czwartek, 27 marca 2025

Jako bloger jestem skazany na straty?

 Nie wiem, czy w Polsce jest taki drugi bloger, jak ja, który cieszy się większym zainteresowaniem za granicą, niż we własnym kraju. Jest to zabawne, bo kiedyś zwracałem na to uwagę, że mam więcej gości z zewnątrz, niż w nadwiślańskiej krainie. Jednocześnie zdałem sobie sprawę, że pomalutku staje się niszą w niszy. Piszę tylko dlatego, że sprawia mi to przyjemność, i dla stałych czytelników (co czytają od deski do deski moje dywagacje?). Mam coraz mniejsze zasięgi, a osobista niechęć do cyfrowego świata tylko pogłębia stan, że nie mam szans z konkurencją, chociaż nigdy z nikim się nie ścigałem i robiłem, co chciałem.

Jako bloger jestem skazany na porażkę, bo raczej nie przyciągam nowej widowni, ani nowych czytelników. Jestem anomalią, która sobie wisi w przestrzeni - gdzieś poza mediami głównego nurtu. Czasem się obawiam, że to rzucę i już nigdy nie wrócę. Będę witał nowy dzień bez kolejnego wpisu, bez poświęconej godziny na przemyślenia. Na koniec życia okaże się, że cały mój wysiłek był na marne, a kino czy komiksy staną się zabawą dla garstki zapaleńców. Widzę każdego dnia, jak twórcy odchodzą, lub znikają - kanały, które śledziłem, a autorzy przestali nadawać. Trudno powiedzieć, gdzie jest granica, która powoduje, że niektórzy kapitulują. Gdyby to były wyświetlenia - odszedłbym rok, dwa, trzy lata temu (wstaw dowolną liczbę, bo to nie ma znaczenia, uważam). Gdyby to było wypalenie - odpoczął bym i wrócił. Nie widzę sensu, żeby kierować się liczbami. Nie widzę sensu, kiedy autorzy rezygnują z własnych ambicji.

Nie rozumiem, co powoduje, że twórcy odpuszczają (choć czasem przesadzam z ostrymi wypowiedziami), ani tego, że nie będziemy popularni (swoją drogą większość z nas nie robi żadnej kariery, tylko pracuje na osobisty dobrobyt). W sumie od czego zależy, że jedni mają sporą publiczność, a część osób nigdy nie będzie warta uwagi, choć zasługuje na aprobatę? Nie wiem, i wolę nie wiedzieć. Jestem skromnym blogerem, który już niczego nie oczekuje, i na zawsze będę kojarzony jako gość, który ma więcej wyświetleń poza rejonem kochanej Polski. Nie wierzycie? Nie musicie. Podrzucam statystki z ostatnich 30 dni.



Zaskakujące, że na pierwszym miejscu, od dawna - Stany Zjednoczone. To się nie zdarza, naprawdę! Przeważnie są to kraje z Azji, jak Japonia, która pojawiła się na miejscu drugim (zacnie!). Patrzysz w tabelkę, i gdzie jest Polska, na miejscu piątym! Czyli klasyka, daleko za podium. Gdzieś tam w dole Indonezja, Izrael czy Indie, czyli czysta abstrakcja, ponieważ nie mam pojęcia, skąd dowiadują się, że prowadzę blog. Nie potrafię rozgryźć, jak działa algorytm. Statystyki to zabawna rzecz, bo liczę, że krajanie będą na pierwszym miejscu, ale zagraniczni goście podbijają stawkę w miesięcznym podsumowaniu. Taki urok blogera.

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz