sobota, 30 stycznia 2021

(Nie)zapomniane dzieła kinematografii: Gdy kobieta wchodzi po schodach

 


Recenzując czy opisując japońskie filmy czasem nie łatwo wybrnąć od zdradzania fabuły, ponieważ obrazy z tamtego regionu cechują się zwięzłą fabułą i prostymi środkami, które decydują o sile rażenia na widownię. Mikio Naruse w swoim szczytowym okresie i ulubionej epoce kina: na przełomie lat 50-60 XX wieku nakreślił najpiękniejsze kobiece portrety w japońskim kinie. Można się sprzeczać, czy po premierze ,,Życie O'Haru'' - damy do towarzystwa stały się tematem powszechnym w rejonie najwybitniejszych filmowców z Azji. 

Bo kto jak kto, ale mężczyźni dominowali w kinematografii kreśląc nieoczywiste dramaty społeczne na przełomie zmian, kiedy kobiety zaczęły zastanawiać się nad karierą zawodową, a niekoniecznie spełniać się w roli małżonki. Kobiety pracujące miały swój status, a kiedy zajęły się domem - okazało się, że nie wracają na stanowiska pracownicze. Rocznik 60. jest zdumiewający, wtedy powstały takie dzieła, jak ,,Garsoniera'' od Wildera, gdzie schadzki stały się kluczowe dla relacji obu płci. A w Polsce - ,,Niewinni czarodzieje'' Andrzeja Wajdy, gdzie również dominuje romantyczna gra pomiędzy mężczyzną a kobietą.

,,Gdy kobieta wchodzi po schodach'' skupia się na hostessach. Pięknie ubrane panie do wspólnej zabawy, i obowiązkowo przy kubeczku z sake czy brandy. Mieszkające w domach za duże pieniądze, olśniewające w drogich perfumach i z taksówkami na zamówienie, z taryfą pod dom. Główny problem, czy raczej nacisk, zostanie położony na rozterki: czy wyjść za mąż, a może założyć bar? I zostać niezależną damą bez szefów na głowie, bez klientów, którzy żądają uśmiechów, grzeczności i rozmów przy stole. Zostajemy wrzuceni w sam wir wydarzeń: od zdystansowanego menedżera, po damskie obietnice, sekrety mężów, co przychodzą do klubu i chwalą się statusem ekonomicznym, biznesami czy podarkami dla nieubogich gejsz (nie mylić z prostytutkami, proszę). Początkowa sekwencja w barze z klientami nie zapowiada, jak działa biznes i spotkania prywatne, kiedy szykowne kimono zniknie, a naszej bohaterce zależeć będzie na szczęśliwym zakończeniu.

Nałożona struktura, która pyta: czy wyjść za mąż za właściciela fabryki, albo założyć własny interes nieustannie uderza w rytm opowieści. Krążymy wokół niepoważnych mężczyzn, z ich majątkiem i pytaniami oto, czy Keiko (nasza protegowana) zapragnie osiąść przy boku męża, więc oferują usługę stateczną - małżeństwo (nie każdy, ale parka się znajdzie). Imponuje realizm oraz złożoność relacji - soczewka kamery czujnie podąża za kokieteryjnymi paniami oraz za natarczywymi, podstarzałymi, tatusiowatymi twarzami. Widzimy i obserwujemy, jak głęboko zaszły linie między klientem, a usługodawcą. To nie tylko praca, ale poza oficjalne spotkania, wzajemne znajomości prywatne. Jakby każdy każdego znał, i tylko biedna Keiko czuje się wykorzystywana - przez swoją delikatną strukturę emocjonalną, która pod płaszczem wyrafinowanej, silnej kobiety skrywa ból i rozgoryczenie. Jej życie prywatne nie jest doskonałe, jak praca, do której przywykła i z której ma duży profit. Raczej mierzy się z przyziemnymi troskami, jak matka, której zarzuca czepialstwo o drogie stroje i przepych. Przymiarki z szefem, co udaje, że nie potrafi żyć bez swoich panien. 



Kontemplacyjny ton, jakże charakterystyczny dla filmowców z Azji dominuje niemal przez cały seans. Nieliczne utarczki oraz napięcie wynikające z impasu uczuciowego zburzy spokój (chociaż kadr  niewzruszony jak góra), a dramaturgiczne linie fabularne lekko zakołyszą i sprawią, że ospały ton wyrwie widza z sielanki. Powtarzając tę historię na potrzeby materiału - zdałem sobie sprawę, że nie każdy poradziłby sobie z tematem, łatwo zahaczyć o pornografię emocjonalną czy zniesmaczenie, o błahość i telenowelę. Ryûzô Kikushima, który był odpowiedzialny za scenariusz, uniknął bolączek oraz pułapek kina, gdzie dialogi są najważniejsze, a postaci skupione w centralnym układzie kamery - otrzymujemy dojrzałą, wymierzoną z zegarkiem w ręku, prostolinijną, gawędziarską ekliptykę, która krąży wokół jednego tematu, a jednocześnie prowokuje do wyznań, wyzwalając łzy w smutnej Keiko i obnażając kłamstewka mężów, co udają, że pławią się w luksusach i mają wymarzone życie prosto z okładek glamour. 


Japonia, 1960, 111'

reż. Mikio Naruse, sce. Ryûzô Kikushima, zdj. Hideko Takamine, muz. Toshirô Mayuzumi, prod. Toho Company, wyst.: Hideko Takamine, Yûzô Kaya


0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz