![]() |
Na fotografii legendarny maltański marynarz - Corto Maltese. |
Dawno nie miałem okazji opisywać czegoś mniej aktorskiego, więc pora na zmianę warty. Tylko jedna z nich jest nowsza, i powiedzmy, świeża - pozostała dwójka jest starsza rocznikowo. Nie będą to długie wywody, ponieważ zajęłoby to za dużo czasu, a planowanie długich teksów wymaga konkretnych działań. Dlatego będę się streszczał, na ile to możliwe, a na ile pozwolą mi przemyślenia. Co zabawne - każda z animacji pochodzi z innego kraju, ale bazują na konkretnych źródłach, o czym za chwilę. Lubię animacje, bo przeważnie pozwalają uciec od szorstkiego kina autorskiego czy, powiedzmy, bardziej realistycznego podejścia do życia. Gwarantuję, że będzie różnorodnie, i na pewno coś sobie wybierzecie, jeśli was zachęcę. Tymczasem przejdźmy do konkretów, i powitajmy naszych uczestników dzisiejszego programu.
W pułapce czasu
Zacznijmy od francuskiej produkcji, na bazie komiksów. Valerian, to legendarna seria komiksowa o międzygwiezdnych przybyszach (agentach) stworzona w drugiej połowie lat 60., które zdążyły się zestarzeć, lecz mają urok starej przygody, kiedy człowiek był młodszy i nie myślał o dorosłości. W każdym razie, powinniście kojarzyć film ,,Valerian i miasto tysiąca planet'' z 2017 r., który był adaptacją jednego z albumów stworzonym przez Pierre Christin (jako scenarzysta) oraz Jean-Claude Mezeries (w roli ,,operatora'' od rysunków) - nie była to zbyt udana produkcja, a serial animowany przedstawia, jak należałoby to zrobić z ukłonem dla pierwowzoru. Głównym bohaterem jest Valerian - Ziemianin, który jest agentem przestrzeni. Cofa się w czasie, gdzie ratuje rudowłosą Laureline (akrobatkę), co powoduje zaburzenie w chronologii, a Ziemia przestaje istnieć przez pryzmat jego poczynań - popchnął wydarzenia w innym kierunku, niż było ustalone, więc doszło do efektu motyla. Cały wszechświat zmienił trajektorię lotu. Oboje udają się do Central Point, do stolicy galaktyki, gdzie nad światem zapanować chce rasa Vlagosów (brzydali z mackami). Pierwsze odcinki znakomicie rozstawiają konflikt - Valerian przez większą część seansu chce dowiedzieć się prawdy, co stało się z błękitną planetą, i gdzie wyparowali Ziemianie. Tymczasem, razem z Laureline, są ostatnimi potomkami naszego globu, co przeżywają kosmiczne przygody wędrując po obszernej galaktyce.
![]() |
Foto. France 3 |
Człowiek z przyszłości zaprzyjaźnia się ze średniowieczną kobietą, wspólnie przeżywają zawirowane turbulencje na osi czasu. To sympatyczna space opera, ponieważ oryginał bazował na wielkich królestwach czy cesarstwach, a śmiały przystojniak biegający w sneakersach udaje, że rudowłosa piękność działa mu na nerwy (co po części się zgadza, ale wielokrotnie udowadnia, że jest cichym kandydatem na przyszłego męża, bo nie zostawiłby ją w potrzebie). Każdy odcinek, można rzec, to oddzielna opowieść - epizody wrzucają nas w wir pokracznego, futurystycznego miasta, gdzie garaże wiszą w bazach powyżej atmosfery, a nasza dwójka niejednokrotnie zostaje wkręcona w spisek polityczny, bo Vlagos to paskudna jednostka, która chce zabłysnąć w parlamentarnych wyborach, uciekając się do przekrętów, machinacji, wspinając na szczyt kosztem celebrytów na billboardach. Laureline, niby jako prosta dziewczyna, która urwała się z wieków średnich, to pojętna, namiętna uwodzicielka, która wie jak pociągać za sznurki, gdy sytuacja wymaga mniej subtelnych środków. Do tego Valerian ma chorą obsesję na punkcie Ziemi, to on rozpaczliwie pragnie faktów, dlaczego doszło do anomalii, że Ziemi nie ma na żadnej mapie cyfrowej.
Serial łączy dwuwymiarową grafikę z elementami obróbki komputerowej, więc 3D zdążyło się zestarzeć. Wizualnie jest nierówny, przez to, że stosuje efekt 2.5, gdzie cyfrowa symulacja trójwymiarowego modelu nie koreluje z ręcznie rysowanymi postaciami, które wyglądają lepiej bez żadnych wodotrysków komputerowych. To mały zgrzyt, lecz przestało zajmować myśli, kiedy przygody okazały się dobrą zabawą, ponieważ autorzy napędzają tę historię dynamiczną, opartą na kontrastach, relację między Valerianem, a jego towarzyszką w podróży, gdzie kosmiczne rasy zlewają się z imperialistami, kupcami, królami czy naiwnymi detektywami z odzysku. Korzysta z różnorodności tematycznej - raz skaczemy po księżycu, by za chwilę zostać świadkiem publicznej koronacji czy alternatywnych wydarzeń w symultanicznej rzeczywistości. To miłe, lekkie i przyjemne doświadczenie, w sam raz, kiedy brakuje wam kosmicznych obieżyświatów, gdzie telepaci mieszają się z pradawnymi bogami. Dla mnie bomba, i jednocześnie sygnał, że prawdopodobnie, nigdy nie ujrzymy lepszej adaptacji tego, już (?), zapomnianego komiksu o agentach czasoprzestrzeni.
Francja, Japonia, 2007-2008
Pomysłodawcy serialu (twórcy): Marc Journeux, Stephanie Joalland
Liczba epizodów: 40
Produkcja: EuropaCorp, France 3, Dargaud Marina
Zakochany Murai
Nie mogło zabraknąć japońskiej animacji do kompletu. Jako stały miłośnik azjatyckiej kultury oraz wszelkich anime - musiało się coś pojawić, i padło na przekomiczny romans między uczniem, a nauczycielem. Zdecydowanie najzabawniejszy tytuł z całej trójki. Absurdalny, nieprzewidywalny, i całkowicie odmienny od podobnych zakazanych miłości w literaturze czy kinie. Podchodzący do tematu bez nadęcia, ponieważ szalony uczniak wyraża swoją miłość w pierwszym epizodzie (oficjalnie). Zakochał się biedak w starszej kobiecie (można wybaczyć, wypadki chodzą po ludziach). Murai, to jeden z tych zadziornych (acz zdolnych) młodzieńców, którzy nie wiedzą, kiedy odpuścić, więc brnie w narrację romantyczną. Tanaka, czyli jego wybranka serca, to zbzikowana panna, co podkochuje się w fikcyjnym mężczyźnie (w grze wideo!, co się z tymi kobietami dzieje?). Kiedy nauczycielka dowiaduje się, że Murai przefarbował włosy na blond, jak jej tajemniczy kochanek z gry wideo - oszalała, bo widzi podobieństwo (co widzimy wielokrotnie, jakby wyrwał się z czyjejś fantazji, bo przypomina tego herosa z plastikowego obudowania). To początek tej komedii, gdzie dochodzi do spięcia, a my poznajemy dwa przeróżne światy. Murai naiwnie wierzy, że ożeni się z kobietą, którą widzi na lekcjach, gdy ona przeżywała tragiczną samotność, marzyła o zawodowej karierze muzycznej, ale plany zostały pokrzyżowane.
Historia bazuje na mandze (jakżeby inaczej) autorstwa Junta Shima. Co ciekawe - powstał serial fabularny z aktorami, ale nie miałem okazji go sprawdzić. Przede wszystkim, to uroczy portret zakręconych, szkolnych czasów z obowiązkową tablicą czy egzaminami, a Murai ma fantastycznych przyjaciół, którzy wspierają go w zakręconej misji, żeby uwieść panią Robinson (och, czemu to powiedziałem?, dawno nie widziałem ,,Absolwenta'' z 1967 r.). Oczywiście, panią Tanakę, która zostaje okrzyknięta ,,żelazną dziewicą'', a jej brakujące kontakty towarzyskie z mężczyznami są bardziej podejrzane, niż sympatyczne (robi za wyjątek od reguły). Nie da się ukryć, że to oryginalne, kiedy kobieta nie ma żadnego doświadczenia, i dopiero się uczy, jak to jest wyjść na festyn z chłopakiem.
![]() |
Foto. Kadokawa |
Poniekąd, jest to przykra opowieść o uczuciu, którego nie da się przezwyciężyć, o straconych marzeniach czy przeżywaniu miłości w fantazji (jak czyni to Tanuka, która uwierzyła, że jakiś ludek z gry zastąpi prawdziwego mężczyznę). To tylko taka dygresja, bo w przeważającej części uśmiech nie znikał od ucha do ucha. Padają rozbrajające komentarze, a nasi bohaterowie nie są idealni - nauczycielka potrafi się upić i bełkotać, wypowiadając o dwa słowa za dużo. Murai podchodzi do własnych uczuć szczerze lub oddanie, ale zdaje sobie sprawę, że musi konkurować z fikcyjnym ideałem kobiety (co samo w sobie jest dobrym komentarzem, jak chcą postrzegać nas kobiety - jako obiekt nierealnej konstrukcji). Pod tą plandeką zabawnych docinków, paranoicznych skłonności do romansowania kryje się sentymentalna opowieść o poszukiwaniu prawdziwej, a nie urojonej relacji.
,,Zakochany Murai'', to komedia pełną parą - wygłupy konkurują z fikcyjnym idolem w głowie kobiety, który usiadł sobie wygodnie w jej podświadomości i zawładnął sercem, jakby był prawdziwy. Który ma okazję wygłaszać przekomiczne uwagi, które dopełniają obraz pikantnym sosem z dolewką absurdu. To jazda bez trzymanki - z humorem ciętym, jak tasak, gdzie kobieta za każdym razem próbuje ,,zlewać'' młodzieniaszka, który ma fantazję, żeby poślubić kobietę, która nie odwzajemnia zainteresowania. Jasne, z czasem ta relacja nie będzie jednokierunkowa, ale do tego czasu wiemy, że głównym przegranym jest ona - która tkwiła w urojonym zauroczeniu do pikselowej figurki z gry wideo. Kiedy na horyzoncie pojawi się nowy nauczyciel - zda sobie sprawę, że umawianie się z prawdziwymi mężczyznami, to inna para kaloszy.
Japonia, 2024
Reżyseria: Yoshinobu Yamakawa
Scenariusz: Susumu Yamakawa
Liczba epizodów: 12 (1 sezon)
Produkcja: J.C. Staff, Kadokawa
Corto Maltese
Seria, którą darzę nieskalaną miłością. Maltański marynarz zawsze wzywał do przygody, do dalekich podróży. Mam albumy z jego wypadami, i czasem wracam, kiedy mam parszywy dzień, lub marzę o niezbadanych lądach. Serial z jego udziałem wiernie śledzi urok awanturnika, który dzieli trudną przyjaźń z Rasputinem - raz są koleżeńscy, innym razem planują się pozabijać. To trudna, skomplikowana relacja. Podobnie, jak z kobietami - Corto jest ostrożny. To raczej samotnik, szalony obieżyświat skazany na własny sen, w którym śni o rejsie poza horyzont. Pamiętam, że planowano film aktorski z jego udziałem - Tutaj otrzymacie szczegóły wydarzenia - który miał opierać się na albumie ,,Na Syberii'' (tom 6). Prace w tle, ale czy coś z tego będzie - nie mam pojęcia, ponieważ miał wyjść w 2019 r., a nastała cisza, jakiś czas później dowiedziałem się o problemach prawnych, więc zamysł pozostał na papierze. To przykre, bo Corto Maltese zawsze zasługiwał na wielką produkcję w kinie. To niebanalny bohater - poruszający się między jawą, a wyśnioną baśnią w bezkresnej wędrówce po świecie. Marynarz z wiecznym papierosem w ustach, z kąśliwym humorem oraz wplątujący się w serię wielkich przewrotów społecznych. Czarowny kapitan mórz, który jest sterem własnego losu. Zabłąkanym żeglarzem, który bada mity przodków, uczestniczy w trudnych operacjach na pograniczu kina szpiegowskiego, a jego charyzma przyciąga kłopoty, piękne kobiety i słone wody.
![]() |
Foto. Rai Fiction |
Pierwsza animacja z Corto Maltese powstała w 2002 r. zatytułowana jako ,,Ballada o słonym morzu'' zgodnie z pierwowzorem z 1967 r., o którym wypowiadałem się na blogu wieki temu. Minus jest taki, że nigdy nie powstała w języku polskim, to znaczy bez polskiego dubbingu. Serial animowany nie został przetłumaczony, w przeciwieństwie do komiksów, które można zakupić w sklepach. Przede wszystkim adaptacja tego romantycznego wagabundy doskonale oddaje nastrój powieści obrazkowych. Jego rozmazana natura oraz poetyckie zacięcie sprawia, że przekazuje sedno tych historii - jako coś odrealnionego, wyśnionego, wręcz na poziomie przedefiniowanej historii, ponieważ Corto ma zwyczaj uczestniczyć w historycznych wydarzeniach, jak wojna domowa w Rosji po rewolucji październikowej, czy przebywać w egzotycznych krajach, jak Turcja w albumie ,,Złoty Dom w Samarkandzie'' (pojawiła się także animacja w tym burzliwym okresie, gdy obecnym prezydentem był Mustafa Kemala, zaś marynarz przyłączył się do antykomunistycznych muzułmanów). Nie trudno zauważyć, że jestem niemal bezkrytyczny wobec tego bohatera, gdy jako nastolatek zaczytywałem się w komiksach, ale widać, że serial, to produkcja telewizyjna. Z ograniczonym budżetem, więc nie oczekujcie graficznego majstersztyku.
Przede wszystkim największy problem z animacją jest taki, że bywa pospieszna, z niezbyt przemyślanym montażem (ponownie, to efekt cięć, i braki w budżecie), ale wynagradza jako wierna adaptacja z rozmarzonym żeglarzem, który przeżywa epopeje większe, niż życie. To nigdy nie był bohater globalny, nigdy nie cieszył się większym zainteresowaniem, jak Indiana Jones, za którym nie przepadam (wybaczcie fani, Corto jest większym kozakiem, i bliskim mi z natury wędrowcem). To maltański marynarz był bohaterem, którego podziwiałem, i do którego uwielbiam powracać, a jego poetycka dusza unosi się nad serią z niezbadanym kontynentem oraz wymyślonymi mapami geograficznymi. To całkowicie zwariowany tytuł, gdzie dialogi są napędzane, jak lokomotywa. Fikcję miesza z rzeczywistością, a fakty z fantazją.
Włochy, Francja, 2003
Liczba epizodów: 18
Głosu użyczyli m.in. Richard Berry (jako Corto Maltese), Barbara Schulz (jako Pandora), Patrick Bouchitey (jako Rasputin)
Produkcja: Ellipse Animation, Rai Fiction
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz