Eksperymentalne widowisko, które zaoferował twórca - ma coś z niepokojącej przypadłości, aby urządzać kary w metalicznym pudełeczku. Jak bohaterowie ,,Cube'' (1997), co zostali uwięzieni w sześcianie muszą mierzyć się z zagadką wszechświata, który postanowił zadrwić z ludzkiej niewiedzy. Mamy rok 2053. Skazańcy zostali umieszczeni w kolosalnych pojemnikach w kształcie kwadratu. Odpokutują w celach rehabilitacyjnych za wyrządzone szkody. Są pod nadzorem kamery. Gnieżdżą się jak zwierzęta w klitkach w czterech ścianach z małym naczyniem do picia. Nie jedni siedzą zamknięci od lat - głównie śledzimy losy kobiety, która nie pamięta, jak to jest spacerować po zielonej łące.
To dystopijna przyszłość, gdzie liczni skazańcy mogli okazać się niewinni. Tak twierdzi nasza protagonistka, która nie ma imienia, gdyż więźniowie, jak to w literaturze mrocznej fantastyki - są posegregowani według liczb. Przypisani, jak szczury w laboratorium, którzy są oderwani od świata zewnętrznego. Więzień 371113 nie szuka ocalenia. Tkwi pod nadzorem kamery, a gdy złamie zasady czeka ją niemiła niespodzianka. To kino z niskim budżetem, więc w dużej mierze obserwujemy twarz jednej aktorki oraz niski klucz w oświetleniu, więc często jest ciemno, prawdopodobnie przez braki finansowe, lecz dodaje to odrobiny wiarygodności, gdyż resocjalizacja w przyszłości ma sporo za uszami. Traktuje się ludzi, jak zwierzęta, którzy dostają pokarm od obywateli, którzy mogą przebywać na zewnątrz, ale czy są poza jakąkolwiek kontrolą? Trudno powiedzieć, ponieważ nie widzimy, jak działa świat jutra. Mamy krótkie przebitki na zewnątrz. Możemy wysnuć, że znajdujemy się na wyspie otoczonej przez kamery i małe pojazdy zwrotne unoszące się w powietrzu, co układają pudełka na wyznaczone miejsca.
Szum fal, osuwiska skalne. Podejrzewałbym, że to kolonia karna, gdzie występki trzeba odkupić wskakując do pudła, które czyni cię ofiarą rygorystycznego systemu. Nie każdy wytrzymał próbę pozostania przytomnym w zamkniętej przestrzeni, więc otrzymujemy drastyczną scenę samobójstwa w pierwszych minutach. Społeczeństwo na wyspie przypomina coś na kształt aniołów. Obserwujemy szykowne panie w niebieskich welonach na białowłosej głowie. Nieskazitelne, o porcelanowej skórze, jakby nie miały większych zmartwień - czyżby fałszywy raj za metalową puszką? Więźnia 371113 odwiedzają różne osobistości - z początku jest to piękna, kryształowa nieznajoma, która proponuje jej literaturę angielską, ale ze względu na panujący rygor - musi odmówić przyjęcia propozycji. Oferuje jej wodę oraz pożywienie, aby mogła trwać w rutynowym koszmarze. Do końca ,,odsiadki'' pozostały cztery lata. Wystarczająco długo, aby oszaleć, dlatego będziemy świadkami halucynacji czy zmęczonych spojrzeń.
Obywatele przypominają greckich bogów, bo wyglądają zadbanie, nie mają niecnych zamiarów, choć z wizytą pana z jabłkiem w ustach zdajemy sobie sprawę, że ci z zewnątrz potrafią traktować ludzi jak obcych czy gorszego rzędu, którzy nie bez przyczyny znaleźli się w klatce bez kajdan. Poddawani torturom przez nieposłuszeństwo czy łamanie regulaminu. Dystopijna elegia ma coś z opresji świata, który chce pozbawić jednostki wolności czy samostanowienia. Pozbawiony wszelkich praw jest na łasce systemu, który zamknął go w nieludzkich warunkach. Który dostaje ochłapy, jest wiecznie podglądany i zrzucony w otchłań zniewolenia. Przez co umysł przez brak zajęcia zaczyna tracić panowanie - nasza więźniarka widzi w sennych rzeczywistościach jakąś kobietę, z którą urządza rozmowę, dla urojonego kontaktu, którego czasem jej brakuje.
Pół-bogowie, jakby wyśnieni z krainy fałszywej szczęśliwości są piękni i ozdobni, ale wydają się również wrogiem zaprogramowanego systemu, który nie pozwala na warunkowe wyjście, co najwyżej na przedwczesną śmierć - obserwujemy, jak jedno pudło z jakimś człowiekiem w środku podlega samospaleniu? Wychudzone ciało w skutek niewzbogaconej diety zmaga się z głodem, klaustrofobią i nikłym światłem, gdzie obywatele z zewnątrz obserwują eksperyment resocjalizacyjny z małej szparki, przez którą można porozmawiać ze skazańcem, jak w typowym więzieniu, gdzie klawisze mogą spoglądać na więźniów w izolatce. To pokraczna rzeczywistość, gdzie zwykli ludzie przechodzą koło metalowych pudełek żyjąc w przeświadczeniu, że inni są ,,niegodni'', aby przebywać na świeżym powietrzu wśród morskiej bryzy. Gdzie kary są dotkliwe, a więzienie mało przestrzenne, wyizolowujące od społeczeństwa, które tkwi w jakimś marazmie słodkiej niewiedzy, jak traktuje się wrogów systemu.
W tym kameralnym filmie próżno szukać oszałamiających zwrotów akcji, ratunków znikąd, czarodziejskich ucieczek z planem od Michaela Scofield ze ,,Skazanego na śmierć''. To małe, nieco depresyjne otrucie społeczeństwa przez samobiczujący się system, który traktuje rygorystycznie własne zasady. Wielki brat patrzy przez szkiełko kamery podziwiając własne skrzywienie ideologiczne - ludzi, którzy na naszych oczach cierpią i tkwią w impasie. W straconych latach za wolnością i godnością osobistą. Wytresowane małpki nie przypominają apokaliptycznej wersji ,,Planety Małp'' francuskiego pisarza Pierre Boulle, to skromny zapis z jakiejś wyspy, która przypomina, jak dystopijna przyszłość ostrzega przed podobnymi pomysłami, gdzie władza staje się autokratyczna, a pozostali muszą się przystosować albo gnić w wielkich pudłach. W imię czego? Trudno powiedzieć, gdyż reżyser nie daje żadnej wskazówki, dlaczego doszło do skrajnej izolacji pod bacznym okiem sztucznej inteligencji.
Australia, 2023, 84'
Reż. Kevin Khachan, Sce. Kevin Khachan, Zdj. Jason Von Drayco, prod. Studio Magnetica, DIYM Films, wyst.: Kasia Stelmach, Martin Cohen, Charlotte Coquelin
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz