środa, 9 lipca 2025

Superman - Przygnębiający restart serii

 


Wielkie oczekiwania - miał być powrót do korzeni, przywrócenie blasku dawnej ikonie superbohaterów, z symbolicznym ,,S'' na klatce piersiowej. Zapomniałem o jednym, w XXI wieku autorzy nie mają zielonego pojęcia o superbohaterach, ich wyobraźnia zostaje skarcona przez oczekiwania, a producenci stali się leniwymi grubasami, którzy przeliczają dolce w gabinetach studia. Superman przestał być ikoną człowieczeństwa, jest marką oraz kodem kreskowym wielkich wytwórni, którzy nie kochają własnych maskotek. Oto Superman XXI wieku - wrzucony w kartonowy system, gdzie rządzą układy, jego blask maleje, gdy musi ustąpić miejsca kreskówkowym złoczyńcom, przebijać się przez miasto, gdzie wieżowce toną w efektach komputerowych. ,,Kiedy wszyscy są super, to nikt nie jest super'' - mawiał pan Iniemamocny z animacji wydanej w 2004 r. To przykre, że świat zbłądził, materialiści stali się ważniejsi od artystów. Wykalkulowali, jak sprzedać Supermana, jak sprzedać jego marzenia. Niepokojący jest fakt, jak próbuje grać na sentymentach - w napisach początkowych mamy odniesienie do wersji z lat 70., gdzie litery są laserowe, a ścieżka dźwiękowa od Johna Williamsa powtarza znany kawałek kina Richarda Donnera z ubiegłej dekady. To bezczelna podróbka, a potem jest jeszcze gorzej. 

W pierwszej scenie Kal-El trafia do twierdzy samotności, ponieważ otrzymał druzgocące ciosy od przeciwnika. Posiniaczony oraz zakrwawiony leży na ziemi, a jego wierny druh na czterech nogach czuwa, żeby podniósł się z kolan. Czy oni wolą zadowalać się bólem, niż szczerością bohatera z okładek dla młodzieży? To przygnębiający restart serii - ze zdegradowaną paletą kolorów, fotogeniczna, waniliowa twarz aktora musi męczyć się ze sztuczną saturacją obrazu. David Corenswet pasuje do roli muskularnego pana z peleryną na grzbiecie - jego czułe, wrażliwe, niebieskie oczy oddają ciepło kosmity z odległej planety, który został wychowany przez rodzinę zastępczą w wiejskim Kansas. Eskapistyczna ikona DC, która zmarła w latach 90., w komiksie Dana Jurgens p.t. ,,Śmierć Supermana'', co w tamtych czasach - wstrząsnęła amerykańską telewizją miała na dobre pożegnać się z naszymi ideałami. Straciliśmy szacunek do śmierci - Superman powstał z grobu, a twórcy, jak pazerni materialiści - żerują na wielkiej ikonie, która ratowała ludzkie życie od śmierci. W najnowszej wersji jest tylko jeden epizod godny jego tronu, gdy przybywa na ratunek mordowanym dzieciom, gdzie w obcym kraju panuje reżim, lecz współczesny świat nie pragnie naszego poświęcenia, więc Superman musi grać w trywialnej sztuce dla pokolenia Z. 

W najnowszej historii musiał wylądować na mizernych mediach społecznościowych, którego ogłoszono pozorantem. Dziękuję bardzo - Superman w płytkich czasach, dla ogłupionego pokolenia, gdy ludzie dzielą się swoimi ,,mądrościami'' na łączach internetowych, kpią z autorytetów, znakomita wiadomość, dla kogoś, kto śledzi historię komiksów od lat 90. Dlaczego, ktokolwiek pomyślał, żeby wrzucać superbohatera do worka z twitterami? Przez to - cała opowieść przypomina karykaturę dawnej potęgi. Twórca panikuje, wrzucając losowe zagrożenia, pomnażając kataklizmy dla sztucznej, wyuzdanej akcji, dorzucając uroczego pieska, którego trzeba nauczyć czystości. Super pies (bynajmniej nie z kreskówki na przełomie lat 60.-70.) ma przyciągać widownię, co karmi się obrazkami zwierząt w internecie. Krypto, pies rasy labrador jest stałym przerywnikiem w przygodzie, a złoczyńcy lawinowo przybywają, żeby siać panikę na panoramicznym ekranie, a to zaburza płynność oraz rytmiczność historii. Technokrata-miliarder Lex Luthor, to jednorazowa, głupkowata osobowość pozbawiona większej charyzmy, jak w komiksie ,,Luthor'' (2010) scenarzysty Brian Azzarello, który próbował przekonać czytelnika, że Superman, to zagrożenie dla ludzkości. Jednakże, w filmie, jest tępym kretynem, którego nie mogę traktować poważnie. Jego wymuszony uśmieszek, tanie, manipulacyjne ruchy społeczeństwem, podsycający strach w szeregach obywateli, to jawna kpina z inteligencji. Powinien zostać publicznie wyśmiany, a nie podziwiany. Bucowaty faryzeusz bez szarych komórek - mógłbym go podsumować. 

Superman, jak przystało na dzisiejsze standardy - stał się nielegalnym imigrantem, który robi za kozła ofiarnego, gdyż objawia wszelkie problemy Stanów Zjednoczonych, gdzie po 11 września, po zakamuflowanym ataku CIA na wieżowce w Nowym Jorku, zmaga się z konfliktami międzynarodowymi, bo wiadomo, Trump stał się socjopatą, który zaatakował bezkarnie, ulice Los Angeles. Nowy Superman, to ujawnianie problemów wewnętrznych państwa z hiper-kapitalistycznego zachodu. Wszechobecna ksenofobia (kosmita z galaktyki jest na celowniku prasy oraz obrażany w mediach społecznościowych - żenujące, czyż nie?), manipulacja opinią publiczną, gdzie międzynarodowa, fikcyjna wojna ma dziwne koneksje między Izraelem, a Gazą. Nie zmyślam tego, bo ikona superbohatera od wczesnej genezy, samego powstania miała do czynienia z faszystami, jak Lex Luthor. Warto wiedzieć, że Superman był zakazany w nazistowskich Niemczech, ponieważ walczył z Hitlerem, o czym pisze bloger Noblemania, oraz słynnym cytacie Franka Millera, scenarzysty komiksowego,  "Podróżuje jak Mojżesz z kosmosu, odkrywa Amerykę i zakochuje się w jej ideałach, ponieważ są dla niego nowe" – mówił w 2019 r.

Foto. DC Studios


Kampowa estetyka nie komponuje się z udawaną poprawnością polityczną, ponieważ człowiek ze stali zostaje ofiarą bezdusznej korporacji medialnej, a Lois Lane, jako kochanaka Supermana, przeprowadza twardy wywiad za zamkniętymi drzwiami, z dala od uszu oraz oczu telewizyjnej kamery. Clark Kent powraca na stanowisko Daily Planet, działając jako marny pisarz dla brukowego pudelka. Autorzy nie potrafią zapanować nad bałaganem scenopisarskim, nagle, w trakcie fabularnej ścieżki bez rozwoju, pojawia się Guy Gardner (zasłużony weteran Korpusu Zielonych Latarni, należał niegdyś do elity superbohaterów w Lidze Sprawiedliwości), a także przejmujący, uśmiechnięty przyjaciel Clarka - Jim Olsen, pogodny dziennikarz o rumianych policzkach. Rozprasza uwagę widza, jakby zachęcał pokolenie dzieciaków, co oglądają Tik-Toka - aby nie przejmować się konsekwencjami rozdmuchanego scenariusza, który kończy się rozbitym miastem, a efekty komputerowe są ważniejsze od bohatera, zbyt wrażliwego na nieczułe czasy, które drwią z autorytetów. 

Superman stał się celem polityki filmowej, gdzie atrakcja ma stanowić pierwszeństwo, dlatego panuje umowna przemoc, złoczyńcy są napisani od linijki, a wątpliwości moralne zamieciono pod dywan, ponieważ nikt nie traktuje poważnie superbohaterów. Odkąd studio Marvela zniszczyło dziedzictwo nadludzi - nikt nie chce oglądać wielkiego kina o superbohaterach. To przez politykę Marvela kino o nadludziach przestało bawić, działać na wyobraźnię, nie wzbudzając satysfakcji dorosłej publiczności. Każdy, kto czytał wyborny komiks ,,All-Star Superman'' (napisany w przedziale 2005-2008), wie, że pojawiła się wzruszająca scena, jak człowiek ze stali ratuje nastolatkę od samobójstwa, to najpiękniejsza rzecz, jaka przytrafiła się Supermanowi na początku XXI wieku. Za to kino drwi z ikony, ponieważ autorzy są samolubni i bezużyteczni. 

Lepiej powrócić do niewinnego kina z lat 70., kiedy ,,Superman'' był traktowany jako ludzki zbawiciel, niż uchodźca z kosmosu, który nigdy nie wywyższał się ze swoją stalową siłą przebijającą cegły, co podróżował w czasie i ścigał się z Flashem w komiksach. I wbrew opiniom, nie był niezwyciężony, ani nie miał laserów w oczach (niektórzy mają mylne wrażenie, że to laser, gdy, w rzeczywistości, posiada rentgen w siatkówce, dlatego widzi przez ściany). Tęsknie za czasami, gdy superbohaterowie byli czyści, błyszczeli na nagłówkach oraz nie byli obiektem krótkowzrocznych żartów dla przemądrzałych nerdów. Wraz z popularyzacją kulturowej mody na superhero - podupadło wszystko, włącznie z natrętnymi widzami, którzy niczego nie oczekują od kina. Rani mnie ta produkcja porażającym, głupkowatym tonem, gdzie drugoplanowe postacie mają więcej do powiedzenia, niż największa ikona Ameryki Północnej. Jak Kurt Busiek zachwycał szczerością, dlaczego Superman jest fantastyczną postacią dla marzycieli w ,,Secret Identity'' (2004), ponieważ uchwycił radość z pilotowania nad niebem, gdy masz superprędkość oraz supersłuch, nad którym musisz zapanować, żeby nie oszaleć. Superman w komiksach łamał tabu, lecz w produkcjach telewizyjnych jest ledwie maszyną w rękach wielkich korporacji, którzy chcą zarabiać na naszych marzeniach. 

Lois Lane, z jakiegoś powodu, w tej wizji jest ostrą, drażliwą, pragmatyczną dziennikarką bez obiektywistycznej filozofii Ayn Rand. Zastanawia się, jak wygląda dobroć oraz piękno w świecie, w którym okrucieństwo mechanicznych robotów walczących z apolitycznym Supermanem może wpłynąć na naszą zniszczoną cywilizację. Punkowe piosenki nie pasują do roli poważnego mężczyzny, jakim jest Clark Kent - prostolinijnego chłopca z Kansas. Film jest przeważnie ,,prześwietlony'' - chłodne, marmurowe kolory nie działają w kontraście z kreskówkowym tonem, przesadzonej opowieści o złoczyńcach bez charakteru. Nikt nie oczekuje, że najnowszy Superman będzie, jak ,,Człowiek z marmuru'' od Andrzeja Wajdy, o człowieku, który miał fach w rękach i czynił cuda, ale to Superman - ikona przeważająca nad prymitywnymi instynktami, jak przemoc czy obojętność. W najnowszej odsłonie, niejako odświeżony remake, jest trybikiem płytkiej rozrywki, z przeciętnymi występami drugoplanowej kadry aktorskiej. Z nadętą naturą, żeby Eve Teschmacher (Sara Sampaio) okazała się złoczyńcą z obsesją na punkcie selfie - na tym etapie mogę litościwie spuścić wzrok i zaprzestać oglądać filmy z superbohaterami. To już nie jest wiara w bohaterstwo, to wiara w pieniądze i w puste czasy, które żądają próżnej rozrywki w letnie popołudnie. Żyjcie w tych czasach beze mnie, i zostawcie Supermana w spokoju. 

Na zakończenie - mały dodatek, który może wiele wyjaśnić. Jak ujął to w swoim pamiętniku autor bestsellerowych komiksów Grant Morrison:

Superman zaczynał jako socjalista, ale Batman był ostatecznym kapitalistycznym bohaterem, co może pomóc wyjaśnić jego obecną popularność i względną utratę znaczenia Supermana. Batman był postacią spełniającą życzenia zarówno jako obrzydliwie bogaty Bruce Wayne, jak i jego zawadiackie alter ego. Był milionerem, który wyładowywał swoją dziecięcą wściekłość na przestępczych klasach niższych. Był obrońcą przywilejów i hierarchii. W świecie, w którym bogactwo i sława są miarą sukcesu, nie jest niespodzianką, że najpopularniejsze dziś postacie superbohaterów – Batman i Iron Man – są przystojnymi potentatami.


  USA, 2025, 129'

Reż. James Gunn, Sce. James Gunn, Zdj. Henry Braham, Muz. David Fleming, John Murphy, prod. DC Studios, Domain Entertainment (II), Troll Court Entertainment, wyst.: David Corenswet, Alan Tudyk, Christian Lees, Tony Mareno, Isabela Merced, Nea Dune



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz