Jean-Paul Sartre rzekł ,,Jesteśmy skazani na wolność'', lecz surrealizm wykracza poza wolność nie znając jej dna, gdyż w swym zamiłowaniu jest bezkresna, bezcielesna, niematerialna i wyzuta z tanich pretekstów, by kurczowo trzymać się filozofii. Nie chcemy pouczać, lecz wyznaczać wskazówki, a raczej starać się, jak dotrzeć do drugiego człowieka oddalonego duszą. Na tyle odległej, że niedotykalnej, nieoznaczonej oraz nierozpoznawalnej. Wówczas, jak Freud mylił się oceniając surrealistów jako wariatów, a Ayn Rand obaliła mit, że jesteśmy pochodną gatunków zwierzęcych retorycznie wzmacniając ludzki organ myślowy - śpimy spokojnie snując kolejne teorie, jak zmienia się nasza rewolucja surrealistyczna, poszerzając etykę czy deklaratywną wiedzę. Surrealiści nie mogą, wręcz nie powinni przywiązywać się do stałych myśli, jeśli ich prąd energetyczny zamierza wypływać swobodnie i delikatnie w przestrzeń, w tę przestrzeń, w której obrazy się poszerzają, tworzą portale, zmierzając daleko, czego oczy nie widzą.
Ostrzegam surrealistów, którzy w swej arogancji i wierze zawierzyli niedościgłej duszy, ufając pomocnikom, przywódcom narodu, komuś obcemu albo kolejnemu nawiedzonemu myślicielowi, intelektualistom, Bogu czy pop-artyście - nie ma większej zguby, gdy przestaniesz dyskutować, zadawać pytania, podważać ideę, rezygnując ze satysfakcji, aby odkryć własną Shambhale. Samotność diabła niech nie będzie jego ciężarem - pociesz go, aby i on dostąpił zaszczytu, a oniryzm nie uległ degradacji religijnej, motorycznej czy czarnoksięstwu. Alfed Kubin powołał surrealizm, nim doczekaliśmy się pierwszego manifestu od Andre Bretona. Cóż to może oznaczać dla kolejnego pokolenia surrealistów? Że prapoczątki sięgają wstecz, zanim formuła się unaoczni. Podobnie, jak w krainie snu, subwizji, eksterioryzacji, nie ma czegoś stałego - panta rhei hamuje blok, zwalnia blokadę, przepływa przez przeszkody, jakie nakazali nam nasi nauczyciele, rodzice, przyjaciele, dogodni przychodni, każdy, kto w monologu wewnętrznym przekazywał strumień myśli. To nie oznacza, że macie porzucać przyjaciół, rodziny czy ludzi w potrzebie - oznacza to nic innego, jak czysta miłość bez oceniania, lecz nie musicie się z nimi zgadzać, jeśli wykraczacie poza grawitację lub stan kognitywny. Surrealiści mają prawo odbijać się od rzeczywistości obiektywnej - zderzając z rzeczywistością intymną, indywidualną i eremicką. Przywdziać niewidzialny płaszczyk, założyć buty astronauty i lewitować nad sklepieniem niebios.
Surrealizm nie polega na tworzeniu sztuki, malowaniu obrazów, jest to niekoniecznie stan ciekły-umysłowy, lecz seksualne powstanie - narodzenie czegoś, czego nie zbadali naukowcy lub marzyciele. Surrealiści zazwyczaj, ale bez trwałej pewności, to ci, którzy widząc reklamę koło autostrady wychodzą z ram i witają nowy dzień. Przedostają się do maleńkich dziur w kamieniu - kurcząc się i wzrastając, aby odkrywać miejsca, do których nie ma wstępu. Widząc słup telegraficzny potrafisz przemieszczać się pomiędzy słupkami - nie zapełniają próżni między dwoma nogami tegoż słupa. Lub, jeśli wolisz - po jednej stronie twa tylna część ciała znajduje się za słupem, a druga na przeciwległej stopie - zostawiając pustą przestrzeń pośrodku. Znikają i pojawiają się w miejscach niedostępnych dla dadaistów, którzy ukochali przedmioty codziennego użytku. Realiści mają problem z rozpoznaniem ironii, z subiektywizacją atomu czy milczeniem w tańcu. Biorą wszystko zbyt dosłownie - nie potrafią oderwać się od podłogi, wniknąć w podłoże, szybować po cząsteczkach powietrza, nie znają takich słów, jak wewnętrzna świątynia nadświadomości, kalkulator myśli albo niebyt. Ukochali rzeczywistość, taką jaką nawiedzili, a nie taką, którą sobie nakreślili. Nie zamierzają zostać demiurgami - wolą żyć w wolności, którą sami sobie skracają. Surrealiści, by się podusili i dawno popełnili samobójstwo. To nienaturalne dla surrealistów, którzy potrzebują dalekich dystansów, świeżych pomysłów i ucieczki od ludzi uwielbiających, gdy ktoś zakłada im kajdany albo kaganiec na twarz. Nic dziwnego, że surrealizm nigdy nie był popularny, albo inaczej, marką dla masowej publiczności. Jesteśmy przeciw demokracji, pochwalamy cnoty egoizmu, kwestionujemy rządy i władzę. Wypływamy poza Przylądek Dobrej Nadziei.
Czego powinni unikać surrealiści, jakie zagrożenia na nas czekają? Lepiej bronić dostępu do podświadomości przed intruzami, ponieważ będą chcieli was upodlić, wykazać swoją wizję, jak sprzedać wolność, wolny manifest, stając się niewolnikiem pieniędzy albo pochwalą krótkowzroczność, która prowadzi do tego, że ludzie nie potrafią żyć bez konstytucji albo monarchii. Są zaślepieni zaczepkami innych państw, zamiast wykazać się odpowiedzialnością za to, jak wzrastamy w duchu. Surrealiści opanowali wiele technik od pierwszego powstania. Pismo automatyczne, wizje, halucynacje, rozmowa z podświadomością. Jak poszerzyć wpływy? Wciąż się rozwijamy i tworzymy koncepcje dla pobratymców. Konwersacja z czyjąś duszą jest dla mnie jedną z ciekawszych praktyk. Polega ona na skupieniu podczas spojrzenia z drugą osobą - wnikając poza tęczówkę, znajdując jej okrwawione wnętrze, które cierpi od bolesnych wspomnień, męczących potrzeb albo chęci pocieszenia. Skupiam się na oczach drążąc w nich, na tyle głęboko, że sięgam do jej duszy, aby dodać otuchy. Napawając się spotkaniem czworga oczu - wzmacniamy energię duchową i odzyskujemy siły. Oczy duszy sprawią, że teraźniejszość będzie wyraźniejsza, ciekawsza i bardziej zadbana niż zakładaliśmy. Im głębiej sięgasz - tym czujesz większy spokój, nie zdając sobie sprawy, że właśnie się uśmiechasz. Oczywiście - same teorie nie wystarczą. Surrealizm to praktyka. Surrealiści po wizycie w snach potrafią dołożyć kolejny element spajający ich wewnętrzny krajobraz. Surrealizm nie musi niczego zakładać, nie musi chwalić się osobną kategorią duchową. Wystarczy, że istnieje, a my się pod niego podczepiamy.
Pamiętam, jak burzyłem swoją pierwszą świątynię wewnętrzną. Wziąłem linę, otworzyłem wieczko z dnem, głową w dół zjeżdżałem do ciemnej komnaty, by ujrzeć przerażające oblicze świątyni z moją twarzą, gdzie schematyczne słowa grzmiały z jego ust. Przerażony uciekłem i zamknąłem dno. Otworzyłem kilka dni później, gdy zachowałem przytomność umysłu. Zjechałem głową w dół i przyglądałem się świątyni z mą twarzą. Zajrzałem do środka, zburzyłem fasady, wybudowałem łódki, które nie potrzebują wód, bo falują po cząstkach powietrza. Spotkałem znajomych, których nie ma już w moim życiu - kazali na nowo zbudować świątynię z mą twarzą, abym nie zatracił kontaktu ze światem. Zbudowałem go na nowych przepisach. Jego oczy zasłonięte, bo nie widzi wszystkiego. Obudzi się, jak odkryje pierwiastek boski. Póki co - śpi, ale pod powiekami świeci, znaczy, coś znalazł. Czekam, aż się wybudzi, by dowiedzieć się, jak kontynuować podróż po wewnętrznej świątyni. Nie ma łatwo, ale czasem wracam głową w dół, by popatrzeć, jak świątynia obrasta przepięknym, tęczowym blaskiem. Surrealizm to nowy styl życia, wykreowany na osobistych tonacjach, mający realne rozpoznanie poprzez budowanie podświadomości w umyśle. Ci, którzy nie pracują z podświadomością - raczej nie należą do grupy surrealistów.
Dryfowanie po podświadomości przypomina lot w kosmos - wiesz, że niewielu doznało nieważkości. Odkrywając obraz - zaglądasz do jego dalszych korytarzy - obraz nie ma początku ani końca. To, czy spotkasz Maxa Ernsta albo postać fikcyjną z popkultury, jak Hal 9000 nie ma większego znaczenia, ponieważ są oni drogowskazami, dokąd iść, aby otworzyć przejście do kolejnych plansz w obrazie. Poszerzanie perspektywy oraz wydłużanie pozornie krótkich tras - stanie się przyjemnością. Surrealizm cieszy, wprawia w osłupienie, burzy miniatury i odsłania szerszy kontekst. To, jak zaglądanie za kotarę - wypływasz w teatr wyobraźni. Napawasz się widokiem i trwasz w doskonałej harmonii z podświadomą potęgą umysłu.
Życie nie ma racjonalnego uzasadnienia, ale dzięki surrealizmowi możemy pogłębiać tajniki narodzin, dorastania czy dojrzałości do tożsamości, którą sami sobie nadaliśmy. Lęk przed śmiercią jest niczym w porównaniu do lęku surrealistów, którzy w swej dalekiej wędrówce astralnej przecinają granice bytu i ziemskiego bytowania - uczestnicząc poza złudną logiką, z dala od martwego czasu, fałszywej starości czy rozproszonej przemijalności, stawiając krzesełka monologiczne, gdzie spotykają się odbicia ,,ja'' na płaszczyźnie intelektualnej, duchowej, emocjonalnej, cielesnej, zmysłowej czy intuicyjnej. Na pytanie: kto obserwuje surrealistów? Natychmiastowa odpowiedź zabrzmi: nikt. Nie jesteśmy pod żadną kontrolą, nie funkcjonujemy pod niczyją jurysdykcją, chyba że stoczymy się z barierami umysłowymi, ciężkością mentalną, moralnym impasem, bojąc się przekraczać własne słabości.
Ostrzegam surrealistów, którzy w swej arogancji i wierze zawierzyli niedościgłej duszy, ufając pomocnikom, przywódcom narodu, komuś obcemu albo kolejnemu nawiedzonemu myślicielowi, intelektualistom, Bogu czy pop-artyście - nie ma większej zguby, gdy przestaniesz dyskutować, zadawać pytania, podważać ideę, rezygnując ze satysfakcji, aby odkryć własną Shambhale. Samotność diabła niech nie będzie jego ciężarem - pociesz go, aby i on dostąpił zaszczytu, a oniryzm nie uległ degradacji religijnej, motorycznej czy czarnoksięstwu. Alfed Kubin powołał surrealizm, nim doczekaliśmy się pierwszego manifestu od Andre Bretona. Cóż to może oznaczać dla kolejnego pokolenia surrealistów? Że prapoczątki sięgają wstecz, zanim formuła się unaoczni. Podobnie, jak w krainie snu, subwizji, eksterioryzacji, nie ma czegoś stałego - panta rhei hamuje blok, zwalnia blokadę, przepływa przez przeszkody, jakie nakazali nam nasi nauczyciele, rodzice, przyjaciele, dogodni przychodni, każdy, kto w monologu wewnętrznym przekazywał strumień myśli. To nie oznacza, że macie porzucać przyjaciół, rodziny czy ludzi w potrzebie - oznacza to nic innego, jak czysta miłość bez oceniania, lecz nie musicie się z nimi zgadzać, jeśli wykraczacie poza grawitację lub stan kognitywny. Surrealiści mają prawo odbijać się od rzeczywistości obiektywnej - zderzając z rzeczywistością intymną, indywidualną i eremicką. Przywdziać niewidzialny płaszczyk, założyć buty astronauty i lewitować nad sklepieniem niebios.
Surrealizm nie polega na tworzeniu sztuki, malowaniu obrazów, jest to niekoniecznie stan ciekły-umysłowy, lecz seksualne powstanie - narodzenie czegoś, czego nie zbadali naukowcy lub marzyciele. Surrealiści zazwyczaj, ale bez trwałej pewności, to ci, którzy widząc reklamę koło autostrady wychodzą z ram i witają nowy dzień. Przedostają się do maleńkich dziur w kamieniu - kurcząc się i wzrastając, aby odkrywać miejsca, do których nie ma wstępu. Widząc słup telegraficzny potrafisz przemieszczać się pomiędzy słupkami - nie zapełniają próżni między dwoma nogami tegoż słupa. Lub, jeśli wolisz - po jednej stronie twa tylna część ciała znajduje się za słupem, a druga na przeciwległej stopie - zostawiając pustą przestrzeń pośrodku. Znikają i pojawiają się w miejscach niedostępnych dla dadaistów, którzy ukochali przedmioty codziennego użytku. Realiści mają problem z rozpoznaniem ironii, z subiektywizacją atomu czy milczeniem w tańcu. Biorą wszystko zbyt dosłownie - nie potrafią oderwać się od podłogi, wniknąć w podłoże, szybować po cząsteczkach powietrza, nie znają takich słów, jak wewnętrzna świątynia nadświadomości, kalkulator myśli albo niebyt. Ukochali rzeczywistość, taką jaką nawiedzili, a nie taką, którą sobie nakreślili. Nie zamierzają zostać demiurgami - wolą żyć w wolności, którą sami sobie skracają. Surrealiści, by się podusili i dawno popełnili samobójstwo. To nienaturalne dla surrealistów, którzy potrzebują dalekich dystansów, świeżych pomysłów i ucieczki od ludzi uwielbiających, gdy ktoś zakłada im kajdany albo kaganiec na twarz. Nic dziwnego, że surrealizm nigdy nie był popularny, albo inaczej, marką dla masowej publiczności. Jesteśmy przeciw demokracji, pochwalamy cnoty egoizmu, kwestionujemy rządy i władzę. Wypływamy poza Przylądek Dobrej Nadziei.
Czego powinni unikać surrealiści, jakie zagrożenia na nas czekają? Lepiej bronić dostępu do podświadomości przed intruzami, ponieważ będą chcieli was upodlić, wykazać swoją wizję, jak sprzedać wolność, wolny manifest, stając się niewolnikiem pieniędzy albo pochwalą krótkowzroczność, która prowadzi do tego, że ludzie nie potrafią żyć bez konstytucji albo monarchii. Są zaślepieni zaczepkami innych państw, zamiast wykazać się odpowiedzialnością za to, jak wzrastamy w duchu. Surrealiści opanowali wiele technik od pierwszego powstania. Pismo automatyczne, wizje, halucynacje, rozmowa z podświadomością. Jak poszerzyć wpływy? Wciąż się rozwijamy i tworzymy koncepcje dla pobratymców. Konwersacja z czyjąś duszą jest dla mnie jedną z ciekawszych praktyk. Polega ona na skupieniu podczas spojrzenia z drugą osobą - wnikając poza tęczówkę, znajdując jej okrwawione wnętrze, które cierpi od bolesnych wspomnień, męczących potrzeb albo chęci pocieszenia. Skupiam się na oczach drążąc w nich, na tyle głęboko, że sięgam do jej duszy, aby dodać otuchy. Napawając się spotkaniem czworga oczu - wzmacniamy energię duchową i odzyskujemy siły. Oczy duszy sprawią, że teraźniejszość będzie wyraźniejsza, ciekawsza i bardziej zadbana niż zakładaliśmy. Im głębiej sięgasz - tym czujesz większy spokój, nie zdając sobie sprawy, że właśnie się uśmiechasz. Oczywiście - same teorie nie wystarczą. Surrealizm to praktyka. Surrealiści po wizycie w snach potrafią dołożyć kolejny element spajający ich wewnętrzny krajobraz. Surrealizm nie musi niczego zakładać, nie musi chwalić się osobną kategorią duchową. Wystarczy, że istnieje, a my się pod niego podczepiamy.
Pamiętam, jak burzyłem swoją pierwszą świątynię wewnętrzną. Wziąłem linę, otworzyłem wieczko z dnem, głową w dół zjeżdżałem do ciemnej komnaty, by ujrzeć przerażające oblicze świątyni z moją twarzą, gdzie schematyczne słowa grzmiały z jego ust. Przerażony uciekłem i zamknąłem dno. Otworzyłem kilka dni później, gdy zachowałem przytomność umysłu. Zjechałem głową w dół i przyglądałem się świątyni z mą twarzą. Zajrzałem do środka, zburzyłem fasady, wybudowałem łódki, które nie potrzebują wód, bo falują po cząstkach powietrza. Spotkałem znajomych, których nie ma już w moim życiu - kazali na nowo zbudować świątynię z mą twarzą, abym nie zatracił kontaktu ze światem. Zbudowałem go na nowych przepisach. Jego oczy zasłonięte, bo nie widzi wszystkiego. Obudzi się, jak odkryje pierwiastek boski. Póki co - śpi, ale pod powiekami świeci, znaczy, coś znalazł. Czekam, aż się wybudzi, by dowiedzieć się, jak kontynuować podróż po wewnętrznej świątyni. Nie ma łatwo, ale czasem wracam głową w dół, by popatrzeć, jak świątynia obrasta przepięknym, tęczowym blaskiem. Surrealizm to nowy styl życia, wykreowany na osobistych tonacjach, mający realne rozpoznanie poprzez budowanie podświadomości w umyśle. Ci, którzy nie pracują z podświadomością - raczej nie należą do grupy surrealistów.
Dryfowanie po podświadomości przypomina lot w kosmos - wiesz, że niewielu doznało nieważkości. Odkrywając obraz - zaglądasz do jego dalszych korytarzy - obraz nie ma początku ani końca. To, czy spotkasz Maxa Ernsta albo postać fikcyjną z popkultury, jak Hal 9000 nie ma większego znaczenia, ponieważ są oni drogowskazami, dokąd iść, aby otworzyć przejście do kolejnych plansz w obrazie. Poszerzanie perspektywy oraz wydłużanie pozornie krótkich tras - stanie się przyjemnością. Surrealizm cieszy, wprawia w osłupienie, burzy miniatury i odsłania szerszy kontekst. To, jak zaglądanie za kotarę - wypływasz w teatr wyobraźni. Napawasz się widokiem i trwasz w doskonałej harmonii z podświadomą potęgą umysłu.
Życie nie ma racjonalnego uzasadnienia, ale dzięki surrealizmowi możemy pogłębiać tajniki narodzin, dorastania czy dojrzałości do tożsamości, którą sami sobie nadaliśmy. Lęk przed śmiercią jest niczym w porównaniu do lęku surrealistów, którzy w swej dalekiej wędrówce astralnej przecinają granice bytu i ziemskiego bytowania - uczestnicząc poza złudną logiką, z dala od martwego czasu, fałszywej starości czy rozproszonej przemijalności, stawiając krzesełka monologiczne, gdzie spotykają się odbicia ,,ja'' na płaszczyźnie intelektualnej, duchowej, emocjonalnej, cielesnej, zmysłowej czy intuicyjnej. Na pytanie: kto obserwuje surrealistów? Natychmiastowa odpowiedź zabrzmi: nikt. Nie jesteśmy pod żadną kontrolą, nie funkcjonujemy pod niczyją jurysdykcją, chyba że stoczymy się z barierami umysłowymi, ciężkością mentalną, moralnym impasem, bojąc się przekraczać własne słabości.
2 Komentarz(e):
Witaj,
czyj jest ten obraz? Usuń mój komentarz, bo jest tylko pytaniem, jeśli chcesz. Co do tekstu... Porusza do głębi. Przenosi w inny wymiar. Inspiruje.
Z góry dziękuję za odpowiedź. Może być także na maila: approach@poczta.onet.pl
Kamila R.
Przykro mi, lecz nie pamiętam nazwiska autora - kojarzy mi się z poezją Guillaume Apollinaire.
Prześlij komentarz