Aż trudno uwierzyć, że w latach 50. XX wieku powstał twór, który nokautuje wszystkich po kolei - włącznie ze schematami w kinie noir. Pierwszy nokaut następuje w telewizji, gdzie dawny pięściarz Ernie (wyśmienity John Payne) ląduje na deskach, przez którą ma bliznę na brwiach (przeciętą na pół), a on sam przygląda się walce cztery lata później w prostokątnym pudle, jakby niepogodzony z porażką w wadze ciężkiej. Nadal wyczuwa się rozemocjonowanie przegranym starciem. Jego życie od bolesnej porażki zaczyna się sypać - jego żona zdradza go z jakimś podrzędnym gangsterem, cwanym kryminalistą, który lubi mieć władzę wykorzystując innych do swoich brudnych, niepożądanych celów. Trudno ukryć, że płeć przeciwna w tym smoliście czarnym kryminale jest traktowana drugorzędnie, a brutalni mężczyźni sprawy załatwiają twardą pięścią bez ostrzeżenia. Nagrania z ringu sygnalizują, że obraz będzie przepełniony przemocą, zawistnymi mężczyznami, którzy nie grają czysto.
Zgorzkniała, zmęczona żona umawia się z podejrzanym typem, co nie szanuje własnego męża, gdy on musi znosić męczące życie za kółkiem, ponieważ jest nowojorskim taksówkarzem - podejmując się pracy, z której nie jest zadowolony. Mimo to wystarcza na zapłatę rachunków, a jego zawód taksówkarza przyda się, gdy będzie zmuszony jeździć po okolicy, żeby rozwiązać przykrą sprawę kryminalną. Ernie tęskni za poruszaniem się na linii maty, a w przyszłości kombinuje, żeby założyć własną stację benzynową. Szereg nieszczęść kumuluje się, gdy jego przyjaciółka Linda (Evelyn Keyes) zagra kosztem sfrustrowanego mężczyzny, by udał się z nią na deski teatralne, bo ponoć skrzywdziła kogoś do nieprzytomności. Kiedy prawda wychodzi na jaw, że to tylko przedstawienie - wścieka się i nokautuje personel teatralny, a kiedy zostanie wezwana policja wiadomym jest, że zacznie się pościg.
Dodatkowo, ma na pieńku z jakimiś podejrzanymi złoczyńcami, co to handlują skradzionym klejnotem. Liczba przykrych incydentów rośnie, a mężczyzna staje się wrogiem każdego - żony, policji, malwersantów kryształu z kruszce, jakby nie otrzymał wystarczającego poniżenia na bokserskiej gali. Ma dosyć intrygantów oraz drwiny - leje po pysku w gwałtownym impulsie tych, którzy zajdą mu za skórę. Wierz mi - nie chcesz, żeby stał się twoim wrogiem. Zaczyna przeprowadzać osobistą krucjatę, snując się po mieście, tłukąc kryminalistów, babrając się w morderstwo, a jego pięść łamie społeczne normy. Ktoś powie, że to furiat - nic bardziej mylnego. Zwyczajnie chce zaprowadzić porządek, uchylając się od władzy, starając się odkryć, kto stoi za szajką cynicznych mężczyzn, którzy wzbogacają się na skradzionych przedmiotach. Poniekąd Linda robi za klasyczną femme fatale, która psuje mężczyzn, ale to też pozory. Po głupim, nieprzemyślanym dowcipie w teatrze biegnie za Ernim, żeby naprostować sytuację, przez co sama wpada w niedorzeczną kabałę oraz niechciane morderstwo w mieście.
Biegamy sobie po Washington Square, napadając na zbirów, uciekając przed namolną policją, a pięści rzucają się do gardeł, gdzie prawy podbródkowy kładzie na deski nie jednego twardziela. W tym filmie roi się od niepoprawnych drani, co przeliczają pieniądze z bandycką twarzą, a K.O. (Kick off) - wykopanie przeciwnika z przesadną butą powoduje uśmiech na twarzy, kiedy kryminaliści dostają solidny łomot za łamanie prawa oraz za szemrane intrygi. Dawny mistrz boksu czyni każdemu brutalną, nieodwracalną lekcję, którą popaprańcy odczują na własnej skórze. Jego gniew rośnie, a kiedy drażnisz lwa - lepiej uciekaj, bo skończysz marnie. To przeciwieństwo Travisa z ,,Taksówkarza'' (1976) - nie jest samotnikiem i nie działa w pojedynkę. Wozi się z kobietą po mieście, a jego pewność siebie rozsadza ekran. Nokautując kolejne cele i naiwniaków, którzy myślą, że jest straconym bokserem. Mimo panującego cynizmu, gdzie każdy jest nastawiony wrogo oraz działa w cieniu - sprawia przyjemność, bo rezygnuje z utartych tropów. Mężczyźni są słabi, i tylko ze śmiesznym pistolecikiem wydają się groźni, kiedy bohater nic sobie nie robi z tarapatów i łamie szyk w męskim towarzystwie. Jest w tym perwersyjna przyjemność, kiedy kolejny zbir otrzymuje grad pocisków twardej, gniewnej pięści, którą nie powstrzymasz.
To męskie kino, gdzie jeden jest bardziej przebiegły od drugiego. Kobiety są miłym dodatkiem, które psują brutalny świat porywczych mężczyzn. Wbrew pozorom, to świetna zabawa, bo nie unikająca gorących porachunków. Dzisiejsze śmieszne teksty o ,,toksycznej męskości'' można wrzucić między bajki, kiedy toksyczna kobiecość wykorzystuje mężczyzn dla swoich egoistycznych zachcianek. Kontynuuje piękne tradycje zaczerpnięte z kina Roberta Siodmaka czy Julesa Dassin, kiedy mężczyźni brali sprawy w swoje ręce i gardzili poprawnością polityczną. Ostatecznie, kto by się odważył, żeby męża zdradzała kobieta, a jego przyjaciółka robiła sobie niesmaczny żart z pokonanego boksera? To jest dopiero ujmujące, jak zadrwić ze śmiesznego społeczeństwa. Autor przetrącił tradycyjne wersje noir w coś zaskakującego, gdzie kobiety są niewierne, płeć męska oschła i twarda, jak skorupa od orzecha, którzy nabijają się z kobiecych gierek. Nie ma nic bardziej męskiego, kiedy sam decydujesz o własnym losie.
USA, 1953, 83'
Reż. Phil Karlson, Sce. Robert Smith, George Zuckerman, Zdj. Franz Planer, Muz. Arthur Lange, Emil Newman, prod. Edward Small Productions, wyst.: John Payne, Evelyn Keyes, Brad Dexter, Jay Adler, Jack Lambert
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz