 |
Kto pamięta legendarnego Larssona w Celtic Glasgow? Cudowny El Matador. |
Krótki wstępniak i przechodzimy do meritum. W ramach szybkiej rozgrywki w Championship Manager postanowiłem sobie zgarnąć tytuł mistrza we wszystkich krajach. Opisywanie tegoż w szczegółach pochłonęłoby masę wysiłku, dlatego przedstawiam najważniejsze aspekty - czołowych graczy, czołowe drużyny w poszczególnych ligach - i na zasadzie starych nazwisk, to znaczy z roku 2001/2002, głównie dlatego, że liga włoska była najsilniejsza w tamtym okresie.
Wisła Kraków grała wyborne zawody w pucharze UEFA - pamiętne zwycięstwa nad Parmą czy z Schalke (młodsi mogą nie kojarzyć, ale biała gwiazda potrafiła ,,łoić'' najmocniejsze ekipy z najsilniejszych lig). Piękne czasy - kiedy katarskie pieniądze nie wpłynęły negatywnie na politykę transferową i nieuczciwość w rywalizacji. Przez to liga francuska jest zepsuta do granic - PSG ma więcej forsy niż cała reszta, i weź z nimi konkuruj. Ogólnie mam niecenzuralny stosunek do organizatorów, że odcięli Europę Środkową od prestiżowych imprez, przez co biedne kluby nigdy nie mogły pozwolić sobie na występy na arenie międzynarodowej. Liga Mistrzów? Prawdziwej Ligi Mistrzów nie ma, i już nie będzie - komercyjna papka dla naiwniaków, którzy wierzą, że romantyczny futbol nie umarł. Dlatego nie oglądam tej imprezy od wielu lat, bo szkoda moich nerwów.
Lepiej sobie pograć, odstresować się i zacząć grać na własnych zasadach. Przyjemniej byłoby pogrzebać w edytorze i zmienić całkowicie zasady, ale nie będę tego robił, ponieważ nie byłoby wyzwania. Inna kwestia - Football Manager, czyli spadkobierca po Championship Manager - jest zbyt wydumany. Grałem w ten tytuł i byłem niezadowolony z ikonek, z przerażającej ilości niepotrzebnych informacji na ekranie, gdzie dominuje za dużo niepotrzebnego czytania, a za mało konkretnych wskazówek czy pożytecznej gry w grze. Co prawda udało mi się osiągnąć mistrzostwo Hiszpanii Celtą Vigo, ale koniec końców nie czułem satysfakcji, a gorycz, bo powtórzenie sukcesu na tle Barcelony czy Realu Madryt jest praktycznie niemożliwe. Ogólnie liga hiszpańska w Football Manager jest przesadzona - w rzeczywistości La Liga jest sto razy słabsza niż w grze (śmiechu warte).
Dobra, koniec z marudzeniem i czas przejść do konkretów. Na początek liga szkocka. Wiem, wiem - amatorska liga, którą nikt dziś nie ogląda, gdzie dominują dwa zespoły - Celtic oraz Rangers. Tylko jest mały haczyk, w latach 2001/2002 to były poważane ekipy. Regularnie grały w Lidze Mistrzów czy w Pucharze UEFA. No i drugi myk, to były czasy zanim Rangersi zostali zdegradowani do czwartej ligi, więc była konkurencja dla Celticu. Dla zaawansowanych graczy wyzwaniem będzie zdetronizowanie dwójki czołowych postaci w Szkocji. Ale nie chciałem się męczyć, więc poszedłem na łatwiznę. Wybrałem Celtic Glasgow - zgarnięcie pucharu w kraju nie będzie niczym szczególnym, ale walka o tytuł w Europie, już będzie wymagała czegoś więcej niż bezmyślnego klikania. Dobra, jak wygląda skład z 2001 r.?
Powiedziałbym fantastycznie.
Pierwszy skład: na obronie między innymi Dianbobo Balde, utalentowany Belg Joos Valgaeren czy Iworyjczyk Olivier Tebily,
na bokach obrony prawdziwe perły - z prawej strony Didier Agathe (fenomenalny jako wahadłowy), a z lewej strony nie gorszy Steve Guppy.
W pomocy niezawodny Neil Lennon, doświadczony Słowak Lubomir Moravcik czy ofensywnie nastawiony Alan Thompson (bardziej lewy skrzydłowy).
Za to atak marzenie: genialny Henrik Larsson, Chris Sutton oraz John Hartson (który w tamtym roku był na drugim miejscu w tabeli króla strzelców, zaraz za legendarnym Larssonem). Nie zapomnijmy również o młodym zdolnym chłopaku z rezerw, czyli Shaun Maloney.
Najmocniejsze zespoły w lidze szkockiej: wspominałem, że Celtic oraz Rangers, cała reszta będzie oglądać plecy tych gigantów.
Największa gwiazda w naszym zespole: nie inaczej Henrik Larsson. Prawdziwy dzik w polu karnym. Fenomenalny piłkarz, z którym wiąże miłe wspomnienia, dlatego musiałem wybrać Celtic, bo lubię takie postaci w piłkarskim środowisku.
A oto taktyka na sezon:
Co jest najważniejsze w takim układzie? Oczywiście boczni obrońcy, Guppy oraz Agathe mają napędzać ataki - niemal przejmując rolę skrzydłowych, dlatego ważną rolą dla zabezpieczenia jest defensywny pomocnik, który będzie wspomagać linię obrony. Ofensywne nastawienie wahadłowych sprawi, że potrzebujemy twardych zawodników z mocną psychiką, ale to Szkocja, więc bez obaw. Petrov idealnie sprawdzi się jako ,,bezpiecznik'' między pierwszą, a drugą linią. Środkowy pomocnik również nastawiony ofensywnie, który ma w biegać w linię ataku, gdzie czekają Chris Sutton z Larssonem. Ciekawym zawodnikiem jest Mohammed Sylla, który jest niewiarygodnie wszechstronny, może grać jako prawo-skrzydłowy, prawe wahadło czy boczny pomocnik - no, powiem szczerze, najbardziej uniwersalny żołnierz w składzie. Każda drużyna miałaby z niego pożytek.
Dobra, to taktykę mamy za sobą. Jeszcze kwestia zakupów.
Sprzedaż piłkarzy:
Morten Wieghorst (sprzedany, ponieważ szukał nowych wyzwań, przeszedł do Hibs)
Michael Herbert (sprzedany, ponieważ nie ma szans na regularne występy, w bramce miałem Roberta Douglasa, więc, umówmy się, nie było nadziei na pierwszy skład)
Bobby Petta (zostanie sprzedany do Chelsea w środku sezonu, z jednego prostego powodu, nie gram skrzydłowymi, a chłopak by się marnował na ławce)
David van Zanten (wychowanek, który nigdy nie przebije się do pierwszego składu, dlatego wystawiłem go na listę transferową, za słaby na poważny klub w Szkocji, takie życie)
Zakup piłkarzy:
Andrey Milevskiy (idealny zmiennik dla Steve Guppy czy dla Petrova - może grać jako lewe wahadło czy defensywny pomocnik, mocno polecam grać na tych pozycjach, kiedy go kupujecie)
Mark Kerr - czyli najbardziej utalentowany szkocki pomocnik, który wzmocni drugą linię i będzie zastępować wspaniałego Moravcika, ale ze względu na wiek (on ma 36 lat!) trzeba myśleć o przyszłości, a Kerr to doskonały zastępca dla super Słowaka
Z rezerw wyciągam: wspomnianego Shaun Maloney (jest potencjał), Jamesa Goodwina (na prawą obronę, jak znalazł) oraz Stephen Crainey (lewy bok obrony mocno obsadzony, dlatego będzie miał problem z grą w pierwszym składzie, ale dostanie szansę)
Dobra, mamy umówione, więc na szybko prześledźmy wyniki.
Debiut, jak marzenie. Pięć bramek z naszej strony. Młodziutki Shaun Maloney wchodzi z ławki i ładuje bramkę. Mam nosa do talentów (śmieje się), ale to fajny chłopak, mam nadzieję, że się rozwinie.
Jeszcze bardziej absurdalny mecz, wciągniemy tę ligę jednym nosem. Z ławki wchodzą młodziki, jak Mark czy Shaun, ale na uwagę zasługuje popisowy koncert Bobby Petta. Zaliczył kluczowe asysty, wygrywał główki w powietrzu i ogólnie miał dzień konia. Czasem warto na niego stawiać, choć wiadomo, że przejdzie do Chelsea, bo moja taktyka nie jest ,,przepisana'' pod jego grę. A w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów powalamy Borussię Dortmund! Wyśmienicie.
Pierwsze ważne zwycięstwo w grupie Ligi Mistrzów. Na wyjeździe poskramiamy Moskwę. Mark Kerr oficjalnie w naszym klubie, a Steve Guppy wybrany zawodnikiem meczu. Wahadłowi, to największa broń w taktyce - bój się Europo!
Trzecia runda w Scottish League Cup przeszła gładko. Moravcik z dubletem, jak na wiekowego piłkarza - prawdziwa perła i lider w pomocy. Debiutuje młodziutki Crainey wyciągnięty z rezerw. Guppy odpoczywa, bo po co ma się męczyć z tak słabym rywalem?
W końcu jakiś mecz, gdzie drżałem o wynik. Warto zaznaczyć, że nasz bramkarz nie popisał się w spotkaniu - nota, zaledwie 5 (czyli poniżej własnych możliwości), za to Larsson z czterema kluczowymi podaniami - wyborne. Poniekąd zabawne, zważywszy, że na środku pomocy umieściłem Marka Kerra, który powinien rozgrywać i rozdawać piłeczki, a to niespodzianka, przyćmiła go prawdziwa legenda boiskowa. Brawo Henrik - jesteś wielki.
Poważne starcie z lokalnym rywalem. Rangersi zapomnieli, jak się gra w piłkę. Drobny uraz Larssona nie osłabia zespołu, i bez niego upokorzyliśmy w derbach zasłużony klub dla Szkocji. Moravcik ponownie z dubletem - co gość potrafi, nie mam pytań. W jego wieku nie jeden przeszedłby na emeryturę. Cichy bohater z Glasgow, jak go nie kochać?
Stworzyłem potwora. Celtic gromi wszystkich bez wyjątku. Na razie jeden remis i pasmo zwycięstw. I bez Larssona jesteśmy niepokonani. Agresywna gra w środku pola. Posypały się trzy żółte kartki dla mojego zespołu, plus czerwona dla rywali. Pierwsza oficjalna porażka, ale nie mam żalu. Douglas przyczyną nieszczęścia - znów nabroił na linii bramkowej. No i brak Larssona chwilami odczuwalny. Chris Sutton zaczął puchnąć i coraz częściej nie trafiał do siatki rywala, a Maloney jest zbyt młody, żeby brać na siebie odpowiedzialność.
Najpiękniejsze zwycięstwo w Lidze Mistrzów bez dwóch zdań. Wielki Manchester United od Fergusona musiał ulec klubowi z Glasgow. Pamiętny dzień, i wielka chwała. Sutton i Petrov z oceną 10 za występ. Idziemy po króla? Zobaczymy, ale jest szansa na podbój Europy. W każdym razie w finale Scottish League Cup wygrywamy z Rangersami 1:2
Pierwsze oficjalne trofeum za mojej kadencji. 17 marca 2002 r. zgarniamy puchar i liczymy na więcej, bo gramy w Lidze Mistrzów, chcemy zdobyć puchar w kraju i puchar Szkocji. Będzie się działo, zostańcie z nami! Z Arsenalu wykupuję super talent: Jeremie Aliardiere - francuski napastnik powinien robić szum w Glasgow!
Niestety nasza przygoda w Lidze Mistrzów zakończy się na ćwierćfinale. 3 kwietnia 2002 roku polegniemy na wyjeździe z potężnym Bayernem Monachium. Wielka szkoda, bo nie odrobimy strat na własnym podwórku, ale podsumowując naszą przygodę na arenie międzynarodowej - duży plus, nikt nie stawiał na zespół z Glasgow, a pokazaliśmy, że potrafimy grać z mocnymi markami. Wielkie derby Rzymu w ćwierćfinale - Roma podjęła Lazio, Barcelona minimalnie ogrywa Deportivo, a Stara Dama remisuje z czerwonymi diabłami. Ferguson nie ma szczęścia w Lidze Mistrzów?
Mała ciekawostka - ustanowiliśmy najlepszy wynik w kwestii zwycięstwa. Biggest Win: Celtic demoluje Lokomotyw Moskwę 6:0. Fajnie, że mamy jakieś miłe wyróżnienie.
W półfinale pucharu Szkocji podejmujemy St. Johnstone. Tylko remisujemy, więc musimy zagrać baraż. W Finale melduje się Motherwell. Co z Rangersami? Pajace odpadli w trzeciej rundzie z pierwszoligowcem. Co za wstyd! Z Realu Madryt wykupuję Claude Makelele, który stracił pozycję w klubie, kolejna żenada! Ale co tam - kolejny wielki gracz w Glasgow, witamy na pokładzie!
Kolejny francuz w składzie - cudowne atrybuty techniczne: wielka odwaga, praca zespołowa, antycypacja i pozycjonowanie. Potężny Makelele w Celticu, kto by się spodziewał?
Wielki finał o puchar Szkocji toczy się na Hampden Park - ogrywamy sensacyjnie Motherwell w dziewięćdziesiątej minucie spotkania po trafieniu Aliardiere, którego jak wiecie, zakupiliśmy z Arsenalu za psie pieniądze. Czerwona kartka dla obrońcy niebezpieczna, bo graliśmy w osłabieniu przez drugą połowę spotkania, ale to nie wystarczyło na potężny Celtic. Wygraliśmy wszystko, co mogliśmy. Zgarnęliśmy puchary, mistrzostwo w Szkocji, tylko nieszczęsna Liga Mistrzów z zespołem z Niemiec uniemożliwiła fetę w Europie, ale to nic - stworzyłem potwora i Szkocję możemy uznać za odhaczoną. Nie mamy z kim rywalizować. Jesteśmy nie do pobicia.
Kolejny pucharek do gabloty. Żegnamy się z piękną Szkocją, bo nie ma sensu tego ciągnąć. Czas na inne kraje. Henrik Larsson zgodnie z planem - królem strzelców. Z klubu odchodzi cichy bohater z Glasgow, czyli ukochany Moravcik.
Żegnaj przyjacielu. Byłeś wyjątkowy. Moravcik oficjalnie zasila kadrę w Premier League, przechodzi do Evertonu.
Czas na ligę polską, ach, jak dobrze wrócić do kraju i coś zdobyć na naszym malutkim podwórku. Tutaj wybór jest spory, bo mamy silny Widzew (wiem, jak to brzmi), ciekawy zespół z Pogoni Szczecin czy nieśmiertelną Pogonię z Warszawy, ach, cóż to były za czasy, kiedy w lidze mieliśmy drużyny, które dzisiaj tułają się w niższych ligach krajowych. Najmocniejszy zespół - zdecydowanie Wisła Kraków, ale nie będę pazerny i wybrałem Legię Warszawa. Mam nadzieję, że nie będziecie źli, skoro wybrałem zasłużony klub ze stolicy. Mocna ekipa, ale o wiele mniej utalentowana od Białej Gwiazdy, ale nie chciałem ułatwiać sobie zadania, więc wziąłem nieco słabszy klub. Słabszy w teorii, bo mamy czym postraszyć. Uwaga, zaczynamy.
Wyjściowa jedenastka
W obronie (na środku koła): między innymi Wojciech Szala, Tomasz Romaniuk (nowy piłkarz, o kupnie za chwileczkę pogadamy), Jacek Magiera, Jacek Zieliński
Na bokach obrony: cudowny Rafał Siadaczka, Białorusin Siergiej Omeljanczuk, kapitalnie zapowiadający się Tomasz Jarzębowski, Wojciech Szala (również sprawdza się jako prawy obrońca, więc korzystałem)
W pomocy: Tomasz Mazurkiewicz, Adam Majewski (kolejny talent), nieśmiertelny Marek Citko, Adam Murawski, bardziej ofensywni, jak Mariusz Piekarski, Bartosz Karwan czy Tomasz Sokołowski (lewy skrzydłowy, w każdym razie)
W ataku gwiazdozbiór: wyśmienity Moussa Yahaya, bramkostrzelny Cezary Kucharski, idealny zmiennik, czyli Stanko Svitlica z Jugosławii. Oraz jeden z największych talentów w Legii, wyciągnięty z rezerw, czyli Łukasz Mierzejewski, którego za chwilę będą chcieli kupić panowie z polskich ekip, ale nie ze mną te numery.
Jaka taktyka? Prościutka.
Na czym polega? Jej głównym zadaniem jest gra środkiem pola. Potrzebujemy zdolnego pomocnika (w tym wypadku Kukiełki), który będzie napędzać ataki w centralnym układzie boiska. Boczni obrońcy mają za zadanie ,,ściągać'' piłkę do środka, próbując jak najszybciej sprowadzić ją do pomocnika. To ważna rola, gdyż, kiedy boczni obrońcy nie realizują założeń taktycznych - gra środkiem boiska staje się niemożliwa, dlatego nie gram defensywnym pomocnikiem, bo jest niepotrzebny, kiedy mamy fachowców na flankach. Dodatkowo wzmacniamy drugą linię ofensywnym pomocnikiem, który ma wspierać dwójkę napastników. Wszystko jasne? No to plan gotowy i ruszamy na podbój polskiej ligi, a kto wie - może zdołamy coś ugrać w Lidze Europy. Mam nadzieję, że nie zawiedziemy naszych kibiców. Do boju, panowie!
Sprzedaż piłkarzy:
Tomasz Kiełbowicz (przechodzi do Getafe, do hiszpańskiej ligi, ponownie, jak w Szkocji, nie gramy skrzydłowymi, dlatego pożegnałem się bez czułości, życzę udanej kariery za granicą)
Tomasz Mazurkiewicz (z małym bólem serca sprzedałem dobrze zapowiadającego się młodego piłkarza ze stołecznego miasta, ale sprowadziłem zmienników, więc wychodzi na zero). Osobiście uważam, że powinien zostać, ale zasilił kadrę Pogoni - życzymy powodzenia.
Tomasz Sokołowski - odejdzie w połowie sezonu, z powodu krótkich występów, i brakiem miejsca w składzie.
Marcin Bojarski - w połowie sezonu odejdzie również piłkarz, który ma status ,,na wypożyczeniu''. Odra Wodzisław zgłosiła się po napastnika, więc przyjąłem ofertę. Z całym szacunkiem dla Marcinka, ale my mieliśmy atak marzeń. Nie mieścił się w składzie.
Kupno piłkarzy:
Tomasz Szmuc - pierwszy, oficjalny transfer. Doświadczony pomocnik z Tłok Gorzyce przyjeżdża na Wojska Polskiego. Witamy w Warszawie, kolego.
Tomasz Romaniuk - dobry obrońca, który prędko wskoczy do pierwszego składu. Prosto z Zagłębia.
Marcin Harasimowicz - wzmacniamy atak. Idealny ,,pasażer'' za plecami napastników. Legenda, którą znają wszyscy fani CM-a. Cieszę się, że jesteś z nami.
Mariusz Kukiełka - czyli najbardziej oczekiwany transfer. Kosztował najwięcej ze wszystkich, ale jest warty uwagi. Świetny pomocnik, jak na polskie warunki. Będzie kozak, jeśli tylko zdrowie pozwoli.

Ponownie rozpoczynamy ligę od zatrzęsienia. Wynik 4:5 - atak za atak. Debiut Harasimowicza i hat-trick. Co za dzikus. Słabszy debiut Szmuca, ale bez obaw - jeszcze będzie chodził, jak w zegarku. Cieszy bramka Mierzejewskiego - talent, którego nie zamierzam sprzedać konkurencji. Wara od niego!
Runda kwalifikacyjna do Ligi Europy. Spokojne zwycięstwo z anonimowym zespołem. Kto słyszał o Avenir? Muszę przyznać, że nie kojarzę tego zespołu - musiałem posiłkować się wikipedią, żeby zobaczyć, z kim rywalizowałem. W każdym razie luksemburski klub już po pierwszym spotkaniu żegnał się z zawodami. Byliśmy trzykrotnie, ba, czterokrotnie silniejsi od rywala. Nie było co zbierać. Kibice gospodarzy prawdopodobnie wychodzili ze stadionu przed końcowym gwizdkiem! Upokorzyliśmy zespół co nie miara. Aż chciałoby się przeprosić za to lanie!

Nie potrafimy grać normalnych meczy! Dziury w obronie, co strzelimy, to stracimy - forma do poprawy (szczególnie obrona). Kibice zejdą na zawał, jeśli będziemy podkręcać napięcie w polskiej lidze. No cóż - dla Warszawy nerwowe spojrzenia, dla postronnych kibiców - orgia, bo dziewięć bramek w jednym meczu, panie kochany, kto by nie chciał tego zobaczyć? Jesteśmy nierówni i niepoukładani. Albo rywale silniejsi niż myślałem, albo to polska piłka jest szalona? Mam nadzieję, że to pierwsze...
I pierwsze trofeum zaprzepaszczone. Ulegliśmy mocarnej Polonii w dwumeczu Polish League Cup. Co zabawne - ta sama Polonia sięgnie po mistrzostwo w tych rozgrywkach. Ale nie ma wstydu - ówczesna Polonia miała potężny skład - z wybitnym Arkiem Bąkiem, z Liberdą na bramce czy Ekwueme w środku pola (Nigeryjczyk z polskim paszportem).
Sromotną porażkę z Polonią odbiliśmy sobie ze Stomilem wygrywając 4:1 (Mierzejewski z Kucharskim dbali o regularne zachwyty), a potem wygrywając w pierwszej rundzie Ligi Europy z Dynamem skromnie 0:1. Nie dało się ukryć, że zasługujemy na europejskie puchary. I oby wiodło się - najlepiej do samego finału.
W trzeciej rundzie Polish FA Cup ogrywamy skromnie Wartę, która od początku była skazana na pożarcie. Mecz raczej przeciętny, ale Yahaya z pięknym trafieniem spod kolana godne zapamiętania. W rewanżu z Dynamem Harasimowicz ładuje kolejne trafienie. Goście zaliczyli nieudany spektakl - z bramką samobójczą włącznie. Słaby rywal - karawana jedzie dalej. Legia Pany. Ale nie tylko Ligą Europy się żyje - my chcemy odebrać koronę Wiśle Kraków, która zdobyła mistrzostwo Polski w 2001 roku.
W końcu jakaś normalna przewaga liczbowa nad rywalami - bez wstrząsów i ekstazy. Robimy swoje, a Mierzejewski udowadnia swoją klasę. Za kontuzjowanego Boruca Kowalewski na linii bramkowej.
W drugiej rundzie Ligi Europy wyższość Warszawy musieli uznać panowie z Hiszpanii. Pokonaliśmy ich na własnym terenie 0:3. Awans przesądzony. Gramy dalej. Piękna ta Legia, z miażdżącym Karwanem w środku pola. Jacek Zieliński MVP spotkania. Również bramka na koncie. Koncertowy popis dzisiejszego dyrektora sportowego.
Ostrzegałem przed Pogonią, to po Wiśle Kraków i Polonii - najbardziej niewygodny rywal w całej lidze. Porażka. Stało się. Tomek Sokołowski słabym zmiennikiem, dlatego, gdy odejdzie z klubu - nie będę płakał. Boruc wracaj na bramkę - brakuje mi ciebie. Yahaya, ze Szmucem i Kukiełką nie wystarczą, kiedy masz po przeciwnej stronie Rafała Jarosza, który zaliczył mecz życia - cztery trafienia w jednym meczu, co za wariat!
Trzeci raz z rzędu wygrywamy na obcym terenie w pucharze UEFA. Legia pomalutku staje się czarnym koniem tych rozgrywek. Kolejna ekipa z Moskwy musi uznać wyższość gwardzistów. Kucharski i Zieliński bohaterami wyjazdu do Rosji.
Powrót do Polish Fa Cup, gdzie ogrywamy bez większych kłopotów Śląsk Wrocław. Svitlica z dubletem, Boruc w końcu regularnie w bramce. Czy zdobędziemy trzy puchary w jednym roku? Póki co - to realny scenariusz, ale za dużo nie obiecujemy. Priorytet? Na pewno liga, i pieniążki za udział w Pucharze UEFA. Jesteśmy na dobrej drodze. Obrona wyraźnie zaczęła się zgrywać, a napastnicy ładują, ile się da. Problemem zaczyna być Bartosz Karwan, który myśli o większym klubie - w sumie, nie dziwię się, fantastyczny gracz, który zasługuje na grę w prestiżowych rozgrywkach.

2002 rok zaczynamy z impetem. Niespodziewanie wygrywamy z Valencią. Chociaż żarty się skończyły - przed nami takie marki, jak PSV, Milan czy Chelsea. Będzie wyzwanie w ćwierćfinale, o ile na wyjeździe nie skapitulujemy. Póki co - najgroźniejszy rywal, choć nie bez wad. Naszą kadrę na wiosnę zasila nowy nabytek - Dariusz Dudka z Amica Wronki. Witamy na pokładzie. O dziwo, w rewanżu z nietoperzami wygrywamy 2:3 po bramkach Karwana, Mierzejewskiego i Yahaya.
Dziwny wybór Bartosza, który po sezonie zasili kadrę z Lens. Rozumiem, że była ówcześnie moda, gdyż Polacy przenosili się do Francji, ale do Lens, naprawdę? Nie było lepszego klubu? Zawalił sprawę, stać go było na więcej. Ale to nie moje zmartwienie. Mój zespół poradzi sobie bez Karwana, choć jest to strata niebagatelna.
Odważnie kierujemy się do finału. W ćwierćfinale podbijamy trzeci zespół z Hiszpanii. Przypominam, graliśmy z Mallorcą, z Valencią, a teraz z panami z Galicji. W półfinale czeka Porto, które w dogrywce pokonało Herthę Berlin. Druga para półfinalistów, to Olympiakos z PSV. Mój piękny Celtic uległ groźnym wyspiarzom z Grecji.
W ćwierćfinale polskiego pucharu zmierzyliśmy się z Amicą Wronki, która musiała przerazić się półfinalisty UEFA Cup. Do półfinału kwalifikuje się Wisła, potęga ze Szczecina i Ruch Chorzów.
Porto pokpiło sprawę, albo inaczej - zlekceważyli rywala. Pytanie: dlaczego Pena i Rafael przesiedzieli na ławce? To wie chyba tylko trener ,,Smoków''. Taki skład, i nie wygrać z legionistami? Grunt, że my idziemy po mistrza, a bohaterami obrońcy, którzy strzelali bramki. Omeljanczuk - Białorusin MVP spotkania. Wygrywał wszystkie pojedynki główkowe i był niczym skała, nikt nie przedarł się prawą obroną. Brawo! Gorszy występ Karwana, który myślami musi być we Francji. PSV ogrywa Olympiakos 0:1.

Kiedy nadeszła wiosna byliśmy nie do zdarcia, nie do zatrzymania. Czołowe ekipy z Europy odpadały, więc mieliśmy przestraszyć się Wisły, która, co tu ukrywać, gra poniżej oczekiwań, gdzie zwolniono trenera, oraz sprzedano wyśmienitych zawodników? Wstyd! Wstydzę się za was Kraków, co wyście zrobili - mieliście być potęgą, a wy co - kompromitujecie się na arenie międzynarodowej, sprzedajecie najlepszych piłkarzy za bezcen i jeszcze próbujecie ograć Legię, która potrafi postawić na młodzież i świeżą krew. Jest mi autentycznie smutno, bo uwielbiam ten klub w Championship Manager, ale po tym, co zobaczyłem, jaki tam panuje burdel - niech spadają. Hańba dla wiernych kibiców z Krakowa. Po prostu hańba.

Po meczu z Odrą Wodzisław świętujemy mistrzostwo w kraju. Piękny rok uczczony wielkimi nadziejami na przyszłość. Murawski z dubletem, żegnający się Karwan dokłada ostatnie trafienie przed zmianą transferową. Ale chwila uwagi: świętujemy bez fajerwerków, bo czekamy na finał z PSV. Kto wygra mecz? Polska, ano, Legia.

15 maja 2002 roku Legia podejmuje PSV w Kopenhadze. Prawdziwy dramat w czterech aktach. Tracimy bramkę w trzeciej minucie spotkania, potem odpowiada Svitlica sześć minut później. Bouma doznaje kontuzji w 34' minucie, do szatni dostajemy ,,gonga''. Przegrywamy 2:1, ale mobilizujemy się na drugą część spotkania. Yahaya wyrównuje wcześnie, bo w 52' minucie, a potem trwa spektakl, i trwa, i trwa. Zaczyna się dogrywka, nadal bez bramek. Piłkarze nie wytrzymują. Sędzia kara piłkarzy żółtymi kartkami. Koniec dogrywki. Przeklęte rzuty karne. Tylko się nie pomylić. De Jong podchodzi do karnego - bramka. Potem szlachetny Yahaya strzela po raz drugi w meczu - i jest po jeden. Nie pudłują kolejno: Kezman, Majewski, Bruggink, Romaniuk, Dirkx oraz Harasimowicz. Myli się w końcu jeden z piłkarzy w PSV. Mamy historyczną szansę na mistrzostwo w Europie. Spokojnie przygotowuje piłkę Svitlica, drobny rozpęd i strzela. GOL! Koniec! To jest koniec! Legia mistrzem w Lidze Europy. Co za sukces. Spełniło się nasze marzenie - dopięliśmy tego! Udowodniliśmy niedowiarkom, że w Polsce można zdobyć sukces. Brawo my!Pięknie zobaczyć, że Legia zdobyła największą ilość goli w pucharze UEFA. 34 trafienia - odwieczny szacunek dla legionistów. Kto pobije ten rekord? Chyba nikt, mało prawdopodobne.
Na zakończenie piękne zwycięstwo z Ruchem Chorzów w finale Polish Fa Cup. Cóż - zgarnęliśmy tryplet. Czas pożegnać się z Polską. Wywalczyliśmy tytuł mistrza w kraju, ale bardziej dumny jestem z mistrzostwa w Europie. Postraszyliśmy cwane ekipy, które mają większy budżet i obcokrajowców w składzie - w porównaniu do nas, gdzie większość kadry to Polacy. Niestety, ale nie udało się zatrzymać Yahayi w składzie - wyjedzie do Niemiec, więc Legia, teoretycznie będzie osłabiona na drugi sezon, ale szczerze - bzdura. To wciąż uśpiony potwór, który nie jedno wygra.
Pożegnaliśmy się z naszym pięknym krajem, więc jedziemy do Niemiec, czemu nie. Tylko że wybrałem trudny teren, bo wysłałem aplikację do Werder Bremen. To nie jest najsilniejszy skład, oj daleko od sukcesów. Będzie problem z mistrzostwem. Po raz pierwszy zdecydowałem się na trudniejszy krok - podkręciłem wyzwanie. No cóż - tak zdecydowałem. Dobra, kto jest najsilniejszy w tej części Europy - oczywiście przeklęty Bayern, Borussia naszpikowana drogimi piłkarzami, nieznośny Bayer Leverkusen czy rosnąca w siłę Hertha Berlin. Dobra, nie okłamujmy się - pierwszy sezon uważam za eksperymentalny.
Wyjściowa jedenastka? Trudny wybór.
W bramce rodak: Jakub Wierzchowski
W obronie: Frank Baumann, Frank Verlaat, oraz wielki piłkarz, jak na nasze warunki, czyli Mladen Krstajic - Jugosłowianin, wielokrotny reprezentant kraju (nie ma bata - obowiązkowo w wyjściowym garniturze).
Na bokach też solidni wykonawcy, jak Razundara Tjikuzu (prawa część boiska, sprawdzi się jako pomocnik w drugiej fazie w Bundeslidze), wiekowy Andree Wiedener (lewa część boiska), Marco Bode (największa postać klubu - oddany piłkarz Werder Bremen, wychowanek, który przez całe życie grał w jednym klubie - szanuję). Uniwersalny żołnierz, który może grać jako pomocnik i lewy wahadłowy, u mnie zagra na lewym wahadle.
W pomocy: solidny Simon Rolfes, który będzie grał w podstawowej jedenastce, jako defensywny pomocnik - kolejna fantastyczna postać, czyli Fabian Ernst, to on będzie generałem między linią obrony, a atakiem z pomocy. Głównym architektem środka boiska wiekowy co prawda Andreas Herzog, ale na tę chwilę musi wystarczyć. To taki Moravcik Werder Bremen. Tak, w żartobliwym tonie, bo to cichy bohater, jak Słowak w Celticu. Mamy ofensywnie nastawionego Węgra Krisztiana Lisztes, ale nie do końca wiem, czy się sprawdzi w swojej roli, mam obawy.
Dobra, a teraz atak, który jest interesujący. Mamy Ailtona (również lokalna legenda klubu, ale postanowiłem, że nie będzie pierwszym wyborem), gdyż wolałem wschodzącą gwiazdę zespołu - utalentowanego Chorwata - Ivana Klasnic. Był niezawodny Rade Bogdanovic, na doczepkę Enrico Kern i Roberto Silva, którego z miejsca skreśliłem. Nie wiem, nie podobał mi się piłkarz, coś mało elastyczny, aczkolwiek z talentem, ale za mały na klub z tradycją Werderu.
No dobrze, wyjściowy skład gotowy. Idziemy w taktykę.
Na czym opieramy taktykę? Na fantastycznym defensywnym pomocniku Fabianie Ernst. Boczni obrońcy robią krok w przód wzmacniając środek boiska. Herzog napędza ataki środkiem boiska. Lisztes i Rolfes schodzą na skrzydła, obowiązkowo Lisztes z prawej strony, ponieważ jest prawonożny, a Rolfes lewonożny, dlatego ich ustawienie jest nieprzypadkowe. Przed napastnikiem wbiegający w pole karne Ivan Klasnic, który w tej roli będzie robić różnicę, a na ataku nie do końca osamotniony Bogdanovic. Będzie miał wsparcie od Klasnica i czasami od skrzydłowych gierek Węgra, wrzucającego w pole karne piłeczki od Marco Bode, troszkę obawiam się o Rolfesa, ale to solidny gracz na swojej pozycji. W obronie cacy, środek boiska ewidentnie najsłabszy w układance, zobaczymy, co z tego będzie.
Sprzedaż piłkarzy: Huseyin Altindag (wychowanek bez przyszłości w klubie, sprzedany za grosze do Turcji)
Sebastian Schroer (kolejny wychowanek, dla którego nie widziałem miejsca w składzie). Sprzedany, więc zapominam o jego istnieniu.
Frank Kaiser (za słaby na wyższą klasę rozgrywkową, dobry piłkarz na drugą ligę)
Nikogo nie kupiłem, bo skład miałem szeroki, więc co robimy? Działamy, i to w trybie natychmiastowym!
Pierwszy strzał w kolano. Przegrywamy wysoko w pucharze Inter-Toto (takie tam rozgrywki w przerwie sezonowej, które nikomu nie były potrzebne). Ulegamy w słabym stylu Szwedom. Kiepskie występy Wehlage (prawego skrzydłowego), Tim Borowski przeciętny, dlatego nigdy nie będzie grał w pierwszym składzie, na pochwałę zasługuje co najwyżej Lisztes, Jakub Wierzchowski - rezerwowi, jak Paul Stalteri czy Andree Wiedener. Cała reszta - poniżej przeciętnej. Mecz do zapomnienia, jak cała ta awantura - i tak uważam, że z moim składem nie ma co marzyć o europejskich pucharach. Lepiej skupić się na lidze, a nie na śmiesznych pucharach, które wymagają gotowego składu.
Debiut w lidze orzeźwiający. Dwa trafienia Bogdanovica sprawiają, że mamy pierwsze punkty. Martwią występy Rolfesa, o którego najmocniej się obawiałem, i słusznie - będę musiał myśleć o wzmocnieniach w niedalekiej przyszłości. Póki co - solidny występ, gramy dalej, nie mamy nic do stracenia.
Drugie spotkanie pokazało, że jest potencjał w drużynie. Wszyscy zagrali przepięknie, a w szczególności moja maszynka nakręcająca środek boiska, czyli Herzog udowadnia, jak być pomocnikiem klasy światowej. Ivan Klasnic potwierdza moje przypuszczenia - przyszła gwiazda zespołu na długie lata.
Pierwszy sensacyjny mecz w naszym wykonaniu. Szalony popis w Monchengladbach. Cudowne wejście Roberto Silvy, Ailton wciąż bez bramki, jak to możliwe? Gość powinien ładować bramki, a póki co - jest największym rozczarowaniem w moim zespole.

Pierwsze historyczne zwycięstwo w Pucharze Niemiec, to tylko Paderborn, ale wiadomo - trzeba się zmobilizować, bo słabsze drużyny przeważnie mają ,,haki'' na mocniejsze ekipy. Jak Hertha upokorzona przez Chemnitz (śmiechu warte).
Pierwsze zaskoczenie w lidze przyszło wcześniej niż zakładałem. Ogrywamy mocne Dortmund na własnym stadionie. Kibice wniebowzięci - wszystko wskazuje na to, że możemy być cichymi bohaterami Bundesligi. Fajna rzecz. Martwi brak bramek ze strony Bogdanovica i Ailtona. Żeby tego było mało - jeden z piłkarzy pogniewał się na trenera i przestał przychodzić na treningi. Po raz pierwszy w życiu spotkałem się z czymś podobnym. Gram w tę grę od wielu lat, i jeszcze mnie zaskoczyła, bo Paul Stalteri, dlatego, że nie zabieram go na mecze - obraził się. Przerażające. Brzydko mówiąc, opieprzałem gościa, że zachowuje się nieprofesjonalnie, a ten, jak dziecko - dalej nie przychodził na treningi czy odprawy. Śmieszna sprawa.

Pierwsza poważna wpadka i to z mistrzem Niemiec z 2001 r. Mimo osłabienia rywali i ich gry w dziesiątkę nie potrafiliśmy wyrównać wyniku na Weserstadion. Szkoda, bo to nie Bayern zdobył punkty, tylko my je zgubiliśmy. A zagraliśmy naprawdę odważnie i z sercem. Szkoda, bo można było ośmieszyć potęgę z Bundesligi. Później coraz częściej remisowaliśmy z innymi drużynami, i czołówka zaczęła odjeżdżać.
Nienajlepsze wyniki w lidze odbiliśmy sobie w pucharze Niemiec, gdzie zdemolowałem Stuttgart. Przepyszne zwycięstwo. Marco Bode i Ivan Klasnic - wielkie nazwiska, które straszą inne zespoły. Plus hat-trick Bogdanovica - rewelacja! Pomału żegnamy się z Ailtonem, który jest niewypałem, albo nie odnalazł się w taktyce. Żałuję, bo to wielka postać w zasłużonym, niemieckim klubie.

Klasyczny pokaz indolencji strzeleckiej - dwanaście strzałów, jedna bramka. Słaby Ailton, słaby Roberto Silva, Wehlage cieniem samego siebie. W St. Pauli był podstawowym piłkarzem, u mnie łapie minuty z ławki. Raczej słaby transfer przed moją kadencją. Nigdy bym go nie kupił - nie wzmacnia drugiej linii, i nie ma wystarczających atrybutów, żeby realizować moją myśl szkoleniową. Paul Stalteri w końcu się opanował i wrócił do treningów, ale chłopak zapomniał o jednym - zarząd wie, że zachowywał się jak amator, chcą, abym wrzucił go na listę transferową, póki co - poczekam, ponieważ nie mam jakościowych zmienników w ataku. A Klasnic nie będzie grać wszystkiego od deski do deski.

Trzecia runda w pucharze Niemiec i naszym obowiązkiem było wygrać z niżej notowanym ligowcem. Karlsruhe przegrywa po bramkach Enrico Kern i Krstajica. Bogdanovic zaciął się w ataku i mamy spory problem w napadzie. Bayern z ciężarami przechodzi do kolejnej rundy po dogrywce. Dziwna ,,wtopa'' Kaiserslautern i Frankfurtu. Mocniejsze ekipy przegrywają ze słabszymi. My bronimy honoru. Mała ciekawostka, to Karlsruhe wyrzuciło Borussię Dortmund za drzwi - co za dziady! Liga niemiecka to kabaret, przysięgam!
Co za przeklęta liga i przeklęte kluby! No, piach, zagraliśmy piach. Nie da się wyjaśnić, co się stało. Irytują na potęgę Ailton, Tim Borowski, Roberto Silva, Lisztes obniżył loty, a Bogdanovic, co miał dobry start zostały wspomnienia. Będą potrzebne zmiany, tak dłużej być nie może! Nie będę tolerował słabej gry!
W zimowym okienku:
Niestety z klubem żegna się czołowy obrońca, nasz kochany Jugosłowianin Mladen - wzmacnia naszych rywali z Borussi. Nic nie mogłem zrobić, chciał iść do lepszego klubu.
Ailton wraca do ojczyzny, do Brazylii - będzie reprezentował Botafogo w Rio de Janeiro. Żegnaj legendo tego klubu, ale nie popisałeś się, mój przyjacielu.
Zakupuję koreańskiego piłkarza: lewego obrońcę Lee Young-Pyo, postanowiłem, że Marco Bode będzie działał w pomocy.
Za chwilę Nowy Rok, a my gramy raz lepiej, raz gorzej. W ćwierćfinale Pucharu Niemiec spokojnie rozbijamy Chemnitz. Ailton ostatnim strzałem żegna się z Werder Bremen. Kibice pewnie płaczą, bo to zasłużony piłkarz dla klubu, ale życie trwa dalej i trzeba pokornie przyjąć odejście Brazylijczyka. Dziękujemy i życzymy wszystkiego dobrego.
Początek Nowego Roku, to prawdziwy koszmar. Porażka z Borussią na wyjeździe 3:0. Przykry obrazek. Nienajlepszy debiut Lee, ale to koreański złoty chłopiec, który będzie robić różnicę już za chwilę.
Półfinał w pucharze Niemiec godny uwagi. Wygrywamy z Nurnberg pewnie i bez kompleksów. Nieoczekiwanie w finale czeka FC Koln. Czyli co - jedyna szansa, by sięgnąć po jakieś trofeum, gdyż w lidze nie mamy szans, nie gramy w żadnych europejskich pucharach, więc skupimy się na German Cup. Tyle nam pozostało.
W końcu jakieś światełko w tunelu. Ważne zwycięstwo z Schalke, które idzie w łeb w łeb o mistrza Niemiec z Bayernem i Dortmundem. My walczymy o pierwszą szóstkę - najważniejsze, że morale w zespole wysokie i wszyscy widzą przyszłość w jasnych barwach. Jest dobrze. Zarząd wciąż naciska, abym pozbył się Kanadyjczyka Paula Stalteri, ale wolałem poczekać.
Odważne spotkanie, które pokazało naszą jedność. Hat-trick lewego obrońcy, naszego Lee. Chłopak się rozkręca i dobrze - potrzebujemy go w trudnych chwilach. Ogólnie napastnicy śpią, bo obrońcy decydują o zwycięstwie. Fabiana Ernsta, mimo wszystko - uznaję za piłkarza defensywnego, który ma rozbrajać ataki przeciwników.
Pierwsze trafienie Paula, po tym jak odzyskał miejsce w składzie kosztem Silvy, który latem pożegna się z klubem. Niewypał, i tyle. Za chwilę ostatnie pięć kolejek i wiadomym było, że Bayern nie utrzyma mistrza Niemiec, jest wyraźnie słabszy niż rok temu. My z kolei mamy szansę na Ligę Europy, jest o co powalczyć!
Na koniec sezonu wyciągamy trzy punkty na wyjeździe, na Olympiastadion. Zaszła dziwna decyzja pana Bode - niby lojalny wobec Werder, a postanowił przejść do Realu Madryt. Z całym szacunkiem, ale głupia decyzja, bo nie posmakuje murawy w Hiszpanii. Totalna głupota zostawić niemiecki klub dla klubu, dla którego liczą się pieniądze i sukcesy. Co za przeklęty świat - po co do Hiszpanii, jak można zostać bohaterem w Niemczech? Niezrozumiała decyzja. Nie popieram, ale puszczam go, no bo co innego mogę zrobić?

Wszystkie plotki transferowe na bok, bo idziemy po mistrza. Tak jest - dobrze widzicie. 11 maja 2002 roku świętujemy pierwszy triumf. Werder Bremen sięga po puchar Niemiec wygrywając skromnie 1:0 z koziołkami. O ironio, wiecie, kto strzelił bramkę? Dam wam chwilę do namysłu... Pan Stalteri. Co za przewrotny los. Typek, który nie przychodził na treningi i olewał trenera - wygrał przeklęty puchar Niemiec. Mówiłem, że liga niemiecka to kabaret? Oto potwierdzenie mojej tezy. Ostatecznie sezon uznaję za udany - piąte miejsce w lidze, szansa na puchary w nowym sezonie. I piękny puchar Niemiec do gablotki. Tak czy owak - moje przypuszczenia się potwierdziły, będziemy musieli zostać w Niemczech, aż wygramy tytuł mistrza Niemiec. Co za przeklęta liga, i przeklęci gracze. Bundesliga to kabaret. Borussia Dortmund oficjalnie mistrzem w kraju. Schalke drugie. Bayern trzeci. No, kabaret.
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz