skip to main |
skip to sidebar
Druga gra pod rząd z polskiej ziemi, którą ukończyłem w ciągu nocy, co zwiastuje podejrzenie, że jest krótka? Ano jest. Za ,,Tormentum'' odpowiada trzyosobowa grupa z Gdańska. Jest ich to oficjalny debiut, który podpowiada, że w przyszłości mogą ,,nabroić'' oraz stać się kolejnym członkiem zasady ,,dobre, bo polskie''. Wszyscy, którzy mają coś wspólnego z promowaniem elektronicznej rozrywki w kraju nad Wisłą, sponsorują rodzime produkcje - dziękuję - bez was utalentowani, zdolni ludzie nie wiedzieliby co ze sobą zrobić (plątaliby się za granicą, w zagranicznych studiach deweloperskich). Oby tak dalej, a rynek growy będzie przyszłością narodu - zdobywając coraz większe uznanie, co cieszy.
,,Tormentum'', gdy spojrzymy na grafikę, przypomina hybrydę ,,Dark Seed'' z ,,Machinarium'', połączenie H.R. Gigera (malarza, stworzył ksenomorfa do filmu ,,Obcy: ósmy pasażer Nostromo'') z Zdzisławem Beksińskim (malarz, rzeźbiarz, fotograf). Tła w ,,Dark Sorrow'' są niemal zdjęciami Beksińskiego - nacechowane odrazą, zdeformowane, masochistyczne, apokaliptyczne i fantastyczne. Fabuła krąży wokół zakapturzonej postaci, której twarzy nie zobaczymy (aż do finału), nie wie kim, ani skąd jest. Musimy poznać odpowiedzi na podstawowe pytania wyrażające naszą tożsamość. Naszym celem jest udać się na wzgórze, odnajdując rzeźbę niezwykłego lasu, złożoną z gigantycznych ludzkich dłoni. Wnikamy do ,,krainy czarów'', świata, gdzie marzenia senne spotykają się z moralnymi dylematami.
Od początku przygody rzuca się mroczna stylistyka Gigera, śmierć na każdym kroku oraz tajemnica do odczarowania. Jest to standardowa przygodówka, w której rozwiązujemy zagadki logiczne - dosyć łatwe i przystępne. Nie frustrują, ponieważ wynikają z mądrości: przyczyna-skutek. Oprócz zbieractwa i dopasowywania części mamy różne mechanizmy do odblokowania: np. otwieranie drzwi za pomocą ustawienia trybów w maszynie czy dopasowania części twarzy według podanego wzorca (wielkie oczy, małe usta, wydatny nos podkreślając chorą atmosferę). Jedyne słowo, które narzuca się po kilkugodzinnej zabawie - cierpienie. Ten świat cierpi, każda napotkana postać ma jakiś problem, czegoś jej brakuje, zostaje wykorzystywana lub pozbawiona wolności. O ile w ,,Layers of Fear'' obrazy na ścianach miały zaniepokoić lub odrobinę zrelaksować, tak w ,,Tormentum'' powodują smutek, to, co w nich widujemy, jest przepełnione goryczą, o zgarbionych kształtach, skołowanych wydarzeniach, wyjące z bólu i rozpaczy.
Atmosfera jest przygnębiająca. Sam zacząłem cierpieć, bo ogrom nieprzyjaznych emocji towarzyszy graczowi od pierwszej do ostatniej sceny. Czasem nieświadomie możesz kogoś zabić! - nie wiedząc, jak działa mechanizm, w którym grzebiesz. Każda decyzja, którą podejmiesz przypomina serię ,,Wiedźmin'' - zawsze wybierasz mniejsze lub większe zło, co pokazuje, że Polacy w tym temacie są niekwestionowanymi mistrzami (wręcz nauczycielami dla pozostałych deweloperów). Problem z podejmowaniem decyzji polega na tym, że nie wiadomo, jak potoczą się losy tej lub innej żyjącej istoty. Możesz przewidzieć jeden czy dwa wybory (szczególnie wątek z koroną), ale na dobrą sprawę - nie do końca byłem przekonany czy postąpiłem właściwie. Kiedy grasz w ,,Tormentum'' uświadamiasz sobie, że nikt nie jest zły, tylko okoliczności oraz nierozważne postępowanie bez namysłu. Nie ma czasu na błahostki, bo w grę wchodzi przeważnie czyjeś życie, nasza moralność oraz zniwelowanie cierpienia, jakie zakorzeniło się w tym mrocznym miejscu. A cierpienia w ,,Tormentum'' jest o wiele za dużo, po takiej dawce, gdybym tam stąpał w rzeczywistości, w padłbym depresję - starasz się więc czynić dobro, choć nie wiem, czy jest to odpowiednie słowo.
Dialogi między postaciami nie są jakoś specjalnie rozbudowane. Siłą ,,Tormentum: Dark Sorrow'' jest obraz, to on podpowiada, jak powinniśmy się zachować lub przewidzieć cechy charakteru danej postaci. Przejścia między lokacjami odbywają się w formie strzałek (lewo, prawo, dół, góra). Nie ma ich sporo (lokacji), ale każda zachodzi w pamięć oraz wpływa na wyobraźnię, dlatego że nie są statyczne i dlatego, iż mają oryginalną barwę czy konstrukcję. Taki kolaż surrealizmu, dark fantasy, grozy i rosnącego przygnębienia, bo przebywanie w ,,Tormentum'' nie jest przyjemne, to nie ,,Rayman'' - tryskający kolorami czy humorem. Fabularnie kilka razy potrafi zaskoczyć, są dwa zakończenia, jedno dobre, drugie złe. Każda decyzja w mniejszym lub większym stopniu wpływa na gracza (chyba że tylko na mnie to działa). To mała perełka, o której nie jest za głośno, ale warto ją poznać, zwłaszcza jeśli ktoś jest fanem Gigera albo Zdziśka. No i najważniejsze - wspierajmy polskie gry, bo idą w świetnym kierunku i są coraz lepsze!
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz