piątek, 15 marca 2024

Biała odwaga - Po drugiej stronie barykady

 


W polskiej kinematografii nastąpił boom na ludową kulturę, gdyż w pierwszej scenie otwierającej mamy pokaz ruchów zbójnickich na deskach scenicznych, jak ostatnio w ,,Chłopach'' wirowaliśmy na weselu, w ,,1670'' sarmaci odsłaniali swój niepokój do zagranicznej polityki, częstując gości wódką ze zboża. Lądujemy na Podhalu, gdzie rody przestrzegają tradycji narodowych, aby uniknąć klątwy bożej, gdyż zabobony we wsiach są nieustannie pielęgnowane od stuleci. Znajdujemy się wysoko w górach, tuż przed okupacją niemiecką. Młodszy syn Andrzej jest zakochany w Bronce, która nieszczęśliwie musi ożenić się ze starszym z rodziny Zawratów, aby utrzymać status quo w narodzie górali. Początkowo przynosi to niezadowolenie oraz rozpacz dwoje kochanków, którzy muszą rozdzielić się przez wolę ojców ze starszyzny. Nie mając wyjścia - godzą się na układ, a starszy syn posiądzie Bronkę, która nie zamierza opuszczać Tatr, gdyż to jedyne miejsce, do którego czuje przywiązanie. Taka mała ojczyzna w pigułce. 

Młodszy z braci - Jędrek, to zaprawiony alpinista, taternik wspinający się po górskich ściankach, gdzie w ruch idzie czekan, aby zawiesić się na krawędziach bloku masywnych skał. Jest utalentowany, więc zrobi oszałamiającą karierę poza osiedlem górali, tam zostanie dostrzeżony przez niemieckiego wspinacza o nazwisku von Kamitz, który będzie sprzymierzeńcem ideologii faszystowskiej, na dalszym etapie scenariusza. Jędrek odnajduje się wśród krakowskiej bohemy, gdzie poznaje drugą kobietę, z którą ułoży sobie życie po nieudanych zaręczynach z góralką. Lawirujemy pomiędzy białym puchem na Podhalu, a akrobatycznymi zdolnościami sięgającymi szczytów. W przygodę miesza się wcześniej wspomniany von Kamitz, który, generalnie zajmuje się naukowym wyjaśnianiem, iż góralska społeczność ma duchowe pokrewieństwo czy więzy krwi z niemieckimi przodkami, więc dojdzie do niemałej przyjaźni z Jędrkiem, z którym łączy pasję do wspinaczki górskiej, a później zaproponuje spotkanie z przywódcą Rzeszy, który ogłosi diabelski układ, ponieważ wojna sprowadzi Polaków do odstrzału, a rody z Tatr uznają za swoich. Traktując Zawratów jak sprzymierzeńców, więc dochodzi do kuriozalnego obradowania, gdzie górale mają namyślić się, czy chcą kolaborować z niemieckimi najeźdźcami. 

Wychodzi to płynnie i niejednoznacznie. Maciej Zawrat jest obojętny na los, po której stronie staną, choć osobiście nie będzie trzymał sztamy z okupantami. Jędrek, wiadomo, jest szarą eminencją w tłumie, stając się przywódcą zjednoczonej partii z Hitlerowską władzą. Chce przeżyć za wszelką cenę, więc ponosi odpowiedzialność za to, że brata się z żołnierzami SS. Ma wobec nich dług wdzięczności, lecz otrzymuje w zamian przywileje, dzięki czemu uda się uratować żydowską rodzinę od śmierci. Filmowca niuansuje tę zdradę jako coś wykraczającego poza dobrem i złem. Nikogo nie kreśli jako tych, którzy są po niewłaściwej stronie barykady, ale czuć, że górale nie czują się zjednoczeni z orłem na godle - raczej patrzą na siebie, i na to, co mogą zyskać będąc w zmowie z okupantami kraju. To ciekawe z punktu psychologicznego, bo zazwyczaj wojna jest przedstawiana w szaro-burych odcieniach, a twórca nikogo nie demonizuje za to, że wybrał niewłaściwą ścieżkę przez pryzmat historii. Nikogo nie osądza, co sprawia, że film zyskuje na autentyczności. Obserwujemy tę niecodzienną sytuację, gdzie Ślązacy wikłają się w brudne sprawy, podpisują papiery, choć niemieccy stażyści do niczego nie namawiają. Gdzie jedne rody mają haki na drugich.



Pokazuje wojnę od strony biurokratycznej, gdzie część górali spiskuje przeciwko krajanom, ale większość (czy większa połowa) nie stoi po stronie nazistowskiej opaski. Szkalują własny wizerunek przez pryzmat tragedii, ponieważ nikt nie chce ginąć od kulki nieprzyjaciela, szukają alternatywy, wyjścia z impasu, zapraszają niemieckich generałów do swojego stowarzyszenia goszcząc ich, jak przypadkowych turystów. Chcąc uratować wioskę od masowego ludobójstwa. Popełniają błąd nie z pobudek ideologicznych, lecz przez fakt, że chcą stanowić osobną granicę. Gdyż nie czują przywiązania do Polan. Chcą stanowić jedność poza obrębem Polski. Wolą pertraktować, z rzekomym wrogiem, niż oddawać ziemię za darmo, i jeszcze trafić do niewoli, lub zostać wybitym przez jakiegoś maniaka czczącego portret Hitlera na szafce. To sprawia, że produkcja nie wchodzi w propagandowy, umoralniający ton, ku uciesze widza, lecz pokazuje realny wymiar wojny. Wojny jako starcia maszyny papierowej, gdzie naukowcy instruują panów w czapkach z wygrawerowanymi trupimi czaszkami o powiązaniach plemiennych z Tatrami. Ponieważ zaistnieje jakaś teoria, jakoby starogermanie (Pragoci) są potomkami góralskich waćpanów. Daje to intrygującą perspektywę na to, jak korzenie wpływa na nasz odbiór świata. 

Brak ogłaszania jednowymiarowych hasełek, że górale postąpili niesłusznie ląduje w próżni historycznej. Liczy się dylemat wewnątrz hierarchii społecznej, moralny wybór, który nie był łatwy, bo z jednej strony masz Polaków, którzy dzielnie bronią się przed zniewalaniem, a z drugiej Podhalan, którzy nie chcą umierać z pobudek honorowych, czy dla zasady, nie ma przywiązania do narodu polskiego, z którym Ślązak nie ma ścisłego połączenia. Choć to wymysł czysto kinematograficzny, bo górale zawsze czuli się Polakami.  

Jednakowo górale nie chcą być uciemiężonym bratem salutując machinie totalitarnej - celowo nie podpisują papierów, aby nie ulec pokusie utraty wolności na rzecz rozkazów z niemieckiej ręki. Jędrek jako ogłoszony przywódca bierze na barki niewygodny motyw, bo kumpluje się z okupantami, ale zauważa, na pewnym etapie, że staje się pieskiem na zlecenie. Gdzie ujrzy mord ze strony niemieckiej władzy, jak giną jego ludzie, bo zrobili coś przeciwko ustanawiającym prawom. Delikatnie miesza tę niepewność, co do narodu niemieckiego, ale ma w sobie nawyk zgubnej wiary w nieomylnych nazistów, którzy wyglądają na grzecznych pozorując własną niegodziwość. 

Nie jest to prosty temat dla filmowca, ale wyszło zgrabnie. Gwara śląska towarzyszy nam nieustannie, są przyśpiewki, tańce ludowe, gorzała rozlewa się na stołach, Jędrek przyjaźni się z niemieckim alpinistą w sposób wyjątkowo szczery, bo wspólna wspinaczka po niebezpiecznych górach bardziej ich łączy niż dzieli. Nigdy nie deklasuje narodu niemieckiego, nie przypisuje wyłącznie atrybutów o nacechowaniu złowróżbnym, wrzucając niemiecką gwardię do klasy rzeźników, co samo w sobie jest odświeżające, nie prezentując konfliktu wojennego do wymuszonej, sztucznej postawy, kto postąpił prawidłowo, a kogo należy wieszać za kolaborację. To były trudne czasy, gdzie łatwo o pokusę czy potępienie i głoszenie przez internet, że hej, to zwykli zdrajcy bez żadnego sumienia. Reżyser ze scenarzystą nie sprawia, że masz czuć się dobrze w towarzystwie nazistowskiej opieki nad góralami, bo to byłoby odrażające, ale też nie rzuca oskarżeniami na lewo i prawo. Gdy do akcji wkroczą polscy wojowie poleje się krew, a tematyka obrazu zaznaczy fakt, jak natychmiastowo oceniamy naszych górali, którzy dali się ponieść własnym ambicjom - chcąc uniknąć bezpośredniej wojny z okupantem, i być autonomicznym krajem bez polskiej władzy. Istna gra między młotem, a kowadłem. Drażnisz Polaków, kumplujesz się z wrogiem, więc nie oczekuj gratyfikacji czy oklasków - jest to zrozumiałe z punktu historycznego. 

Dodatkowo scenografia stoi na wysokim poziomie. Oddano realia wojenne z należną pochwałą. Góry tętnią majestatem, polegli zostają pochowani zgodnie z tradycją, a górale zostają napiętnowani jako ci, którzy mieli nieprzyjemny epizod w latach 40. XX wieku. Historia pokazała, że niewielki odsetek oddała się niemieckiej władzy, ale samo to, że witali się z generałami paskudnej III Rzeszy na stałe zapisało się jako przekleństwo, które udowadnia, że wojna to paskudna polityka. I to wiecie: o dwuznacznych propozycjach. Nigdy nie wiesz, czy to dobry układ, czy ratujesz swoich ludzi, czy czasem nie wpadasz w pułapkę ucieczki od zbiorowej odpowiedzialności, czy nie stajesz się złym z wyboru. ,,Biała odwaga'', to inspirujące studium, jak wolność cywilna zostaje wystawiona na oskarżenia publiczne, jak twoi krajanie są narażeni na ucisk, a inni, no, cóż - inni ci nie wybaczą, że bratałeś się z niewłaściwą stroną. Przeklęta wojna, jaka by nie była - przynosi z sobą dylematy, na które nie znajdziemy oczywistej odpowiedzi.

Polska, 2024, 116'

Reż. Marcin Koszałka, Sce. Łukasz M. Maciejewski, Marcin Koszałka, Zdj. Marcin Koszałka, Muz. Jacek Grudzień, prod. Balapolis/Krakowskie Biuro Festiwalowe, wyst.: Filip Pławiak, Sandra Drzymalska, Jakub Gierszał, Andrzej Konopka, Julian Świeżewski 





0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz