niedziela, 5 maja 2024

Trzy na jednego #20

Kadr z filmu ,,Nieszczególne miejsce''


Trzy na jednego, to seria, gdzie będę krótko omawiał najnowsze produkcje, które lecą w kinie, albo co gorsza - nie pojawiły się w polskiej dystrybucji. Na czym polega zabawa? - ano na tym, że zaczynam od historii, która podoba mi się najmniej, a trzeciego kandydata mianuję jako zwycięzcę zestawienia. Zakładam, że będą to mini-recenzje, czyli skrótowe podejście do opowiadania obrazów. Lapidarna forma, która ma zachęcić lub zniechęcić do oglądania.

Humane 

Kto by się spodziewał, że córka kultowego Davida Cronenberga weźmie się za reżyserkę. Kibicowałem jej, bo pochodzi z utalentowanej rodziny, i jakież było zdziwienie, kiedy okazało się, że debiut jest okropny! Thriller, który nie trzyma w napięciu? Punkt pierwszy. Temat zapaści ekologicznej potraktowany jak szkolne przedstawienie? Punkt drugi. Reżyseria aktorów nieznośna? Punkt trzeci. Dystopijna przyszłość, która może się spełnić? To pozytyw. Głównie jednak przebywamy na bogatej dzielnicy Ontario wśród niesympatycznych postaci. Ekspozycyjne dialogi nie popychają fabuły, a koncept związany z pogarszającymi się warunkami pogody (temat na topie!) oraz eutanazji gnije od wewnątrz, bo autorzy biorą modne wątpliwości społeczne, jak przeludnienie geograficzne jako akt matowego thrillera, w którym nie ma ostrej jazdy po politycznych naiwniakach, którzy uwierzyli, że ziemia nie pomieści więcej ludzi, jakbyśmy wyczerpali limit dostępnej osady. Surrealistyczny terror wynikający z depopulacji ludności jest na wskroś populistyczny, a scenariusz wpada w pułapki taniej, nieintrygującej sensacji z pudelka dla dorosłych. 


Są wyzwiska, kłótnie braterskie przy stole rodzinnym, ale nic z tego nie wynika, bo scenarzysta nie pogłębia natury problemu, gdzie międzynarodowe stowarzyszenia próbują przekonać widzów przed ekranami, że jedynym wyjściem z sytuacji jest eutanazja ,,niechcianych'' czy ,,niepotrzebnych'' członków w stadzie. Rząd przywłaszcza sobie miano, co jest dobre dla społeczeństwa, a to zawsze kończy się tragedią. Mogę pochwalić pomysł lub czarny humor, który towarzyszy w wątpliwej zabawie, ale brakuje historii jakieś analizy społecznej, aż kusiło, żeby twórcy zadali cios w parszywą propagandę oraz w zagrywki socjotechniczne. Tymczasem to kino klasy B, z nieangażującym scenariuszem, który nie potrafi rozwinąć wyjściowego problemu, jak rozrost społecznej manipulacji. Gdzie świat żąda od nas poświęceń, a politycy nie dają nic od siebie, jak głoszenie toksycznych rozwiązań. Jeśli narodowa eutanazja miałaby czemuś służyć, to jedynie potwierdzeniu, że ludzie nie myślą, tylko chcą usłyszeć gotowe odpowiedzi na zadane zagadnienia. Taka tam ,,Sukcesja'' po wylewie - z wiecznym użalaniem się nad sobą. W tle azjatycki rasizm, bo restauracja japońska zostaje zamknięta przez bigotów.

Kanada, 2024, 93'

Reż. Caitlin Cronenberg, Sce. Michael Sparaga, Zdj. Douglas Koch, Muz. Todor Kobakov, prod. Elevation Pictures/Ontario Creates/Prospero Pictures, wyst.: Enrico Colantoni, Peter Gallagher, Jay Baruchel, Emily Hampshire



The Blade of Wind

Klasyczne wuxia o legendarnych bohaterach, gdzie kobiety przejmują pałeczkę w męskim otoczeniu. Tak, to heroiny kopią facetów po tyłku - świetnie się przy tym bawiąc. To historia starożytna, jak w chińskich przypowieściach. Skrzyżowanie przygody z mieczami, gdzie bohaterowie latają po ekranie w przypływie akrobatycznych zdolności. Jest wyrzeźbiony z komediowej intonacji, gdzie autorzy mimochodem puszczają oczko do kamery, gdyż mężczyznom opadają spodnie w przypływie nadludzkich możliwości, przez napływ ezoterycznej urody młodych pannic (nie no, zmyślam - prawda jest taka, że ostrzem przecinają paski czy koszule drwiącym szowinistom). Ya Qing, uczennica Sekty Mistycznego Ostrza, po raz pierwszy schodzi z góry i nagle zostaje wplątana w spisek klanu, których określa się mianem ,,Ludzi Węży". Próbując uciec od nich, spotyka dwie inne dziewczyny, Fu Feng i Jiang Ruochen, które spotkały to samo plemię węży. Cała trójka zaprzyjaźnia się i wyrusza w podróż, aby odkryć prawdę kryjącą się za tym spiskiem - czyli tradycyjnie, kino drogi zmieszało się z pojedynkami na fikuśne uzbrojenie. Jest lekko, niepoważnie, a fantastyczna podróż, to kinetyczna przeprawa przez latające sztylety.

Jeśli uwielbiacie oglądać twarde, silne babki, które radzą sobie z wąsem, z męskimi tyranami - zapraszam na pokaz, choć mężczyźni mają równie dużo czasu antenowego, co przebiegłe lisice, które machają ostrzem, jakby kroiły cebulę w powietrzu. Nie jest idiotyczny, a jego lekki, uszczypliwy ton pozwala uwierzyć w żeńską dominantę. Heroiny są atrakcyjne i skutecznie zabójcze! Idealne do piwka, żeby się odprężyć i zapomnieć, że weekend minął...

Chiny, 2020, 88'

Reż. Zhou Zhong, Sce. Tsai Jinsen, prod. iQIYI Pictures, wyst.: Chen Fei, Na Wei, Amy Haoyu Chen, Nathan Jones



Nieszczególne miejsce

Rozdzierająca relacja między ojcem, a synem, niczym insygnia religijna. To balsam dla dusz, dla każdego, kto wychowuje samotnie chłopca lub dziewczynkę. Nie spodziewałem się, że ktoś poruszy wrażliwy temat troskliwych ojców, którzy zrobią wszystko dla dziecka, aby wyszło na proste i wiodło szczęśliwe życie. Tym bardziej, że figura ojca w ,,Nieszczególnym miejscu'' wie, że umiera, dlatego stara się o rodzinę adopcyjną, a wiadomo, iż znaleźć kogoś na zastępstwo, to nie prosta sztuka. Nie jedne pociechy z sierocińca nie zaznały troski rodzicielskiej. To newralgiczny tytuł, który godzi się z elegią rodzica, ale nie szantażuje widza emocjonalnymi chwytakami. Jest łagodny, jak traktuje oswajanie syna z cichym pożegnaniem ,,staruszka''. John, niczym emerytowany bohater kina akcji - jest w centrum wydarzeń, któremu kibicujemy do samego odjazdu pociągu zmierzającego w stronę rzeki Styks. Na co dzień zajmuje się czyszczeniem okien, więc praca mało wygodna, nie najlepiej płatna, ale widać, że ojciec oddycha dziecięcą perspektywą. James Norton w przejmującej roli myśli o swoim dziecku w każdej chwili - jego strapione, zadumane spojrzenie oddaje tykający zegar zbliżającej się depresji, że musi wyjaśnić nieoczekiwane odejście.


Produkcja jest czarująca na wielu poziomach: opowiada o śmierci, jak o naturalnym cyklu, co jest przeciwieństwem dzisiejszej kultury, która chce wyprzeć nieuniknione. Na przykładzie kruchego, martwego zwierzątka dziecię uczy się o naturalnym porządku, że nasze dusze ulatują ku niebu na spotkanie z nieznanym, gdzie wieczny odpoczynek czeka na poległych. Gdzie spojrzenia dyktują ścisk w komorze sercowej. Niezwykle wyciszony projekt daje okazję przetrawić nieprzyjemne informacje, a świadomość, że ojciec zniknie za parawanem rzeczywistości wzmaga ból w klatce piersiowej. Czarująca relacja między starzejącym się dorosłym, a małym, wnikliwym chłopcem pozwala nacieszyć się ostatnimi wrażeniami ze wspólnej przygody w domu, na spacerze czy w parku. Jego czułość jest dotkliwa, a spojrzenia przenikliwe. Łatwo uwierzyć w ich wzajemne przywiązanie, bo wybaczają sobie najdrobniejsze potknięcia, a praca jest ledwie dodatkiem dla skruszonego ojca, który nie chce zostawić potomka na ,,lodzie''. Jego prostota, czułostkowe gesty, przejmujący wzrok znikającego ojca jest do głębi wzruszający. Pozycja obowiązkowa dla każdego rodzica. 

Włochy, Rumunia, Wielka Brytania, 2020, 96'

Reż. Uberto Pasolini, Sce. Uberto Pasolini, Zdj. Marius Panduru, Muz. Andrew Simon McAllister, prod. Digital Cube/Fonds Eurimages du Conseil de lEurope/Northern Ireland Screen, wyst.: James Norton, Valene Kane, Chris Corrigan, Louise Mathews, Eileen O'Higgins



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz