piątek, 6 maja 2022

Szybkie wyzwanie, czyli zdobywam tytuł mistrza w każdym kraju - opowieść w telegraficznym skrócie (część trzecia)

Alan Shearer, czyli największa postać w historii klubu Newcastle.

Trzeci odcinek zwariowanego cyklu, gdzie próbuję być najlepszy w zagranicznych ligach. To zajmująca seria, ale straszliwie wymagająca dużych nakładów pracy. Sprawdzanie wyników, koła transferowe, walka z mocniejszymi rywalami, mimo że gram od wielu lat - bawię się znakomicie. Jest coś uzależniającego w wirtualnych menedżerach - nie żebym miał ambicje zostać trenerem, bo jak sprawdzałem, jakie trzeba mieć kwalifikacje musiałbym chodzić na kursy. I zaczynać gdzieś na zapleczu wielkiej piłki - to nie w moim stylu. 

W tej historii gramy o pełną pulę - w zależności od zespołu: uczestniczymy w największych rozgrywkach na świecie. Pora wrócić do Niemiec i zyskać miano najlepszej ekipy w Bundeslidze - póki co - jedyna liga, która sprawiła duże problemy. Chociaż ostrzegałem wszystkich, że zdobycie mistrzostwa przez Werder Bremen, to większe wyzwanie niż mogłoby się wydawać. Wracajmy na stadiony i zmiećmy konkurencję!

Nasz skład ulegnie przetasowaniu, ponieważ odszedł m.in. Marco Bode (wciąż nie rozumiem, dlaczego przeniósł się do Hiszpanii), Andreas Herzog (czołowy rozgrywający) czy Ailton, który nie spisał się na miarę oczekiwań. 

Szybko prześledźmy zakupy letnie:

Do klubu trafia:  Maxi Lopez (prosto z Argentyny, z drużyny River)

                           Mike Duff (wzmocnienie na prawą obronę)

                           Philippe Mexes (jeden z moich ulubieńców w całej grze? - kapitalny obrońca, który w rzeczywistości zasłynął z brutalności, spektakularności w odbiorze oraz zagrania z klepki)

                           Kennedy Bakircioglu (pomocnik, który ma za zadanie zapełnić lukę po sprzedaży kilku piłkarzy) 

                          Hakan Mild (defensywny pomocnik - jako świetne uzupełnienie składu)

                          Lionel Scaloni (nie odnalazł się w Deportivo - wyciągnąłem pomocną dłoń)

                         Jurgen Dirkx (nie przebił się w PSV, więc pozyskałem obiecującego obrońcę)

                        Tomislav Sokota (wzmocnienie jako ofensywny pomocnik - z Benfici)

Z Werderu odchodzą kolejno: 

Frank Rost (bramkarz, który miał zaklepany transfer do Schalke)

                                                Roberto Silva (napastnik przechodzi do Fortuny Koln)

                                                Bjorn Schierenbeck (obrońca nie przebił się do składu - trafił do Dusseldorf)

                                     Tim Borowski (zasila kadrę Osnabruck) 

                                      Andreas Herzog (wzmacnia naszych rywali z Leverkusen) 

                                      Frank Baumann (przenosi się do stolicy, do Herthy)

                                    Ahmet Kuru (za słaby na Werder, odchodzi za darmo do Kalmar)

                                   Marco Bode (wisienka na torcie - zasila potężny Real Madryt) 

                                   Danny Futterer (za wysokie progi - za darmo przenosi się do VfR Mannheim)


Jak widać - skład przeszedł mocną transformację.

W bramce: nasz rodak Jakub Wierzchowski, Pascal Borel (jako rezerwowy) 

W obronie (na środku): Philippe Mexes, Frank Verlaat, Jurgen Dirkx 

Na bokach hulają: Mike Duff (prawa strona), Torsten Frings (prawa strona, jeszcze w pierwszym składzie), Lee Young-Pyo (lewe wahadło, lider zespołu), Stefan Blank (lewa część boiska - rezerwowy), Razundara Tjikuzu (obrońca prawoskrzydłowy - wybierany również jako pomocnik)

Defensywni pomocnicy: czołówka z Werderu, czyli Fabian Ernst oraz nowy nabytek: Hakan Mild

W pomocy: Lionel Scaloni, Kennedy, Holger Wehlage, Simon Rolfes, nadzieja węgierskiej piłki, czyli Krisztian Lisztes

W ofensywie: Tomislav Sokota, Maxi Lopez, chorwacki talent, który znacie: Ivan Klasnic, Rade Bogdanovic (niestety odejdzie szybciej niż się spodziewałem), Paul Stalteri (którego nie wyrzuciłem z klubu za nieprofesjonalne zachowanie), i w głębokiej rezerwie Enrico Kern

Oto taktyka na sezon:


Drobna korekta w stosunku do pierwszego sezonu: Wciąż opieramy taktykę na Fabianie Ernst, który jest największym liderem po odejściu Marco Bode. Zabezpiecza tyły, ponieważ wahadła pracują na pełnych obrotach w drugiej linii. Ogółem - dynamizujemy akcję. Wystawiam dwóch napastników, to spora różnica, kiedy graliśmy jednym panem w ataku w zeszłym roku. To, co odróżnia od formacji: jest brak klasycznego rozgrywającego. Tylko w teorii, ponieważ niespodziewanie rozgrywającym jest pan z pozycji defensywnego pomocnika. Piłkarze na środku pola to pomocnicy nieklasyczni - rozciągający grę całego zespołu. Sokota jako idealny pół-napastnik, pół-pomocnik, który często wbiega w pole karne. Ivan Klasnic zamieniający się rolami z Sokotą. Nie będę się rozpisywał, gdyż nie widzę sensu. To bardziej ofensywny futbol. ,,Radośniejszy'' - chcę odmienić Werder i sięgnąć po mistrzostwo!


Przed rozpoczęciem sezonu rozegraliśmy mały puchar, gdzie doszło do starcia ośmiu zespołów: mistrza Niemiec (Borussia), wicemistrza (Schalke), Bayern (który niespodziewanie zajął trzecie miejsce w 2002 r.), Werder Brema (mistrzowie pucharu Niemiec), HSV, Hertha oraz FC Koln (finaliści pucharu Niemiec). W półfinale tych rozgrywek ujarzmiliśmy potężne Schalke. Klasnic pierwszym strzelcem na liście. Ebbe Sand w drugiej połowie się zagotował i wyleciał z boiska. Ja - sprytnie - wymieniłem napastnika na trzeciego pomocnika zagęszczając środek pola, i w podzięce Tjikuzu ładuje bramkę na do widzenia. Sprytnie, co?


W końcu - po raz pierwszy pokonuję odwiecznego rywala, i to w jakim stylu. Przed dogrywką ratuje Maxi Lopez - świeży narybek z Argentyny. Smakuje podwójnie - panowie z Monachium oburzeni wynikiem, a my zdobywamy drugi tytuł w Niemczech. Przypominam - zgarnęliśmy puchar Niemiec, a teraz mini pucharek za German League Cup. Czyżby początek sukcesów? Jakub Wierzchowski wybrany piłkarzem meczu. Trzy ważne interwencje, dwie kluczowe, które mogły, a w zasadzie powinny skończyć się piłką w siatce. Bayern dominował, ale to my ugryźliśmy w decydującym momencie. Tak rodzą się zwycięzcy? Czas pokaże.


Debiut w nowym sezonie: na zawał. Kanonada bramek. Wielkie otwarcie o mistrzostwo Niemiec. Pierwsze trafienia Rolfesa oraz Lisztesa (wielokrotnego reprezentanta Węgier). Bogdanovic lada moment ogłosi, że szuka nowych wyzwań - poprosi o transfer. I na dokładkę kontuzja w zespole - Pyo za linią boczną. 


Ofensywny futbol ma swoje granice - tracimy dużo bramek. Bez zaskoczeń w pierwszej rundzie pucharu Niemiec. Faworyci ogrywają gospodarzy. Znów przeklęta kontuzja - wahadłowi cierpią z powodu natłoku obowiązków? Koncert w wykonaniu Wehlage, który zaliczył sześć kluczowych podań. Zasłużone MVP spotkania. Wartościowy zmiennik, który będzie miał lepszy sezon niż zakładałem. A pamiętam, że nie byłem zadowolony z jego gry. Cóż - wziął się do pracy i robi większe wrażenie na szkoleniowcu. To cieszy!


Bogdanovic przed odejściem robi furorę. Dwie bramki i trzy kluczowe podania. Majstersztyk - jaka szkoda, że odejdzie z drużyny, kiedy się rozpędził. Pierwsza runda w pucharze UEFA. Teplice musiało uznać, że panowie z Niemiec, to kozaki! Piękne święto dla naszych wiernych kibiców. Kochamy was, tak jak wy nas.


Mecz tego rodzaju, gdzie czerwona kartka i szybki rzut karny decyduje o przebiegu wydarzeń - pilnujemy wyniku do ostatniego gwizdka. Mistrzowie Niemiec pokonani, więc zadanie wykonane. Mecz trudny, z ciężarami, gdzie przelaliśmy mnóstwo potu, by utrzymać jednobramkowe prowadzenie. Z klubem oficjalnie pożegnał się Rade (transfer do Leverkusen - zagra obok Herzoga, który odszedł latem).


W lidze, jak to w lidze - nie ma łatwych starć. Wszyscy depczą po piętach. Szalony mecz na Weserstadion. Przegrywaliśmy 1:2, ale nastąpił comeback. Szybki kontakt - rywale poczuli się za pewni i zostali ukarani za przedwczesne świętowanie. Obfity w zwroty akcji. Stres do samego końca - ta brameczka z 88' sprawiła, że drżeliśmy o komplet punktów. Ostatecznie świętujemy zwycięstwo, a nasza pozycja w tabeli grozi paluchem mocniejsze ekipy. Śmiałe przypuszczenia, że idziemy po tytuł? Za wcześnie na samouwielbienie. Do końca sezonu daleka droga - jeszcze dużo się wydarzy. 


Pierwsza połowa pod dyktando panów z Bremen. Można orzec, że ,,zabiliśmy'' mecz w pierwszej fazie spotkania. Szybkie strzały uzdolnionego Maxi Lopeza sprawiły, że podcięliśmy skrzydła gospodarzom. Co ciekawe - mecz wyrównany. W statystykach: 11 strzałów na 10. Z tym że byliśmy dokładniejsi, a na warcie stoi niezastąpiony Jakub Wierzchowski, który jest jednym z najlepszych bramkarzy w Bundeslidze! Polak robi szał. Nic dziwnego, że pytania o transfer leciały z różnych stron. Odmawiałem za każdym razem - nie jestem zainteresowany sprzedażą. A Jakub nie ma ochoty stąd odchodzić. 


Dobry sprawdzian w UEFA Cup. W drugiej rundzie podjęliśmy angielski klub z Premier League. Na ich nieszczęście dominowaliśmy oraz kontrolowaliśmy przebieg spotkania. Na papierze interesujący zespół z Aston. Z ciekawymi nazwiskami, jak legendarny Jari Litmanen, Danny Mills czy Gareth Barry. Wygrała rutyna i silniejszy środek pola. Nieszczęśliwa kontuzja Maxi Lopeza, który uległ zdewastowaniu przez uraz kolana. Mimo to - jesteśmy jedną nogą w dalszej fazie rozgrywek. I jeszcze jedna smutna wiadomość - Torsten Frings (prawy wahadłowy) pożegna się z klubem. 22 października 2002 r. przejdzie do Borussi (nie uznaję tego za zdradę - tylko za podniesienie kwalifikacji - pamiętajmy, że Borussia gra w Lidze Mistrzów). 


Pożegnanie Fringsa kończy się jednocześnie celebracją - ogrywamy potężny klub z Monachium. Wierzchowski znów musiał się napracować, żeby utrzymać czyste konto. Ale wiemy, że on potrafi psychicznie udźwignąć rolę w renomowanym starciu. Absolutny lider na bramce, który cieszy się powodzeniem i zaufaniem od kolegów z drużyny. Jedna z tych postaci, która daje nadzieję na upragniony tytuł w Niemczech!


Mike Duff oficjalnie pierwszym wyborem na prawe wahadło - z powodu odejścia Fringsa. Brak Maxi Lopeza niewidoczny. W drugiej rundzie pucharu Niemiec, z małymi wyjątkami - udany. Kern zalicza super występ - jest szansa, że będzie przydatny? Choć nie raz zastanawiałem się nad jego odejściem. Z powodu dużego wyboru w ataku - musiał przyjąć rolę rezerwowego. 


Pomimo osłabienia - jesteśmy nie do zatrzymania. W lidze idzie równie piorunująco, co w pucharach. Ten zespół zyskał ,,ducha'', którego potrzebował. Nowi piłkarze szybko wkomponowali się w zespół, a niegdyś mniej zachwycający piłkarze, jak Enrico Kern czy Wehlage sprawiają, że pękam z dumy. Wznieśli się na wyżyny możliwości. Nic tylko liczyć na wybitny sezon w naszym wykonaniu. Uraz kolana Lopeza, odejście Bogdanovica i Bode? Co z tego, skoro realizujemy plan w najmniejszych szczegółach. Werder Bremen to zespół napędzany pasją. Każdy czuje się potrzebny i wykonuje to, co do niego należy. Niech inni płaczą, że odeszli z pięknego klubu. 


Piękny sen trwa dalej. Żywiołowe widowisko z żywiołowymi kibicami. Przeważamy nad hiszpańską drużyną, co najmniej o dwie klasy. Fantastyczne statystyki - ofensywny futbol w naszym wykonaniu, to poezja. Zróbcie coś dla siebie - kupcie bilet i przyjeżdżajcie na Weserstadion. Emocje gwarantowane! Meldujemy się do 1/16 w pucharze UEFA. 


Freiburg minimalnie przegrywa w trzeciej rundzie pucharu Niemiec. Sokota oficjalnie naszym piłkarzem od 3 listopada 2002 r. Podobnie, jak reszta - łatwo wkomponował się w zespół. Dobry nastrój w szatni powoduje, że gramy jak natchnieni. Kibice liczą na sukces, ale jeśli nie wygramy mistrzostwa w Niemczech, i tak będziemy bohaterami! Jesteśmy jednością, którą nikt nie rozłączy. 


Remis na trudnym terenie bierzemy w ciemno. Maxi Lopez wraca po rehabilitacji. Ale jedynym strzelcem na tabeli wyników: Paul Stalteri, którego jak widać - nie wyrzuciłem z kadry. Plus niesprzyjające okoliczności pogodowe: delikatny śnieg. -1 na termometrze. Czyli zimno. 


Pierwsza połowa - horror. Podrażnieni, niezadowoleni, wściekli - wychodzimy po przerwie nabuzowani jak napoje bąbelkowe. Strzelają korki szampana. W ćwierćfinale pucharu Niemiec odmieniamy sytuację o 180 stopni. Wygarnęliśmy Bayernowi to zwycięstwo wolą walki. Szarpaliśmy, nękaliśmy osłabionych Bawarczyków (od 40' minuty grają w dziesiątkę). Tak się rodzą bohaterowie - nie ważne, jak zaczynasz. Istotne jest to, jak kończysz. Upokorzyliśmy zarozumiałe Monachium. Bronimy tytułu. A zarząd Bayernu zaczyna się wściekać o wyniki: czyżby drugi raz z rzędu, gdzie nic nie wygrają? Nic dziwnego, że wszyscy zaczynają wątpić w siłę potentata niemieckiej piłki. Póki co - okazują się frajerami tego sezonu. 


W nowym roku bez zmian - cierpimy, ale wyciągamy trzy punkty na wagę złota. Wahadłowi okazali się strzałem w dziesiątkę - strzelają dużo bramek, Ernst również poprawił statystyki, a Maxi Lopez wykręca nieprawdopodobne wyniki jako nękający egzekutor. Trener Bayernu oficjalnie wylatuje z roboty - nie podołał. Zjadła go publika oraz wszelka krytyka. Marny styl drużyny sprawi, że na koniec sezonu zanotuje wstydliwą piątą lokatę! Czyli tę, którą my dzierżyliśmy w poprzednim sezonie. Dla nich to wystarczający cios i kompromitacja. 


Półfinał godny mistrzów. German Cup to nasze rozgrywki. Po raz drugi lądujemy w wielkim finale! Co za dramat Borussi - obrońca wyciągnięty z PSV przypieczętuje zwycięstwo w ostatnich minutach. Wszyscy wyczekiwali dogrywki, a tu takie zaskoczenie. Wysokie wyjście obrońcy w odpowiednim momencie, kiedy trzeba ,,zamknąć'' mecz. Dirkx bohaterem na naszym kochanym stadionie. Zasłużenie wybrany MVP spotkania. Czysty geniusz.


Pamiętny mecz Chorwata - Ivana Klasnic, który zalicza hat-tricka - najpierw z głowy, potem z karnego i jeszcze raz z baniaka. Dla Bochum pierwsza liga okazała się za mocna - awansowali z drugiej ligi tylko po to, by zaraz spaść. Przykro to słyszeć, kiedy poziom między drużynami jest nierówny. Bolesny cios dla gości. Oni wiedzą, że są za słabi na Bundesligę. 


Ciekawy zestaw drużyn po tytuł w Europie. My - bez przeszkód - ogrywamy solidny szwedzki team. FC Koln z naszej ligi uległo mocniejszemu Ajaxowi (panowie z Holandii). Dosyć zaskakujące, że wszystkie drużyny z Premier League odpadły (Newcastle skapitulowało w dwumeczu ze Sportingiem, które prowadziłem w Portugalii). Największe szanse na mistrza? Strzelam, że Roma, Celta i Sporting. Ogólnie trudne wyzwanie, by dostać się do finału. Będziemy myśleć, co dalej, kiedy już wywalczymy przepustkę do wielkiej czwórki. 



Szczęśliwe losowanie - trafiamy na Brondby. Nie bez problemów rewanżujemy się za nieudany mecz na wyjeździe. Trochę szczęścia nie zaszkodzi. Napięty grafik sprawia, że piłkarze nie nadążają. W półfinale zagra m.in. Celta oraz Roma, która jest faworytem tych rozgrywek. Los chciał, że zagramy z ekipą we Włoszech, ale uprzedzę - nie podołamy. Roma poza naszym zasięgiem. Ale - więcej wiary - półfinał musimy uznać za sukces. Werder Bremen pokazało się z fantastycznej strony. Kibice bardziej płoną z ciekawości, kiedy ogłoszą nasze mistrzostwo w Niemczech. 


Jedno z tych zwycięstw, które przybliżyło nas do mistrza na niemieckim podwórku. Wystarczy jeszcze jeden mecz za trzy punkty i robimy fetę - szykujcie się. Odliczamy 10...5...1... (Odpalamy fajerwerki).



Jedna z tych porażek, które niczego nie zmienią. Po triumfie nad Stuttgartem, a potem nad Frankfurtem sprawiło, że cieszyliśmy się z korony. Zrobiliśmy to, kochani. Sięgnęliśmy po puchar, o który walczyliśmy przez dwa lata. Udało się - spełniliśmy marzenie kibiców, działaczy i jako trener. Jestem dumny z drużyny, bo ciężko harowali na upragniony sukces. Piękna historia pięknego klubu, który w dzisiejszych czasach włóczy się w drugiej klasie rozgrywkowej. 


Dublet mistrzowski! W finale pucharu Niemiec w sensacyjnych okolicznościach dochodzi do karnych, gdzie panowie z Schalke podwójnie pudłują, przez co klęczą z niedowierzania, jak mogli zaprzepaścić jedyną szansę na trofeum. My tymczasem - wybroniliśmy tytuł zgodnie z planem. Jak nie kochać Werder Brema w naszym wykonaniu? Nie da się.


Jak widać - od sezonu 2002/03 zostaję wybierany menedżerem roku. Podbiłem Niemcy - podbiłem rynek trenerski. Każdy klub na świecie marzy ze mną pracować! Ale skromnie powiem - podziękujcie piłkarzom. 

Dobra - Niemcy odhaczone. Całe szczęście. Ile można się kisić w jednej lidze? Aż przestaje zadowalać każdego gracza. Umówmy się - każda liga, prędzej czy później staje się nie do zniesienia, dlatego ważne jest, aby zmieniać miejsce zatrudnienia. Najlepiej po kilku sezonach, a kiedy liga stanie się mało wymagająca - odchodź niczym wiatr! Wierz mi - nie warto się męczyć. Zastanawiałem się nad kolejnym ruchem, gdzie dążyć, w którym kierunku - a może rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady, ale zaraz, w Polsce już byłem. Tyle krajów, tyle możliwości - może wrócę do Francji. Lubię tę ligę, ale nie dzisiejszą, dawniejszą, kiedy o mistrzostwo biło się więcej niż dwa zespoły na krzyż. 

Co tam w tej Francji słychać? Kto jest najpotężniejszy? Lyon? Niewątpliwie. Do głosu dochodzi PSG, księstwo Monaco. Mamy ciekawą szkółkę w Nantes. W Auxerre już grałem, w Bordeaux wygrałem wszystko, co mogłem. Zastanawiałem się nad dwoma klubami: nad Sedanem, które nigdy nie wygrało mistrzostwa oraz nad Marsylią, która jest najbardziej utytułowanym francuskim zespołem w historii tego kraju. Trudny wybór - obie ekipy ciekawe i warte promowania. Cóż - ostatecznie wybrałem Marsylię, ale jestem przekonany, że kiedyś zdobędę mistrzostwo Sedanem, no bo wiecie - fajnie byłoby zostać królem we Francji. Dobra - lecimy z Marsylią. Zobaczmy, co my tam mamy.

Na bramce: Chorwat Vedran Runje (pierwszy skład, nie mam wątpliwości)

W obronie (na środku koła): nowa twarz w zespole Frank Leboeuf (przed emeryturą, ale gotowy na wyjściowy skład), Zoumana Camara, Richard Martini (raczej ławka), Eduardo Tuzzio (czyżby na pierwszy skład?)

Po bokach: Van Buyten (prawa część boiska), Andre Luiz (lewa strona - gotowy na pierwszy skład), Sebastien Perez (postanowiłem wypożyczyć go do Galatasaray - niech się ogrywa), Jerome Berardi (wypożyczyłem do Martigues), Loris Reina (on z kolei poszedł na wypożyczenie do Grenoble), Joseph Yobo (zmiennik na prawą flankę), Piotr Świerczewski (lewa część boiska)

W pomocy: Portugalczyk Delfim, Mickael Marsiglia (obowiązkowo w wyjściowym garniturze), Daniel Montenegro (na ten sezon wypożyczony do Osasuna), Jerome Leroy (z braku ciekawszych nazwisk - do pierwszego składu), ciekawie zapowiadający się Filipe (oby nie zmarnował talentu), Djamel Belmadi (bardziej ofensywny, ale będzie przydatny), Bruno N'Gotty (poszedł ogrywać się do Boltonu - obawiam się, że nie widzę dla niego przyszłości w klubie) oraz największy kosior w drużynie - Fernandao 

W ataku: wychowanek Guillaume Deschamps, Ibrahima Bakayoko (widzę duży talent, ale z nimi różnie bywa), dobrze zapowiadający się Pablo Calandria (chwilowo wypożyczony do Malagi), kolejny wychowanek Alen Skoro, Pascal Nouma (do pierwszego składu), Cyrille Pouget (ławeczka?)

Z klubu odejdzie: Lilian Martin (na minus - wiek, średnie atrybuty jako lewy obrońca, niegotowy na wielką piłkę). Sprzedany do Nancy
 
                             Jacques Abardonado (wychowanek sprzedany do Rennes)
  
                            Dill (wraca do ojczystego kraju, do Brazylii, a konkretnie do Botafogo)
 
                           Ibrahim Ba (prawoskrzydłowy, dla którego nie widziałem miejsca w składzie, leci do Austrii, do trzykrotnego mistrza tego kraju, czyli do Innsbruck)

W połowie sezonu odejdzie jeden napastnik: Florian Maurice (rezerwowy, przeniesie się do Lens)

Jedynie kogo kupiłem, to: Sergey Nikiforenko - prawdziwy kozak jako ofensywny pomocnik, ale w mojej układance będzie środkowym wymiataczem



Taktyka mało oryginalna: ustawienie 4-4-2. Z napędzającymi flankami z prawej i lewej strony. Środkowi pomocnicy schodzący do boku: Marsiglia jako obunożny może schodzić do lewego lub prawego boksu. Podobnie Leroy, to duże uproszczenie, kiedy możesz wrzucić gracza na kilka pozycji. Nikiforenko to rozgrywający, który ma demolować obronę rywali (na przemiennie z Marsiglią). Fernandao to wysunięty pomocnik z funkcją wsparcia. Dwóch napastników, którzy będą się nakręcać i współpracować blisko pola karnego. Mieszanka bez większej filozofii. Dużo piłek ściętych do boku. Nakręcanie obrońców do ofensywnej gry - czasem z taktyką, gdy ich zadaniem będzie zabezpieczanie tyłów. Lub ściąganie piłki do Nikiforenko, aby mógł uruchomić pierwszą linię. Taki tam mieszaniec, który rzadko stosuje, ale do Marsylii wydaje się trafny. 


Typowy debiut - wysokie zwycięstwo z Metz, które nie powalczy o mistrzostwo, bo nie mają gotowego składu na francuskie boiska. Już po nazwiskach widzę, że nie mają czym straszyć. Zapomniałem wspomnieć, czy liczymy na szybki sukces we Francji - chyba znacie odpowiedź. Chcę to odhaczyć i jechać dalej. Może dlatego, że spędziłem we Francji za dużo czasu. I za często grałem. Przepraszam - jakoś nie czuję emocji. 


No to się doigrałem - w trzecim spotkaniu w lidze ponoszę pierwszą porażkę. Coś za szybko! Rozumiem, że nie jestem faworytem do mistrzostwa, ale panowie - tyłki spinać i grać! Przecież Nantes nas ośmieszyło - okej, mają dobrą szkółkę, zrobili ciekawe transfery, ale to nie powód do porażki. Aj-aj-aj - muszę w to włożyć więcej serca. Dobra - w trakcie sezonu na pewno się rozkręcę i będę bardziej żywy. Muszę pokazać chłopakom, że mi zależy na zespole. Od teraz - zmieniam nastawienie.


I oto chodzi. Cios za ciosem - Marsylia nie lubi łatwo wygrywać, więc prowokuje karnego, oddaje pole gry i nie łata dziur w obronie. Szczęśliwe trzy punkty z kontuzją Delfima. Potrzebna pomoc lekarzy. Groźny uraz? Niekoniecznie, ale zostanie wykluczony na kilka spotkań. Zdrowie najważniejsze - niech wypoczywa. Nikiforenko i Fernandao - zapamiętajcie te nazwiska - będą wielokrotnie oklaskiwani. 


Potężne lanie. Na Stade Bonal kibice przecierają oczy ze zdumienia. Mocne wejście do francuskiej pierwszej klasy. Bez kontrowersji? Bramkarz gospodarzy został zmieniony w drugiej połowie - oj, chłopakowi morale po tym widowisku spadną. Szkoda go, bo zawinił niefartownymi decyzjami w polu bramkowym. Będzie miał koszmary - Marsylia robi, co chce i nie martwi się lukami w obronie. Niszczy zasieki Sochaux. Wykonuję dobrą pracę, więc zarząd usatysfakcjonowany. Kibice wierzą w coś więcej niż górna część tabeli.


Po remisie z Monaco czy po nieoczekiwanej porażce z Auxerre - wzbiliśmy się na wyżyny umiejętności. Paryż dostaje lekcję futbolu - zmiażdżyliśmy rywali. Wynik nie oddaje rezultatu. Spójrzcie na statystyki i powiedzcie, jak paryżanie mieli wyprowadzić kontrę, skoro oddaliśmy dwukrotnie większą liczbę strzałów. Trzykrotnie częściej wykonywaliśmy stałe fragmenty gry. To nie mogło zakończyć się pomyślnie dla przyjezdnych. Zostali skarceni za nieumiejętność kontrolowania gry. Pogubiony Paryż pogubił punkty. Karawana jedzie dalej.


Gramy nierówno. Runje - nasz golkiper jest główną przyczyną porażki. Wpuścił wszystko, co mógł. W drugiej rundzie League Cup odpadamy z turnieju. Ku zaskoczeniu - dominowaliśmy przez cały przebieg spotkania, więc jak to się stało, że odpadliśmy na wczesnym etapie? Powiem wam, ponieważ Mazurkiewicz (wykupiony z Legii) zaliczył sześć kluczowych podań, Prince strzelił hat-tricka, a Delfim zagrał najgorszy mecz w sezonie razem z naszą podporą w bramce. Za mało skuteczni, za biedni z tyłu. Wpadka, która kosztuje nas wymeldowanie z pucharów. Wstyd!


W pucharze Francji lepsza postawa. Nie gramy w europejskich rozgrywkach, więc miło by było, gdybyśmy zdobyli jakiś mały pucharek na naszym podwórku. Nie możemy pozwolić sobie na utratę prestiżu. Walka w lidze zażarta, więc nie jesteśmy pewni, że zdobędziemy upragniony tytuł - puchar Francji jako cel drugorzędny, ale chciałbym go zdobyć.


 Jakże cenne trzy punkty z potentatem do mistrzostwa. Olympique Lyon upatruję jako faworyta rozgrywek, ale daliśmy kopa przyjezdnym. Wielka uczta i świętowanie po spotkaniu. Alen Skoro - zdolny chłopak z Bośni doznaje urazu i będzie pauzował przez najbliższe trzy-cztery spotkania. Debiutancki gol Daniela Van Buyten.


W dziesiątej rundzie pucharu Francji bez żadnych komplikacji demolujemy zespół z niższej partii. Gra do jednej bramki, więc mecz mało spektakularny. Bramek nie brakowało, ale kto chce oglądać mecze, gdzie jedni patrzą, jak drudzy grają? To nie jest piłka nożna - tylko rzeźnia niewiniątek. Kto będzie pamiętał takie spotkania? Kibice? Przecież oni mają chrapkę na więcej - traktują to jak święty obowiązek. Marsylia, to nie jest jakaś mało uznana marka - szanujmy się. To klub z wielkimi tradycjami, więc wymaga się więcej niż od przeciętnego klubu, o którym nikt nie słyszał. To tyle - w kwestiach zmianki. Zakręć młynek i lećmy dalej. 


Absurdalny mecz, o którym rozpisywały się wszystkie rubryki piłkarskie. Do siódmej minuty spotkania wpadły cztery bramki! Takie rzeczy nie śnią się nawet czarodziejom. Totalny chaos w pierwszej fazie, z czasem drużyny opamiętały się i zaczęły grać ostrożniej. Najważniejsze, że my punktujemy i zbliżamy się do mistrzostwa kosztem mocniejszych ekip. Mała ciekawostka - trener z Paryża został usunięty ze stanowiska. Podobnie, jak Nantes, które miało bronić mistrza, ale zaczęli rywalizować pokracznie. Jedno jest pewne, na tym tym etapie - bijemy się o pierwszą trójkę! Nie żartuję - mamy realne szanse na triumf. Dobre wyniki przekładają się na wykwintny nastrój w szatni, zachwyt w zarządzie i podziw w oczach fanów naszego zespołu. A Żyrondyści - cóż, pod moją opieką grali wybitny futbol. Tymczasem Bordeaux zmaga się z nierówną formą. 


Niespodziewana atrakcja w ćwierćfinale pucharu Francji. Wymiana ognia pomiędzy Reims a Marsylią. Nikiforenko MVP, ale cały zespół zasłużył na oklaski. Statystyki kosmiczne - Van Buyten i jego cztery kluczowe podania. Zmiennicy - wchodzący z ławki - dodają coś od siebie i kręcą obrońcami w ziemię. Dużo pozytywów - maszyna działa i idzie po upragniony puchar. 



Lyon, to najbardziej pechowa drużyna roku. Ucieka im mistrzostwo we Francji (zajmą trzecie miejsce), odpadają w półfinale pucharu Francji po karnych (!) z Auxerre. Przegrają finał League Cup z Caen 2:3. Nie wychodzi z grupy H w Lidze Mistrzów. Mają sezon do zapomnienia. My skromnie ogrywamy Niort z drugiej ligi i meldujemy się w najmniej spodziewanym finale. Liga francuska rozczarowała w tym sezonie - bez dwóch zdań. 


20 kwietnia 2002 r. kibice zapamiętają nasze barwy bojowe. Sięgamy po mistrzostwo Francji, a jakżeby inaczej - pokonując obecnego mistrza Francji. Marsylia oficjalnie najlepsza w rozgrywkach w 2001/02. Nie ukrywam, że było łatwo. Znam ligę francuską od podszewki, więc niczym nie może zaskoczyć. Piękny triumf wielkiej Marsylianki. Idziemy po drugi tytuł? Auxerre czeka na finał w Saint-Denis.


Stało się. Auxerre bez argumentów traci puchar. Miażdżące statystyki - lepsza celność podań, więcej konkretów w ataku. Dublet Nikiforenko, dokłada Marsiglia, Belmadi i talent z Bośni - Skoro. Gładkie zwycięstwo, które sprawiło, że staliśmy się ekipą nie do zatrzymania. Umówmy się - byliśmy na ,,dopalaczach'' - mistrzostwo we Francji zbudowało w nas poczucie wielkości. Żegnamy się z Francją. Czas na nowe doświadczenia. 



Marsylia długo czekała na tytuł - od roku 1992. Ciekawa to była kiedyś liga - co rok mistrzami zostawał ktoś inny. A to Lens, a to Monaco, a to Nantes. Fajne czasy, które już nie wrócą. 

Chciałem lecieć do Hiszpanii, ale wylądowałem w Anglii. Pomyliłem kierunki (taki żart). Premier League czekało na nowego triumfatora. Kto najsilniejszy? Oczywiście Manchester United, potem Leeds United, zawsze groźny Arsenal, niebezpieczny Liverpool, do tego mamy Chelsea, dobry zespół z Tottenham czy inspirujące drużyny, jak Aston Villa czy Blackburn. Kogo wybrałem? - nie zgadniecie. Aplikację złożyłem do Newcastle. Zespół, który dzisiaj jest nafaszerowany pieniędzmi. Ale to były inne czasy - kiedy zespoły były angielskie, a nie napędzane przez zagraniczne konsorcja. Dlaczego Newcastle?, ponieważ gra tam legendarny napastnik, wiecie o kogo chodzi? O Alana Shearer. Dlatego wybrałem ten klub - to nie jest przypadek. 

Dobra, sprawdźmy, kogo mamy w polu.

Na bramce: fantastyczny Shay Given

W obronie: utalentowany Andy O'Brien (murowany pierwszy skład), Nikos Dabizas (Grek do pierwszego składu), Gary Caldwell (rezerwowy), Marcelino (dobry hiszpański obrońca, ale rezerwowy - wartościowy zmiennik w razie kontuzji)

Po bokach: Wayne Quinn (rezerwowy), Warren Barton (opcja drugorzędna), Robbie Elliott (raczej na pierwszy skład, na lewe wahadło), Aaron Hughes (obunożny, raczej wybierany na prawe wahadło), Diego Gavilan (prosto z Paragwaju, będzie rywalizował o pierwsze miejsce w składzie na prawą obronę)

Defensywny pomocnik: Kieron Dyer (wielki talent), Gary Speed (raczej wybierany jako środkowy zawadiaka)

W środku: Jamie McClen (na wypożyczenie do Norwich), kupieni gracze, jak Kim Kallstrom, Richie Wellens, wspomniany Gary Speed, Craig Bellamy, Nolberto Solano, Laurent Robert (głównie jako ofensywny pomocnik)

W ataku: kapitan Alan Shearer, Lomana Lua-Lua, wychowanek Michael Chopra (tymczasowo wypożyczony do Crewe, ale w następnym sezonie do pierwszego składu), Carl Cort oraz Shola Ameobi (po Alanie najważniejsza postać w ataku)

Kogo się pozbyłem?:   Olivier Bernard (za wysokie progi na angielską ekstraklasę, przenosi się do Lens)

                                   Christian Bassedas (za duże pieniądze przejdzie do Atalanty)

                                  James Coppinger (nie widzę go na przyszłość - sprzedany do Walsall)

O kupnie już wspominałem: doszedł Kim K. oraz Richie Wellens. 


Dosyć nietypowy układ. Strategia wielofunkcyjna, gdyż będę przechodził z ustawienia 2-5-1-2 na 2-6-2 - taktyka skupiona na środku pola, gdzie wrażliwą rolę dzierży Richie Wellens, który wbiega aż do pola karnego. Craig Bellamy to zadaniowiec (będzie grał na środku boiska, jako wysunięty pomocnik czy skrzydłowy z funkcją zejścia do środka). Jego pozycje będzie dublował Nolberto Solano. Gary Speed to pomocnik długodystansowy - czasem osadzony niżej na boisku z funkcją zabezpieczenia. Flanki, jak zwykle - dynamiczne, żywiołowe. Wsparcie dla Solano czy Bellamy, i piłki kierowane do napastników. Alan Shearer, to zabójca w polu karnym, więc to on jest maszynką do ,,zabijania'' meczów. Drugi napastnik ma odciągać rywali, być wsparciem dla kapitana. Nie jesteśmy faworytami, ale dzięki zastosowanej taktyce zmniejszymy pole manewru rywalom. 


Nasze zmagania zaczynamy od pucharu Inter-Toto. W trzeciej rundzie zrządzeniem losu trafiamy na starych znajomych z Werderu. Z racji, że w dwumeczu padł remis - wygrywa drużyna gości, czyli my, ponieważ liczą się bramki na wyjazdach. Kwalifikujemy się dalej, ale czy dostaniemy się do pucharu UEFA? Mam wątpliwości - debiut w drużynie taki sobie.


W półfinale niepozorna ekipa z Turcji próbowała wygrać z maszynką z Anglii. Nic z tego - pragniemy zakwalifikować się do europejskich pucharów. Drużyna wierzy, że trener poukłada klocki i wzmocni mentalną więź w zespole. Mecz z jednym napastnikiem, ale wykalkulowałem przeciwników i minimalistycznie ogrywamy, bądź co bądź - słabszy klub.


Debiut w lidze nie do zapomnienia. Stanowcza przewaga nad Ipswich. Rozbiliśmy bank na przywitanie. Dublet Alana - on wie, że idzie po króla strzelców. Snajper wyborowy. 


Finał w pucharze Inter-toto. Basel ubezwłasnowolniony. Przegrali wszystkie najważniejsze pojedynki w meczu - taktyczny majstersztyk, gdzie nie oddałem pola gry, klepaliśmy piłką niczym Barcelona. Statystki nie oddają przebiegu zdarzeń. Byliśmy o cztery poziomy wyżej nad ekipą ze Szwajcarii. Oficjalnie kwalifikujemy się do pucharu UEFA - cudnie! Tam zagramy z Rapid Vienną. 


Dlaczego wygraliśmy z Arsenalem? Sprawdźmy ich drużynę - mało odbiorów (jedynie Tony Adams i Ashley Cole w formie), mała liczba podań (jedynie Vieira napędzał ataki). Thierry Henry skutecznie zneutralizowany, a my popisaliśmy się wysoką skutecznością. Wielkie zwycięstwo i jakże cenne punkty po mistrzostwo!


Nawet, kiedy nie idzie - na pokładzie jest Alan Shearer. ,,Morderca'' bezbramkowych meczy. Absolutna czołówka w Premier League. Fantastycznie bije stałe fragmenty gry, jak rzuty wolne. Miażdży obrońców swoją prezentacją. Lider, który ciągnie wózek do mistrzostwa w Anglii.


Zabawne widowisko. Rozpoczęte golem samobójczym, a skończone rzutem karnym przed gwizdkiem. Zespół łapie rytm i pokazuje, że można rywalizować na wysokich obrotach. Być może nie mamy najsilniejszego składu w lidze, ale mamy coś więcej - wiarę w zwycięstwo. Szybko stałem się rozchwytywany, a moich piłkarzy chcieli kupować z różnych lig. Ostatecznie tylko Nolberto Solano opuści Newcastle - zasilając kadrę z Chelsea. 


A propos Solano - strzela arcyważną bramkę w pierwszej rundzie UEFA. Austriacki klub polegnie również w rewanżu. Wygrali faworyci, i tego się trzymajmy. Plan jest prosty - celujemy w finał. 


Mimo przewagi w strefie - daliśmy się zaskoczyć panom na Goodison Park. Mądrze kontrowali, a my nie potrafiliśmy ich zatrzymać. Ale nasza dominacja sprawiła, iż wyciągnęliśmy komplet punktów z gardła Everton. Dekoracja naszych ambicji - bramka w ostatnich minutach, która pogrzebała kibiców gospodarzy na stadionie topiąc ich twarz w smutku. Ciężki jest los Everton, co broni się przed spadkiem. 


Jak nie kochać Alana - gość w pojedynkę załatwia nam bilet do raju. Legenda szanowana przez każdego fana piłki nożnej. Zostaję menedżerem miesiąca (za wielki wkład i dobre wyniki we wrześniu).


 Dobra passa musi trwać. Druga runda w UEFA zakończona permanentnie sukcesem. Czy ktoś liczył, że się potkniemy? Celujemy w finał - pamiętajcie, drodzy kibice. 


Pierwsza połowa była tak bezbłędna, że na drugą wyszliśmy od niechcenia. Rośnie młodzież klubu, jak O'Brien - powoływany do reprezentacji Irlandii. Carl Cort z pierwszym trafieniem w sezonie. 


Statystyki po stronie gości. Przeważali, mieli więcej okazji z gry, ale nie wykorzystali swoich szans. My, z kolei - wycofani, czekaliśmy na swoją szansę. Opłacało się. Wygarnęliśmy punkty mocnej ekipie, która liczy się w stawce o puchary. Mam też smutną wiadomość - Alan doznał kontuzji. Kuruj się chłopie - potrzebujemy cię!


Patrząc na skład ,,Świętych'' odnosi się wrażenie, że brakuje im solidnych obrońców. I drapieżnych napastników. Co ciekawe - kojarzę trzy nazwiska: Paula Jones, Dana Petrescu oraz Neila Moss. Cała reszta - jest mi nieznana. Nie znam się na lidze angielskiej, więc mam prawo nie kojarzyć, z kim gram. W każdym razie - trzecia runda o tytuł w walce o puchar ligi angielskiej uznaję za udany.



Chelsea poskromione. Przegrywaliśmy do przerwy, ale po zmianie stron boiska przejęliśmy inicjatywę. Solano, jak widać - doznał kontuzji. Nasz były gracz schodzi na noszach. My punktujemy rywali i zapewniamy sobie awans w tabeli. Pniemy się w górę. 


W czwartej rundzie tego mało istotnego pucharu - zmierzyliśmy się z niżej notowanym ligowcem. Skromne zwycięstwo, które kwalifikuje do ćwierćfinału, gdzie czeka Manchester! Arsenal oraz Liverpool pewnie zmierzają do finałów. 


Nic tak nie smakuje, jak upadek czerwonych diabłów. Odrobiliśmy straty, by pokazać kibicom, że liczymy się w walce o tytuł, a przynajmniej o Ligę Mistrzów na przyszły sezon. Alan niezastąpiony - chyba wiecie, kto jest ulubieńcem kibiców. No właśnie! Bomba, która elektryzuje pasjonatów przed ekranem. Ponownie zostaje menedżerem miesiąca (listopad w naszym wykonaniu, to prawdziwa groza dla reszty).


Newcastle, to maszyna nie do zdarcia. Pokonujemy wielki Bayern w Monachium. Do kolejnej rundy kwalifikują się prawdziwe potęgi, jak Real Madryt, Milan, Leeds, Inter, Lyon. Czeka nas duże wyzwanie. Legia odpada z Schalke, Chelsea z naszej ligi również w następnej rundzie. 


Nasz piękny klub odpada z diabłami. Półfinał dla Manchesteru. Mały spoiler - nasi pogromcy zgarną ów puchar. Wielka strata, ale wiadomo - nie można mieć wszystkiego.


Najwyższy wymiar kary w lidze. ,,Sroki'' wysoko ograły Derby, gdzie, nieoczekiwanie - unikną spadku, i zajmą solidną lokatę - dziewiąte miejsce na koniec sezonu. 


Nowy rok zaczynamy starciem o puchar w FA Cup. Milwall szybko straciło panowanie nad grą w środku pola. Laurent Robert spisuje się znakomicie. Dopiero co zaliczył hat-tricka w Derby, a już podkręca wyniki. Jego dobra gra sprawi, że pod koniec sezonu Manchester wyłoży dużo pieniędzy, a potem, w przerwie letniej - przejdzie do odwiecznego rywala w lidze.


Ponad dwadzieścia strzałów, to musi robić piorunujące wrażenie. Z takimi statystykami nie mamy prawa przegrać. Tęgie baty, a my cichutko mierzymy w puchar Anglii. Alan Shearer z dubletem!


W czwartej rundzie pucharu Anglii jesteśmy górą. Czerwone diabły znów upieczone (żart słowny). Mamy pecha, że musimy nieustannie rywalizować z czołówką Premier League. Ale jak wygrywać, to z najmocniejszymi. W dalszej fazie m.in. Chelsea, Fulham, Blackburn, Arsenal, którego widzę jako faworyta rozgrywek. Po raz kolejny - za styczeń - zostaję mianowany menedżerem miesiąca.


W lidze idzie doskonale. Szansa na puchary w przyszłym sezonie - zapewniona. Są za to rzeczy ważne i ważniejsze, jak pobić wielki Real Madryt. Na wyjeździe Alan Shearer zapewnia komfort, który potrzebujemy na rewanż. Napięty grafik wzmaga kontuzje - O'Brien ofiarą gorących terminów. Jak można się domyślić - naszym planem była gra z kontry, cicha broń z drugiej linii i bezkarność Alana, który zawsze strzela bramki. Tytan. Bóstwo angielskiej piłki. Nie będę pokazywał wyniku drugiego spotkania, ale wygraliśmy 2:0 po strzale, jakżeby inaczej - Alana oraz Dabizas (Greka, który łączy obronę z atakiem). Finał czeka, co? Kogo mamy się bać?


Sukcesów ciąg dalszy. Sunderland ośmieszony na własnym terenie. Do półfinału kwalifikuje się Liverpool oraz Ipswich. Arsenal czeka na rewanż z Fulham (padł remis, więc mecz zostanie powtórzony na podwórku Fulham).


Mamy niesamowicie pod górkę. W pucharze UEFA mierzyliśmy się z Bayernem, z Realem, a teraz z Milanem z Mediolanu. Wszystko przeciwko nam, ale zagryźliśmy zęby, wyszliśmy na arenę bez kompleksów i udowodniliśmy w Anglii naszą wyższość. ,,Sroki'' mają gaz i pewność siebie. Kursy bukmacherów pną się na szczyt. Jesteśmy faworytami rozgrywek. Do półfinału kwalifikuje się Chelsea, Celtic (których wylosujemy) oraz Fiorentina. Uważam, że na tym etapie jesteśmy najbardziej niebezpieczną drużyną dla pozostałych w tabeli.


Zwycięstwo z Liverpoolem, to zawsze sukces warty odnotowania. Craig Bellamy strzelcem jedynego gola, ale bohaterem wydarzenia Shay Given, który nie uległ presji napastnikom z Anfield. Kolejne trzy punkty i coraz bliżej upragnionego tytułu w Anglii. Menedżer miesiąca za marzec - oczywiście Krzysztof Krawczyk. Moja drużyna to epokowe dzieło.


Powtórka z rozrywki. W pucharze Anglii pozbywamy się rywali na stadionie Old Trafford. Pierwszy finał dla mojego zespołu. Przyjdzie nam się zmierzyć z Arsenalem. Nie będziemy faworytami, ale widzę możliwości na zgarnięcie trofeum. Pomału szykuje plan na to wielkie wydarzenie.


Coraz bliżej tytułu w lidze. Masakrujemy przyjezdnych. Są za wolni, za ospali - ich ataki niemrawe i bez finezji. ,,Sroki'' sensacyjnie zmierzają po puchar w Premier League. Kto jest szefem na wyspach? No, my, a kto? Diabły, które okazały się niegroźne, Arsenal, co traci punkty albo Leeds, które gra poniżej oczekiwań? Bądźmy poważni - mamy 80% szans na koronę.


Zapowiada się angielski finał. Silna liga, czy rywale zawiedli? Oby to drugie, bo nie życzę sobie, aby ktoś uważał nasz sukces za nic nieznaczący. Nawet nie wiecie, ile nas to kosztowało, by znaleźć się w dwóch finałach - rywalizując z morderczymi potęgami w Anglii. Nikt nie wie, jakie to wyczerpujące, dopóki sam nie doświadczysz tego na własnej skórze. Bez względu na wszystko - czuję się spełniony. 


29 kwietnia 2002 r. mianujemy się mistrzami Anglii. Zdobyliśmy tytuł najlepszej ekipy na wyspach. Graliśmy równo, na pełnych obrotach. Skromny skład wystarczył na, wbrew pozorom, mocną ligę. Opłacało się wydusić z drużyny to, co najkorzystniejsze. Dobra gra w obronie, szybkie przerzuty do napastników, starcia jeden na jednego, szybkość wahadłowych. Inteligencję Gary'ego Speeda. Błyskotliwość Alana Shearer czy mózg operacji, jakim jest Richie Wellens. To wszystko zadziałało - zaplanowane na tip-top. 


Spotkanie wielu sprzeczności. Rzut karny wykonany przez Alana decyduje o pucharze dla ,,Srok''. Statystyki minimalnie na naszą korzyść, ale nie przeważaliśmy w środku boiska. Mimo to - osiągnęliśmy sukces, który zapisze się w annałach historii. Newcastle w FA Cup wygrało po raz ostatni w 1955 r. Pół stulecia czekali na puchar. Łzy wzruszenia kibiców. Piękna pamiątka dla potomnych. 


Szybkie otwarcie finału UEFA w Kopenhadze. Gary Speed w drugiej minucie daje kopa drużynie - insynuując, patrzcie, tak grają mistrzowie Anglii. To był jednocześnie dziesiąty gol Gary'ego w sezonie. Później do głosu doszedł Alan - legenda Newcastle, który na dobre uciszył Chelsea. Strzałem nisko po ziemi sprawia, że rywalom wali się grunt pod nogami. Szarpią, walczą, ale nie są w stanie zatrzymać tej bestii. Dyer kończy marzenia Chelsea o mistrzostwie w europejskich pucharach. Na otarcie łez Zola ładuje bramkę, ale jest za późno na odwrót historii. Wielki finał wielkiej paki w czarno-białych strojach. Jesteśmy niepokonani. Wygrałem dla kibiców najcenniejsze trofea.


Historia pokaże, że uczyniłem z Newcastle mocarza światowej piłki. Dwukrotne mistrzostwo w Anglii - mogę odejść w chwale. Tymczasem robię sobie przerwę jako menedżer - pora odpocząć po tych turbulencjach. Za jakiś czas wrócimy, polecimy do Hiszpanii, bo trzeba zdemolować Barcelonę i Real, więc, jak możecie się domyślać - wybiorę zupełnie inny klub, o którym nawet nie pomyśleliście. Gwarantuję.

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz