,,Noc upiorów'' należy do teatrologii ,,Ślepej śmierci'', która skoncentrowana jest na żywych trupach-kościotrupach. To tanie produkcje, które, z punktu widzenia obserwatora, nie oferują za dużo. Łatwo dostrzec, że operują schematycznymi, przerzedzanymi chwytami. Trwają stosunkowo krótko, aby nie zadręczać widza monotonną scenografią. Każda z części ma tę przypadłość, że dzieje się w stosunkowo małych przestrzeniach. W ,,Nocy upiorów'' zostaniemy ,,uwięzieni'' w małej wiosce rybackiej.
Historia skupia się na dwójce postaci: lekarza (Henry) z małżonką (Joan). Zostaje zwolnione miejsce dla doktora, dlatego Henry postanawia zająć się wiejskimi, prostymi ludźmi, którzy nie mają wystarczającej opieki medycznej. Ale, jak to w horrorach - od razu przeczuwamy kłopoty. Tutejsi ludzie są niemili, źle przyjmują obcych - dominuje osaczająca atmosfera, gdzie ,,zamknięta'' społeczność nie toleruje osób wykształconych.
Zanim przejdziemy do linii fabularnej, to opowieść rozpoczyna się niczym w ,,Mojej krwawej walentynce'' z 1981 r., gdzie kobieca pierś zostaje przebita przez ostrze mechanicznym narzędziem. Sugerując, że mamy do czynienia z rytuałami i operacjami na sercach dam. Następnie przenosimy się do nadmorskiej społeczności, do wprowadzenia małżeństwa, gdzie podczas pierwszej nocy dostrzeże, iż w wiosce mają miejsce rzeczy przeczące zdrowej naturze - mewy skrzeczą nocą, zamiast za dnia, a jakiś miejscowy osobnik (Teddy) przyznaje, że biją go (rzucają) kamieniami. Boi się nocy i chciałby przenocować razem z parą, więc zostaje skierowany na strych. Tymczasem małżonka nie potrafi zasnąć przez panujący jazgot na zewnątrz. Lekarz ma dosyć przerywanych drzemek, dlatego wychodzi sprawdzić, co się dzieje.
Wygląda na to, że po zmierzchu urządza się procesje - karawan w czarnych szatach przemierza plażę, lecz na razie, bohaterowie tylko snują domysły, myślą, że to jakaś tradycja, o której nie wiedzą. Ale prawda będzie bardziej okrutna - mniej religijna. Żeby nie zdradzać fabuły, która nie porywa zaskakującymi twistami ani teoriami o przedwiecznych z Lovecrafta. Dodam jedynie, że pojawią się kościopalczasty. Truposze wyjęci z filmografii George'a Romero - z ich powolnymi, autystycznymi ruchami w polu widzenia kamery. To główny atut produkcji, bo historia nie wywołuje drgawek, jest przewidywalna, zmierza do łatwego finału (gdzie zło zostanie obalone w dziecinny sposób), ale to nie opowieść sprawia, że trzyma przy ekranie.
Zachwyca plastyczność obrazu, jak na niskie koszty produkcji. Pejzaż skąpany we mgle, tajemniczy zamek w oddali, ujęcia na mewy wydzierające się w porach nocnych, a to podejrzliwa wioska, co nie gadają z obcymi. Wszyscy zachęcają, żeby odeszli i nie wracali. Kryją przerażające echa przeszłości, gdzie kobiety giną bez śladu, a ,,wykluczeni'' ze społeczności, jak Teddy są ofiarą kultu i zaściankowej mentalności. Z każdą nocą napięcie rośnie, a zmarszczeni truposze wierzgający na koniach - wędrują w mrocznych odcieniach, gdy umysł śpi, aby przywołać koszmary i zjawy ze średniowiecznych praktyk. Finał to głównie powtórka z ,,home invasion'', znany z takich obrazów, jak ,,Nędzne psy'' od Sama Peckinpaha czy ,,Kevin sam w domu'', gdzie następuje ,,oblężenie'' bohatera (lub w tym wypadku: bohaterów), którzy muszą przeciwstawić się groźnym prześladowcom. Tutaj, miast opryszków z ludzką twarzą - otrzymujemy ospałe potwory z krypty. Zaczyna się starcie na śmierć i życie, chociaż większych obaw podczas ataku na małżeństwo nie czułem, ale wynika to z tego, że autorzy uczynili z potworów kaleki, które snują się, jak mucha w smole. Które nie potrafią odpowiednio zareagować.
Czy ,,Noc upiorów'' jest jeszcze warta uwagi? Miłośnicy starych filmów, niszowych produkcji, które są wykonane za małe pieniądze - będą szczęśliwi. Ci, którzy poszukują nowoczesnych metod straszenia, jak jump scare'y czy dobre tempo na miarę ,,Rec'' - poczują się rozczarowani. To produkcja z mglistą narracją, nastawiona na atmosferę zaszczucia, ale nie wywołująca paniki i zgorszenia. Jeśli szukacie mocnych wrażeń, to polecałbym francuskie horrory z nowego wieku, bo ,,Noc upiorów'', to opowieść nie przystająca do dzisiejszych standardów, raczej błaha i leniwa, jak same szkielety. Ma tandetny finał, a pewne zabiegi fabularne są zwyczajnie słabe, żeby zainteresować nową publikę, która szuka w horrorach innych emocji na poziomie estetycznym i emocjonalnym. ,,Noc upiorów'' pozostanie reliktem, do którego mało kto zagląda, ale powiem tyle, że lubię kameralne dreszczowce, w zamkniętych pomieszczeniach, może dlatego ,,Noc upiorów'' oglądało mi się z pewną dozą zrozumienia.
Hiszpania, 1975, 90'
reż. Amando de Ossorio, sce. Amando de Ossorio, muz. Anton Garcia Abril, zdj. Francisco Sanchez, prod. Ancla Century Films, wyst.: Victor Petit, Maria Kosty, Sandra Mozarowsky
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz