![]() |
| Ricardo Quaresma niegdyś mianowany na drugiego Cristiano Ronaldo - coś nie wyszło... |
Druga odsłona odprężającego cyklu, gdzie próbuję zdobyć mistrzostwo w każdym zakątku kraju. Nie spodziewałem się, że seria będzie cieszyć się zainteresowaniem, aczkolwiek robię to w ramach rozgrzewki, żeby pisać, jak najwięcej - dla przyjemności. Zawsze jakaś odskocznia od tematów filmowych i kulturowych. Na początek zmieniamy barwy - nie będziemy kontynuować przygody w Niemczech, tym zajmiemy się później. Wolałem ,,wyjechać'' do belgijskiej ekstraklasy, którą słabo znam i z którą nie wiążę większych wspomnień. Ale trzeba podbić ,,terytoria'' w Belgii, więc jedziemy w ciemno. Oczywiście korzystamy z rocznika 2001/2002 - z oryginalnych nazwisk z tamtego okresu.
W Belgii największą szansę na mistrzostwo mają: znany Club Brugge, Standard Liege czy Anderlecht. Uznane marki, które możecie kojarzyć, nawet nie znając piłkarskiego świata. Korciło, żeby wybrać najsilniejszy skład, ale poszedłem w dziką kartę. Wybrałem zespół z Gent, który nominalnie zdobył mistrzostwo Belgii dopiero w 2015 r. (jeden, jedyny raz), dlatego postanowiłem przyspieszyć historię i zyskać miano najlepszej ekipy w południowych Niderlandach.
Skład gotowy:
W obronie: tytan pracy Geri Cipi, Francuz Cedric Carrez, rezerwowy Thomas Vasov
Na bokach huczą: utalentowany Morten Pedersen, Ibrahima Faye, doświadczony Jacky Peeters czy wiekowy Vital Borkelmans
W pomocy: Fabio Burgio, wyciągnięty z rezerw Gaby Mudingayi, uzdolniony John Machethe, mniej zdolny Algierczyk Nasredine Kraouche oraz ważna postać w zespole Gunther Schepens
Bardziej ofensywni: Spencer Verbist, Egipcjanin Ahmed Salah Hosny, wyciągnięty z rezerw Djima Oyawole czy najbardziej barwna postać w ataku Alexandros Kaklamanos
Nie spodziewałem się, że wejdę do szatni, gdzie w belgijskiej drużynie trzonem ekipy są obcokrajowcy. Spore zaskoczenie. Dobra - jakie szanse na mistrzostwo? Niby niewielkie, ale liga belgijska to mniejszy kaliber niż Polska czy nieszczęsne Niemcy. Czas na taktykę, jak zagramy?
Postanowiłem nieco zahamować z przodu. Opieramy się na układzie: 4-1-3-1-1. Dwójka bocznych obrońców ma atakować flankami. Dla zabezpieczenia defensywny pomocnik - będzie potrzebny, skoro w środku pola dysponujemy ofensywnymi pomocnikami. Każdy z piłkarzy w drugiej linii podłącza się do akcji, gdzie wsparciem jest ofensywny pomocnik - tę rolę dzierży Egipcjanin Hosny. Gramy również bez klasycznej dziewiątki - napastnik ma za zadanie strzelać bramki, ale także odciągać rywali i robić miejsce panom z tyłu. Przy tej taktyce jesteśmy mocno narażeni na grę z kontry, ale plusem jest równowaga. Nie ma zmasowanego ataku w pierwszej linii, ale z głębi pola. Zagęszczamy środek boiska, aby mieć przewagę nad resztą, a w konsekwencji, większą ilością zawodników będziemy straszyć mocniejsze ekipy. Z uwagi na debet w ataku nie możemy wystawiać dwóch napastników, a po drugie - mój zespół nie należy do najmocniejszych, więc korzystam z ofensywnych pomocników. Środek pola zdecydowanie najmocniejszy w naszym układzie.
Jeszcze chwila i przechodzimy do meczów, ale najpierw zakupy. W kasie mało gotówki, więc, jedyne, co mogłem zrobić, to pozyskiwać graczy na wolnym transferze. Płacąc jedynie za kontrakt.
Ściągamy: Taribo West (fenomenalny obrońca do pierwszego składu)
David Fox (obiecujący pomocnik z Anglii - póki co - jako rezerwowy, wówczas siedemnastoletni, więc z szansą na rozwój)
Sprzedajemy: Miguel Capilla (raczej nieprzydatny napastnik - ogólnie uważam, że Gent ma problem z atakującymi z przodu). Pozycja na przyszłość - do wzmocnienia.
W połowie sezonu pozbędę się Martina Laamers (na jego niekorzyść, wiek, słabe parametry na pomocnika defensywnego, oraz zmierzch kariery - lepszy już nie będzie)
Niski budżet, nie najmocniejszy skład, problemy z napastnikami. Czy wola walki wystarczy, aby zdobywać punkty? Przekonajmy się. Dla nas, dla zespołu, który nie liczy się o mistrzostwo (okiem bukmacherów) - cieszę się, że nie występujemy w żadnych pucharach europejskich, to pomoże skupić się na lidze. Do dzieła, panowie!
Solidny debiut. Raczej męczarnia niż pokaz siły. Jeśli obrońca zostaje najlepszym piłkarzem spotkania, to oznacza, że było przeciętnie. Nowy szkoleniowiec w Gent zaczyna od zwycięstwa, ale w mało przekonujący sposób. Dodatkowo rywale kończyli mecz w dziesiątkę, bo Roumani dostał czerwony kartonik w ósmej minucie spotkania! Nie ważne jak, ale z kim wygrywasz. Mimo wszystko Racing Genk, to wyżej notowany zespół niż Bawoły (nasz przydomek klubowy).
Dobre wejście w ligę! Pokonujemy uznane Brugge na własnym boisku 2:0. Jesteśmy mocni w obronie - na razie bez straty bramki. David Fox formalnie najmłodszym piłkarzem w drużynie - wchodzi z ławki i ładuje bramkę. Siedemnastolatek będzie przyszłością w Gent? Trudno wyrokować, ale jest duży potencjał na zawodowego piłkarza jako rozgrywający. Pierwsza kontuzja w zespole - Machethe opuszcza boisko przed końcowym gwizdkiem. Jak długo utrzymamy zwycięską passę?
Kolejny przykład, że obrońcy są najważniejszymi postaciami w składzie Bawołów. Bez nich - nie byłoby pierwszych sukcesów. Pierwsze straty w bramkach. Francuz Samuel Wiart udowadnia, że jest znakomitym Jokerem. To zawodnik rezerwowy, ale potrafi udźwignąć rolę osamotnionego napastnika i decydować o zwycięstwie. Brawo! Zbieramy punkty i nieoczekiwanie, wśród kibiców, jesteśmy liderami tabeli. Oby to utrzymać!
Jedno z najbrutalniejszych widowisk, jakie w życiu oglądaliśmy. Dwie czerwone kartki, siedem żółtych - kopanina, jak w podrzędnej lidze. Wstydliwe zwycięstwo. Antwerpia zmasakrowana przez zespół z Gandawy. Brzydki pokaz - trzy punkty wywalczone, jakim kosztem? Brutalnością i gorącą głową. Ewidentnie zespół wymagał opieki. Anders Nielsen sprawdza się jako zmiennik Hosnego, gdzie na początku sezonu prezentował kapryśny futbol. Dlatego Nielsen wskoczył do pierwszego zespołu kosztem Egipcjanina. No nic - trzeba utemperować grajków i dać im do zrozumienia, że przemocą nie wygramy ligi.
Koncert bramek. Machethe napędza centralny układ boiska i prezentuje wysokie umiejętności. Kolejna kontuzja i kolejne osłabienie. Na szczęście jest David Fox i Hosny - bodaj z pierwszym trafieniem. Ku zaskoczeniu, Club Brugge gra poniżej swoich umiejętności, a trener kadry za chwilę zostanie usunięty ze stanowiska. Co za bałwany - liga belgijska kompromituje się na arenie międzynarodowej, a w lidze Brugge jest chłopcem do bicia - żenujące! Potwierdzam - liga belgijska nie należy do najmocniejszych w Europie.
Kolejna niespodzianka - pokonujemy obecnego mistrza Belgii. Kursy bukmacherów idą w górę - nieoczekiwanie możemy być sensacją sezonu 2001/2002. Pięknie się układa. Jesteśmy mentalnymi zwycięzcami. Drużyna jako jedność - i oto chodzi. Bawoły straszą silniejsze ekipy!
W szóstej rundzie pucharu Belgii skromnie ogrywamy Wetteren pozbawiony większych argumentów. Czternaście strzałów na bramkę, gdzie przeciwnicy oddali zaledwie trzy, w tym jedną w światło bramki. Nie mieli czym postraszyć. Zadanie wykonane - kwalifikujemy się do kolejnej rundy. Odhaczone - nie ma co drążyć. Liga ważniejsza - pucharek stawiamy jako cel drugorzędny.
Niespodzianka za niespodzianką - ogrywamy wszystkie najmocniejsze zespoły w tej części Europy. Na dokładkę - z posadą żegnają się trenerzy z Club Brugge, ze Standard Liege czy Anderlechtu. Śmiechu warte - żeby Gent biło uznane marki na świecie. Nic dziwnego, że zarząd z mocniejszych ekip wściekał się o wyniki - cichutko myślimy o mistrzostwie, ale droga daleka i kręta, pełna zawirowań. Konkurencja myśli o naszych piłkarzach, ale nie sprzedaję kolejno Nielsena czy Kaklamanosa. Bez sensu osłabiać zespół w środku sezonu.
Remis z GBA odbiliśmy sobie w siódmej rundzie pucharu Belgii. Doskonały rewanż za nieudolne spotkanie w lidze. Pokazaliśmy pazur i czynimy wszystko, aby każdy zespół drżał przed Bawołami. Dwa puchary w jednym sezonie? Wykonalne, ale piekielnie trudne zadanie. Będziemy się starać - obiecujemy kibicom. Tymczasem wszyscy życzą, abyśmy zostali sensacyjnymi mistrzami w Niderlandach.
Tak należy grać z najlepszymi - być do bólu skutecznym. Nie skupiać się na indywidualnościach, lecz na całym zespole. Po raz drugi ośmieszamy zasłużony klub z Belgii. Współczuję rywalom, że musieli to oglądać. Dominowaliśmy na każdej pozycji. A kibice? Kibice to muszą być poirytowani, że jakiś Gent przyjeżdża na ich teren i miażdży bez większego wysiłku. To co - mamy mistrzostwo? Nie no - zaczekajmy. Za wcześnie na koronę. Natomiast - tylko Anderlecht liczy się w walce o tytuł. Pozostali? Oni mają straty większe niż ktokolwiek przypuszczał.
W ćwierćfinale pucharu rozbijamy bank. Aalst bez jakichkolwiek nadziei na sukces. Demolujemy rywali bez wazeliny i pół środków. Czyste, gładkie ,,zabójstwo''. Meldujemy się w półfinale i kto wie - czy nie będziemy świętować podwójnie. Robię wyniki ponad stan, czy Belgia okazała się tandetnie słaba? Oby to pierwsze, bo czuję się za dobry, w tym co robię. Grunt, że zarząd wniebowzięty, a kibice radują się z każdego zwycięstwa.
Umówmy się, że po zwycięstwie nad Anderlechtem mogliśmy spokojnie mianować się zdobywcami Belgii. Podbiliśmy tę ligę bez większych kłopotów. Największe marki dostają ,,oklep'' i nie mają ,,ducha'' zespołu. Rozbroiliśmy każdego, kto chciał konkurować z maszyną z Gandawy. Kaklamanos oficjalnie zostanie królem strzelców w naszej ekipie, a młode pokolenie rośnie w siłę: cudowne występy Ibrahima Faye sprawią, że dostanie powołanie do Senegalu i wyjedzie na mistrzostwa świata w przerwie letniej. Gratulacje!
Jeśli ktoś spodziewał się, że odpadniemy w półfinale pucharu Belgii - ten musiał kasować kupon. Bo jak inaczej mogliśmy się zachować skoro mścimy się na Ottenstadion za nieudany mecz na terenie KV Mechelen, gdzie przegraliśmy 2:0. W rewanżu ładujemy sześć bramek i jest pozamiatane! Rozumiecie, pozamiatane! Nikt nam nie odbierze tytułu mistrza Belgii i w konkursie o puchar Belgii. Nikt! Jesteśmy najmocniejszym zespołem i udowadniamy to w każdej rundzie. Pozostali niech się przyglądają, jak bardzo odbiegliśmy konkurencji. A wiecie, kto czeka w finale? Club Brugge - na pewno będą przygotowani, żeby nas upokorzyć, bo wiedzą, że dostali podwójne cięgi. Będziemy uważać.
Jedna z tych beznadziejnych wpadek, które nic nie znaczą, bo jesteśmy oficjalnie królami w Belgii! Gent po raz pierwszy w historii sięga po tytuł - zrobiłem to. Sięgnął po mistrzostwo Belgii, zanim Bawoły zrobiły to w rzeczywistości (przypominam, rocznik 2015). Ha, oszukałem przeznaczenie, i nie będziemy zwlekać za pucharami w gablocie. 2001/2002 rokiem Gent.
Oficjalna tabela na koniec sezonu - Bawoły zdołały wygrać dwadzieścia sześć razy, pięć razy odnieść porażkę i trzykrotnie remisuje z niżej notowanymi zespołami (jak GBA, Beveren, Lierse). Zaskakująco nisko Standard Liege - pozycja numer dziewięć, to jest dramat! Club Brugge na pozycji szóstej - no po prostu kompromitacja belgijskich zespołów. Zwykła kompromitacja. Słaba liga. Żegnamy się, bo osiągnęliśmy sukces, który pragnęliśmy. A myślałem, że zostanę w Belgii na dłużej, a tu co - wielkie nic! Kompromitujące wyniki uznanych, nagradzanych zespołów.
Na deser mistrzostwo w pucharze Belgii. Jesteśmy nie do pokonania. Machethe z podwójnym trafieniem kończy marny finał klubu z Brugii. Liga, która miała być wyzwaniem - stała się poniekąd pośmiewiskiem.
Dobra, przechodzimy dalej - idziemy w świat i lądujemy w Chorwacji. Tutaj wybór był oczywisty - wybrałem Hajduk Split - ulubiony klub znad Morza Adriatyckiego. Zadanie niby proste, bo jesteśmy obecnie mistrzami Chorwacji - natomiast po piętach deptać będą takie ekipy, jak Dynamo, Zagrzeb, Rijeka czy Osijek. W czasach, których żyjemy, to Dynamo Zagrzeb jest mistrzem tej części Europy od 2005/2006 roku! Tylko raz, tę hegemonię przezwyciężyli panowie z Rijeka w 2016/2017. Dlatego wolałbym, żeby to Hajduk zdobywał króla w lidze rok po roku, jak to czynią w Zagrzebiu. Jak wygląda skład? Nie oszukujmy się - jest dobrze!
W bramce golkiper na długie, bardzo długie lata: Stipe Pletikosa
W obronie kozaki: jak Igor Stimac (obowiązkowo w pierwszym garniturze), Goran Sablic, Jurica Puljiz
Na bokach w obronie: Darko Miladin (prawa część boiska), Darko Butorovic (również na prawe wahadełko), Dalibor Bozac (to już lewa część murawy) czy kapitalny Krunoslav Rendulic (lewe wahadełko, na pierwszy skład)
W pomocy: Bośniak Igor Musa, wychowanek Tonci Pirija, kolejny wychowanek i jeden z moich ulubionych piłkarzy wszech czasów, czyli Darijo Srna, do tego lider w zespole, jak Aljosa Asanovic
W ataku: Zoran Ratkovic, utalentowany Zvonimir Deranja, Brazylijczyk Clenio oraz czołówka z Hajduka, który jest głodny sukcesu, czyli Ivan Bosnjak
Oto taktyka na sezon: raczej niczym się nie wyróżnia. Ustawienie 4-3-1-2. Z wahadłami. Z podwieszonymi obrońcami bocznymi, którzy wzmacniają atak z drugiej linii. Na środku boiska Aristizabal, którego pozyskałem z wolnego transferu. Opieramy się na genialnym rozgrywającym, a boczni pomocnicy mają skutecznie pomagać w defensywnie, kiedy tracimy piłkę, oraz atakować w chwili, gdy odzyskujemy władzę na murawie. Do tego podwieszony pomocnik wzmacniający obie linie: między atakiem, a pomocą. Z przodu dwójka napastników: jeden klasyczny, który ma być egzekutorem, a drugi wsparciem dla reszty ofensywnych piłkarzy. Taktyka oczywista i raczej nie trzeba się rozpisywać. Motorem napędowym rozgrywający, boczni obrońcy z tężyzną czy wytrzymałością, ponieważ czeka ich sporo biegania. Do tego inteligentni boczni pomocnicy, którzy wiedzą, co to oznacza grać w zespole.
Klubu nie było stać na transfery, dlatego szukałem zawodników bez kontraktu.
Postanowiłem ściągnąć: Victor Hugo Aristizabal - Kolumbijczyka, który w rzeczywistości nigdy nie pojawił się w Europie, ponieważ jego kariera kręciła się wokół brazylijskich zespołów, jak Sao Paulo, Santos czy Cruzeiro.
Pozyskałem Joao Paiva (młodziutki talent z Portugalii)
Borimir Perkovic (wiekowy piłkarz, ale z Chorwacji, bo chciałem mieć, jak największą liczbę rodowitych piłkarzy)
Ivica Beljan (kolejny Chorwat, jako uzupełnienie składu, również przed emeryturą)
Za to sprzedałem: Branimir Anic (wychowanek bez przyszłości w klubie, nieco za słaby na Hajduk)
Petar Suto (prawy pomocnik - raczej nieprzydatny, w każdym razie, bez szans na udział w pierwszej jedenastce)
Dobra, transfery mamy za sobą. Czas wziąć się do roboty i obronić tytuł w Chorwacji, a jednocześnie powalczyć o jakieś puchary w Europie. Kto wie - może coś wyskrobiemy?
Debiut, jak z bajki. Dublet Bosnjaka (gracz na całą karierę), Paiva jako osiemnastoletni dzieciak zalicza wejście smoka. Pragnę zrobić legendarny klub z legendarnymi nazwiskami. Dario Srna - nie inaczej - również debiutuje w Hajduk. Pomocnik, który sprawdza się na wielu pozycjach. Także w obronie.
Kwalifikacje do Ligi Mistrzów przechodzimy pomyślnie. Utytułowany zespół z Rumunii musiał ulec naszej potędze. Paiva z dubletem. Warto było podpisać kontrakt. Kto wie - przyszła legenda na Bałkanach?
Pierwsze trafienia Perkovica czy Darijo. Varteks nie liczy się w stawce o mistrzostwo, ale ma w składzie fenomenalnego Mumleka w ataku - Chorwacja talentami stoi.
W lidze nie do zatrzymania. Kolumbijczyk rozgrywa fenomenalne zawody, a Carevic wkomponował się w zespół. Niby lewy skrzydłowy, a doskonale sprawdza się jako wysunięty pomocnik. Trzy kluczowe podania w zespole decydują, że zostaje wybrany zawodnikiem meczu. Zasłużenie.
Statystyki mówią wszystko - TSK rozpaczliwie broniło się przed zmasowanymi atakami z naszej strony. Autorami bramek m.in. Perkovic i Victor Hugo. Pierwsza runda w walce o puchar Chorwacji, to dopiero początek wyprawy po sławę. Przed nami silniejsze ekipy. W dobrych humorach wracamy na boiska ligowe.
Elegancka prezentacja na wyjeździe. Ważny triumf nad wielkim rywalem z Zagrzebia. Rewanżowy mecz z Schalke nieudany, bo 3:1 dla gospodarzy, ale za to przeklęte dynamo uznało naszą wyższość. Dajemy czytelny sygnał - bronimy tytułu!
Po meczu z PSV wiemy jedno - wychodzimy z grupy G w Lidze Mistrzów i sensacja staje się faktem. Malutki zespół znad morza Adriatyckiego udźwignął rolę beniaminka. Co do spotkania - zagraliśmy w eksperymentalnym składzie. Z Radchenko w ataku, który po sezonie opuści piękny klub ze Split. Martwią gorsze występy Ante Mise, który widać, że bliżej emerytury niż wielkiej kariery. Na szczęście Aristizabal w środku pola jest dzikiem - cieszę się, że pozyskałem wielkich piłkarzy za darmo!
Druga runda w pucharze Chorwacji bez większego echa. Wygrywamy bez spiny. Zawodnikiem meczu Perkovic, który mimo wieku - przypomina Moravcika z Celticu. Świetny jako ofensywny pomocnik - za tyłami dwójki napastników. Cichy bohater, lider między liniami i ważne ogniwo w taktyce. Piłkarz na parę lat, ponieważ emerytura puka do drzwi, ale nie żałuję, że ściągnąłem go do zespołu. Warty każdej ceny. Tym bardziej, że Hajduk nie ma gotówki w kasie, więc takie ,,transfery'' bez wpłacania kaucji należy przyjmować optymistycznie.
Taktyka mało oryginalna - skupia się na środku pola, jak większość zastosowanych w menedżerze. Bez dobrych rozgrywających nie mamy czego szukać w Europie. Potrzebujemy twardzieli na bokach obrony, którzy będą hulać po otwartych przestrzeniach. Wzmacniamy atak z podwieszonym pomocnikiem. Klasycznie: 4-3-1-2. Bez dodatkowych opcji zabezpieczających. Beto i Quiroga, to świry w obronie - wystarczą, dodatkowo mamy utalentowanego Heldera Rosario (jest czym straszyć). Gramy ultra ofensywnie - nie ograniczamy się do defensorów, chcemy jak najdłużej być w gazie i przenosić ciężar do linii w ataku, gdzie czekają czołowi gracze gotowi na armatnie postrzały. Nie ma co zwlekać - trzeba angażować, jak największą liczbę graczy do zmasowanego oblężenia.
Zakupy skromne: Pozyskujemy Cristiano Ronaldo (wolny transfer)
Sprzedajemy kolejno: Julian Kmet (niepotrzebny w zespole, na minus lewo skrzydłowy, z których nie korzystam)
Osório Carvalho (lewy wahadłowy, raczej przeciętny i nie gotowy do pierwszego składu, sprzedany konkurencji za śmieszne pieniądze)
Mauricio Hanuch (tęsknił za Argentyną, więc sprzedany do rodowitego klubu z Rosario Central)
Tomas (Portugalczyk bez perspektyw, zesłany do drugiej ligi)
Fumo (Mozambijczyk, dla którego nie widzę miejsca w składzie)
Filipe Travassos (wychowanek, za mały na duży klub ze stolicy)
Standardowy debiut w lidze - kaszanka w obronie, za to bimber w ataku. Jak nie kochać Portugalii za południowe szaleństwo?
Gramy niepoważnie od zatrudnienia. Ultra ofensywny styl nieco ryzykowny - Santa Clara poturbowana, ale mamy deficyt w obronie. Trzy dublety w jednym spotkaniu. Strach się bać czy nie?
Lekki falstart w Lidze Europy - remis z Valencią. Za to rewanż udowodni, że chcemy coś zbudować - Ricardo Quaresma w pojedynkę rozbije nietoperzy. Wielki talent, który w rzeczywistości nie do końca się spełnił.
Czwarta runda pucharu Portugalii. Bez wielkich zaskoczeń, aczkolwiek prowadziliśmy w pierwszej minucie, by kolejno stracić dwie bramki, przez co przegrywaliśmy w spotkaniu. Podrażnieni - Jardel zamyka usta niezadowolonym obserwatorom z trybun ładując bramki w ciągu dwóch minut! Szalone widowisko, na które warto było przyjść.
Mecz z Sedanem pod dyktando klubu z Lizbony. Pierwsze trafienie Cristiano Ronaldo, który, mam nadzieję, będzie gwiazdą światowego futbolu. Póki co - zmiennik, obiecujący talent z szansą na zostanie legendą boiskową.
W lidze nie mamy sobie równych. Braga lekko szokuje opinię publiczną - wygrywając z najmocniejszymi ekipami w Portugalii. Póki co - zapowiada się sensacyjny sezon, gdzie Braga może zdobyć pierwsze mistrzostwo w historii! Ależ to byłby twist...
W zimowym okienku odchodzi: Nauzet (szkółka młodzieżowa, za wysokie progi na pierwszy skład, życzymy powodzenia w mniej renomowanych klubach )
Valdir (zgłosili się po niego z Nacional, na Maderze, przyjąłem ofertę, ponieważ nie chcę, żeby marnował się w rezerwach)
Hugo (Braga zgłasza się po defensywnego pomocnika - oferują solidne pieniądze, więc żegnamy się z rezerwowym)
Sa Pinto (Celtic zgłosił się po Pinto - zaoferowali dużo pieniędzy, więc pozwoliłem sobie na transakcję)
Kupujemy za to: Carlosa Jacques za śmieszne pieniądze. Za darmo ściągam Khrapkovskiy'ego, gdyż nie podpisał kontraktu z Dynamem Mińsk.
Ricardo i Jardel w formie - panowie są największą bronią w zespole. Doskonali zawodnicy, którzy będą decydować o losie spotkania wielokrotnie. Quaresma staje się supergwiazdą. Beto zaś, to najlepszy obrońca w lidze!
Sensacyjny mistrz Portugalii z 2001 r, czyli Boavista nie da rady powtórzyć sukcesu. Wystarczy spojrzeć na ich statystyki w Lizbonie. Bramkarz z notą 4! (plus czerwona kartka), jedno kluczowe podanie zaliczył jedynie Julio Cesar, a atak praktycznie nie istniał. Kiepski Marcio, przeciętny Semedo (na dokładkę z kontuzją w 86'). Mistrz Portugalii, który ma ogromne problemy z organizacją i stabilizacją formy. Ale bardziej martwi Braga - oni naprawdę mogą być sensacją w Portugalii w 2002 r.
Co za żenada! Ludzie, trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam. Porażka z Alvercą oznacza, że odpadamy w pucharach Portugalii. Kompromitacja - jedyne, co mogę, to przeprosić działaczy i kibiców za wstydliwy obraz i futbol z przedszkola! Katastrofa! Mieliśmy rządzić, a my co - popełniamy zbiorowe samobójstwo. Trudno - o jeden puchar mniej. Zostały dwa, byle nie zmarnować okazji.
Robi się nieciekawie. Odjeżdżają puchary - odjeżdża liga. Braga wierzy w historyczne zwycięstwo! Nasza porażka pogłębia kryzys i nerwowość w stadzie. Po piętach depcze Porto. Benfica gra poniżej oczekiwań, dlatego nie liczy się w stawce. Ale Braga mocna - coraz bliżej sensacji, tylko czy utrzymają fotel lidera? Do akcji wkracza Maritimo, które również ma szansę na tytuł w Portugalii. Jaja jak berety.
































































0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz