czwartek, 29 grudnia 2022

Trzy na jednego #6

Kadr z filmu ,,Córka''.

Trzy na jednego, to seria, gdzie będę krótko omawiał najnowsze produkcje, które lecą w kinie, albo co gorsza - nie pojawiły się w polskiej dystrybucji. Na czym polega zabawa? - ano na tym, że zaczynam od historii, która podoba mi się najmniej, a trzeciego kandydata mianuję jako zwycięzcę zestawienia. Zakładam, że będą to mini-recenzje, czyli skrótowe podejście do opowiadania obrazów. Lapidarna forma, która ma zachęcić lub zniechęcić do oglądania.

W pętli ryzyka i fantazji

Z tego, co kojarzę - pierwotnie ukazał się na Nowych Horyzontach we Wrocławiu. Pochlebne opinie, zastrzyk pozytywnej energii po wyjściu z seansu znajomych mogło zwiastować udane kino. No, nie. Znów wyjdę na przeciw i nie będę łaskawy. Jak uwielbiam japońskie kino (od Kurosawy, Mikio Naruse, Yasuzo Masumura, czy późniejszych twórców, jak Yoji Jamada), to pana Ryûsuke Hamaguchi mogę umieścić w panteonie najbardziej rozczarowujących filmowców w XXI wieku. Nie przesadzam. Każdy seans wypalony z jego nazwiskiem to ekstremum wymuszonej gadaniny, egzaltacji, trwonienia cierpliwości widza, który oczekuje czegoś więcej niż próby nawiązania do twórczości Rohmera, do którego nie ma startu. Rohmer był jaki był, i dużo gadał, ale mądrze i do brzegu, lecz Hamaguchi nie jest błyskotliwy, chociażby w 1/3 niż utalentowany teoretyk filmowy. Jest to kino literackie, kino dialogu, ale zupełnie chybotliwe, trzęsące się od przesady afabularnej. Dostajemy trzy nowelki, gdzie przypadek decyduje o losach kobiet.  


Co mam powiedzieć? Więcej myślę o tym, żeby o nim zapomnieć niż nakreślać fabułę, której nie ma? No, bo to cykl wiązanego dialogu, gdzie zbiegi okoliczności rosną w zastraszającym tempie. Najlepsza przyjaciółka w pierwszej noweli nie informuje o tym, że poznała jej byłego, a potem marzy, żeby uciec z nim kompromitując się w oczach najdroższej koleżanki? Albo w części drugiej, gdzie małżonka idzie do pana profesora, by czytać seksualne wynaturzenia literaty, nagrywając audiobooka z pieprznymi opisami, po czym wysyła je do niewłaściwej osoby? Kuriozum. Szczery, intymny dialog istnieje jedynie w teorii, bo nie potrafię uwierzyć w motywacje postaci, które są chaotyczne, rozkapryszone, a fantazja powierzchowna. Miał być deterministyczny powiew świeżego powietrza, a wyszło nic nie znaczące kumoterstwo dialogowe. Tradycyjnie, jak to w Japonii - trochę o samotności w wielkiej Metropolii, wariacji na temat, co by było gdyby. Tylko raz - inni w przeszłości robili to lepiej i zgrabniej, a dwa - nieśpieszna narracja nie pomaga temu filmowi, bo dłuży się w swoich sennych urojeniach. No i nie ukrywam, że lepiej by się sprawdził na deskach teatralnych niż na dużym ekranie. 

Co mogę pochwalić, skoro już się wyżaliłem? Kilka przyjemnych cytatów, jak to: "-Wiedział pan, że przez cały ten czas próbowałam pana uwieść? -Nie przyszło mi to do głowy. -To co pan o tym wszystkim myślał? -Że jest pani dość dziwna". Na doczepkę nieporozumienia potrafią zaskoczyć i rozbawić, ale szczerze - chcę zapomnieć o tym filmie, jak najprędzej. 

Japonia, 2020, 120'

Reż. Ryûsuke Hamaguchi, Sce. Ryûsuke Hamaguchi, zdj. Yukiko Iioka, muz. Akihiko Suzuki, prod. Fictive / NEOPA, wyst.: Aoba Kawai, Kotone Furukawa, Fusako Urabe, Kiyohiko Shibukawa




Córka

Dreszczowiec z Hiszpanii. Powolny, drażliwy i z zaskakującym zakończeniem. Piętnastoletnia Irene ma matkę narkomankę, mieszka w poprawczaku, na dokładkę oczekuje dziecka. Ma szansę wieść ,,normalne'' życie, gdyż Javier (wychowawca zakładu poprawczego) oferuje jej dom z jego małżonką, chociaż od początku przeczuwamy, że coś jest nie w porządku. Lądujemy wysoko w górach, ponieważ wychowawca ośrodka ulokował się w głębokiej głuszy, gdzie jego największą rozrywką, wydaje się być spacer z psami po okolicy. Spełnienie marzeń? Tylko z pozoru. Irene jest przetrzymywana niczym zakładnik. Rodzina zastępcza nie pozwala jej spotkać się ze swoim ukochanym. Krótko mówiąc - trzymają na smyczy nastolatkę. Żeby było ciekawiej - Javier uknuł spisek. Powiadomił policję o zniknięciu dziewczyny, przez co, Irene musi się ukrywać, by nie trafić ponownie do poprawczaka, a dziecko nie zostało jej definitywnie odebrane. Film rozkręca się długo, ale konsekwentnie dodaje nowe cegiełki. 

Czy to thriller, czy dramat psychologiczny? Gdzieś pół, na pół. Sytuacja zagęszcza się, gdy pojawia się chłopak Irene, a my dowiadujemy się rzeczy strasznych, dlaczego ją ,,adaptowali''. Patologiczne rodziny serwowane są tutaj z efektem błyskawicy, a słowo normalność zastąpiło szaleństwo. Trudno orzec, komu polecić. Niecierpliwym - odradzam. Jest kameralnie, statycznie, a fabuła potrafi stać w miejscu długimi fragmentami. Jeśli ktoś uwielbia oglądać filmy o dziwnych rodzinkach, no to ,,Córka'' powinna wam przypaść do gustu, ale nie oczekujcie takich wariatów, jak w ,,Teksańskiej masakrze piłą mechaniczną'', to nie ten koliber. Mniejszy hardkor, ale nie powiedziałbym, żeby to była przeciętna familia z przedmieść Bilbao. Zakończenie jest szokujące, a jakakolwiek próba zrozumienia, czym kieruje się Irene w ostatnich segmentach filmowych do niczego przyjemnego nie prowadzi. Wniosek jest taki, że warto dać mu szansę - szczególnie, że mało kto podejmuje dzisiaj tematy związane, jak ciąża wpływa na psychikę kobiet. 

Hiszpania 2021, 122'

Reż. Manuel Martín Cuenca, Sce. Manuel Martín Cuenca, Alejandro Hernandez, zdj. Marc Gomez del Moral, mon. Ángel Hernández Zoido, prod. Canal Sur Televisión, wyst.: Javier Gutiérrez, Patricia López Arnaiz, Juan Carlos Villanueva




Noc Kochanków

Zestawienie wygrywa film erotyczny. Jak to lubię nazywać - filmy sypialniane. Kino kopulacji, miłosnej przyprawy, nieprzyzwoitości. Pruderia będzie zawiedziona, iż postawiłem na seksualne uniesienie. Prosta fabuła - wieczór kawalerski kończy się na zaproszeniu mężczyzny przez nieznajomą na wspólne przygody w pościeli. Początkowo chłopak nie jest przekonany do pomysłu, żeby baraszkować z dwudziestopięcioletnią dziewuchą, której od dawna brakuje seksualnego rozruchu, co ma problem z orgazmem, a jej ciało doznało kilka nieprzyjemnych ,,ciosów'' w przeszłości. Ona katoliczka, on ateista. Trafiają do łóżka, opowiadają o rzeczach ważnych i mniej, spowiadają się ze swoich nawyków cielesnych. Kino całkowicie bez wstydu - tam, gdzie jedne filmy ukazują seks, jak dwa, trzy szybkie ruchy frykcyjne, w ,,Nocy kochanków'' otrzymujemy długie sceny pocałunków, autentyczny stosunek oralny, ślizganie się po talii kochanka, głębsze oddechy, masturbację czy palcówkę. I naturalnie - chwilami można byłoby posądzić autora o niebezpieczne zbliżanie się do perfidnej pornografii, głównie pod koniec obrazu, aczkolwiek, o ile w łóżku odpowiada to dwójce, dlaczego mielibyśmy negować moralność erosa? 

Nie ma wymuszonej erotyki, nikt nie dochodzi w trzy sekundy, jak w tanich filmach, które nie potrafią oddać życia seksualnego na ekranie. Jedynie, co należy kwestionować, to działania mężczyzny, który zgodził się na wypad, na skok w bok, mając na względzie dziewczynę, z którą wiedzie szczęśliwy związek. Przerywane stosunki pozwalają odetchnąć i nawiązać jakąś głębszą nić z dwójką kochanków. Co mają swoje problemy, nie są krystalicznie czyści, a zakończenie raczej nie pozostawia złudzeń, że to ,,przelotny'' romans. Seksualna wolność, to jedyna wolność bohaterów, którzy są związani z kimś, albo jak w przypadku dziewczyny, z przeszłością, do której ciągle się odwołuje. Ta kameralna, nieco intelektualna przebieżka po ludzkiej cielesności gotowej na piękno aktu miłosnego ma w sobie gorycz i tłumione lęki. Uwolnione pragnienia są pierwszym krokiem do nawiązania jakiegoś desperackiego monologu, autoterapii i obnażenia w pełni. Jeśli nie wstydzicie się własnych ciał, może taki film we dwoje sprawi wam również przyjemność?

Francja, 2021, 87'

Reż. Julien Hilmoine, Sce. Julien Hilmoine, zdj. Yoann de Montgrand, muz. Philippe Deschamps, prod. Local Films, wyst.: Laura Müller, Schemci Lauth

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz