czwartek, 20 kwietnia 2023

Piątka ulubieńców: Krytycy filmowi, którzy inspirują



Miałem przygotować tekst dotyczący, dlaczego potrzebujemy krytyków filmowych - wbrew wszelkiemu oburzeniu ludzi, którzy nienawidzą krytyków za ich pracę, z jakiegoś powodu, ale szło topornie, z mozołem spisywałem zdania. Trując ogólnikami i mało frapującymi czy intrygującymi wnioskami, więc zrezygnowałem. Nie chcę robić tekstu, z którego nie będę zadowolony. Byłoby to nieuczciwe wobec was, gdybym napisał coś, co sam uznałbym za kompromitujące albo słabe. Niewystarczająco udane. Dlatego - zamiast jakiegoś wykładu, dlaczego krytyka filmowa musi istnieć, gdyż wpływa pozytywnie na rodzaj relacji oraz dyskusji o kinie - wolałbym wskazać osoby, które szanuje, podziwiam i niejednokrotnie czytam, kiedy mam ochotę się ,,odchamić''. Z reguły są to osoby oczytane, inteligentne oraz pełne pasji do wspaniałej kinematografii, której oddałem serce. 

Co prawda, jest to piątka, do której najczęściej zaglądam, ale pamiętajcie, że obecnie krytyka filmowa jest szersza, pojawiają się nowe osoby, nowa generacja krytyków, która ma inne spojrzenie, na to, co oglądamy. Szczerze mówiąc - wybrałem postacie nietuzinkowe, jedni aktywnie piszą, gdy pozostali umarli zostawiając po sobie niezwykłą spuściznę. Mam nadzieję, że czasem czytacie krytyków filmowych, by zrozumieć ich punkt widzenia. A kogo wy podziwiacie? 

1. Armond White

Jeden z najbardziej kontrowersyjnych krytyków filmowych ostatniego dziesięciolecia? Naczytałem się różnych opinii, że celowo krytykuje popularne filmy, żeby zyskać ,,wątpliwą'' sławę, że kompromituje sztukę filmową promując kiepskie produkcje, czy brednie o outsiderze, co wywraca świat do góry nogami, które mam wrażenie - piszą osoby, dla których kino to Oscary oraz pochlebstwa dla poklasku. Armond przypomina krytyka starej daty - konserwatysty, który ubolewa nad wadliwym amerykańskim liberalizmem. Jego szczera, pełna politycznych odniesień swawola łączy zaangażowanie społeczne z satyrą na społeczeństwo, które szuka w X muzie emocji na poziomie podstawowym, jak nerwowy śmiech na sali. Jest wrażliwy na punkcie, jak kino oddziałuje na nastroje społeczne, jak filmy odwołują się do rzeczywistości oraz próbują ,,wkupić'' się w łaski konsumenta, który pożera kino bez zastanowienia. Dla mnie postać absolutnie wyjątkowa - szalona, odjazdowa, z innej planety, który nie boi się oceniać negatywnie największe hity. Jego negatywna recenzja ,,Parasite'' (2019) odbiła się mocnym echem w mediach społecznościowych. 

Recenzja ,,Parasite'' w wykonaniu Armonda



2. Pauline Kael

Znakomita pisarka, która o filmach opowiadała, jak o wydrukowanych powieściach z nagrzanej drukarni. Zawsze świeżo, czytelnie, z błyskiem i namiętnością. Kobiety eleganckiej z osobistym dowcipem. Jej najsłynniejszą pracą pozostaje prawdopodobnie tekst o ,,Bonnie i Clyde'', gdzie wypowiedziała się pozytywnie, i chodzi pogłoska, że dzięki niej, na film przyszły tłumy, czy raczej zyskał rozgłos. Jakaż szkoda, że nie mogłem jej poznać, kiedy była u szczytu swej popularności. Zmarła w 2001 r. na chorobę Parkinsona. Podobnie, jak Armond - miała oddanych czytelników, jak przeciwników. Nie bała się krytykować filmów Kubricka, kiedy wszyscy zachwycali się jego techniczną perfekcją. I choć sam przyznaję, że wielokrotnie czytając recenzje miałem lekkie ukłucie ,,ale będzie bomba, jakie to nieprzyzwoite, zaraz coś dowali'' - tymczasem, kiedy czytałem jej głośne prace jestem pełen podziwu, jak zgrabnie odhacza największe bolączki wielkich, klasycznych filmów. I co za niespodzianka - krytykuje ,,Słodkie życie'' Felliniego, czyli autora, którego wiecie, że lubię (a jeśli nie, to już wiecie) - to mam takie przekonanie, że dzięki niej zyskałem nową perspektywę na wybrane filmy włoskiego autora. Jej recenzje to błogość, zachwyt nad szerokokątnym ekranem, aspiracja gorącego pisarza, który w szale inwencji pisze niesamowite przygody, jak kino pochłonęło na sali z widownią. Piękna praca - wielka miłośniczka De Palmy oraz Roberta Altmana. Podziwiam, wręcz kocham jej recenzje. Sprawdźcie koniecznie!

Przykładowa recenzja wielkiej Pauline.


3. Romane Demidoff

Obecnie jedna z moich ulubionych francuskich krytyków. Pisze pięknym, przejrzystym piórem. Jej nostalgiczne wejrzenie w kino jest czymś nieporównywalnym z dzisiejszym cynizmem i wiarą w kapitalizm, gdzie płytkie spojrzenia odzierają filmografię z cudownej podróży po emocjach. Mocno kobiece spojrzenie, pełne wdzięku i taktu. Klarowne, baczne, pełne uwagi czy dostojności. Ma w sobie czar studentów filmoznawstwa, którzy zachwyceni bogactwem kinematografii odkrywają ją na nowo. Jestem zakochany w jej pracach, dlatego nie będę słodził. Po prostu spróbujcie zerknąć, jeśli macie chwilkę. 

Teksty krytyczne pani Romane

4. Tadeusz Sobolewski

Polskie nazwisko w zestawieniu, zapytacie? A czemuż nie. Polska krytyka filmowa ma się równie dobrze, jak na Zachodzie. A Tadeusza uwielbiam, od kiedy usłyszałem jego słowa na temat ,,Rękopisu znalezionego w Saragossie'', czyli filmu, do którego żywię niepohamowaną sympatię. Jest to pan, który zawsze zadawał pytania, szukał drogi, czym jest kino, jak odbieramy obrazy, naucza prawdziwej wrażliwości na warstwę wizualną, zagląda do podświadomości, o czym autorzy chcą nam powiedzieć. Szuka, poszukuje słów, które podkreśliłyby czar X muzy. Jest wnikliwym obserwatorem, bajarzem, niezwykle utalentowanym gawędziarzem, który z kinem przeprowadza niemal intymną rozmowę. Jeśli uczyć się od kogoś, to od najlepszych. Tadeusz Sobolewski jest niewątpliwie kimś, kto zaszczepił we mnie pasje. Żarliwą namiętność do tego, co w kinie jest ulotne, wieczne lub niedoskonałe. 



5. Jacques Rivette 



Rivette - artysta, który został artystą z wyboru. Przez całe życie. Magik, który kino postrzega, jak moralne rozdanie. Zgłębiając koncepty, wartości i zadanie dla publiczności. Członek jednego z najbardziej utytułowanych czasopism powstałych we Francji, czyli Cathiers du Cinema. Trudno opisać jego zawziętą kinofilię, co graniczyła z obłędem. Oddychał kinem, pożywiał się kinem. Może urodził się po to, aby żyć dla kina, kto wie. Dla mnie wyjątkowa postać z kilku powodów: potrafił trafnie portretować powstałe kontrkultury, pisząc żywo, na czasie, energicznie i z sercem na właściwym miejscu. Z dowcipnym wtrętem. Wymagający krytyk filmowy, bo od siebie wymagał nie wiele mniej. 

Wiele niebanalnych słów o wpływie Rivette.

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz