sobota, 25 listopada 2023

Trzy na jednego #12

Kadr z filmu ,,Horror Story''. 

Trzy na jednego, to seria, gdzie będę krótko omawiał najnowsze produkcje, które lecą w kinie, albo co gorsza - nie pojawiły się w polskiej dystrybucji. Na czym polega zabawa? - ano na tym, że zaczynam od historii, która podoba mi się najmniej, a trzeciego kandydata mianuję jako zwycięzcę zestawienia. Zakładam, że będą to mini-recenzje, czyli skrótowe podejście do opowiadania obrazów. Lapidarna forma, która ma zachęcić lub zniechęcić do oglądania.

Zabójca 

Fincher, to nazwisko uznane, ale w ostatnich latach drażni, jak płachta na byka. Serwuje cool produkcje dla dzieciaków, którzy wolą oglądać śmierć na ekranie, niż filmy o miłości napięte nieograniczonym wyzwoleniem od targanej namiętnością przemocy. Kolejna pseudo-anarchistyczna ekranizacja komiksu o profesjonalnym zabójcy, który, jak pracownik korporacji - powtarza zasłyszane słowa od szkoleniowców, którzy propagują niezdrowe podejście do życia i wolą nihilistyczny nieporządek od wolności osobistej. Czy dzisiejsze filmy muszą być brzydkie (jak ostatnio opisywany ,,Napoleon''), moralnie zdewastowane, pełne powtarzających się kwestii dialogowych i antybohaterów, którzy są namacalnie obrzydliwi? Fincher, który niegdyś zdradzał ambicje, aby demonstrować społeczeństwo jako kolonię niemrawych serwilistów (,,Siedem'') czy zadeptanych emocjonalnie chłopców w ciele mężczyzny (,,Fight Club'') - nagle postanowił nakręcić film, który zaprzecza, jakoby buntował się na społeczeństwo, które kiedyś gonił za konformizm, za płytkie podejście do rzeczywistości i oferował obsesję na punkcie schwytania psychopaty w ,,Zodiaku''. Dlaczego Fincher rozczarowuje? Bo przestał się rozwijać i kłamie w żywe oczy, że ma coś do powiedzenia. 


Niestety mamy do czynienia z najgorszym rodzajem narracji: monologami z offu, które są banalne i brandzlują się swoim filmowym expose. Melomania muzyki The Smiths, która wiecznie odgrywa spektakl zmąconych emocji. Karykaturalny portret mordercy z jego etosem pracy, udającego, że empatia jest słabością, a misja na zlecenie twoim obowiązkiem czy przeznaczeniem. Nasz morderca bez tętniącego serca przebiera się za niemieckiego turystę, a kiedy ma wykonać ważne zadanie - pudłuje i ucieka, aby nie zostać namierzonym. Ten film uosabia złamane pokolenie generacji Z - pozbawione własnej tożsamości bądź osobowości, którzy chodzą na coachingowe przemowy za pieniądze, drwią z ludzkiej wrażliwości i udają, że przemoc rozwiąże nasze troski. Obsesyjne ujęcia na aktora, który, jak w zegarku, odlicza postępującą psychozę emocjonalną. Nagminnie serwujący swój kodeks, który brzmi, jak z podręcznika dla nihilistów, którzy nie wiedzą, czym jest wybawienie. 

Wygląda jak marna podróbka kinematografii od mistrza kryminałów z francuskiej szkoły filmowej, czyli Jeana-Pierre Melville, dajcie spokój, debiut Machulskiego, czyli ,,Vabank'' ma w sobie więcej energii i emocji, niż najnowszy film Finchera, który osiadł na laurach. Przestał trzymać w napięciu i próbuje zadowolić ,,dzieciarnię'' swoją obsesją na punkcie martwego, pustego filozofa-zabójcy, który snuje się po planie, jak cień, który szuka wczorajszej wiosny. To już nie jest portret człowieka, lecz marionetki, która utknęła w lęku faux pas. 

USA/Francja, 2023, 119'

Reż. David Fincher, Sce. Andrew Kevin Walker, zdj. Erik Messerschmidt, Muz. Trent Reznor, prod. Archaia Entertainment/Boom! Studios/Panic Pictures (II), wyst.: Michael Fassbender, Tilda Swinton, Charles Parnell, Kerry O'Malley


Horror Story

Ciekawy debiut, który zapowiada, że mamy kolejne polskie podburzenie, które rozumie, że dzisiejszy świat żąda stand-up'u. Bardziej wulgarnej, nieco podrasowanej wersji kabaretowej. Niczym skecz o stereotypach z dużego miasta, ale nakreślony rozbrajającymi ripostami, jak obecne pokolenie mierzy się z nad wyraz przesadnymi kwalifikacjami o pracę, którą coraz trudniej zdobyć, bo musisz mieć doświadczenie, którego nie miałeś okazji nabyć podczas wieloletniej nauki w szkole. Czarna komedia naśmiewająca się z codzienności, która stała się, jak retro horror, gdzie dziewczyny są bezmyślne, faceci upośledzeni, rynek pracy martwy, a społeczeństwo ogłupione przez liczne ,,łatki'', plakietki, że cyganie kradną, dawna miłość jest oszustwem i komedią bez hamulców. Naszym głównym protegowanym jest Tomek - chłopak po studiach, wyglądający jak kujon z tymi ważnymi okularami na nosie (swoją drogą, dobra rola Jakuba Zając, który wcielił się w nieco nieśmiałego erudytę, który stara się dbać o dobre miano savoir-vivre). Reklamowany jako ,,Dzień Świra naszych czasów'', ale to epitet na wyrost, ponieważ autor nie jest aż tak skrupulatnym obserwatorem, jak outsider Koterski. Mimo to znajdzie się kilka błyskotliwych pojedynków słownych. Niekoniecznie cenzurowanych. 

Przede wszystkim pochwalę scenografię - wyjętą ze starej szafy, gdzie czarownica wspomina, jak mordowała Partię Narodowosocjalistyczną, jest to chwilami czerstwe, jakby ktoś naoglądał się prymitywnych komedii amerykańskich (jak niedawno wydane ,,Spuszczone ze smyczy'' - przesadnie wulgarnej opowieści o psach, gdzie non-stop katuje się dowcipy o penisach), a jednocześnie trudno odmówić charakterystycznego pióra językowego zasadzonego w polskich realiach, gdzie absolwenci szkół wyrastają na alternatywnych biznesmenów, którzy bawią się w MLM (w marketing wielopoziomowy), młode, zdolne kobiety mają tyranów w domu, mamy zabawnego pana, który sprzedaje dywany po mieszkaniach, atrakcyjną, niedoszłą studentkę prawa, która, w ramach poszukiwania własnej ścieżki na wybojach w życiu, interesuje się wróżbiarskimi prekognicjami. 


Jest coś w tej komedii urzekającego, sympatyzujemy z biednym studentem, który ma dobre serce, tęskni za byłą dziewczyną (choć, jak to bywa z ex - raczej niepotrzebnie), mamy kilka nieprzyzwoitych żartów, ale na tyle wyważonych, żeby nie wyjść z sali z oburzeniem czy rozgoryczeniem. W każdym razie będę śledził dalsze losy autora, bo zapowiada się dosyć obiecująco, nawet jeśli przesadza z tym swoim błaznowaniem z okaleczonej rzeczywistości przez Januszy Biznesu, ma dobre momenty, kiedy korzysta z żartów sytuacyjnych, gorzej, kiedy wali na oślep i rzuca tanie, stereotypowe gagi. Seans mieszanych odczuć, gdy śmiejesz się z błyskotliwej aranżacji, aby za chwilę przyznać, że żart był nieco patologicznie wymuszony. Biorąc pod uwagę, że komedia jako gatunek umiera - Horror Story chociaż na moment sprawił, że jeszcze wierzę w tę formę rozrywki. 

A tekst, który pada na rozmowie kwalifikacyjnej, gdzie kadrowy pyta studenta, ,,A gdyby tymi drzwiami wpadł pingwin w sombrero, co by pan powiedział?'' - Zostanie w głowie na długo. Z moją niepoprawną odpowiedzią, że tańczyłbym, jak malarz na malowanej szklance. 

Polska, 2023, 105'

Reż. Adrian Apanel, Sce. Adrian Apanel, zdj. Ernest Wilczyński, Muz. Tymon Tymański, prod. Stowarzyszenie Filmowców Polskich/Studio Munka, wyst.: Jakub Zając, Konrad Eleryk, Marian Opania, Michalina Olszańska


Zakochana Stella

Francuski film o adolescencji? Kto by pomyślał, że jeszcze mnie to ruszy. Może nie na tyle, co ,,Przebudzenie wiosny'' Mikio Naruse, gdzie dziewczyny czytają zbereźne książki, relaksują się na łące, a hipokryzja dorosłych wychodzi człowiekowi bokiem (pamiętna scena, gdy małoletnia uczennica pyta, skąd się biorą dzieci i nie otrzymuje jasnej, klarownej odpowiedzi), ale ,,Zakochana Stella'' dosyć sprytnie kamufluje dzisiejsze nastolatki, które paradują w post-rewolucji seksualnej. Gdzie pierwsza miłość ma smak grejpfruta, cudza matka chodzi bez majtek, a na dyskotece szaleją niepoprawni tancerze, którzy urządzają sobie mały pokaz breakdance'a na środku sali. Gdzie w szkołach uczą o komunie paryskiej, marksizmie i francuskiej literaturze. Gdzie przyjaciółki płaczą, bo uważają, że popadają w obłęd, jak ich delikatne, psychologicznie osłabione matki. Jak palenie papierosów przypomina nieustanny rytuał, a międzynarodowe związki pomiędzy czarnymi i białymi stały się, poniekąd, normą. 

Odważne nastolatki nie boją się poruszać trudnych, wrażliwych tematów - włącznie z tajemnicą seksu. Bawią się na imprezach, wypijają koktajle w paryskich lokalach, całują swoich słodkich chłoptasiów. Ostatni rok w liceum dla Stelli to pasmo odkrywania kobiecej intymności, własnej cielesności, poziomów zmysłowości, tym, co chce robić po szkole i nie przejmować się dziwaczną matką, która nie ma pracy (dopiero później coś znajdzie) i wiecznie kopci w domu z makijażem na twarzy. Nastolatkowie chyba się nigdy nie zmienią - wiecznie klepią na ekranie frazesy, z pod których można wyciągnąć lekcję, jak sami byliśmy naiwni jako niewyparzeni dorośli. Ostatnio takim głośniejszym filmem francuskim o zrujnowanych związkach między rasami pojawił się z rąk Jacquesa Audiard w czarno-białym ,,Paryżu, 13 dzielnicy'', który niespecjalnie mi się podobał ze względu na przygaszone emocje i traktowanie seksu jak zabawki przez ludzi, którzy traktują intymność jako towar wymienny. Który opowiadał o samotności w doraźny sposób, gdzie seks przestał być emocjonalny czy większym wyzwaniem, raczej pozostał śliski oraz pozbawiony prawdziwej, ezoterycznej bliskości dwoje ludzi. 


,,Zakochana Stella'' nie idzie w tę narrację, odkrywa pierwszy zapach pocałunku raczej z dystansem, ale czy dzisiejsze pokolenie ma jeszcze szansę być ,,niewinne''? Skoro trafili do świata, gdzie rozkosz cielesna jest na wyciągnięcie ręki, papieros stałym dopalaczem, małżeństwa przeżywają kryzys, a hipergamia kobiet odstrasza prawdziwych mężczyzn? Stella to jednak ciekawy przypadek nastolatki - bardziej świadomej swojej kobiecości (zresztą dziewczyny, odkąd pamiętam, szybciej dojrzewały niż młodzi chłopcy), która ubiera się jak wystawna dama, ma plany na przyszłość (a przynajmniej takie odnoszę wrażenie) i nie próżnuje tylko z nowo poznanymi chłopcami na parkiecie. Choć tłok na dyskotekach szybko mię zmęczył, bo nie przepadam za ciasnym kadrowaniem, ale też ujawnia, że młodzież nie potrafi skupiać się na lekcjach i traktują ważne tematy w sposób lekceważący. Czasem chciałoby się orzec, oh, mon dieu, jakie to pokolenie jest płytkie w relacjach, którzy zmieniają pracę, jak rękawiczki, i zmieniają partnerów od niechcenia. A potem zdajesz sobie sprawę, że dorośli nie są lepsi - przychodzą im do głowy głupie pomysły i rzucają żenującymi tekstami, że masz ochotę rozłączyć się z internetem i odseparować od społeczeństwa. Ojciec Stelli jest z inną kobietą, co sprawia, że nie ma prawidłowego wzorca w rodzinie. Może świat zawsze tak wyglądał - jak niepoukładany labirynt bez emocji, gdzie ludzie przestają być sobą, bo gonią za cudzymi marzeniami i oczekiwaniami, którymi nigdy nie sprostają. 


Francja, 2022, 110'

Reż. Sylvie Verheyde, Sce. William Wayolle, zdj. Leo Hinstin, Muz. Nousdeuxtheban, prod. Atelier de Production, France 2 Cinema, Canal +, wyst.: Flavie Delangle, Marina Fois, Benjamin Biolay, Louise Malek

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz