Spodziewałem się, że miesiąc z horrorem nadejdzie marcem, ale przyspieszyłem działanie, gdyż zacząłem po nocach oglądać klasyczne horrory. Wybór jest duży: przez miesiąc nie zdążę nadrobić co najmniej połowy listy, którą sobie zapisałem. Ale mniejsza, to tylko zabawa i krótka przypominka, co kiedyś autorzy starali się zrobić, aby publika miała ciarki na plecach. Zacznę od wilkołaka, a co! - wilcza klątwa, to jeden z moich ulubionych motywów w fantastyce grozy. Fabularnie to klisza - otrzymujemy standardowy obraz o ugryzieniu przez wilka, który sprawia, że blizna i rany ciążą właścicielowi, a gdy księżyc wzejdzie - ludzka istota przeobrazi się w wilczura (efekty specjalne nie są najwyższej jakości, dlatego ,,potwór'' przypomina skrzyżowanie psa z wilkiem). Studio Universal słynęło z produkcji filmów klasy B i prezentowała najsłynniejsze krzyżówki genetyczne tamtych czasów, jak Frankenstein czy Dracula - mroczny hrabia, którego klątwą pozostaje niezaspokojona żądza krwi.
,,Wilkołak'' zaczyna się niewinnie. Larry Talbot przybywa do Szkocji, gdzie wzrośnie zainteresowanie astronomią, podpatrując przez lunetę jedną z dziewczyn, która zajmuje się sklepem z biżuterią. Spotykają się, lecz młodzieniec nie wie, że ma narzeczonego, a on sam wpadnie w sidła gorączkowej miłości (a pod skórą wilkołaka tylko zaostrzy apetyt na zajętą Evelyn). Historia zmierza do tragicznego finału. Larry zostaje draśnięty, policja zacznie polować na stwora, a chłopak Evelyn przepowiada, że jego postać (Larry'ego) jest tragiczna. W międzyczasie odwiedzamy obóz cyganów i pewną cygankę, która zna los biednego Larry'ego, który musi zmierzyć się z własnym przekleństwem. Jego niewinność porusza, lecz kiedy spowiada się ojcu, że to on uczynił krzywdy i jest bestią w ciele człowieka - staruszek nie wierzy, uważa, że nabawił się choroby umysłowej i bredzi o wilczej klątwie, pentagramach oraz ofiarach, które zostały wybrane wbrew jego woli.
Wiemy dokąd zmierzamy i w którym kierunku. Tragizm oraz piętno nie pozwoli, aby Larry uszedł z życiem. Wszyscy dookoła przepowiadają gorzki finał. Cień smutku na twarzy Larry'ego tylko pogłębia niepokój, zagubienie czy stratę ludzkiej wolności. Nie spodziewajcie się twistów fabularnych, daleko ,,Wilkołakowi'' do niespodzianek. Brniemy w przepaść - w ślepą nienawiść i w wilczy popęd do zbrodni. Trwamy w amoku, razem z bohaterem - wierząc, że uniknie kary, ucieknie od swojego tragizmu wypisanego na twarzy. Łudzimy się, że cyganka uratuje młodzieńca od przeznaczenia i marności losu. Czarno-białe zdjęcia, mgła w głębi kadru, mocne oświetlenie potrafi czarować, chociaż nie jest zjawiskowe i chwilami czuć, że otrzymujemy horror za grosze. Gdyż jesteśmy ograniczeni w przestrzeni - przemierzamy zaledwie sceny ze sztuczną dekoracją na grobie i podczas ,,zamkniętych'' sekwencji, kiedy bohaterowie dyskutują w ciasnych, dusznych pomieszczeniach.
Efekty specjalne nie zrobią wrażenia na weteranach gatunku - późniejsze utwory trakujące o wilkach mają łatwiej, gdyż imponują pomysłowością, a kształt sierści pokrywa całe ciało, a nie jedynie partie. Wystarczy przytoczyć ,,Wilka'' z 1994 r. z Jackiem Nicholsonem w roli głównej, gdzie porządny budżet sprawił, że scenograficznie czy charakterologicznie wygląda poważnie, bo ,,Wilkołak'' miejscami śmieszy archaicznymi zabiegami, tuszując ,,drętwotę'' podkręconym oświetleniem czy wzorując się na francuskim realizmie magicznym. Z czasem autorzy wykpią morderczą klątwę, co pokaże ,,Amerykański wilkołak w Londynie'', gdzie potwory w ludzkiej skórze zostaną przedstawieni w sposób komediowy i satyryczny. Filmów o wilkołakach jest całe grocie, ale większość z nich - kręci się wokół miłosnych uniesień i na polowaniach, co sprawia, że widzowie muszą ,,odpocząć'' zanim odpalą kolejny film o wilczej klątwie.
USA, 1941, 70'
reż. George Waggner, sce. Curt Siodmak, zdj. Joseph Valentine, muz. Frank Skinner, Charles Previn, Hans J. Salter, prod. Universal Pictures, wyst.: Lon Chaney Jr., Gwen Conliffe, Bela Lugosi
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz