piątek, 14 lutego 2025

Let Me Be with You - Szczęśliwych walentynek?



Nowe kino meksykańskie próbuje szukać dróg, jak zadowolić widownię, ale zazwyczaj jestem zaskoczony, że nie proponuje świeżej wymiany zdań, lecz powtórki z rozrywki. Pomimo kwaśnego humoru, całkiem zręcznego dramatu z nieuleczalną nastolatką - popada w szereg jednoznacznych tropów. Kiedy dostajesz wiadomość, że ktoś umrze - znasz zakończenie, a to sprawia, iż toniesz w przewidywalnym spektaklu. Początek jest obiecujący, bo na scenę wkracza deportowany chłopak z USA pochodzący z Del Valle, który przypadkiem trafia do Meksyku - płynnie posługuje się językiem angielskim, oraz hiszpańskim, a w trakcie seansu korzysta z dialektu kastylijskiego. Bruno (Aksel Gómez) jako młodzieniec bez własnego domu zatrudnia się w call center - siedząc przed komputerem i serwując przez mikrofon telemarketingowy program, to właśnie tam, dyskutując na linii pozna tajemniczą dziewczynę o imieniu Lucía (Andrea Sutton), z którą nawiązuje romantyczny kontakt na słuchawce, więc postanawia spotkać się z nią na żywo, niezwłocznie.

Bruno trafia do rodzimego Meksyku jako osamotniona jednostka bez rodziny, co nie potrafi nikogo zainteresować ofertą polisy ubezpieczeniowej w trakcie prowadzonej kampanii w biurze. Przypadkowy telefon do młodej dziewczyny z metalowymi pierścieniami na drobnych palcach i kolczykiem w nosie - stanie się wybawieniem od rutyny. Jest rozbawiona rozmową, a z języka angielskiego przeskakuje w tryb płynnej hiszpańskiej mowy. Jej samotność zostaje skrócona, gdy wypełnią spotkanie rozczulającymi rozmowami o radzeniu sobie z nieprzyjemnościami. Lucia oznajmia, że jest w Teksasie w trakcie leczenia, choć mieszka w Mexico City. Dyskutują całą noc, jakby już wisi w powietrzu nagrzany romans pomiędzy nieznajomymi, a słuchawka puchnie od śmiechu, wymiany zdań czy polemiki. Wypełniają czas wzajemnym zainteresowaniem oraz poczuciem spełnienia, że żyją pełną piersią. Postanawiają zobaczyć się w jego biurze, gdzie ma zabawną przełożoną w okularach, która słusznie kazała mu nie przerywać dyskusji, gdy znalazła się na linii, choć nie okazała się pożądanym klientem - odnalazł bratnią duszę. 

I w tym momencie porzucamy słuchawki oraz przechodzimy do swawolnej komedii romantycznej, zapominając o jej chorobie. Miłość pachnie w powietrzu, gdyż ręce szukają się wzajemnie, poszukując ciepła towarzysza, uśmiech nie schodzi z ust, a czas wolny wykorzystują w terenie, przesiadując na murkach, przytulając się na ławeczce. Oboje pozostawieni na obojętny los, na tułaczkę, bez rodziny - odnajdują się w chaosie codzienności. Chłopak, pomimo świadomości, że ma do czynienia ze schorowaną dziewczyną - nawiązuje delikatny dialog, i choć nie przyznają się do uczuć, próbując zgrywać przyjaciół, doskonale zdajemy sobie sprawę, że to coś więcej niż wymiana słów, bo wkrada się czułość, a Lucia zaprasza go do swojego świata. Bruno pozna jej sympatyczną koleżankę, napotka małe kotki w domu, a ich spontaniczny charakter w dialogu zamieni się w randkę; dorzucając pierwszy pocałunek bez wytchnienia. 

Jeśli ktoś oczekuje zaskoczenia, to nie tędy droga - ,,Let Me Be with You'', to opowieść zgrzebna, o sarkastycznych uwagach, z przebitką montażową, z wyraźnie zarysowanymi bohaterami. Chłopak jest gotowy zaakceptować przyszłość nieuleczalnej dziewczyny z dużego miasta, ze stolicy. Ona - z początku niechętna - daje się ponieść emocjom. Całe szczęście, nie jest klasyczną Manic Pixie Dream Girl o ekscentrycznych dziwactwach, jak znienawidzona Sakura z animacji ,,Chcę zjeść twoją trzustkę'' (2018) - okrutnie melodramatyczny pokaz wymuszający płacz, młodzieńczy romans bez klasy. 


Nie okłamuje, nie szantażuje widza emocjonalnie, jak przeklęta ,,Gwiazd naszych wina'' (2014) - dostajemy wyszukaną nastolatkę o zaraźliwym humorze, która niczego nie kombinuje, pogodzona z otchłanią pogrążającej choroby, co jest bardziej autentyczne, niż w nie jednym tytule. Zawsze miałem problem z nastoletnimi komediami romantycznymi, w dodatku z wiadomością, że ktoś umrze - przeważnie twórcy nie znają umiaru w podkręcaniu sztucznych emocji, ale scenariusz trzyma rękę na pulsie. Opowieść trzyma się wyznaczonego kierunku, że nie ujrzymy magicznego finału o błogosławieństwie dla pary, a jednakowo nie dokręca niewłaściwych proporcji, pomiędzy komedią a ślizgającym się dramatem. Buduje romantyczną atmosferę bez popadania w popłoch, choć choroba dziewczyny figuruje na drugim planie, to dopiero pod koniec zauważamy, jak pożegnanie jest nieuniknione. Jakby celowo budował więź, a potem bezczelnie złamał zasadę, że nic z tego nie będzie. Głównie tonie w krótkich, ulotnych chwilach, jak para obejmuje się przed pożegnaniem, jak dłoń szuka ukochanego. Pod tym kątem zyskuje, że nie biegnie na ślepo w cudze ramiona bez wszczynania iskry w sercach. Rozumie, że nasze nastoletnie miłości kierują się innymi zasadami, jak podczas dorosłości. 

Jest skierowany do młodszych odbiorców, bo jest zwiewny, a ukojenia szuka w dialogach o zabarwieniu satyrycznym. Poszukuje nadziei, gdy nadzieja została bezpowrotnie utracona, a to zawsze uskrzydla, kiedy wiesz, że jesteś skazany na porażkę. Mimo całkiem intrygującej pary, których uczucie przyjąłem z respektem, to niczym nie zaskoczył, na dłuższą metę. Idzie wyznaczoną ścieżką, montaż skacze od wydarzenia do wydarzenia, co sprawiło, że poczułem nieco zdystansowany obraz o docenianiu egzystencji w wymiarze rychłego pożegnania z nieprzypieczętowanym romansem, który nie może się rozwinąć przez atak choroby. Raczej pokrzepia, niż chwyta za serce. Niedoścignionym wzorem w nastoletnich komediach romantycznych pozostaje zeszłoroczne ,,Amor Platónico'', gdzie intymność została dopieszczona, a rozmowa ważyła się na przyszłej relacji. ,,Dejame estar contigo'' (oryginalny tytuł) nie jest wysublimowany w dialektyce, bo to kaliber mniejszego rzędu - pragnący opowiedzieć przewidywalną opowieść z jawnym finałem. Trzeba jednak docenić Andreę Sutton, która znakomicie odnajduje się jako nieuleczalna dziewczyna z darem do przygód, czerpania przyjemności w ostatnich chwilach, gdy statek życia zaczyna szorować po dnie. Nieustanna nieuchronność śmierci czeka na zakręcie, a budowanie relacji, to ostatnia deska ratunku przed zatonięciem bez łez. Jak wspomina Johanna Murillo w jednym z wywiadów ,,Ból nie jest jedynym uczuciem, które powoduje stratę lub śmierć, że jest coś świętowanego. Są rzeczy, które należy szanować, na przykład teraźniejszość z innej perspektywy", a takie spojrzenie otrzymujemy w tym krótkoterminowym romansie. 

Meksyk, 2025, 80'

Reż. Isaac Cherem, Sce. Fernanda Eguiarte, Zdj. Bruno Gaeta, Makeup. Atenea Tellez, prod. Filmadora, wyst.: Aksel Gómez, Andrea Sutton, Silvia Navarro, Johanna Murillo, Regina Blandón



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz