![]() |
Kadr z dokumentu ,,Super Man: Historia Christophera Reeve'a''. |
Trzy na jednego, to seria, gdzie będę krótko omawiał najnowsze produkcje, które lecą w kinie, albo co gorsza - nie pojawiły się w polskiej dystrybucji. Na czym polega zabawa? - ano na tym, że zaczynam od historii, która podoba mi się najmniej, a trzeciego kandydata mianuję jako zwycięzcę zestawienia. Zakładam, że będą to mini-recenzje, czyli skrótowe podejście do opowiadania obrazów. Lapidarna forma, która ma zachęcić lub zniechęcić do oglądania.
Emilia Perez
Wszystko, czego nie lubię w dzisiejszym kinie: plazma, zamiast emocji. Mieszanie gatunków filmowych, bez zwracania uwagi, czy ma to sens oraz racjonalne uzasadnienie. Właściwie, czym to jest. Udawany musical, jak ,,Joker: Folie à deux''? Kryminał z przerysowanymi gangsterami z Meksyku, a może płytki żart dla znużonej widowni? Starałem się znaleźć pozytywne aspekty, ale giną, jak żołnierze na froncie, bo to historia niezdecydowana oraz plasująca się w trendy lewicowe. Piosenki oraz tańce prowadzi jedna z prawniczek w biurze obrony publicznej. W tle zlewa się rock z hip-hopem, electro z muzyką marszową - niezła schizofrenia!
Scenarzysta i reżyser Audiard oparł scenariusz na własnym libretcie operowym, inspirowanym transpłciową postacią z powieści Borisa Razon ,,Écoute''. I w sumie śledzimy losy faceta przebranego za babę, ale to nie poziom znakomicie dowcipnego ,,El Jockey'', gdzie jeździec konny po wypadku przybiera kobiece ciuszki dla niepoznaki, o którym wypowiadałem się w ,,Trzy na jednego #26''. To przeciwieństwo tamtej, zmysłowej historii, to raczej transgresyjna mimoza próbująca chwytać się wszystkich sztuczek dekoracyjnych, żeby zaimponować nastolatkom na bankietach.
Bohaterka Rito w pojedynkę, oraz w zbiorowym marszu śpiewa piosenki w obronie klienta, gdzie udręczone kobiety chcą odnaleźć zagubionych synów oraz mężów, a baron narkotykowy marzy o zerwaniu kryminalnej plakietki. I jest to deprecjonujące, jak udawanie dobrej rozrywki. W gruncie rzeczy, to prymitywna telenowela na miarę ,,Challengers'', która męczy ostrą formą wypowiedzi, gdzie stara się być eklektyczny w wyrażaniu emocji, a jest suchy, jak pięty plażowiczów. Jego operowa melodramatyzacja, to nieznośna postmodernistyczna sztuka, dla tych, którzy uwielbiają cudaczne eksperymenty. Moje konserwatywne podejście do filmów, gdzie jest mniej łączenia gatunków, a więcej treści oraz spójnej narracji - sprawia, że przez cały film się męczyłem, jak bym miał, klasycznie, startować na 100 metrów, ale pomylili konkurentów, więc biegłem na 4000 metrów (!). W konsekwencji czego przeciążyłem stawy, a na mecie nie czuję satysfakcji, lecz przygnębiające strapienie.
W polskich kinach wyświetlany od 28 lutego 2025 r.
Francja, Belgia, 2024, 132'
Reż. Jacques Audiard, Sce. Jacques Audiard, Thomas Bidegain, Nicolas Livecchi, Zdj. Paul Guilhaume, Muz. Camille Clement Ducol, prod. Why Not Productions, Page 114, Pathe, wyst.: Zoe Saldana, Adriana Paz, Selena Gomez, Edgar Ramirez, Mark Ivanir
Super Man: Historia Christophera Reeve'a
Pochlebne opinie, ale nie do końca wiadomo, dlaczego uznawany za dokument wybitny. Wbrew pozorom - napisany stereotypowo, pod tezę, gdzie aktora pomylono z popkulturowym superbohaterem, i na tym skupia się opowieść o szlachetnym Christopherze Reeve, który uległ dramatycznemu wypadkowi szyi w 1995 r., przez co wylądował na wózku inwalidzkim przez przejmujący paraliż rdzenia kręgowego. Jasne, historia porusza, bo opowiada o przezwyciężaniu rzeczy niemożliwych, gdyż nie poddajesz się ze względu na przeciwności losu, a ty kochasz życie, pomimo faktu, że siedzisz na przeklętym siedzeniu przez całą dobę. Mimo to, przepełniony jest gadającymi głowami z rodziny, gdzie Robin Williams jest wiernym przyjacielem w potrzebie (jego scena na pogrzebie jest najlepsza w całym filmie, bo łączy komediowy występ z tragicznym pożegnaniem kogoś, kogo traktował jak brata).
Cała reszta wydawała się archetypiczną rekonstrukcją zdarzeń, oto jak stał się twarzą kiczowatej Ameryki, będąc na językach całego świata - omawiany szeroko w publikacjach pisemnych, stając się niejako bohaterem prywatnej kapliczki w każdym pokoju narodu amerykańskiego (włącznie z prezydentami). Wiadomo, że Superman to ikona Ameryki Północnej - człowiek oferujący nadzieję, więc automatycznie aktora zaczęli kojarzyć z ideą nadczłowieka. Dokument przedstawia przykrą twarz popularności - gdzie mój imiennik staje się więźniem jednej roli, a był aktorem co najmniej dobrym, którego niesłusznie zaszufladkowano.
![]() |
Jak na opowieść, która opowiada o wielkim, ikonicznym bohaterze w kulturze masowej, o którym wypowiadał się niegdyś słynny włoski filozof Umberto Eco - jego treść jest anty-superbohaterska. Nie próbuje wywlec się ze zwykłej struktury dokumentalnej, nie ma nieszablonowej narracji, a pokazywanie urywków z filmów o Człowieku ze Stali, to ledwie zasłona dymna, aby zestawić go z pomnikowym Reeve, który odznaczał się wyborną sylwetką, postawnym ciałem, mężczyzną o przystojnej twarzy. Superman sam w sobie, to coś więcej niż odlotowa siła, umiejętność latania, czy moralna brama nie do zdarcia, lecz wewnętrzny spokój połączony z miłością do ludzkości. I poniekąd dokument stara się ukazać Chrisa jako człowieka niezłomnego, który poświęcił się dla bliskich relacji w rodzinie, który był znakomitym sportowcem, ideałem w oczach kobiet, co widziały go w niebieskim kostiumie oraz w czerwonej pelerynie na szklanym ekranie. Budzi entuzjazm, bo kojarzymy go z telewizyjnego pudła, lecz nadinterpretuje połączenie aktora z postacią, nota bene, z kreskówki czy komiksów! Żaden człowiek nie stanie się Supermanem, to fikcja, choć wiadomym jest, że dokument przedstawia tę siłę klasycznego Supermana, w tym jak jesteś niezwyciężony - pomimo choroby czy kalectwa.
USA, Wielka Brytania, 2024, 104'
Reż. Ian Bonhôte, Peter Ettedgui, Sce. Ian Bonhôte, Otto Burnham, Zdj. Bryan Twz Brosseau, Muz. Ilan Eshkeri, prod. DC Studios, HBO Documentary Films, CNN Films, wyst.: Christopher Reeve, Bill Clinton, Richard Donner, Jeff Daniels, Gene Hackman
Crossing
Jak w labiryncie: kluczymy między ścieżkami w gorącym Stambule. ,,Stambuł wydaje się być miejscem, do którego ludzie przyjeżdżają, by zniknąć''. To słowa głównej bohaterki Lii (graną przez Mzia Arabuli) - starszej pani, emerytowanej nauczycielki, co poszukuje zagubionego członka z rodziny, siostrzenicy, która okazuje się tranwestytą - nie zdradzam fabuły, bo wiemy od pierwszych scen z jej ust. Język gruziński zmiesza się z miejscowymi dialektami w Turcji, bo startujemy w domu Gruzinów. Stamtąd młody chłopak, równie samotny jak emerytowana kobieta, pragnie wyrwać się z wioski Batumi. Postanawia wyjechać z nieznajomą, aby wspólnie odnaleźć zagubione ślady dawno niewidzianej jednostki. Początki są nacechowane gorącym temperamentem mieszkańców, a tropy prowadzą w ślepą uliczkę. W dodatku na ulicach panoszą się bezdomne dzieci, pozbawione troski rodziców. Czy to kino drogi? I tak, i nie. Pędzimy w zatłoczonych dzielnicach, szukając w przydrożnych burdelach czy restauracjach. Gdzie dochodzi do tańców oraz radosnej celebracji życia, choć przez cały film próbujemy ,,schwytać'' napiętnowaną siostrzenicę, bo w Gruzji została wydalona za to, że społeczeństwo nie toleruje dziwaków w przebraniach czy odmienności płciowej.
Stambuł stanowi niejako żywiołową śmietankę towarzyską - od rozbrykanych nastolatków, wyzwolone kobiety w czerwonych lokalach, aż po samotników ciągnących wózek z bagażem doświadczeń. Jego kameralny ton oraz zagubienie w wielkiej metropolii, to kunsztowna inscenizacja poplątanych języków, związanych ścieżek, gdzie bezradność wobec zewnętrznych okoliczności bywa równie paskudna, co brak zrozumienia dla bliźniego. Wikła się w miasto grzechu, gdzie dzieci śpią pod kartonem, transwestyci obwieszczają się za dnia, a przeszłość ciąży na sumieniu starszej nauczycielce. Młody chłopak szuka przygód w Istanbule - zachwycając się przepychem nocnego nieba, co oświetla kulturowe rozpasanie. Niby nie wiele się dzieje, a całą historię można skrócić do trzech zdań - sprawia wrażenie przemyślanego dramatu, gdzie ścieżki szukają wspólnego języka oraz wspólnej przyszłości. Jeden z przyszłych kandydatów do filmu roku, który będzie toczył boje w podsumowaniu 2024 r. Konkurencja staje się zacięta...
W polskich kinach wyświetlany od 27 grudnia 2024 r.
Szwecja, Dania, Francja, Turcja, Gruzja, 2024, 106'
Reż. Levan Akin, Sce. Levan Akin, Zdj. Lisabi Fridell, prod. French Quarter Film, Adomeit Film, Bir Film, wyst.: Mzia Arabuli, Lucas Kankava, Deniz Dumanli, Nino Karchava, Giga Shavadze
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz