![]() |
,,BNA'', czyli jedno z tych anime, którymi gardzę. |
Wiem, że potrafię być okrutny dla kultury, ale kocham ją równie mocno, co czasem nienawidzę. Znowu oberwie się kilku znanym produkcjom, a mnie, ponownie, może zaleje chmara ludzi, którzy boją się przyznać, że czegoś nie znoszą. Trudno. Jestem szczery, nie boję się wygłaszać mocnych słów, a każdy, kto mnie odrobinę zna, wie, że mam trudny charakter, choć z reguły uwielbiam się uśmiechać i wymieniać poglądy - niekoniecznie z konserwatywnym nastawieniem. Dlatego, jedyne co ryzykujecie, że oberwie się waszym produkcjom. Mogłem wymienić wszystko: książkę, serial, film, grę wideo, cokolwiek, co przyjdzie do głowy. Część tytułów może nie będzie zaskoczeniem, jeśli czytacie w miarę regularnie.
1. Poszukiwacze (film)
Najbardziej znienawidzony film w historii kina? Całkiem możliwe. Pisałem wielokrotnie, że to najbardziej obraźliwy, najbardziej rasistowski i nieprzyjemny seans, jaki doznałem w całym filmoznawczym życiu. Nic się nie zgadza - pusta, tekturowa scenografia, aktorstwo, dylematy moralne i zganianie winy na rdzennych mieszkańcach Ameryki Północnej. Najgorszy western, który powinien zostać zakopany, jak skarby z książki Roberta Stevensona. Bezczelny gniot, który razi destrukcyjną mocą oddziaływania, jest anty-amerykański, anty-uczuciowy i powoduje, że mam ochotę kopnąć reżysera oraz scenarzystę w tyłek! Niech spadają prostować banany, bo najwidoczniej jeszcze nie zeszli z drzewa i nie wiedzą, czym jest odpowiedzialność historyczna.
2. Serialowa ,,Gra o Tron''
Jeden z tych seriali, który podbił publikę. Dobre sobie! O ile książka była znośna - serial to moda na sukces w wersji ekstremalnej. Wynaturzone spiski, zbiorowy charakter z telenoweli. Tanie efekciarstwo superprodukcji, pęd ku akcji, która do niczego nie prowadzi, jak do moralnej rozpusty. Zmanierowane dialogi, kicz. Udawane fantasy. Tacy filmowcy, jak Fritz Lang czy Jan Svankmajer pokazali, co to znaczy fantastyka. Tacy pisarze, jak Philip K. Dick, Arkadij Strugacki, Philip Pullman, Jeff VanderMeer czy Stanisław Lem pokazali, co to znaczy być fantastyczny oraz jak zmieniać gatunek. Intrygi z piaskownicy rozwadniające fabułę, płytkość i kanciastość scenariusza. Bylejakość, która, z jakiegoś powodu, otumaniła miliony widzów przed ekranem. Już lepsza była gra wideo. Śmieszy mnie jego popularność, śmieszą mnie opinie, że to najlepsze, co zdarzyło się telewizji! Najwidoczniej nie widzieli ,,Breaking Bad'', ,,Kino no Tabi'', ,,Alternatywy 4'' czy ,,Szogun''.
3. Saga (komiks)
Oho - kolejny tytuł, który zebrał pochwalne listy, a ja mam ochotę skakać po egzemplarzach w imię protestu. Plastikowa fanfaronada, z brzydką, nieestetyczną planszą scenograficzną. Z rozmytym drugim tłem - atrakcyjność na poziomie materialistów, którym mamona przesłoniła perspektywy. Znakomity Vaughan, który napisał rewelacyjne ,,Ex machina'' sprawił taki zawód, że jestem oszołomiony, jak można pchać postmodernistyczny bełkot w marketingowy sukces. Prymitywna space opera, z wulgarnym językiem, pomieszana z recyklingiem starych tematów, gdzie między rasowe romanse działają u takich pisarzy, jak Joseph Rosny, ale nie w przypadku, gdy pajacujesz ze skryptem, wrzucasz wszystko do jednego worka i myślisz, że to zadziała? Nie znoszę tej historii. Obsypana nagrodami, a dla mnie, to najbardziej przereklamowany i najbardziej znienawidzony komiks, jaki miałem w rękach. Na samą myśl o tym paskudnym tworze mam ochotę wymiotować, to się nadaje do programu Wołoszańskiego ,,Sensacje XX wieku''.
4. The Last of Us, part 2 (gra wideo)
Po pierwszej (skończonej!) historii, którą polubiłem nadeszła część druga, bym ją znienawidził od dnia premiery. W dodatku powstał serial, który wtórnie wymienia to, co działa przed konsolą, ale niekoniecznie w prostokątnym obrazie. Kontynuacja ,,The Last of Us'', to przede wszystkim neomarksistowska propaganda, wtłaczanie na siłę fali LGBT, debilny, ułomny scenariusz dla dzieci, dla których zemsta to ultimatum na niedostatki zepsutej rzeczywistości. Ekskrementy, zamiast wzniosłej duszy. Bezduszna pornografia przemocy, lenistwo twórcze, nieumiejętność odróżnienia feminizmu (rewolucji sufrażystek) od bambaryły z pokolenia queer. Którzy identyfikują silną, niezależną kobietę jako oznakę bezmyślnej siły fizycznej. Nienawiść wylewająca się w wiadrach hołoty, która myśli, że szczytem człowieczeństwa jest odpuszczona frustracja. Powtarzalny gniot, który niczego nie naucza, jest szkodliwy dla społeczeństwa, a jako gra zwyczajnie blada, nierówna, moralnie wątpliwa.
5. My Hero Academia (manga/anime)
Najgorszy serial oraz tekst o superbohaterach w XXI wieku? Nie wątpię. Płaczliwy protagonista, infantylizm, kretyński scenariusz i wszystko, co wydukane w mangach skierowanych dla młodzieńców, którzy uważają, że szczytem bohaterstwa jest przywalenie komuś w mordę, wożenie się na próżnej reputacji, posiadanie mocy zamiast intelektu. Chcesz dobrej historii o latających nadludziach nad wieżowcami? Przeczytaj sobie ,,Podwójne życie pająka'' z 1992, sięgnij po ,,Powrót Mrocznego Rycerza'' z lat 80., a jak chcesz obejrzeć dobry film zerknij na ,,Super'' z 2010 r. Nie dość, że toksyczne środowisko fanów (przepraszam, fanbojów), to jeszcze taki gniot, że mam ochotę spalić wszystkie kopie z tym serialem. Żenujące dziadostwo, które nie rozumie superbohaterów, ich ofiary i nie ,,kapuje'' dziedzictwa, z czym wiąże się bycie kimś ponadprzeciętnym.
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz