pogarbionej, wytrąconej równowagi nerwowej. Obcujemy z nieprzyjemną postacią, która przyciąga uwagę niepożądanym zachowaniem. Bawi się w dziwną, niebezpieczną grę. Kieruje samochodem, mimo że nigdy nie zdobył prawa jazdy. Bije ojca, gdyż tata nie jest w stanie zejść z łóżka, z powodu utraconej szansy na zakup wymarzonej posiadłości. Chce oferować surferowi broń, a gdy przecząco omija tę propozycję - zaczyna identyfikować odmowę z odrzuceniem, oraz zaprzepaszczeniem szansy na wspólną przygodę. Jego twarz przybiera kształt gorzkiego rozczarowania. Niewinnie się zaczyna, bo od zabawy ogniem, nawet dostaję wiatrówkę od ojczulka, by miał zajęcie. Niestety - wsparcie rodziców wydaje się rozlazłe. Ojciec boi się kwestionować działania swojego syna, jakby pogodził się z jego chimerycznym charakterem, matka twardą ręką próbuje zapanować nad sytuacją, ale chłopak nigdy nie przechodzi badań specjalistycznych. Zażywa leki, ale jak farmakologia zadziała, skoro Nitram nie potrafi rozliczyć się z przeszłością. Tłumiony lęk przed wyobcowaniem niemal wprowadza go w rejony ludzi na marginesie społeczeństwa. Jedynym ratunkiem wydaje się starsza kobieta, która kupuje mu wóz, otacza bezgranicznym zaufaniem, a co więcej - pozwala wprowadzić się do swojej hacjendy, gdy Martin postanawia odejść z rodzinnego gniazda.


Caleb Jones w roli tytułowego maniaka kolekcjonującego broń w dalszej części fabuły charakteryzuje Martina z iście matematyczną precyzją. Od przesadnej błazenady, gdy wciska klakson bez zastanowienia, po brutalną nienawiść do sytuacji, do której sam się doprowadził. Jak we ,,Wściekłym byku'' z 1980 r. musimy obcować z bohaterem przegranym, który nie potrafi odnaleźć szczęścia, nie potrafi uśmierzyć bólu z powodu urazów i traum z przeszłości (tytułowy Nitram to przezwisko, które powoduje odrazę w jego wspomnieniach). Nie szanuje żadnych zasad, nie potrafi liczyć się z cudzą rezygnacją czy zakazem. Jego największym wrogiem jest on sam. Mimo tego spaczenia psychologicznego reżyser uważnie przypatruje się rozwojowi wydarzeń. Nie wzywa do potępienia, jak czynią to prawdziwi humaniści. Stara się czule podejść do bohatera naznaczonego przyszłą klęską, która spowoduje, że trafi ,,do pudła'' - jako dożywotni wyrok za swoje chimeryczne wykroczenie. Przechodzimy ciekawą drogę, bo zaczyna się jak traumatyczny obraz rodziny, która zmaga się z chorym synem, by ostatecznie być uczestnikami niepokojącej fascynacji bronią półautomatyczną. W konsekwencji czego żegnamy się rozlewem krwi poza kadrem. 

Nie ma w tej historii żadnego odkupienia, co było dalej - jest tylko cichy proces, jak stajemy się ofiarami własnej niezgody na społeczeństwo, niewrażliwej na pękające uczucia, co przepadają na dnie nieodwracalnej samozagłady. Jest to kino brutalne, odarte ze złudzeń, szczere i w formie dokumentalnej introspektywy. Gdzie wina ciąży niczym głaz, a nieposkromiona rozpacz kryje się w zakamarkach kryminalisty skazując protagonistę na jednoznaczny ostracyzm do końca marnych dni w więzieniu. Gdzie własne błędy nie uczą go pokory, lecz wzywają, by sięgnąć po broń i rozbroić swój gniew w akcie rozpaczliwej desperacji. 

Australia, 2021, 110'

Reż. Justin Kurzel, Sce. Shaun Grant , zdj. Germain McMicking, muz. Jed Kurzel, prod. Melbourne International Film Festiwal, wyst.: Caleb Landry Jones, Judy Davis, Essie Davis, Anthony LaPaglia

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz