niedziela, 20 października 2024

Trzy na jednego #27

Kadr z filmu ,,Sztuka pięknego życia''. 
                

Trzy na jednego, to seria, gdzie będę krótko omawiał najnowsze produkcje, które lecą w kinie, albo co gorsza - nie pojawiły się w polskiej dystrybucji. Na czym polega zabawa? - ano na tym, że zaczynam od historii, która podoba mi się najmniej, a trzeciego kandydata mianuję jako zwycięzcę zestawienia. Zakładam, że będą to mini-recenzje, czyli skrótowe podejście do opowiadania obrazów. Lapidarna forma, która ma zachęcić lub zniechęcić do oglądania.

Sztuka pięknego życia 

 Zgubna telenowela, która nie cieszy twarzy po otwarciu seansu, ani nie chwali publiczności, gdy domyka się ostatni wers, ogłaszając że przetrwali opowieść bez ziewania. Doprawdy, dawno nie widziałem równie niepotrzebnego filmu, przepełnionego millenialsowymi żartami (mimo że sam należę do pokolenia Y). To harlequin dla niewymagających widzów, gdzie najodważniejszym ruchem scenarzysty pozostaje mieszanie w chronologii i korzystanie z wehikułu czasu, żeby szpanować dla samej odwagi. Tytułowe ,,Żyjemy w czasie'' (w wersji angielskiej ,,We Live in Time''), to nic innego, jak jeszcze jedna wizja słodkich gołąbków, których dzieli zdrowie oraz przestrzeń. Młoda panna o twarzy Florence Pugh jest ambitną londyńską szefową kuchni o wyraźnych pasjach kulinarnych, zaś jej wybranek o twarzy Andrew Garfielda okazuje się przaśnym romantykiem pracującym dla firmy produkcyjnej. Z początku nie wikłają się w melodramatyczną sztukę, lecz szukają wspólnego towarzystwa, gdzie dopiero z czasem zyskają uwagę jako potencjalny kochanek. Ona jest śmiertelnie chora, on śmiertelnie przystojny oraz poważnym kandydatem na udany związek. 


Czy trzeba dodawać więcej? Historia skacze między wydarzeniami, aby oddać odrobiny napięcia, którego nie potrafi wytworzyć lub wykrzesać. Ich wzrastający romans jest uczyniony z automatu, od razu wyczuwamy zbliżające się amory czy promieniujące konwulsje serca. Niemal od pierwszego przypadkowego spotkania czujemy wibracje zakochania, odkąd pojawił się wypadek samochodowy, gdzie kobieta potrąca mężczyznę. Tykający zegar nieustannie informuje o zbliżającej się tragedii. On pragnie dzieci, kiedy małżonka usypia w chorobie. W omdlewających ruchach wiecznie przekazuje, ile dla siebie znaczą, jakby miłość miała być pluszowym misiem na zabawie. Z tego, co wiem, to zapowiadali wiarygodny romans, a okazał się sztucznym pomnikiem dla kinematografii, gdzie kobietom skrzą się oczęta od samego patrzenia, jak Garfield zjada w wannie ciasteczka. Jego absurdalna próba, żeby podkręcić tragizm poprzez wskazówki zegara, gdzie oglądamy wydarzenia historyczne, raz w tył, raz wprzód, to tani trick, dla początkujących, którzy nie mają nic ciekawego do powiedzenia, tylko walić widza łopatą po głowie słodkimi, nic nie wnoszącymi scenami. Romantycy w przeszłości otrzymali cieplejsze filmy, z większą dramaturgią, dodam. 

W polskich kinach wyświetlany od 3 stycznia 2025 r.

Wielka Brytania, Francja, 2024, 107'


Reż. John Crowley
Sce. Nick Payne, Zdj. Stuart Bentley, Muz. Bryce Dessner, prod. StudioCanal, Film4, SunnyMarch, wyst.: Andrew Garfield, Florence Pugh, Grace Delaney, Adam James, Amy Morgan 



Black Dog

Trafiamy do brudnej, szarej dzielnicy w północnych Chinach. W przededniu, gdy w Pekinie mają odbyć się Igrzyska Olimpijskie w 2008 r. Głównym bohaterem jest małomówny Lang, który niegdyś robił za gwiazdę cyrkową na motocyklach. Zdarzenia obserwujemy w chwili, jak wychodzi z więzienia, a okoliczni pracodawcy szukają tropicieli czy łapaczy bezpańskich psów po lokalnych ulicach dużego miasta. To kameralny, wyciszony punkt filmowy skupiający się na więzi między człowiekiem, a czworonogiem. Wracający do dawnego domu Lang dowiaduje się, że jego ojciec rozpił się rozsmakowując usta w alkoholu. Nie dość, że musi zająć się dużym kotem (tygrysem), to jeszcze zostaje wynajęty, aby chwytać psy bez właścicieli. Na pustych ulicach spotyka tytułowego czarnego, wychudzonego kundla, którego ściga oraz próbuje złapać w sieci rybackie. Z początku to trudna znajomość, bo mężczyzna otrzymuje obrażenia na pośladku, lecz prędko wyrasta na aktywistę zoologicznego. Podczas licznych akcji zauważa, że mała dziewczynka chciałaby odzyskać niezarejestrowanego psa, bez paska na szyi - spostrzegawczy Lang wykorzystuje okazję, aby oddać małego pudla zrozpaczonej dziewczynce, która pragnie się nim zaopiekować. 


Film wygląda, jak ze starej taśmy filmowej - na ulicach wieje pustką, jakbyśmy wylądowali na Dzikim Zachodzie, gdzie klimat półpustynny ma władzę nad ludzkim żywotem. Nie bez przyczyny obserwujemy jałowe pustkowia, ponieważ niedaleko znajduje się słynna pustynia Gobi (granicząca z południową Mongolią), a niemy kowboj podróżuje po zakamarkach górzystego terenu na motocyklu, jak zagubiony mściciel szukający antagonistów opowieści. Lang bez słowa kroczy między pościgami, a udomawianiem czarnego psa, z którym nawiązuje głębszą relację, gdzie miejscowa kobieta szuka kontaktu, aby rozpocząć romans. Strukturalnie, to flegmatyczny tytuł - bez większej akcji czy zapadających w pamięć postaci na drugim planie. Miłośnicy zwierząt znajdą przyjemność w delektowaniu się dotykiem futra dużego kota, jak pies skamle o uwagę, co łapami chwyta człowieka. To wyprana z koloru przygoda na dalekim Wschodzie, gdzie wojownik bez głosu wędruje po stepach, aby ujarzmić świat, który zmierza do wielkiego przedstawienia na arenie międzynarodowej. Pokazuje Chiny z dala od mainstreamu, co sprawia, że zyskuje moją uwagę. Przyjemny pokaz bez fajerwerków. 

Chiny, 2024, 116'


Reż. Guan Hu
Sce. Rui Ge, Guan Hu, Zdj. Weizhe Gao, Muz. Breton Vivian, prod. Huayi Brothers, Momo Pictures, The Seventh Art Pictures, wyst.: Eddie Peng, Chu Bu Hua Jie, Youwei Da, Jing Liang, Ben Niu




Zawsze będę widzieć wasze twarze 

Od 2014 r. we Francji sprawiedliwość naprawcza oferuje ofiarom i sprawcom przestępstw możliwość dialogu za pośrednictwem bezpiecznych systemów, nadzorowanych przez profesjonalistów i wolontariuszy, takich jak Judith, Fanny czy Michel. Mamy dramat poszkodowanych, którzy odczuwają lęki, jak jedna z pań skarży się, że po napadzie ma ataki paranoi. Boi się wyjść z domu, a jej kontakt z mężem oraz dzieckiem uległ znacznej degradacji. Mediatorzy ułatwiają wizyty, aby pozbyć się niewdzięcznego bagażu doświadczeń, gdzie na przeciw staje oraz wyznaje pokornie grzechy wróg życia publicznego. Poruszamy się po śliskich tematach, jak kazirodczy gwałt, czy usiłowanie zabójstwa z bronią przy skroni. Bohaterowie siadają na krzesełkach, przekazują sobie pałeczkę (czy kijek) do przemówień, w przerwie popalając papierosy, aby wyjaśnić sobie coś, co może wykazać autodiagnozę rozpadu psychicznego oraz wybadać liczne zaburzenia społeczne. Szczera rozmowa staje się lekiem na wadliwy system, który doprowadził do tego, że ofiary czują się przygaszone, straumatyzowane czy poruszone obniżoną wartością na temat własnej osoby. Z kolei włamywacze, złodzieje czy oprawcy mogą otworzyć się przed państwem, wykazując, że popełnili karygodny błąd. Niewytłumaczalny, nie tylko w aspekcie prawnym, ale przede wszystkim duchowym. 



Sądownictwo karne nie rozwiąże wszystkich naszych problemów, więc taka bezpośrednia konfrontacja wydaje się złotą receptą, aby wzajemnie wybaczyć sobie wyrządzone krzywdy. Prosty patent, a przynosi ukojenie - skrucha, pragnienie pokuty czy wybadanie prawdy okazuje się silniejsze od gniewu, niesprawiedliwości bądź naruszenia prywatności. Chociaż historia każdej ofiary jest indywidualna, wszystkie mówią o strachu, który utrzymuje się i uniemożliwia im wykonywanie normalnych czynności w codziennej konfrontacji ze światem, co sprawia, że terapia naprawcza, w poufnym pokoju, wyzwala od wewnętrznych utrapień. Jeden z ojców wspomina, że równie dobrze mógłby poświęcać czas rodzinie, ale zechciał skonfrontować się z przestępcami, aby zrozumieli, żeby nie postępowali podobnie po resocjalizacji przez własną głupotę czy chciwość. Historia oparta na prawdziwych wydarzeniach wykazuje, jak cienka granica towarzyszy między świadomą zbrodnią, a beztroskim podejściem do sprawy - w szczególności widać to na przykładzie zgwałconej młodej kobiety, która była cyklicznie poddawana seksualnemu wykorzystaniu jako dziecko, a Benjamin, jej brat tłumaczy się, że był za młody, żeby zrozumieć powagę sytuacji. 

Dodatkowo, mamy tutaj konflikt rasowy, bo pojawia się muzułmanin, który cierpi przez wyobcowanie w społecznej diastemie, gdzie we Francji biali zmieszali się z czarnymi, a religijne odłamy przeżywają kryzys tożsamościowy. Młody Afrykanin o imieniu Issa zmaga się z błędnymi wyborami, które ciążą, wręcz sprawiają, że stają się bezmyślną, zastępczą wymówką, żeby postępować niezgodnie z przepisami społecznymi. To bohater pozbawiony wielkiego intelektu, który nie potrafi zbadać własnych niedoskonałości w logicznym pojmowaniu swoich haniebnych uczynków. To fascynujący temat społecznych przemian, gdzie ofiary potrafią wyznać własne zmieszanie na forum, a oprawcy przyznać rację, że popełnili niewybaczalną gafę. 

Francja, 2023, 118'


Reż. Jeanne Herry
Sce. Jeanne Herry, Zdj. Nicolas Loir, Muz. Pascal Sangla, prod. France 3 Cinema, Tresor Films, Chi-Fou-Mi Productions, wyst.: Birane Ba, Anne Benoit, Gilles Lellouche, Fred Testot, Adele Exarchopoulos



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz