Po ,,Cichej nocy'' (2017) Piotr Domalewski udowodnił, że rodzi się nowy głos w polskim kinie. Filmowca z Łomży oparł dzieło na własnej sytuacji w rodzinie, który debiutem określił empatię do zagubionych krewnych na obczyźnie. Kto jak kto, ale współcześni autorzy szukają nowego wyrażenia w post-informacyjnej erze, gdy kino przestało stanowić krytykę świata zewnętrznego. Brakuje na polskiej scenie odważnej satyry na naszą ponurą perspektywę. Kiedy ,,Cicha noc'' skrywała dramat w czepku komedii, to drugi pełnometrażowy film odchodzi od wiejskiej głuszy wędrując w kierunku oschłego dramatu ludzkiej rozpaczy, jak młode dziewczyny tęsknią za ojcami pracującymi za granicą. Na ekranie pojawia się Ola (wyśmienita Zofia Stafiej) - zbuntowane dziewczę marzące o aucie, o lekko podkręconych oczach, bladej skórze oraz swawolnej polszczyźnie. W otwierającej scenie zdaje test na prawo jazdy, a telefon wyświetla prześmiewczy dzwonek ,,Walić policję'' (młodzieńcze wygłupy w miejskiej dżungli bez zmian).
Ola, to nastolatka o ostrej kondycji mentalnej. Pyskuje dorosłym, popala papierosy, chodzi, jak zachmurzone niebo w słoneczny dzień. Wychowała się w biednej rodzinie, a w domu samotna matka zajmuje się niepełnosprawnym synem. Ojciec wyjechał za granicę, za pensją i lepszymi warunkami. Niebawem nadejdzie przerażający telefon, że Krzysztof (imię ojca) zmarł, a jego ciało trzeba sprowadzić do Polski - jednak matka nie zamierza wyjeżdżać, ponieważ nie zna angielskiego, więc prosi córkę, żeby zajęła się ,,dorosłymi'' sprawami. To początek zwiastującej katastrofy - młoda dziewczyna z niewyparzonym językiem musi wyjechać do Dublina, do Irlandii, gdzie doszło do wypadku. Nie ma wyjścia. Wybiera się z koleżanką na dworzec autobusowy w Olsztynie, aby przeżyć niechcianą przygodę - niedomagając psychicznie.
Nie znała własnego ,,staruszka'', nie miała kontaktu z wiecznie nieobecnym ojcem, który najlepsze lata przeżywa za linią rodowitego państwa. Łatwo dostrzec dominującą frustrację, bo Ola zmaga się z tęsknotą za człowiekiem, którego nie widywała. Jej rozpacz kłębi się w trzewiach, lecz pod maską wyszczekanej nastolatki z bloku ukrywa własną tragedię porzuconego dziecka, a słowa wypowiedziane z ust Jakubika ,,Czy ty jesteś normalna?'' odkrywa oczywistą odpowiedź, odpowiadając ,,Nie, nie jestem. I to jego wina''. Czuje się zdradzona przez rodzinę, która nie zaspokoiła potrzeb dorastającej dziewczyny. Czuje się odrzucona, choć ojciec wyjechał do Irlandii za gorącą wypłatą, żeby miała lepszy start w dorosłość oraz większe perspektywy na przyszłość. Jednak - jego brak - dotyka od pierwszej sceny.
Brak wzorców widać w uzależnianiach - picie alkoholu bez żadnej przyjemności, wypalanie papierosów bez rytuału. Wulgarna polifonia w telefonie, jej ręce drżą, kiedy styka się ze ścianą rzeczywistości. Brak ojca zdemoralizował, a teraz wiadomość o śmierci uświadomiła, że ma żal, gdy go zabrakło, kiedy potrzebowała oparcia. Ostre riposty w kierunku dorosłych oraz głupie pomysły udawanej, zbuntowanej gotki bez gorsetu pompują niewypowiedziany smutek. Jej sumienie usypia, kiedy musi przedzierać się po chodnikach w Dublinie - kradnąc papiery, żeby dowiedzieć się, dlaczego ojciec uległ ponurej śmierci. Kim był, i jak tęsknota za widmem prowadzi do niewymownej rozpaczy. Piotr Domalewski w drugim filmie zmienia ton twórczości - pozostawia suchy dowcip w szafie, kieruje się w kierunku wyblakłej prawdy, jak emigracja ojców potrafi prowadzić do nieposklejanej blizny na ciele. Nie unika dowcipnych epizodów, lecz jego oschłość wizualna przypomina nastoletnią depresję.
![]() |
Foto. Akson Studio |
Chropowaty kadr, blada córka przemierzająca kluby w poszukiwaniu krótkiej przyjemności, wycieczka po urzędach i na plac budowy, żeby poczuć obecność zmarłej osoby. Film ma jasną ścieżkę. Pomija wstęp i wrzuca widza na karuzelę wypalanych papierosów w pośpiechu - w szale przejmującego zmartwienia. Ola, to dobry bohater dla zerwanej więzi. Temperament samoświadomej, atrakcyjnej dziewczyny w kwiecie wieku, która szuka niezależności, marząc o samochodzie, jak jej ociec, który trzyma pieniądze na maszynę w komisie.
Podejmuje się osobistego śledztwa, włamuje na plac budowy, żeby znaleźć szafkę z prywatnymi akcesoriami, jak portfel. Ślad prowadzi do kilku zaułków, wyciągając ze spodni zdjęcie z kochanką ojca? Nie zdradzę za wiele, lecz opowieść płynie bez przerwy na udawaną zabawę w wielkim mieście. Przemierza stolicę Irlandii spotykając Polaków, z którymi dyskutuje w ojczystym języku, gdy z pozostałymi kontaktuje się po angielsku. Wracają znani aktorzy z pierwszego filmu, jak Arkadiusz Jakubik, którego dobrze widzieć, bo stanowi światło w mrocznym sercu zrozpaczonej dziewczyny, a on, podświadomie, zastępuje ojca pomagając w sprawie pochówku. To niepozorny herold - stracona córka przejeżdża ulice z ,,drugim'' ojcem, który podjeżdża do szkoły po syna. To wymowne, że zwraca uwagę, że zachowuje się nieostrożnie, podejmuje głupie decyzje, robiąc z siebie wariatkę za granicą. To cichy, racjonalny głos, którego brakowało w jej życiu. Wychowana przez zmęczoną, rozdrażnioną matkę, która, prawdopodobnie, więcej czasu poświęcała choremu, niepełnosprawnemu synowi, a brak uwagi doprowadził do buntowniczego charakteru. ,,Jak najdalej stąd'' nie byłby tak poruszający, gdyby nie wstrząsające role drugoplanowe, Cosmina Stratan znana z takich dzieł, jak ,,Za wzgórzami'' (2012) czy ,,Cobain'' (2018), to wyrazista, rozładowana emocjonalnie fryzjerka, która ma powiązania z Krzysztofem, z którą nasza Ola nawiązuje czułe porozumienie w drugiej połowie seansu. Kontrując stratę kogoś, kogo ślad ginie w przeszłych koneksjach.
Rumuńska aktorka dobrze odnajduje się wśród polskich artystów, a debiut Zofii Stafiej w roli Olii oddaje spektrum udręczonej dziewczyny, która szuka ukojenia we wspomnieniach ludzi, którzy byli blisko ramienia ojca. Tragiczny wypadek przestaje mieć znaczenie, kiedy historia skupia się na perspektywie córki, dla której wyjazd to odkupienie po stracie. Przestaje go postrzegać jako bankomat, dla której miał być przepustką do lepszego jutra. To podróż, w której ból za utratą najbliższej rodziny staje się silniejszy, niż marny pieniądz na koncie. To szczere oddanie filmowca, który nie widzi w Oli marnej dziewczyny, lecz zagubionej córki w obcym mieście, która nie miała czasu pożegnać się z ojcem. Piotr Domalewski, który ukończył szkołę filmową im. Krzysztofa Kieślowskiego idzie w kierunku Kieślowskiego - nie koloryzuje rzeczywistości, przedstawia świat bez różowych okularów i rozumie potrzeby ludzkie, nie potępiając żadnej ze stron. W tej historii mamy najlepsze cechy kina społecznego Kena Loach - podskórną wrażliwość na ludzką krzywdę, gdzie poszukiwanie zerwanych więzi prowadzi w głąb dojmującej rozpaczy. Ojciec stanowi tło dla rozbitej nastolatki, która wędruje z papierosem w ustach, żeby dojść do wniosku, że zatęskniła za jego fizyczną postacią. Teraz leży martwy i czeka na wieczne pożegnanie. Siedzi we wspomnieniach napotkanych ludzi, ale to marne pocieszenie dla rozkręconej dziewczyny, dla której to miał być prosty, przejrzysty plan, żeby zabrać jego ciało do domu z obcej ziemi. Rozpacza, bo nigdy więcej nie wymieni zdania ze zmarłym ojcem.
W ponowoczesnym kinie, gdy autorzy zatracili czułe światło dla wiarygodnych portretów ludzkich - Domalewski w polskim kinie zakleił nieszczelne okno, a potem wybił współczesnym dramatom obyczajowym dwójkę z przodu. Jednocześnie ,,Jak najdalej stąd'' uważam za jeszcze lepszy film, niż ,,Cicha noc'', bo ma wycieniowany tembr narracji, mniej dynamiczne ekscesy w kadrze, soczewka kamery skupia się na konkretnej postaci portretując nastolatkę w burzliwych stanach emocjonalnych. Domalewski ma talent do prowadzenia aktorów, którzy wylewają swój ból w przyziemnych scenach. Choć nie unika pułapek nastoletnich dramatów w obcej krainie (szczególnie pierwszy akt ma niepotrzebną sklejkę montażową), to żaden polski film w ostatnich miesiącach nie sprawił mi tyle przyjemności. Toksyczne zachowania kontrastują z głębokim żalem, bunt wobec świata ustaje, kiedy rzeczywistość cię dopada, a zmarły ojciec nie wróci do żywych - do tego pasjonujący finał, gdy karawana odjeżdża, a Ola po raz ostatni przeżywa rozpacz odsłaniając przed widzem osobistą tragedię.
Polska, Irlandia, 2020, 98'
Reż. Piotr Domalewski, Sce. Piotr Domalewski, Zdj. Piotr Sobociński, Muz. Hania Rani, prod. Akson Studio, TVP, MK1 Productions, wyst.: Zofia Stafiej, Kinga Preis, Arkadiusz Jakubik, Cosmina Stratan, Nigel O'Neill, Tomasz Dedek
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz