wtorek, 10 marca 2020

Championship manager - Wyzwanie: prowadzę SSC Bari oraz Real Sociedad (część druga)



Buona sera amici sportivi. Wracamy do przeglądu Serie C, gdzie prowadzę włoski klub z miasta Bari. Jak pamiętamy - awansowałem z Serie C2 do C1, w tym roku spróbujemy awansować do drugiej klasy rozgrywkowej. Lekko nie będzie, bo straciliśmy część załogi i nie miałem ambitnych planów, by szukać następców, dlatego skupiłem się na szkółce juniorów oraz transferach, które musiały wypalić, inaczej przepadłbym z kretesem. Zarząd zapewniał, że ich celem jest utrzymanie się w Serie C1. Bez napinania mięśni mogłem odetchnąć i przemyśleć ruchy transferowe. Nowy sezon zaczynałem z obawą, ale liczyłem na sukcesy. Chciałem dostać się do strefy barażowej, ale jeśli utrzymamy się w pierwszej dziesiątce nie będę poirytowany - tylko pochwalę zespół, że daliśmy radę w bojach o Serie B.

Zanim przejdę do omawiania relacji w Serie C - chciałbym zatrzymać się i wskazać kilka nowych wariantów, które otrzymałem w letnim okienku. Dostałem propozycję prowadzenia Zwolle w lidze holenderskiej oraz Lokomotyw Zagrzeb, ale tę ofertę odrzuciłem natychmiastowo. Nie interesują mnie chorwackie zespoły. Nie widzę powodów, dla których miałbym się tam udać. Ligę holenderską bardzo dobrze wspominam - najczęściej występowałem w PSV, ale to dlatego, że grali tam cudowni gracze, jak van Boomel, Mateja Kezman czy Arjen Robben. Po lidze włoskiej Niderlandy są drugą nacją, gdzie najczęściej obejmowałem zarząd trenera: reprezentowałem PSV, Ajax, Sparta, Twente (gdzie niejednokrotnie zdobywałem laury podbijając rynek lokalny). Największe osiągnięcia zyskałem w PSV, ale Twente niczego sobie. Tłuste lata miałem w Feyenoordzie, gdzie przerwałem dominację wspomnianego PSV i Ajaksu. Zdobywałem ligę trzykrotnie, dwukrotnie wygrałem w pucharze europy UEFA, a Euzebiusz Smolarek wyrósł na utalentowanego sportowca (dwukrotnie mianowany jako ulubiony zawodnik kibiców). Mile wspominam, bo z polskimi nazwiskami gra się zupełnie inaczej niż samymi obcokrajowcami.

Piszę o calcio, o Eredivisie, wspominałem o Ekstraklasie, a co z ligą angielską, zapytacie? Nie przepadam, podobnie jak za ligą niemiecką. Mam jakiś wstręt do Premier League. Nie przepadam za ligą, za graczami, za pogodą, wszyscy chwalą tę ligę, a ja nigdy nie mogłem się, co do niej przekonać. Miałem wzloty i upadki - pamiętne kariery z Leeds czy Millwall (w składzie Tim Cahill, Neil Hariss), ale czy Premier League jest miejscem dla Krzyśka? Nie. Musiałbym dostać ciekawą ofertę, żeby wylądować na wyspach brytyjskich. Chyba najmniej uczęszczana liga za mojej kadencji. Po prostu nie śledzę losów Liverpoolu, ManU czy Chelsea. Nie interesuje mnie to wystarczająco mocno. Musicie wybaczyć. Nie będę ściemniać, że Premier League jest wspaniała. Wolę Włochy, gdzie jest bardziej żywiołowo, jest większa konkurencja i więcej niespodzianek.

Dobra - koniec krótkich wspominek. Wracamy do rzeczywistości, bo czeka nas ogromne wyzwanie, by utrzymać się w Serie C. Pozyskuję prawem bosmana Gabriele Massimiani (z Tor Sapienza - Serie D). Francesco Bolzoni odchodzi za darmo - nie fatygowałem się, by podpisywać kontrakt z trzydziestojednoletnim grajkiem. Za friko pozyskuję Giacomo Gorini, który za rok przejdzie na emeryturę, ale chciałem, żeby występował w biało-czerwonych barwach klubowych. Z naszego zespołu odchodzi Zaccaria Hamlili, a potem postanawiam zainwestować w atak - ściągam drugiego piłkarza z Tor Sapienza - Tommaso Chiti, w którym widziałem obiecujący talent (zainkasowany 22 października 2020 r, więc dosyć późno).

11 sierpnia 2020 r. przystąpiliśmy do fazy grupowej, by uruchomić puchar Serie C. Trafiliśmy do działu P, gdzie w debiucie stoczyliśmy bój z Virtus Francavilla. Kiepsko zadebiutowaliśmy w nowym sezonie. Porażka 0:1 po fatalnej grze w defensywie. Drugie starcie nieco lepsze, ale bez szału. Tylko skromny remis ze znaną drużyną: Taranto. Pierwszą bramkę w sezonie zalicza Gorini, który udowodnił, że będzie solidnym wzmocnieniem drugiej linii. Potem wcale nie ułatwiliśmy sobie awansu i przegraliśmy 1:2 z Rende i puchar nam odjechał. Honorowe trafienie wychowanka klubu: siedemnastoletni Roberto Casella w tym sezonie stanie się podstawowym napastnikiem w wyjściowej jedenastce. Z racji braku alternatyw w ataku. Ale pomysł, żeby wyciągnąć piłkarzy z rezerw uważam za udany. Kiepskie przygotowania do sezonu czy brak gwiazd w zespole będzie przyczyną słabej dyspozycji Bari? Pytali dziennikarze. Tonowałem nastroje, bo celem było utrzymanie i nikt nie rościł pretensji, że nie ma ambicji w zespole. Wiedzieliśmy, że to etap przejściowy i musieliśmy grać to, co potrafimy najlepiej, czyli wykorzystywać kontrataki i siłę w ataku. Kolejnym postanowieniem na nowy sezon, dosyć nieoczywisty, bo na bramce stanął Davide Marfella (dotychczas rezerwowy). Tomasza Kupisza uczyniłem kapitanem, gdyż posiadał największy współczynnik wpływu na szatnię.

Pierwszy mecz w Serie C1 dość chaotyczny, ale zwyciężyliśmy 3:2 w starciu z Cosenzą. Roberto Casella z kolejnym trafieniem i miałem pewność, że nie pomyliłem się, co do wychowanka klubu. Diament, który należało szlifować. Raffaele Bianco będzie prawdziwym objawieniem jako środkowy, boczny pomocnik, bo zyska w oczach kibiców, a jego liczby będą jeszcze bardziej obiecujące niż w zeszłym roku. Dla porównania w sezonie 2019/2020 strzelił dwie bramki i zaliczył cztery asysty, a w 2020/2021 strzeli dwanaście bramek oraz ośmiokrotnie zaliczy asystę. Drugi mecz na wyjeździe, ale z pierwszą porażką w lidze. Ponowne spotkanie z Olbia i wygrywamy na stadionie San Nicola w Bari 2:1 - dwa trafienia D'Ursi, którego, jak pamiętacie - mamy na wypożyczeniu z Napoli. Czwarte spotkanie w lidze z Gubbio to rarytas dla kibiców (wynik 3:3), ale zawał serca dla menedżera. Pierwsze trafienie piłkarza, który trafił z Serie D (czyli z głębokiego dna włoskiej piłki), bo Gabriele Massimiani stał się, niespodziewanie, graczem do pierwszego składu. Piłkarz z Serie D niech świadczy o naszej ,,mocy'' w zespole - byliśmy pozbawieni największych gwiazd i musiałem ratować się piłkarzami z otchłani futbolu. Potem, o dziwo, gładkie zwycięstwo z Casertaną i wydawało się, że ominiemy spadek z C1 i będziemy walczyć o wyższe cele - jeden z nielicznych meczów, gdzie w podstawowej jedenastce wystąpiło dwóch piłkarzy na wypożyczeniu (grali Filippo Costa oraz D'Ursi). I kiedy człowiek planuje, żeby powalczyć o coś więcej niż utrzymanie, na ziemię ściąga nas Livorno, który miał lepszy skład na papierze i udowodnili, dlaczego nie jesteśmy drużyną z wyższej półki.


Stresujące zwycięstwo z Juve. Warto zaznaczyć, kto dominował na środku obrony.
Dziesięć odbiorów Nannini godne pochwały.


Fatalny występ odbiliśmy na San Nicola w starciu z Arezzo, które nie miało szans, by obalić Bari, które rozegrało najlepsze spotkanie w sezonie (jak do tej pory). Magiczne trafienia Manuela Scavone, Casella i D'Ursi. Kolejno lekko zadyszka, bo dwa remisy z rzędu oraz niełatwa wygrana z Sambenedettese. Męczyliśmy się okrutnie z każdym rywalem. Ciężko harowaliśmy na jakikolwiek sukces. Razem z Tomaszem postanowiliśmy, że kapitanem zespołu uczynimy Raffaele Bianco, który w decydujących momentach stał się nie do zastąpienia. Tomasz Kupisz objął stanowisko wicelidera kadry.

Stresujące spotkanie z Juve Stabia, w efektownym stylu zmiażdżyliśmy Monopoli, które doznało fatalnej klęski na Vito Simone Veneziani. Strzeliliśmy pięć bramek i mieliśmy ochotę na więcej atrakcji. Największą robotę robią ulubieńcy zespołu: Casella, Scavone, Massimiani. 8 grudnia 2020 r. minimalnie wygrywamy z Catanią 2:1 po wybornej formie strzeleckiej Chiti, który zaliczył dublet. Na zakończenie roku udany występ w Bari i tym razem zwycięstwo nad Virtus Francavilla. Piękny rewanż, odpoczywamy, a zarząd gratuluje wyników w pierwszej połowie sezonu.

Kibice w dobrych nastrojach, bo ominą nas przykre starcia o utrzymanie, najbardziej cieszy trenera wiadomość, że omijają nas kontuzje i gramy bez kompleksów. Wciąż mamy duże szanse, by być w TOP 5 i powalczyć w barażach o wyjście do Serie B, a to byłaby sensacja na skalę światową. 9 stycznia 2021 r. wychodzimy na boisko i remisujemy w pięknym stylu (wynik 3:3) ze Sieną. Raffaele Bianco z kolejnym trafieniem - aż serce się kraje, że gość ma trzydzieści trzy lata, bo niebawem czeka go emeryturka. Szczyt formy u kresu kariery? Potem nieziemski balet z Regginą, bo 5:3 na San Nicola. Z bramkami między innymi: Gorini, Casella oraz niezastąpiony Bianco. Nieoczekiwanie seria remisów z Olbią i Cosenzą. Krótkie przełamanie z Viterbese na 2:1 oraz pogrom Bari (5:0 z Gubbio), ponowny remis, tym razem z Casertaną. W marcu ściągam polskiego obrońcę z Empoli: Michała Marcjanika, który do końca sezonu zdąży strzelić pięć bramek (nieźle, jak na środkowego obrońcę!). Dotkliwą porażkę odnieśliśmy w starciu z Arezzo, gdzie nikt nie wykazał się sportową walką oraz działaniem w defensywie. Porażki potrafimy zapomnieć, a rywali upokarzać na San Nicola. 3:1 z Ternaną niech będzie dowodem na piękno ofensywnej gry zespołowej.


Pamiętne zwycięstwo z Ternana. Scavone wybrany mvp.


Zadyszka w marcu 2021 r. zwiastowała koniec marzeń o mistrzostwie, bo najpierw remis z Potenzą 2:2, niemiłe rozczarowanie z Regginą na 2:1, a z Juve Stabią wygraliśmy jedynie po udanych zmianach, gdzie Terrani oraz Eugenio D'Ursi z ławki ratują trzy punkty. Kwiecień mniej kłopotliwy, ale zaczynało brakować pary. Idealny mecz z Monopoli na 4:2 to ledwie przypadek. Srogi wpierdziel doznaliśmy na stadionie w Catanii, gdzie ulegliśmy rywalowi 5:2. Potem męki z przeciętną Fermana, gdzie ledwo, ledwo wygarnęliśmy trzy punkty bez strat. Słabsza dyspozycja Bianco dawała o sobie znać. Zmęczenie w sezonie dotkliwe, a rywalizowaliśmy o baraże w Serie C1. Chwilowo spojrzałem, jak sobie radzi były piłkarz Bari - Simone Simeri. Co się okazało? Piłkarz miał problemy, by grać w pierwszym zespole. Ostrzegałem, że jest za wcześnie na Serie A. Piłkarze nie słuchają. Milan, za wysokie progi dla Simeri?

Sezon chylił się ku zakończeniu. Ostatecznie drugie miejsce w tabeli, a to oznaczało, że trafiamy w baraże. Piękny początek, bo w półfinale ograliśmy Arezzo 3:1 (Michał Marcjanik z trafieniem, dołożyli Bianco oraz Sabbione). W rewanżu daliśmy ciała, bo przegraliśmy 2:0, ale to my lądujemy w finale i gramy o awans do Serie B. Tam spotykamy Cosenzę. U siebie ledwo 1:1 (Marcjanik znów ratuje skórę Bari). Ale rewanż przejdzie do historii, bo padło siedem bramek (z naszej strony Chiti, Gorini, Casella oraz waleczny Marcjanik, który okazał się bohaterem dwumeczu). Wielkie świętowanie, bo w dwa lata dostaliśmy się do drugiej klasy rozgrywkowej. Czy aby nie za wcześnie? Świętowałem, ale miałem obawy, że walka o utrzymanie stanie się przykrym obowiązkiem dla mojego zespołu. Tymczasem troski odeszły precz, a drużyna w szatni jeszcze długo śpiewała i tańczyła. Jednocześnie żegnaliśmy Giacomo Gorini, który zawiesił buty na kołku.


Simone Simeri nie przebił się do szerokiego składu w Milanie.
Jak pokazuje profil zawodnika - chciałby grać w pierwszym zespole, a nie może.


===================================================
Powrót na hiszpańskie ziemie. Zarząd nie miał wygórowanych stawek: chciał, żebyśmy wylądowali w solidnym miejscu. Pierwsza dziesiątka w tabeli: minimum. Ale wiadomo, jakie mieliśmy cele. Chcieliśmy zostać mistrzami. O tym marzyłem razem z podopiecznymi. Chciałem zaistnieć w europejskich pucharach. Ale żeby to zrobić: musieliśmy mieć plan na nowy sezon. Potrzebowaliśmy świeżości. Drobnych przetasowań. Nacho Monreal obruszył się, kiedy powiedziałem, że nie będzie wiodącą postacią w drużynie, jak rok temu. Miał grać rolę zmiennika, a to najwidoczniej nie podziałało motywująco na zawodnika i wydaje się, że poinformował swojego agenta o ewentualnej przeprowadzce, gdzie mógłby grać pierwsze skrzypce w zespole. Pomyślałem: trudno. Nie każdy piłkarz ma ochotę słuchać trenera oraz jego rozkazów. Z wypożyczenia wrócił m.in. Geronimo Rulli, który był fantastycznym golkiperem, ale nie miałem miejsca, żeby wystawiać go w pierwszej drużynie. Angel Moya miał niepodważalny status bramkarza numer jeden. Zakupiłem Fernando Ovelara - napastnika z paragwajskiej ligi. Siedemnastoletni zawodnik miał być przyszłością zespołu. Z racji, że Giuseppe Rossi młodszy nie będzie, a nie miałem w ataku solidnych zastępców - potrzebowałem młodzieńca, który by rozruszał konkurencję z przodu. Zakup na przyszłość, ale widziałem w nim potencjał na dużą piłkę.

Przed sezonem wylosowaliśmy Bayern Leverkusen, to oni mieli czelność stanąć nam na drodze do Ligi Mistrzów. Liczyłem na solidny występ, ale grubo się przeliczyłem. Polegliśmy na wyjeździe 3:1. Widać było, że nasze przygotowania do otwarcia sezonu nie wskoczyły na wysokie obroty. Oberwaliśmy na tyle mocno, że mieliśmy małe szanse na awans do LM. W Reale Arena polegliśmy po raz drugi z Leverkusen, bo 2:4. Nasi kibice zamykali oczy z niedowierzania. Daliśmy się pobić na własnym stadionie. Zostajemy w pucharach europejskich, ale na mniejszą skalę. Musimy zadowolić się udziałem w lidze UEFA. Rozczarowanie i niemoc z niemieckim zespołem, ale nikt nie miał pretensji. Ważniejsza jest liga niż puchary, które wymagają coś więcej niż dobrej chęci. Mecz z KuPS miał być orzeźwiający, a wyszło na to, że debiut w UEFA stał się nijaki. 0:0 i małe rozczarowanie, bo byliśmy faworytami w spotkaniu. Póki co - falstart. Kiepskie występy Jose i Isaka dosyć niepokojące.


Mikel Merino coraz śmielej radzi sobie w Sociedad. Czołowy pomocnik, który
 wielokrotnie
miał wpływ na kolegów z drużyny. Asystent wielkiej klasy.


Za to debiut w lidze niemal perfekcyjny. 2:0 z Mallorcą świetnym przełamaniem kiepskiej passy bez zwycięstwa. Obudził się Isak. Trafienie w sezonie zalicza Jon Guridi wyciągnięty z rezerw. Wyjazd do Elche mało przyjemny, ale zwycięski. Wynik 2:3 po dublecie Isaka, Jose się obudził i dorzucił jedno okienko. Rewanż z KuPS z wielkim poświęceniem w ataku. Finlandzka drużyna postawiła się hiszpańskiemu konikowi, do końca walczyliśmy o trzy punktowe zwycięstwo. Dublet Jose oraz trafienie Zurutuza dało awans do drugiej rundy w UEFA. Powrót do ligi nieco skromny. Drobne zwycięstwo z Sevillą na 1:0 po tym, jak Mikel Merino zaczyna udowadniać, że wyrasta na pomocnika, którego warto zapisać w notesikach i obserwować na europejskich boiskach. Dla mnie niezastąpiona maszyna w sezonie 2020/21. Coraz więcej okazji otrzymują wychowankowie klubu: cenne minuty na boisku dla Alexa Sola (prawy obrońca) czy Aritza Elustondo, który w zeszłym sezonie miał mniej do udowodnienia.

Pierwsze punkty pogubiłem z ekipą Bordalasa. Trener Getafe zatrzymał Sociedad. 2:2 (17' Merino, 30' Elustondo, 38' Timor, 76' Duro). Znowu niemiecka ekipa chciała utrzeć nosa hiszpańskiemu zespołowi w pucharze UEFA. M'gladbach okazał się za słaby na R. Sociedad. Polegli 3:1 - po pięknym występie Asiera Illarramendi, Alexandera Isak czy Mikela Oyarzabal. Powrót do ligi zawsze niepewny. 4:3 w starciu z Levante. Fernando Ovelar z pierwszym trafieniem, ale jestem spokojny - rozwija się w dobrym kierunku. Isak coraz wyraźniejszy na tle kolegów z zespołu. Napływają pierwsze oferty. Stanowczo odrzucam propozycje z Arsenalu czy Borussii Dortmund. Wielka kasa, tylko co z tego - potrzebujemy Isaka w drużynie. Nie możemy pozwolić sobie na osłabienie. Nadchodzi wielki dzień na Bernabeu. Odwieczny rywal remisuje z Sociedad 1:1 po strzałach: Davida Concha oraz Edena Hazarda. Rewanż z M'gladbach to jedynie formalność. Znów klepiemy Niemców 1:3 i wchodzimy do trzeciej rundy UEFA.

Potem podejmujemy starcie z beniaminkiem. Cadiz dostaje oklep po strzałach: Alexa Sola, Diego Llorente oraz Williana Jose. Nieco później, bo 10 listopada 2020 r. skromnie punktujemy Alaves 1:0 na stadionie Anoeta. Fernando Ovelar z trafieniem po dobitce. Potem cudowny wyjazd do Villarreal, gdzie rozbijamy miejscowych 1:3 (z dubletem Willian Jose oraz pierwsze trafienie Giuseppe Rossi, który pogodził się z rolą bohatera trzecioplanowego). W składzie więcej minut dostaje Portu, który w owym sezonie buja się po prawej stronie w pomocy. 21 listopada 2020 r. gramy po raz wtóry z niemieckim zespołem - podjęliśmy walkę z Schalke, które okazało się za mocne w starciu dla biało-niebieskich barw klubu Sociedad. O ile 1:1 na San Sebastian mógł się trafić, to w rewanżu nie mieliśmy sił, żeby odrabiać straty. Polegliśmy 4:1 w dwumeczu i było pewne, że jeden turniej mamy za sobą i znów niemiecka drużyna wyrzuciła Sociedad z pucharów. Co za nieszczęście. W międzyczasie ograliśmy Granadę 2:1 (bramka Ovelara, raz Illarramendi, który w tym sezonie strzela w ważnych meczach, kiedy trzeba wywalczyć punkty, a nie ma kto pociągnąć drużyny do intensywniejszej gry). Równie błyskotliwie oraz przebojowo wykończyliśmy Malagę na wyjeździe, gdzie koncert rozegrał Jose z dubletem, a w eleganckiej manierze trzecią bramkę zaliczył Giuseppe Rossi.


Derby z Bilbao wspominamy żywo i z entuzjazmem. 


15 grudnia 2020 r. wiadomo, że z klubu odejdzie niezadowolony Nacho Monreal do Getafe, gdzie będzie miał możliwość, by występować w pierwszym składzie. Dziękuję za piękne chwile w klubie, ale nasze rozstanie nie będzie wspominane ciepło. Po prostu nie doszliśmy do porozumienia na linii piłkarz-trener. Przykra sprawa, ale rzeczywistość nie toleruje próżni. Grudzień to również czas, gdy rusza puchar króla Hiszpanii. W pierwszym starciu podjęliśmy drużynę z niższej klasy rozrywkowej. Rozprawiliśmy się z Ferrol bez większych trudności oraz niedogodności. Łatwe zwycięstwo z rezerwowym bramkarzem oraz wybitnym występem Januzaja, który grał o wiele mniej niż rok wcześniej. Niedługo po jego słabszych notowaniach w zespole zgłosi się Brighton z bajońską ofertą, by zakupić Januzaja za rekordową liczbę, bo trzynaście milionów Euro. Ale do transferu dojdzie w marcu, gdy kluby zaczną myśleć o nowym sezonie. Po łatwym triumfie wracamy do ligowych zmagań z Celtą, którą ogrywamy 2:1 po wybitnych występach kapitalnego Oyarzabala oraz paragwajskiego dzieciaka - Ovelara. Później lekkie problemy w defensywie: w dwóch spotkaniach tracimy pięć bramek i nie jestem zadowolony z występów Williana Jose, po którego chcieli sięgnąć włodarze z Liverpoolu. Gorącym tematem zostaje kiepska defensywa, która nie popisuje się w meczu z nietoperzami. Valencia remisuje z Sociedad 2:2. Coraz większym zaufaniem cieszy się David Concha, który grywa raz po raz za Portu na prawym skrzydle. Z rezerw pojawia się nowy strzelec: Jon Bautista, który średnio jest zadowolony, by siedzieć na ławce albo oglądać mecz z trybun. Swoje szanse otrzymuje, żeby nie czuł się pokrzywdzony. Rola rezerwowego młodzika przestała się podobać wychowankowi.

W drugiej rundzie w pucharze króla wystąpiliśmy przeciwko Ejea (mało znany klub z Hiszpanii). Przyjemny wynik, czyli 1:3 dla Sociedad i spokojnie przygotowujemy się do dalszych relacji w lidze, gdzie czekają poważni zawodnicy, a nie pół-zawodowcy. Starcie z mistrzem Hiszpanii, czyli Atletico zakończone podziałem punktów. Wynik 1:1 nie jest ani rozczarowaniem, ani wielkim sukcesem. Zwykły dzień w pracy zakończony strzałami Asiera Illarramendi oraz Nikola Kalinicia z Atleti. W trzeciej rundzie pucharu króla wielkie derby Basków. Pojedynek z Bilbao to elektryzujące widowisko, więc szykowaliśmy się na noże. Ale spotkanie okazało się łatwiejsze niż sądziliśmy. Na San Sebastian pokazaliśmy klasyczny pokaz sił drzemiący w naszym zespole. Cios za ciosem. Czterokrotnie pobiliśmy rywala w narożniku. Bohaterem meczu ulubieniec kibiców, czyli Oyarzabal. Piękne bramki padły z głowy Isaka, nóg Guridi czy Jose. Nowy rok zaczęliśmy z hukiem, więc liczyliśmy na dobre występy w lidze.

Skromne zwycięstwo z Eibar po bramce Oyarzabala. Cudowny rewanż z Getafe, które pobiliśmy na własnym podwórku. Jon Bautista z dubletem, ów rezerwowy strzelec daje do myślenia, który, póki co - wygryza Ovelara ze składu, ale wiadomo, mocne nadzieje pokładam w młodziutkim Paragwajczyku. Ma jeszcze czas, by dorosnąć do wielkiej piłki. Nadszedł wielki moment, by ograć Barcelonę, ale znów daliśmy się podejść jak dzieci, przez co tracimy punkty i oddalamy się od mistrzostwa, po które zmierza zespół z Katalonii. Zwycięstwo z Mallorcą zawsze cieszy, ale to rywal, który okupuje dolną część tabeli, więc naszym obowiązkiem jest wygrywać z nimi w bezpośrednich meczach. W ćwierćfinale pucharu króla stykamy się z potężnym Realem Madryt, który skromnie ogrywa Sociedad 0:1 - żądałem rewanżu od swoich piłkarzy. Niestety rewanż poszedł na straty, bo upokorzyli nas, jak niedawno Barcelona. Świetny występ Jovica, z mojej ekipy pochwalić mogę, kogo?, Oyarzabala, który nie schodzi poniżej swojego poziomu? Puchar króla niezdobyty. Zostaje liga, która wcale nie zapowiada się lepiej.


Chwalebny dzień, gdy wygrywasz z Realem Madryt na oczach miejscowych kibiców. 


Powrót do marnej rzeczywistości, gdzie lekko ogrywamy Elche, za to mamy trudności z Sevillą, z którą polegniemy na 2:1. O mistrzostwie możemy pomarzyć. Gramy o to, by utrzymać się w pierwszej trójce. Rewanż z Barceloną to prawdziwe kuriozum. Zero z przodu, dziurawa defensywa i brak przyzwoitych zmian w trakcie spotkania. Powolutku zaczynam myśleć, jak wzmocnić zespół, ponieważ zaczyna brakować poważnych ogniw w drużynie. Frustracja nie schodzi nawet po zwycięstwie z Levante, ogrywamy Real Madryt 3:2, to jedyny powód do radości, bo za mojej kadencji jest to pierwsze poważne zwycięstwo nad wielkimi rywalami w tabeli. Fenomenalne bramki Isaka oraz Jovica będziemy wspominać po latach. Piękny klasyk w Hiszpanii, gdzie kibice nie zapomną naszego poświęcenia na murawie. W marcu obok wielkich klasyków starcie z beniaminkiem, czyli Cadiz, które po raz drugi ograliśmy bez większych przeszkód. Ale sromotna porażka z Alaves udowodni, dlaczego nie zostaniemy mistrzami Hiszpanii. W szatni wrze od niepochlebnych uwag, a moi piłkarze mają świadomość, że część graczy jest pod formą i nie do końca odnajdują się w zaleceniach taktycznych. Potem poszliśmy na piwo i zapomnieliśmy o meczach - nie chciałem budować wokół siebie muru. Chciałem mieć żywy kontakt z piłkarzami.

Przykre spotkania odbiliśmy sobie z Villarreal, które nie radzi sobie z presją. 13 kwietnia 2021 r. spotkanie z Grenadą, które zlekceważyliśmy, bo tracimy punkty, a Barcelona oddala się w tabeli coraz bardziej i nie ma żadnych szans, by ją dogonić. Kiepskie występy osłodziliśmy sobie na San Sebastian, gdzie rozbiliśmy Malagę 4:1 z dubletem Jose. Tylko co z tego, jak zaraz wyjeżdżamy do Celty i tracimy trzy bramki w ciągu trzydziestu minut! Znów opierdziel w szatni, że nie trzymają linii, że za mało odbiorów, a część piłkarzy z drugiej linii śpi, kiedy zawodnicy z drugiej drużyny pędzą pod pole karne. Czasami myślałem, czy nie odejść, że to za wysokie progi, ale przecież miałem misję, że nie poddam się, dopóki nie ogram Barcelony. Wracamy silniejsi po analizie z Celtą i demolujemy ofensywny Betis. Znów klątwa wyjazdów. Przegrywamy na wyjeździe 0:2 - dobre zmiany z ławki, ale bez większego rezultatu na boisku. Gigantycznie ważne spotkanie z Valencią, którą punktujemy w jedenastej minucie po strzale Jose, a w drugiej połowie zamykamy usta kibicom rywali i wygrywamy po strzale Oyarzabala w 62'. Kolejny nieudany wyjazd do Madrytu i Atletico pod wodzą Simeone kasuje trzy punkty (mecz o tyle przedziwny, bo z samobójczym strzałem naszego piłkarza - katastrofa!). Ostatnie mecze na otarcie łez. 1:0 w derbach Basków i remis z Eibar (na wyjeździe tracimy za dużo punktów!). Tak jak przewidywaliśmy - mistrzem Hiszpanii zostaje Barcelona, my lądujemy tuż za nimi, na miejscu trzecim Real Madryt, a na czwartym byli mistrzowie Hiszpanii, czyli niezastąpione Atletico Madryt. Przerwa od futbolu dobrze nam zrobi. Czas pomyśleć o zmianach w zespole i umocnieniach. 



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz