wtorek, 1 listopada 2022

Przerywnik halloweenowy

 Miało pojawić się wczoraj, ale siedziałem do późna tworząc własny halloweenowy styl. Wpis napaćkany na gorąco, takie tam połączenie różnego rodzaju środków czy wyrazów stylistycznych. Pojawia się jeden komiks, jedna gra wideo i jeden film w zestawieniu, żeby było kolorowo i różnorodnie. Oto mała niespodzianka z okazji święta zmarłych, robiłem wszystko, żeby być jak najbliżej tego okresu, czyli wyszukałem rzeczy związane z duchami, pochówkami, z jakimiś mocami ze starożytnych pism i mam nadzieję, że moje zadanie wykonałem prawidłowo. Bawcie się dobrze, a naszym zmarłym zapalam znicz, by upamiętnić ich żywot. 

 Predator: Blood on Two-Witch Mesa


Krótki komiks o Indianinie, który ujrzał niesławną twarz Predatora. Odkąd pamiętam zawsze traktowałem tę zabójczą istotę jako miejską legendę, jak Candymana. I tutaj wpisuje się w rytm opowiadania o ,,obcym'' z gwiazd, który stanowi podporę dla narracji. Predator jako postać drugoplanowa? Fantastycznie! Dzięki temu możemy śledzić relację, jak Nawahowie z rezerwatu mieli nieprzyjemność zetknąć się z kosmiczną siłą, która rozrywa płuca na kawałki, a ludzi wiesza na drzewach (najbardziej nieprzyjemna scena w komiksie, gdyż widzimy, iż zostali pozbawieni skóry). Żeby nakreślić konflikt między białymi a czerwonoskórymi, do akcji wkraczają spółki naftowe, które urządzają się na świętej ziemi plugawiąc terytoria przodków plemion Ameryki Północnej. Z pozoru nic wielkiego, ale czyta się gładko i bez przystanków. Predator jako niszczycielska broń, która jednoczy wrogie grupy etniczne, by powstrzymać potwora z dalekich planet. 

USA, 1994

Scenariusz: Terry LaBan

Rysunki: Howard Cobb

Kolory: Lea Hernandez


Echo Night



Echo nocy to gra wideo - nieco archaiczna i dla nowych graczy jako źródło ciekawostki. Pierwsza część z cyklu obraca się wokół Richarda Osmonda, który wyrusza statkiem w rejs o imieniu ,,Orfeusz'', co w niewyjaśnionych okolicznościach przepadł w czeluściach morza. Dodatkowo mamy wątek poruszający starcie między kamieniami o nadprzyrodzonych zdolnościach. Klątwy, duchy i zmory? Japoński horror w pigułce. Dla każdego japonofila jest to kolejny tytuł, który musi znać. To klasyczna przygodówka z ery piątej generacji konsol wymieszana z survivalem, ze zjawami, które potrzebują pomocy, czyli odwracamy rolę duchów, które kojarzą się z popełnianiem psikusów, nastraszeniem czy prześladowaniem materialnych bytów. Są tu sceny prosto z kryminalnej dziedziny - początek zapowiada śledztwo, gdyż otrzymujemy telefon od departamentu policji w wyniku ojcowskich zawirowań, który brał udział w pojedynku na pistolety w pociągu. Kolejno trafiamy na tajemniczy statek, gdzie dusze czekają na odkupienie - pojawia się m.in. wątek miłosny, gdzie staramy się naprawić rozwiązaną przysięgę sprzed lat. Jak w to growych horrrorach z lat 90. XX wieku - sporo zagadek, majsterkowania, a zamiast naiwnych straszków potężne runy rywalizują ze sobą, a my załatwiamy osobiste problemy ludzkie. Jeśli nie jesteście uprzedzeni do wiekowej oprawy graficznej i nie przeszkadza wam, że horror jest mało straszny, lecz bardziej wyszukany w niuansach - jest to historia dla was, chociaż nie wątpię, że wiele osób odstraszy postarzały silnik graficzny, wolne tempo, czy nieme dialogi wynikające z braków budżetowych. Niemniej to odskocznia od wszystkich ,,wyskokowych'' horrorów, które napędzają akcję bez logiki przyczynowo-skutkowej. Tutaj fabuła ma sens, choć nie ukrywam, że chwilami jest chaotycznie, poszarpany narracyjnie, a niektóre dialogi zdążyły się brzydko zestarzeć. Brzmią, co tu kryć, sztampowo. 

Japonia, 1998, PlayStation 

Producent: From Software

Wydawca: Agetec, From Software, Indie Games Productions


Grobowiec Ligei



Ostatni dreszczowiec wzorowany na opowiadaniach Edgara Allan Poe przez Rogera Corman, który słynął z taśmowej produkcji filmowej i pracoholizmu. Główną postacią jest Verden, który ukrywa się w gotyckiej posiadłości, po śmierci żony pielęgnuje jej żałobę, cierpi na światłowstręt, posiada kota, który jest nieznośny i zapowiada tragedię szekspirowską. Plastycznie udany, choć nie umywa się do ,,Maski szatana'', o którym pisałem w cyklu ,,Jaki to był debiut?''. Chociaż to horror bez szczegółowej intrygi, niemal karkołomny oraz absurdalny, jak twórczość Franza Kafki - no to mamy przyzwoite kostiumy, solidnego aktora w roli głównej, czyli Vincenta Price kojarzonego z męskich odszczepieńców, o charakterystycznym głosie i poważnej postawie. Trochę dziś zalatuje ,,kiczem'', małym zaangażowaniem w fabułę, popisami scenopisarskimi starej daty, gdzie próbują udawać, że trumny po zmarłych są puste, życie wieczne zależy od woli i charakteru, a paskudne ,,sierściuchy'' broją i psocą wywołując groteskowe przedstawienie na zakończenie sceny. Chcecie się odprężyć i nie zajmować głowy wygłupami? Odmawiam, żeby zajrzeć do ,,Grobowca Ligei''. Jest komicznie, momentami niezręcznie, a przy widowni z XXI wieku nikt nie podskoczy na fotelu. Czuć telewizyjny budżet, ograniczenia środowiskowe - tłem jest scenografia, aktorzy jak z teatru przesadnie mdleją, wybałuszają oczy, rozmawiają zagadkami. Mamy podwójne role, gdyż zmarła żona jest jednocześnie żywa jako Rowena bliźniaczo podobna do Ligei. To taki niszowy produkt, dla widzów, którzy tęsknią za gotyckimi horrorami, których praktycznie nie ma na sali kinowej. Jeśli nie przeszkadza wam umowny scenariusz, sami nie jesteście fanami Edgara A. Poe, nie przejmujecie się staroświeckimi metodami - nie ma sprawy. Zajrzyjcie i oceńcie, czy wywołują w was podniecenie czy raczej znużenie. To dobry sprawdzian dla waszej wrażliwości na telewizyjne produkcje wyświetlane w Polsce w latach 90. ubiegłego stulecia. 

Wielka Brytania, 1964, 81'

Reż. Roger Corman, Sce. Robert Towne, zdj. Arthur Grant, muz. Kenneth V. Jones, prod. Alta Vista Film Production, wyst.: Vincent Price, Elizabeth Shepherd, Derek Francis

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz