czwartek, 7 grudnia 2023

Trzy na jednego #13

Kadr z filmu ,,W nich cała nadzieja''.

Trzy na jednego, to seria, gdzie będę krótko omawiał najnowsze produkcje, które lecą w kinie, albo co gorsza - nie pojawiły się w polskiej dystrybucji. Na czym polega zabawa? - ano na tym, że zaczynam od historii, która podoba mi się najmniej, a trzeciego kandydata mianuję jako zwycięzcę zestawienia. Zakładam, że będą to mini-recenzje, czyli skrótowe podejście do opowiadania obrazów. Lapidarna forma, która ma zachęcić lub zniechęcić do oglądania.

How to Have Sex 

Spore obietnice po pozytywnych ocenach znajomych, ale wyszło, że mój wrodzony indywidualizm buntuje się przeciwko filmom, które mają narrację tępo zasygnalizowaną. Powiem szczerze nie jestem fanem nastolatek, które jadą na wakacje, żeby próżnować, melanżować do białego rana i szukać przygodnego seksu, jakby rozwiązłość miała przynieść nam dotąd niespotykane rozkosze, a ów film pokazuje, że czasem lepiej się wstrzymać od pożądanych marzeń. Niektórym dziewczynom wydaje się, że jak poznają atrakcyjnych chłopców, to jest kolorowo i wesoło. Nie zawsze. To jedna z klasycznych przestróg, do czego prowadzi nierozsądny tryb życia i przesada. Trzy przyjaciółki wyjeżdżają z kraju, pakują się do samolotu i lądują na Mali, aby zabawiać się do nieprzytomności. Jedna z nich - Tara marzy o pierwszym stosunku seksualnym, ale pozostałe również chcą wskoczyć komuś do łóżka, pić drogie koktajle i bansować w klubie - aż zwymiotują od nadmiaru wrażeń. Dojrzalsza wersja ,,Spring Breakers'', ponieważ zaczyna się ostrym chlaniem, wcinaniem frytek z Maca, by stopniowo ukrócić wakacyjny mit, że poszukiwanie doznań erotycznych może zakończyć się naszym spełnieniem. 


Nie ukrywam, że w jakieś sferze emocjonalnej potrafi być wiarygodny - Tara zostaje, na dobrą sprawę, wykorzystana seksualnie w brutalny sposób, a jej rozczarowanie na twarzy będzie towarzyszyć do końca seansu - rozumiejąc, że wdała się w pułapkę nocnych ekscesów. Druga część filmu zdecydowanie miała więcej do powiedzenia, ponieważ wprowadzenie jest absolutnie nieznośne. Mamy trzy wygłodniałe nastolatki, które myślą o zabawie bez konsekwencji, upijają się gorzej niż chłopacy, co wygląda żałośnie, i nie rozumiem, dlaczego dzisiejsze kobiety popadają w nałogi, które kiedyś były oznaką poturbowanych psychicznie mężczyzn. Zepsucie towarzyszy na każdym kroku - głupie, nastoletnie zabawy, imprezy, na których nie masz ochoty się bawić, lecz wyjść tylnym wyjściem i odlecieć, czym prędzej, aby nie brać udziału w tej szpetnej grze pozorów. Nie wiem, czy to oznaka czasów, że ogłupia się nastolatki, aby goniły za szybką rozrywką, jeszcze szybszym seksem, w konsekwencji czego - zostają z traumą, prawdopodobnie do końca życia. Nie jest to może szczyt brzydoty, ale pospólstwo na dyskotece odbiera mi radość z imprezki. Czułem wręcz wstręt do ekranowych bohaterów i nie nawiązałem żadnej nici porozumienia. To patologiczny wizerunek młodzieży, która przedobrzyła, i popisuje się swoimi wyczynami, aby zabłysnąć przed koleżankami czy kolegami. 

Nie wiem, czy warto się rozpisywać - ma jasną strukturę, balujemy, aż spłycamy oddech, prowadzimy do smutnych wniosków, jak popęd seksualny potrafi być szkodliwy, gdy źle go ukierunkujemy zadając się z niewłaściwymi osobami. Ostra balanga przypłacona wymiocinami, gwałtem, bólem głowy i złamaną psychiką młodych dziewcząt, które nie zdają sobie sprawy, jak łatwo mogą ulec pokusie, gdy presja społeczna nakazuje im sprzedawać dziewictwo za bezcen, alkohol jest towarem na wszystkich półkach, a ciasne wdzianka wabikiem na niezaspokojonych samców. 

Wielka Brytania, 2023, 98'

Reż. Molly Manning Walker, Sce. Molly Manning Walker, zdj. Nicolas Canniccioni, Muz. James Jacob, prod. British Film Institute/Film4, wyst.: Mia McKenna-Bruce, Lara Peake, Samuel Bottomley, Shaun Thomas


W nich cała nadzieja

Zrobiony za przysłowiowe ,,psie grosze''. Polskie Sci-Fi, czy to jakieś święto, zapytacie? Tęskniłem za fantastycznymi popisami, a trzeba przyznać, że scenografia, posmak retro-futurystycznego pejzażu połączonego z post-apokaliptycznym połacie terenu daje wyraźny sygnał, że potrzebujemy odważnych projektów. Kiedyś Szulkin kręcił wybitne filmy fantastyczne w okresie komuny, jak ,,Wojna światów - następne stulecie'' czy ,,O-bi, O-ba. Koniec cywilizacji''. Zdarzały się telewizyjne produkcje na podstawie powieści Lema, jak ,,Test pilota Pirxa'' (w koprodukcji z ZSRR). Dawne dzieje, więc przywitałbym gorąco nową falę artystów, którzy zabierają się za kino gatunkowe z wielkiego zdarzenia. Nigdy nie dorównamy budżetom panom zza Oceanu, ale jak wiadomo - kino Sci-Fi udowodniło, że nie musisz mieć kasy, jak lodu, żeby tworzyć fascynujące kreacje przyszłości. Dowód? Debiut Blomkampa, czyli ,,Dystrykt 9'' - szkoda, że sam autor sprzedał się maszynie z Hollywood, ponieważ dzisiaj robi bezbarwne filmy bez pazura. Największą bolączką w ,,Nich cała nadzieja'', to niestety bardzo prowizoryczny scenariusz, który nadaje się na półgodzinny metraż. Bo pierwsze minuty są zabawne, pomysłowe, scenograf robi cuda, żeby z dwóch lokacji wyciągnąć maksimum rozkoszy estetycznej. Później - niestety - nie dowozi materiału i robi się z tego karnawał o kryzysie uchodźcy, skupiając się na powtarzalnych dialogach i rozmowach, które do niczego nie zmierzają, a co gorsza, logika i struktura filmowa zaczyna szwankować oraz wpada w błędne koło niepotrzebnego dramatu bez większego napięcia. 


Tak czy owak - wygląda pięknie, jak na skromny, tyci budżet (za ,,psie pieniądze'' wygląda nawet ciekawiej niż mdła, pompatyczna, pustynna ,,Diuna'', która okazała się sporym rozczarowaniem). Na ekranie zwracamy uwagę na dwójkę bohaterów - ostatnią z kobiet na Ziemi, czyli Ewę, oraz byłego robota granicznego, który miał jasny rozkaz, aby utylizować niepożądanych intruzów na terenie bazy wojskowej. Maszynę zaprojektowano w staroszkolnym stylu, jakby wyciągnęli ze śmietnika, który jest zdezelowany (i widać to w tikach małego trybu z zębatkami), który stosuje tradycyjne trzy prawa robotyki od Isaaca Asimov. Nie dajcie się zwieść jego pozornemu wyglądowi, to elektroniczny morderca, który, prawdopodobnie, brał udział w masowym ludobójstwie podczas wojny klimatycznej, o której opowiadają postacie w trakcie seansu. Jak na robota - jest klasycznie zimny, zero-jedynkowy, który nie rozumie dowcipów Ewy, a kiedy zadaje zagadkę, której nie potrafi rozwiązać szuka sposobu, aby wyciągnąć od współtowarzyszki odpowiedź. 

Historia ,,W nich cała nadzieja'' skupia się głównie na kontemplacji krajobrazu, gdzie elektrownia w tle działa sprawnie (?), do butów zagnieżdża się piasek i kurz, co zadymia soczewkę kamery, nocne pasaże podbite kwaśną pomarańczą, jednostajna cisza, gdzie kobieta w ramach ucieczki od rutyny podlewa kwiaty i sadzi rośliny (tak, sporo tutaj wątków ekologicznych, które stały się powszechne w opinii publicznej). Film stara się być staroświecki, a jednakowo zwraca uwagę na dzisiejsze problemy, jak postępujący kataklizm ekologiczny, postępująca robotyzacja (robot na ekranie jako alegoria zniszczenia ludzkich odruchów), gdzie Ewa chciałaby, aby robot stał się człowieczy i zaczął myśleć, ale to nie nastąpi, ponieważ tylko żywa istota jest w stanie współodczuwać i zrozumieć podświadomość społeczności. Dlatego robot, według autora, słusznie czy nie, jawi się jako jawne zagrożenie, co współgra ze starymi opowieściami od mistrzów gatunku Sci-Fi. Plus kilka smaczków dla tych, którzy oglądają stare filmy i rozumieją, czym jest retro stylistyka. 

Polska, 2023, 89'

Reż. Piotr Biedroń, Sce. Piotr Biedroń, zdj. Tomasz Wójcik, Muz. Łukasz Pieprzyk, prod. K&K Film Selekt/Instytut Sztuki Filmowej, wyst.: Magdalena Wieczorek, Jacek Beler (głos robota)


Koliber

Największa niespodzianka ostatnich miesięcy? Nikt o nim nie opowiada, nikt nie pisze, a jeśli, to w negatywie. Czemu nie jest o tym tytule głośno - o co chodzi? Tymczasem wyrasta na ,,czarnego konia''. Z wyrazistymi portretami psychologicznymi, z nutką fatalizmu społecznego, gdzie los jest zaklęty i niewrażliwy na zmiany. Kto tutaj nie popadł w szaleństwo codziennej rutyny? Małżeństwo z kartonu, które przestało się kochać? Mąż, który spotyka się z dawną miłością, mężatka chodząca na terapię, w której frustracja narasta, terapeuta, który zdradza sekrety zawodu, czy były kolega Marco (naszego drogiego mężusia) jako arcywróg prześladujący rzeczywistość z niespotykanymi parapsychologicznymi zdolnościami? Włoska produkcja z mocnymi dialogami, gdzie ból egzystencjalny kreśli rysę na mentalności rodzinnej Florencji. Gdzie miłość jest rozpaczą, relacje międzyludzkie przecinane niezwykłymi zdarzeniami, jakby ktoś bawił się w architekta świata lub boga. Dzieci pokaleczone, spaczone umysłowo przez dorosłych, którzy pogubili się we własnych rolach. Nielinearna narracja, bogactwo wyrazów i symboliczny akt, jak pochopne decyzje mszczą się w przyszłości. 

Ostre, zgarnięte przez szaleństwo losu, gdzie ludzie wzajemnie się okłamują, wiedząc o tym!, gdzie alienacja rywalizuje z namiętnością, która nie odnajduje ujścia - mąż spotyka się z dawną ukochaną, lecz nie zdradzają partnerów. Może wydawać się chaotyczny, bo narracja potrafi zmieniać bieg wydarzeń - raz pokazuje teraźniejszość, raz przeszłość, a raz, jakby ktoś robił za pogodynkę i przewidział przyszłość. Ciekawy eksperyment formalny, w którym emocje buzują od środka, cichutko, jak lont wypalają w sercach ładunek. Seans dla osób, którzy nie boją się zweryfikować z własnymi rozczarowaniami rzeczywistością, z pokaleczeniem emocjonalnym, który wyniszcza niezauważalnie, gdzie dramat wywołują kataklizmy naszych myśli. Produkcja dla tych, którzy szukają ,,ambitnego'' kina - fanom szybkiej akcji, pretekstowych scenariuszy, łatwych linijek - nie polecam. Zgubi was w swoich alejkach, metaforach i w dotkliwych kłótniach, które drapią w gardło. 


Co tu kryć - seans tylko dla odważnych, którzy nigdy nie bali się przyznać, że im życie nie wyszło, że porzucili prawdziwą miłość dla kaprysu, gdzie pieniądze przesłoniły ważniejsze wartości, jak dzieci. Gdzie nasza frustracja odbija się na rodzinie i otoczeniu. Chyba najlepszą wizytówką, że warto obejrzeć - jest moje spojrzenie na starszą kobietę, która płakała po finale, a ja zerkałem na nią ze zrozumieniem wychodząc z sali mówiąc ,,dobrej nocy'' dziewczynie, która stanęła przy wyjściu z kina. 

P.S. Mała ciekawostka, jedną z głównych ról gra polska aktorka - Kasia Smutniak. 

Włochy, Francja 2022, 126'

Reż. Francesca Archibugi, Sce. Francesca Archibugi, Laura Paolucci, zdj. Luca Bigazzi, Muz. Battista Lena, prod. Fandango/Les Films des Tournelles/Orange Studios, wyst.: Pierfrancesco Favino, Nanni Moretti, Kasia Smutniak, Laura Morante, Berenice Bejo

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz