poniedziałek, 13 maja 2024

Mars Express. Świat, który nadejdzie

 


A.D. 2200 - skolonizowany Mars, technologiczne wszczepy, syntetyczne prostytutki, protesty sztucznej inteligencji. Oto ,,Mars Express'', czyli najodważniejsza animacja ostatnich lat. Jeśli Arthur Clarke szukał Boga w kosmosie, Jérémie Périn odnalazł spustoszenie oraz mroczną wizję skorumpowanego świata. Gdy futurolodzy prześcigają się w prekognicjach, a pisarze parują wyobraźnią, to francuska produkcja unika nadmiernego skomplikowania i tworzy opowieść ze znanych symboli. Czuć wpływy ,,Ghost in the Shell'' - mangi autorstwa Masamune Shirow, polskiego ,,Cyberpunk 2077'' czy odwiecznego klasyka gatunku, czyli ,,Blade Runner''. Łączy kryminalną zagadkę z pesymistycznym wyobrażeniem o ludzkości z dalekiej przyszłości. Nie przebierając w środkach, bo zaczyna się twardym wejściem - od morderstwa oraz pokracznego pościgu za podejrzanym.

Matowe społeczeństwo jutra, to upadłe dziedzictwo kulturowe - przestano zwracać uwagę, gdzie zaczyna się człowieczeństwo, a kończy utopijna mądrość skrytych oligarchów za sceną polityczną. Podłączenia do systemu, jak w ,,Matrixie'' pozwalają odczytywać tabele w cyberprzestrzeni, gałki oczne zaopatrzone są w termowizję czy w skaner horyzontowy. Przy wypadkach samochodowych pojawiają się maszyny drogowe pomagające poszkodowanym wyjść z maszyny napędzanej technologią. To groźny świat jutra - przestajesz odróżniać androida od człowieka z krwi i kości. W klubach nocnych paradują sztuczne kobiety napędzane zgubną tkanką metaliczną. Akcję nakręca pani detektyw Aline Ruby, jej partnerem zawodowym jest Carlos Rivera (zaawansowany android o ludzkim głosie, maszyna, która potrafi biegać szybciej od pędzącego rowerzysty) - razem próbują dopaść zawodowego hakera, na zlecenie wpływowego biznesmena, który ma za uszami, jak cały świat post-humanistycznej zarazy. Otaczająca nas techno-wiara w sztuczną inteligencję, to przesiąknięta chorobą dusza, która przestała zwracać uwagę na skutki uboczne augmentacji (czyli licznych poprawek cielesnych, aby przypominać metalowe pudełko z dodatkowymi atrybutami, jak lepszy wzrok, skaner w siatkówce).

Jesteśmy na tropie zaginionego studenta uniwersytetu, który w przeszłości włamywał się do systemów, aby uwolnić maszyny z niewoli, tylko po to, aby prosty wątek przerodził się w śmiertelny konflikt między kontrolą dużych korporacji, wolnością robotów (ich autonomiczności), a niezgrabną przyszłością, w której człowiek przestał przypominać człowieka. Kopulaste marsjańskie miasto Noctis pojawia się na przemian z wydarzeniami na Ziemi, gdzie prowadzimy zimne śledztwo z nutką ponurego noir, gdzie fatalizm czyha na śmiertelników. Biegamy błyskawicznie po szokujących odkryciach: od zaginionej dziewczyny, która wie za dużo o zaplanowanym morderstwie, po wgrane wiadomości zmarłych do mechanicznych, opuszkowanych ciał. Neuroimplanty rozrosły się do przerażających rozmiarów - ciało przestało być ciałem, raczej przypomina kopalnię sztucznych wynalazków technologicznych. Podobnie, jak w polskiej książce ,,Łzy Mai'' - uczestniczymy w cyberpunkowym świecie, gdzie roboty szukają duszy w okablowaniu, fantastyka naukowa dyskutuje z pytaniami, na temat, kiedy robot jest świadomy, a kiedy pustym, posłusznym sługą ludzkości. 



Rewolucja maszyn - bunt przeciwko stworzycielom, gdzie za kulisami politycy celowo budują minorowe nastroje, aby zastraszać opinię publiczną. Choć komputer nie jest dyktatorem, jak w serii ,,System Shock'', a hakerzy nie działają, jak w powieściach Williama Gibson, to trudno nie zauważyć, jak ,,Mars Express'' odrobił zadanie domowe i stworzył realne zagrożenie jutra, gdzie ludzkość stała się karykaturalna i nic nie wartym śmieciem dla podrobionych ludzi w postaci androidów. Carlos Rivera jako partner w śledztwie boryka się z przykrym pożegnaniem, separacją od małżonki, która ma nowego chłopaka, z którym nie raz wejdzie w konflikt. Jest lojalnym kompanem, który nie stracił wartościowych uczuć, mimo że pod skórą nie ma naczyń krwionośnych czy tętniącego serca, zamiast ramion posiada wspomagane protezy, a zamiast materialnej głowy wirtualne transformatory. To brudny, martwy świat, gdzie zbrodnię zamiata się pod dywan, a mężczyźni idą na striptiz, aby zobaczyć syntetyczne projekty zbudowane ze sztucznych komponentów - produkowanych seryjnie, jak na taśmie w fabryce. Gdzie hakerzy włamują się do ludzkich głów, a maszyna połączyła się z ludzką tkanką.

Zabójcy z implantami, pajęcze blaszaki, których nie powstrzymasz bronią zaporową, to szaleństwo wykreowane z dumą przez europejskich autorów, którzy czują wagę gatunku, aż prosiło się, żeby to był pełnometrażowy, dwugodzinny film aktorski, lecz jako animacja sprawdza się znakomicie, choć przeszkadzają statyczne tła, to produkcja przyspiesza w ważnych momentach i nie daje odetchnąć od zgniłej przyszłości, gdzie cyfrowe ulepszenia powodują defragmentację rzeczywistości. Obok ,,Punktu przywrócenia'' czy ,,Evangelion: 3.0'' jedno z najlepszych Sci-Fi ostatnich czterech lat. Nie kultywuje maszyn, jak gra wideo ,,BioForge'', ani nie jest bolesny, jak prace pisarskie Poula Anderson, lecz pokazuje pokaleczony pazur niezdrowej rzeczywistości, która uwierzyła, że program komputerowy zastąpi ludzki umysł. 

Francja, 2023, 88'

Reż. Jérémie Périn, Sce. Jérémie Périn, Laurent Sarfati, Muz. Fred Avril, Philippe Monthaye, prod. Centre National du Cinéma et de Limage Animée (CNC) / Ciné+, Canal+ France, wyst.: Marie Bouvet (głos), Mathieu Amalric (głos), Lea Drucker (głos), Sebastien Chassagne (głos)



2 Komentarz(e):

Anonimowy pisze...

Przecież to jest pełnometrażowy film. Pojęcia Ci się mylą.

Chris pisze...

W domyśle film aktorski :)

Prześlij komentarz