czwartek, 25 lutego 2021

Miesiąc z horrorem: Karnawał dusz

 


,,Karnawał dusz'' zaczyna się, jak ,,Buntownik bez powodu'' w kulminacji - z tragiczną sceną wyścigu pojazdów dwuśladowych, który kończy się wypadkiem i zatonięciem pasażerów. Policja oraz ekipa ratownicza zmierza na miejsce zdarzenia. Okazuje się, że jedna przeżyła - zrządzeniem losu wyszła cało z katastroficznej wpadki. Lecz charakter Mary zmieni się według świadków. Chcąc uciec od traumatycznej przeszłości - przenosi się do miasta - pracując w  kościele jako organistka. Jak wytrawny muzyk potrafi wzruszyć kamienie, to słowa proboszcza. Zaczyna się z dociśnięciem pedału, aby wylądować w nowym otoczeniu i wśród mężczyzny z makijażem na twarzy, który prześladuje bezradną dziewczynę. Kim jest i czego chce? Musimy zaczekać z odpowiedziami do finału.

To produkcja stosunkowo skupiona na bezludnej przestrzeni. Osamotniona kobieta wariuje przez niepożądanych gości. Dodatkowo zostaje ,,napastowana'' przez wizytę sąsiada, co krok chcąc udowodnić, że go potrzebuje, iż w jego towarzystwie zapomni o lękach, stosując się do chwytów podrywaczy, którzy sugerują, że bycie samotnym to objaw choroby. Zresztą nie tylko on uważa to za niepoważne, na spotkaniu z lekarzem oznajmia, że nie zamierza wyjść za mąż, na co mężczyzna ma wątpliwości, czy to dobra droga dla ,,pokaleczonej'' emocjonalnie istoty. Mary mierzy się z własną bezsilnością oraz niezrozumieniem. Widzi twarz prześladowcy - zazwyczaj w nocy, z wybudzonej drzemki. Niejednokrotnie zauważa, że ludzie wokół niej nic nie słyszą, a ona sama zostaje, jakby wymazana z pamięci zbiorowej. Pozbawiona mowy oraz słuchu - nie słyszy, co mówi zbiorowisko w sklepie, w sennych, drapieżnych koszmarach jest zjawą, materialną zjawą, na którą nikt nie zwraca uwagi, jest niedostępna dla świata wokół. 

,,Karnawał dusz'' rządzi w onirycznych majaczeniach, kiedy zostajemy odcięci od rzeczy słyszalnych oraz lądujemy w ludzkiej głuchocie - wołającej o pomoc samotniczki. Widać ogromne wpływy na późniejszą twórczość takich tuzów kina, jak Roman Polański czy David Lynch. Mężczyzna z makijażem, to późniejsza kopia z ,,Zagubionej autostrady'', który pojawia się znikąd i wywołuje zmieszanie. To horror zdecydowanie staroświecki, z przesadną grą aktorską (wrzaski na ekranie średnio toleruję, trochę kalka z ,,Psychozy'' pod prysznicem, kiedy histeryczny okrzyk wywołuje gwałt na emocjach). Poza tym to film, który ma problem z udźwiękowieniem (niski budżet zobowiązuje) i wygląda, jak z zeszłej epoki, a nawet starzej niż duża część produkcji z lat 60. XX wieku. Stosuje tradycyjne straszaki, co nie przeszkadza, wręcz zachęca do obcowania z tytułem. A to twarz widziana w lustrze, a to zostaje skierowana do autobusu z duchami, które drwią z miejscowej paniusi pozbawionej ratunku. Liczne ujęcia w plenerze podkreślają wyobcowanie jednostki. Nikt nie traktuje ją poważnie, i choć wszyscy starają się zainterweniować - w ostateczności zostaje ze swoim kłopotem, z którym musi się skonfrontować.  



Fabularnie to półka klasy B i C. Wciąż zdumiewa operowanie przestrzenią, gdzie osamotnione rzeźby odbijają jak kryształ samotność jednostki. Bez fal dźwiękowych czy przyspieszonego tempa. W wyciszonych zwrotkach potrafi odważnie igrać z poetyką surrealistów, lecz w bezpiecznej odległości, gdyż nie zamierza utrzymać osaczającej atmosfery, ponieważ finał jest dosłowny, i w przeciwieństwie do Lyncha - ,,Karnawał dusz'' nie potrafi bawić się z widzem. Nie musimy ,,układać'' puzzli z cząstek fabularnych. Całkowite zaprzeczenie mistrzów tego gatunku, jak Alain Resnais albo Pedro Almodovar w późniejszej twórczości, kiedy stawiał na eksperymenty gatunkowe. 

,,Karnawał dusz'' to dzisiaj niemal ciekawostka, z kilkoma zgrabnymi straszakami, ale nieco wyblakła na tle kolegów z branży. Śledzimy wydarzenia bez duszności, złowrogi klimat zostaje hamowany przez teksty sąsiada, który liczy na przygodę z Mary. Z jednej strony zachęca do obejrzenia - dzięki zastosowanej metodzie, aby ktoś śledził ruchy dziewczyny, z drugiej upraszcza najpiękniejsze chwyty, które zostaną dopracowane przez Lyncha, już niekoniecznie w ,,Zagubionej autostradzie'', ale w ,,Mulholland Drive'', gdzie ponownie straszna twarz mężczyzny wyjrzy zza rogu. Nawiedzając widzów i bohaterów w poetyce snu. Już tylko od Was zależy, czy interesuje to nagabywanie przez obcego mężczyznę, a jeśli nie przepadacie za twórczością panów, których wymieniłem, no to wiedźcie, że ,,Karnawał dusz'' nie zmusza do analizowania, to kino, gdzie zagadka zostaje rozwiązana bez większego udziału z naszej strony. 


USA, 1962, 78'

reż. Herk Harvey, sce. John Clifford, muz. Gene Moore, zdj. Maurice Prather, prod. Harcourt Productions, wyst.: Candace Hilligoss, Frances Feist, Sidney Berger 

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz