poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Never, Rarely, Sometimes, Always - Inicjacyjne slice of life



Filmy młodzieżowe mają to do siebie, że inicjują dorosłość, otwierają bramy do dojrzałości lub skazują młodych ludzi na wieczne tortury, jak ,,Pozwól mi upaść'', gdzie para dziewcząt wpada w ciąg narkotykowy - nie mogąc wydostać się z nałożonej ramy na krzyż. Po wielu latach doceniam kino stricte dla młodzieży. Pojawiają się produkty kulturowe warte przybliżenia. Przeżywaliśmy własną młodość, zakładaliśmy maski przed dorosłymi. Graliśmy niedostępnych albo wybuchowych. W autorskiej produkcji pani Elizy Hittman stykamy się, jakże z ponowoczesnym problemem ludzi dorastających do narzuconych ról, do przedwczesnego znikania z dziecięcych zabaw. Jednocześnie unika pułapki feministycznego kina, które terroryzuje widzów oraz zakłamuje świat prostych ludzi, dla których feminizm skończył się wraz z przyznaniem prawa wyborczego dla kobiet.

,,Never, Rarely, Sometimes, Always'', to precyzyjnie zgrzebna opowieść o dziewczynie, która podejrzewa, że zaszła w ciążę. Pracuje w supermarkecie, ma przyjaciółkę od serca i niewdzięcznych rodziców (głównie ojca odciętego od ludzi młodszych). Cały myk polega na tym, że jeden temat, jakim jest niechciana ciąża, przeobraża się w akt żeńskiej obrony przed intruzami, którzy burzą młodzieńczy świat. Nasze bohaterki (Autumn oraz Skyler) znikają z Pensylwanii do Nowego Jorku, by wykonać drastyczne cięcie i usunąć kiełkujące życie w brzuchu matki. Zanim potępimy (lub nie) nastoletnią przyszłą matkę, która chce się pozbyć płodu - obraz skręca w rewiry, które przybliżają widza do poznania okrutnej wiedzy na temat jej życia seksualnego, i tego, jak została potraktowana przez chłopaka (lub kilku - w zależności od interpretacji), bo tytułowe ,,Never, Rarely, Sometimes oraz Always'', to odpowiedzi podczas testu w gabinecie psychologa na kruche tematy, które wolelibyśmy zachować dla siebie niż zdradzać obcym podmiotom. I w rzeczy samej proste formułki sprawiają, że cierpimy z naszą protegowaną. Odczuwamy współczucie, a wcześniejsze animozje czy wady charakteru przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Za zamkniętymi drzwiami stykamy się z najszczerszym dialogiem między aktorką, a ludźmi po drugiej stronie ekranu.

W międzyczasie utkwimy na dworcach, przejdziemy się po ulicach Nowego Jorku, natkniemy się na młodzieńca, który poczuje mięte do naszej koleżanki Skyler. Jedna z najbardziej optymistycznych postaci w kinie pani Hittman. Bez ukrytych, zboczonych aluzji, szczery chłop z dużego miasta, który chętnie pomoże i zakocha się w dziewczynie z małej mieściny. Razem z nastoletnimi bohaterami dnia codziennego kupimy bilet autokarowy, zwiedzimy szpitalne korytarze czy zamienimy się rolami. Bo ilu z nas, z czystym sercem na ramieniu, może wskazać, że jest bez win? Ile niechcianych ciąż, niepotrzebnych romansów, łóżkowych dywagacji, zniszczonej psychiki ciążącej młodzieży, jesteśmy winni przeprosiny? Szybka lekcja dorastania nie ma nic wspólnego z gwałtem społecznym i uciskiem, by przyjąć obce role we wspólnocie mieszkaniowej. Oto odtrutka na nasze młodzieńcze błędy, zniszczone trakty marzeń o idealnym świecie, gdzie młodzież skazana jest na okaleczenie duchowe przez nagminne wzorce otępiałych dorosłych. Tylko nieliczni wydają się iść z duchem serca. Reszta wyrządza (świadomie lub nie) krzywdę - ból tyleż niewidzialny, co odciskający trwały ślad na płatach mózgowych. Gdybym miał wybierać, który film młodzieżowy dobitnie świadczy o pokoleniowym dramacie - na pytanie ,,Never, Rarely, Sometimes, Always''' - odpowiedziałbym ,,Always'' (zawsze) ten który jest po stronie pokrzywdzonych.


0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz