czwartek, 24 marca 2022

Jaki to był debiut? - Maska szatana

 Jaki to był debiut? To seria, gdzie omówimy produkcje znanych (lub mniej) filmowców z całej kuli ziemskiej. Spróbujemy wybrać się w najbardziej dzikie regiony, na Stary Kontynent, gdzie obrodziło w wybornych rzemieślników czy artystów. Zajrzymy tam, gdzie inni nie patrzą, albo lepiej, pokażemy, że warto zacząć z hukiem. 


 Od razu odhaczę, że lekko oszukuję, ponieważ Mario Bava pierwsze doświadczenia filmowe miał w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, zanim nastała ,,Maska szatana'', ale zaznaczmy, że nie projektował je samemu, gdyż pracował w duecie: m.in. z Riccardo Fredą, z bardziej znanym Raoulem Walsh czy Mario Camerini w ,,Ulisses'' z rocznika '54 . Pod wieloma względami potwierdzam, że jestem staroświecki, bo uznaję tylko projekty indywidualne, osobiste oraz pełnoprawne. 

Dziś na tapecie zapomniany horror, który nieszczęśliwie wyszedł w czasach, gdy powstał najgłośniejszy dreszczowiec lat 60., czyli ,,Psychoza'', przez wielu uważana za obraz kultowy oraz z uporem maniaka cytowana w młodszych produkcjach, a nawet kopiowana (pamiętacie remake z 1998r.?), która na stałe zadomowiła się w świadomości widzów. Wracając do włoskiej produkcji - fani kina europejskiego powinni jednak kojarzyć tytuł z charakterystyczną urodą Barbary Steele - z jej kruczoczarnymi włosami, bladą cerą czy okrągłymi oczyma. Okrzyknięta mianem Scream queen, ponieważ była zaangażowana w kino grozy.

Zacznę nietypowo, bo ,,Maska Szatana'' nie jest czymś, co by otrzymało nagrody w sekcji konkursowej do Złotych Lwów czy berlińskiego niedźwiedzia. Horrory zawsze miały na bakier z wyróżnieniem - były niedoceniane, a z punktu widzenia kinofila - cieszą się ogromną popularnością i ludzie tłumnie walą do kina, aby przerazić się przed panoramicznym ekranem. Jestem jednakowo zszokowany, że na portalach filmowych ,,Maska szatana'' ma niewielkie zasięgi. Dziwne - zważywszy, że obraz Mario Bavy jest dopieszczony formalnie i nakręcony w duchu opuszczonych grobowców, w przedziale wielkich salek, a dodajmy do tego wampiryzm i klątwy - mieszanka wybuchowa i mokry sen entuzjastów nocnych seansów, niekoniecznie w świetle księżyca. Brzmi jak szansa na sukces, co? Niby tak, ale wciąż pozostaje w cieniu sławniejszych klasyków. Czy są ku temu powody? Niewątpliwie dlatego, że europejskie kino gatunkowe raczej nie cieszy się za dużym uznaniem? Prawda czy fałsz? 

W każdym razie przenosimy się do XVII-wiecznej Mołdawii, gdzie młoda księżniczka za wybryki satanistyczne zostaje skazana na śmierć - przybierając na twarz tytułową maskę, która ma potępić jej dokonania po wiekuisty czas. Zostaje ,,naznaczona'' jako kapłanka czarnej magii - wrzucają jej ciało do sarkofagu. W mrocznej komnacie, do kaplicy, gdzie kurz i pająki będą jej towarzyszyć. Następnie przechodzimy do zasadniczej części programu - dwieście lat później dwójka kompanów pospiesza na przyjęcie. Wśród nich doktor, który zbiegiem okoliczności zbudzi przeklętą wiedźmę poprzez mały incydent - upuszczając lekko krew przez skaleczenie podczas obserwacji i usunięcia maski, by ujrzeć prawdziwą twarz księżniczki. Za nieostrożność mieszkańcy zapłacą wysoką cenę, albowiem nieco później diaboliczna Asa powstanie i obudzi swojego ,,pazia'', który ma za zadanie znaleźć ciało gotowe do absorpcji, by nabrała ludzkich kształtów oraz z powodzeniem mogła dokonać zemsty na oprawcach .  


Od strony fabularnej otrzymujemy standardową procedurę - goście budzą przeraźliwą damulkę z czarciego snu, tymczasem okoliczna rodzina drży przed nadejściem złych omenów, co symbolizują portrety, gdzie jedna z postaci zmienia położenie, a ojciec familii popada w obłęd, w gorączkę i majaczenia. Ich córka Katia wygląda znajomo - niczym księżniczka Asa (Barbara Steele w podwójnej roli), która stanie się głównym zapalnikiem zauroczenia młodzieńca przybywającego do gospody. Nie będę rozwijał fabuły, żeby nie zdradzać kwestii czy smaczków związanych z makabryczną historią, natomiast największe wrażenie robią czarno-białe zdjęcia oświetlone przez kandelabry. Wystrój wnętrz z zasłoniętymi firanami, wśród błędnych, podejrzliwych oczu z namalowanych portretów czy nastrój wycięty z gotyckiej galerii. To nie treść stanowi clou programu, ale doskonała praca operatorska, szafowanie rekwizytami oraz motywami wampirycznymi - zaskakujące jest, że w ,,Masce szatana'' nie ukazano krwiopijców z długimi zębami, lecz ze zwyczajną szczęką, która potrafi wyssać napój energetyczny z ludzkich trzewi. 

Jak na wczesną pracę Mario Bava potrafi oddać klaustrofobiczność zamczyska, podkładając w tle groźne sygnały nadciągającej zemsty szatana pod szatami kobiety. Ujęcia skomponowane z półcieni, gdzie światełko migocze, lekko przyprószone przez zaciśnięte kotary. Nagie konary, które budują osaczający ,,wizjer'', gdzie podglądactwo stanie się prześladowaniem - co z resztą zaczyna się niewinnie, jak wspominałem - od zmiany ułożenia postaci na portrecie. Potem efekt stopniowo wzmacnia się poprzez mnożenie szpar, ukrytych zakamarków - nieustannie jesteśmy poddawani torturom ,,widzialności'', jak bohaterowie na otwartych przestrzeniach są obserwowani oraz namierzani przez ludzkie widziadło, a w ciaśniejszych obszarach ścigani lub zwodzeni przez tajemnicze, prastare moce. Autor dogłębnie korzysta z obrazu i dźwięku - wyją syreny zwierzęce, obrazy mają zakamuflowane przejścia, cmentarze wiją się w posępnych marach, a ucieczka na otwartej przestrzeni nie ma znaczenia, gdyż środowisko naturalne odsłania ludzkie oblicze. Zastosowane efekty specjalne bardzo często ,,zwalniają'' kadr i pozwalają odczuć napór złowrogich sił. Gotycki nastrój wzmaga obecność gargulców, rytm kościelnych dzwonów albo zimne mury okaleczone cieniami - pod tym względem ,,Maska szatana'', to prawdziwy horror, nakreślony mocnymi brzmieniami, gdzie nikt nie jest w stanie ukryć się przed maską szatana i jego pomagierami.

Dla części widowni problemem może być gra aktorska - nieco teatralna, mniej praktykowana niż w obecnym kinie. A sama Barbara Steele - pomimo fantastycznej charakteryzacji za często korzysta z wysokich dźwięków, krzyczy i wrzeszczy, jakby opętał ją demon z czeluści podziemia. Za to będę napominał - nie oglądamy ,,Maski szatana'' dla wybitnych aktorów, dla zaskakującej, wielowątkowej narracji. Tego nie znajdziecie. Nie szukajcie przebłysków i zwrotów akcji czy finału, który zawróci wam w głowie. Esencją kina w wykonaniu Mario Bava, to gierka stylistyczna, dudnienie muzyką w ważnych wydarzeniach, wystrój wnętrz dopieszczony do granic możliwości, zabawa z klasycznymi instrumentami grozy, gdzie organy podkręcają atmosferę, zamczyska są upiorne, a na cmentarzu leżą martwi, którzy powstają z grobów. Jeśli szukasz doznań sensualnych - zapewniam, ,,Maska szatana'' będzie dla ciebie pieszczotą. To film, który ogląda się oczami, bo i oczy mają najwięcej do powiedzenia w pełnoprawnym debiucie włoskiego reżysera, który kojarzony jest z tandetną i wygłupami filmowymi. O czym możecie przekonać się w ,,Planecie wampirów'' - gdzie efekt wizualny znacząco stopniał w porównaniu do ,,Maski szatana'', gdzie strefa wizualna broni się po dziś dzień.

Włochy, 1960, 87'

Reż. Mario Bava, Sce. Mario Serandrei, Marcello Coscia, Mario Bava, zdj. Mario Bava, muz. Roberto Nicolosi, Les Baxter,  prod. Alta Vista Productions / Galatea Film / Jolly Film, wyst.: Barbara Steele, John Richardson, Arturo Dominici, Andrea Checchi

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz