Mała wieś położona gdzieś w dawnej Czechosłowacji to skupisko indywidualności, o których trudno nie myśleć w kategorii kolektywnego cyrku w krzywym zwierciadle. Mieszkańcy małej miejscowości są różni, jak różne potrafią być ludzkie historie. Miejscowy lekarz, który podchodzi do zawodu raczej ostrożnie i traktuje pacjentów przedmiotowo. Nie próbując angażować się emocjonalnie w ich zmartwienia. Wąsaty pracownik jest apodyktycznym panem, który musi opiekować się nieco upośledzonym umysłowo kolegą z pracy, a jednocześnie jest wsparciem dla tego nieogarniętego młodzieńca, co urzęduje sam w domu. Stare baby podchodzą do życia już z dystansem, a dyrektor, jak to dyrektor, miesza się w sprawy osobiste bąkając coś o moralności.
To komedia z czasów, gdy komedia bawiła i miała coś do powiedzenia na temat relacji międzyludzkich. Pavek, który jeździ samochodem ciężarowym ze swoim kumplem z pracy Otikiem - musi znosić jego dziwaczne zachowania, który głupawo się uśmiecha, ale to serdeczny chłopak, tyle tylko że niepełnosprawny umysłowo. Który troskliwie opiekuje się gołębiami. Jest przyjacielem dla małych zwierzątek. Jeden z uczniów podrywa nauczycielkę, a wspólna rozmowa przy stole zabawnie przedstawia wieś, gdzie mężczyźni dyskutują o kobietach, które chadzają bez stanika, i są, ponoć śliczniejsze niż zagraniczne panny z Hiszpanii czy w zatoce Gaeckiej. Oczywiście najważniejszymi postaciami z punktu narracyjnego są Otik, który marzy o wyjeździe do Pragi (do dużego miasta), co ma koślawe zęby, i nie chce, aby ktokolwiek inny, niż Pavek towarzyszył mu w codziennych obowiązkach w pracy, choć przez jego wygłupy traci panowanie nad sobą, popada w gniew i zarzeka się, że po żniwach trafi pod skrzydła Turka. Pavek skarży się podwładnemu, że już dłużej nie wytrzyma z idiotą oraz nie zniesie jego beztroskiego podejścia do życia.
To zabawne, rozczulające kino pełne szczerych intencji. Zwady powodują niekontrolowany rumieniec na twarzy, jak gospodyni domowa zdradza męża z młodym chłopakiem, lekarz rozbija się autem, bo woli oglądać krajobrazy niż patrzeć przed siebie (!). A malarz to artysta pełną gębą. Woli malować stare, rozpadające się chałupy niż nowoczesne mieszkania. Młody chłopak, który zarywa do nauczycielki pod pretekstem, aby dowiedzieć się, czego musi nauczać swoją młodszą siostrę ze szkoły, aby miała lepsze oceny w dzienniczku. Bohaterowie świntuszą, grabarz nabija się, że ktoś robi sobie pomnik za życia, a jedna z kobiet pyta się Pavlika, kiedy w końcu ją ogrzeje. To uroczy portret nieskalanej wsi zachodnią megalomanią, która zmaga się z własnymi uczuciami, którzy wyprawiają imprezy oraz wspólnie biesiadują leniwie przy butelce piwa. Potajemne schadzki, rozmowy na niezobowiązujące tematy, zabawa w remizie, to wszystko ma miejsce i bawi, jak ,,Alternatywy 4''. To komediowe złoto przypominające, jak świat potrafi być kolorowy, a nie miejscem wiecznie ponurej miny.
Współczujemy Otikowi, że jest nieco nietęgi umysłowo, jak rubasznie, słodko i niewinnie wygląda zauroczenie młodzieńca starszą kobietą, jak o mały włos jeden z rolników nie potrącił kombajnem człowieka na polu, jak psina spogląda na ludzi i uczestniczy w tym kabarecie, gdzie ludzie tańczą, piją i umawiają się na amory. Jeszcze trudniej nie przyklaskiwać pojedynczym scenom, kiedy jednostki mają coś zabawnego do powiedzenia na temat wsi, jego mieszkańców i codziennej aury. Tutaj nie ma miejsca na chciwe uśmiechy, każdy coś wie na temat społeczności, bo to mała wioseczka, a nie duże miasto, więc trudno zachować pozory czy skrywać onieśmielające tajemnice. Gdzie ludzie dobrze się ze sobą bawią, nawet jeśli dochodzi do małych bójek czy nieporozumień. To ujmujące, małe kino dla każdego, kto szuka odrobiny spokoju od pościgów, codziennego znoju i troski o jutro. Przypomina te wszystkie znakomite komedie, które rubasznie nabijają się z życia, z jego niepoważnych konfliktów, gdzie uczucia są szczere czy wyznawane twarzą w twarz, a nie przed ekranem monitora lub przez telefon.
Pacjenci przychodzą z różnymi dolegliwościami i miejscowy lekarz ze spokojem ogląda pacjentów, gdzie pożądanie jest oddane na łonie natury, a w karczmie trwa balet oraz popijawa. Wsi spokojna, anielska, ale przede wszystkim zabawna, jak spojrzenie w lustro, które mówi, że nie wyglądasz dostatecznie ujmująco na wypad z dziewczyną na nocny spacer, a ty sobie drwisz i wychodzisz pogwizdując z cichutka, jaki to świat mały oraz niepoważny. Tutaj nawet młode dziewczęta wydają się bardziej naturalne niż wojujące singielki na forach - rozbierają się i nie wstydzą własnych pragnień. Jakiś miejscowy polityk myśli, że przejmie chałupę młodego, nierozgarniętego Otika, a mąż nie domyśla się, że jest zdradzany przez żonę, która sobie wesoło spija usteczka młodego kochanka. Piękne, czyste spojrzenie na rzeczywistość bez niepotrzebnej melodramatyzacji.
Czechosłowacja, 1985, 100'
Reż. Jiri Menzel, Sce. Zdenek Sverak, Vaclav Sasek, zdj. Jaromir Sofr, Muz. Jiri Sust, prod. Filmove Studio Barrandov, wyst.: Jitka Asterova, Ladislav Zupanic, Janos Ban, Marian Labuda, Rudolf Hrusinsky
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz