niedziela, 1 października 2023

Georgie ma się dobrze - Kandydat do filmu roku


 Nic tak nie cieszy, jak solidna porcja dawki humoru pomieszana ze wzruszeniem po seansie, który miałem okazję zobaczyć popołudniem na sali kinowej. Brytyjska szkoła filmowa może pochwalić się niecodziennymi artystami, którzy szukają wyzwolenia w uprzemysłowionych miejscowościach. I choć kino z wysp kojarzyłem (bądź kojarzę) głównie przez pryzmat surowości, gdzie autorzy dostarczali twardych reali, jak Joseph Losey (mimo że Amerykanin, to jednak kręcący wybitne produkcje w Europie), Jerzy Skolimowski, kiedy wyjechał z Polski wykręcił w latach 70. wyśmienite ,,Na samym dnie'' czy Stanley Kubrick, który zawsze uważał, że wolał kręcić kino w Wielkiej Brytanii - pewnie ze względu na brak ograniczeń - to trudno znaleźć rodowitych Anglików, którzy stali by w kontrze do brudnego, oblepionego ciężarem państwa. Zarówno klasyczni autorzy, jak Carol Reed stosował mroczne cienie, co późniejsi giganci brytyjskiej kinematografii, jak Mike Leigh (choć jego trudno zaszufladkować ze względu na przeróżne koncepcje artystyczne), Ken Loach do dzisiaj stawia ekspertyzy społeczne (raz lepsze, raz gorsze), to jednak mimo utytłanych paznokci wystaje ciepło z otulającego kocyka, a żarty goszczą na tle rozebranego mentalnie społeczeństwa. 

,,Georgie ma się dobrze'' kontynuuje przepiękną passę filmów wrażliwych na los tych, którzy nigdy nie mieli łatwo. Przed państwem dwunastoletnia dziewczynka, tytułowa Georgie, co kradnie rowery z własnym przyjacielem o imieniu Ali, udaje, wręcz bawi się, że ma wujka, który zastępuje jej biologiczną rodzinę. Jej przepełniony animuszem temperament ma coś z cynika, co pod ,,przykrywką'' i fałszywą maską skrywa czułe serduszko czy wrażliwość dziecka porzuconego przez zawirowania i sztorm na linii losu. Nie mając alternatyw kradnie jednośladowce i oddaje za drobne w handlu wymiennym u znajomej, która zajmuje się sprzedażą rowerów (również na części). Wspólnie z Alim wygłupiają się na podwórku, wspólnie wpadają na akcje osiedlowe, by ,,zwinąć'' pojazdy na kołach, a tymczasem przez płot obok mieszkania nieoczekiwanie wkracza nieobecny ojciec, który zjawia się w momencie, kiedy matka ,,kopnęła w kalendarz''. Jego niezapowiedziane wejście jest pierwszym punktem, jak humor dobrze działa, kiedy stosujesz nieprzewidziane okoliczności. Krótko oznajmia, że jest jej ojcem, ale mała spryciula nie może z marszu uwierzyć w ojca, który ,,spada'' z płotu bez poinformowania o nadejściu. Nie kupuje tego i wspólnie z Alim postanawiają się go pozbyć z mieszkania, w którym sama się wychowuje i w której nie ma nikogo, kto by mógł zastąpić jej ,,skrywaną'' samotność troską o to, aby nie musiała się ukrywać oraz kraść przez względy opłakanej ekonomii.

Mała Georgie (grana przez znakomicie rozbrykaną Lolę Campbell) biega po przedmieściach w koszulce angielskiego klubu piłkarskiego West Ham, pyskuje dorosłym, jest nielubiana przez miejscowe zołzy w różowych wdziankach, za to chłopacy na rowerach uważają ją za znajomą (to naiwniacy, jeszcze nie wiedzą, że kradnie rowery!). A pojedyncze scenki z opieki społecznej czy nauczyciela ze szkoły komicznie podkreślają absurd zewnętrznego świata, gdzie szkoły bardziej martwią się, czy będzie się uczyć, niż mieć poukładane życie rodzinne. Za to Georgie nie przejmuje się trudnymi, dorosłymi sprawami, jak pieniądze, bo zawsze coś uciuła, życzliwie kłamie, że nikogo nie potrzebuje, ale gdy pokłóci się z Alim łatwo odkryć, że pod zgryźliwą miną kryje się połamane serduszko, które tęskniło za nadejściem fantomowego ojca, który zniknął z pola widzenia tuż po jej narodzinach. 


Relacja między ,,odzyskanym'' ojcem, a córką, która w samotni buduje wieżę z kół rowerowych stopniowo przeradza się w punkt zwrotny, że dzieci potrzebują kogoś, że same są skazane na ,,porażkę'', które nie wierzą w nic, jak traumatycznie odbija się to na schludności emocjonalnej czy psychicznej. Relacja, która rodzi się w bólach, kalecząc język znajomości nieporozumieniami czy wzajemnymi doczepkami. Georgie ma brzydki zwyczaj grzebania po kieszeniach, za to ojciec, jak dowiadujemy się z planu wydarzeń, wraca z pięknie osłonecznionej Hiszpanii tłumacząc się, że był ,,niedojrzały'', by przejąć rolę ojcostwa na pełen etat. Georgie w niewyparzony sposób nabija się z rzeczywistości mimochodem. Jak na małą, lekko ,,dziwaczną'' dziewczynkę jest zaradna, ma umysł konstruktora, bystre spojrzenie, lecz jej niewinność prysła, jak bańka mydlana. Nie jest zanadto ufna, ma problemy z agresją, traktuje innych zwyczajnie obcesowo. Jednak film nikogo o nic nie oskarża. Mimo że oglądamy patologię zewnętrznego świata, który przyczynił się do osieroconych dzieci, braku wspólnoty i poszanowania ludzkiego - reżyser nigdy nie poucza i nie stawia pretensjonalnych tez. Zabawa w złodzieja jest ukazana z przymrużeniem oka, a pastelowe kolory na taśmie filmowej przypominają, jak pokolorować sobie świat, kiedy straciliśmy nadzieję na lepszy byt. 

Autor bawi się dziecięcą perspektywą, gdzie kradzież jest złośliwym żartem, ojciec niedorobionym dorosłym, choć jego przemiana z hedonisty do pełnoprawnego ojca, który jest dla dziewczynki wsparciem, jest jednym z piękniejszych widoków, jakie widziałem ostatnio w kinie. Naprawdę ,,dorasta'' do roli, którą musi udźwignąć, odzyskać stracone lata, a jego niewinne zabawy przeuroczo kontrastują z pełną wigoru Georgie, która straciła urok małego dziecka, co ma szansę odzyskać utracone dzieciństwo. Mimo dramatu, który skrywa się pod płaszczykiem humoru i wyśmiewania rzeczywistości doskonale radzi sobie z temperaturą filmową. Dialogi wybrzmiewają w twarz, autor postarał się, aby kamera ustawiała się na przeciwko dwóm aktorom, aby zbliżyć ich do siebie, jak zbliżają się ludzie, którzy muszą odzyskać zerwaną więź, jak dawni przyjaciele po przeciągającej się kłótni. Najcudowniej wychodzi to w scenie ,,nauki'' tańca, gdzie Georgie pokazuje ruchy taneczne do wybranej melodii. Poprzez wspólną zabawę zaczynają rozumieć, że potrzebują siebie nawzajem. Trudno jednakże nie parsknąć śmiechem, kiedy wyobraźnia działa na pełnych obrotach, a Ali i Georgie na początku seansu imaginują sobie Jasona (czyli ojca małej) w roli wampira czy gangstera, bo w tych swoich utlenionych włosach wygląda, na pierwszy rzut oka, podejrzanie. 

,,Georgie ma się dobrze'' ma pojedyncze chwile, które ściskają w gardle, stosuje siłę wyobraźni w nieoczekiwanych momentach, humor doprawiony jest brytyjskim przekomarzaniem. Nikogo nie posądza o jawne zdeprawowanie - Georgie kradnie rowery, bo nie ma z czego się utrzymać, wiecznie biega w swojej nieświeżej koszulce w bordowych szatach angielskiego klubu grającego w Premier League, która, co tu kryć, przypomina jej o zmarłej matce. Fantomowy ojciec nadchodzi, by raz na zawsze zrozumieć, że nie potrzebnie unikał odpowiedzialności, bo świetnie się bawi w towarzystwie własnej córki. Relacje z ,,drugiej ręki'', gdzie zołzy w różowych wdziankach nabijają się z ,,chłopięcej'' Georgie, chłopacy na rowerach niespodziewanie sympatyzują ze złodziejką rowerów, a opieka społeczna, jakby ironiczne spojrzenie na tę instytucję, jedyne, co ma do powiedzenia, to ,,biedne, smutne dziecko'' sprawia, że ten film nabiera jeszcze większej zadziorności, gdzie krótkowzroczne spojrzenia nigdy nie zastąpią szczegółowego raportu z naszego życia. 

Film jednocześnie ma niesamowity rytm, który stosuje liczne zabiegi stylistyczne, gdzie kamera potrafi szarpać, kołysać się, być jednocześnie dynamiczna, jak statyczna w nurcie slow cinema, a niektóre sceny przypominały mi, dlaczego uwielbiam ,,Życie jest słodkie'' wspomnianego wcześniej Mike'a Leigh. Niektórzy po prostu szukają szczęścia, jak Andy we wspomnianym tytule, tam, gdzie się go najmniej spodziewają, a Georgie przekona się, że rodzina jest jednak warta poświęcenia, dlatego z małej zgrywuski wyrasta na radośniejszą dziewczynę, która może poczuć długo nieoczekiwane spełnienie, aby wyjść z letargu, depresji i niemocy wewnętrznej oburzonej na zewnętrzny świat okradając go na części pierwsze jako zgubny zamiennik emocjonalnego kalectwa. 

Wielka Brytania, 2023, 84'

Reż. Charlotte Regan, Sce. Charlotte Regan, zdj. Molly Manning Walker, muz. Patrick Jonsson, prod. BFI/DMC Film, wyst.: Lola Campbell, Alin Uzun, Harris Dickinson, Ambreen Razia

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz