sobota, 5 października 2024

Trzy na jednego # 26

 

Kadr z filmu ,,Zaklęci''

Trzy na jednego, to seria, gdzie będę krótko omawiał najnowsze produkcje, które lecą w kinie, albo co gorsza - nie pojawiły się w polskiej dystrybucji. Na czym polega zabawa? - ano na tym, że zaczynam od historii, która podoba mi się najmniej, a trzeciego kandydata mianuję jako zwycięzcę zestawienia. Zakładam, że będą to mini-recenzje, czyli skrótowe podejście do opowiadania obrazów. Lapidarna forma, która ma zachęcić lub zniechęcić do oglądania.

Weekend w Tajpej 

Luc Besson już dawno stracił tożsamość jako filmowca, bo jest staroszkolnym producentem, który woli nadmiar atrakcji od szczerej historii. Miała być super zabawa, i thriller na dopalaczach, a wyszedł generyczny produkt z taśmowej serii produkcyjnej. Największą atrakcją pozostaje jeden przerywnik, gdzie bohater kina akcji (Luke Evans) tłucze się z rzezimieszkami w kuchni lejąc ich, jak w dobrych filmach z Jackie Chan (niezastąpiony idol dzieciństwa!). I drugi plus; ma przyjemną sklejkę romantyczną, gdzie Luke Evans ma zabawne wspomnienia, jak całował się z byłą po raz pierwszy czy trzeci. 


Poza małymi przyjemnościami - kino pozbawione treści oraz serca. Gdzie agent John Lawlor musi ratować kochankę i jej syna od tragedii. Po azjatyckiej stolicy mknie Ferrari, a my przyglądamy się wariackim kartelom przestępczym, tajnemu agentowi DEA, który musi odbudować reputację po niechybnej wpadce. Niestety scenariusz brzmi, jak wymuszony serial dla gawiedzi, którzy wolą tracić czas przy miernej telewizji, niż wsiąść do auta i samemu podróżować po mapie świata. Szybkie samochody, bitwy na pięści, to wszystko wydaje się kolejnym przystankiem do marnego kina akcji, gdzie opowieść jest drugorzędna, a emocje związane z narkotykowym biznesem to przykrywka, aby nabić kabzy, od publiczności, która żąda dobrej rozrywki w sobotnie popołudnie. 

Jego problem polega na sztywnej ramie: bohaterowie to zbita tekturka, złożona z dwóch klocków, gdzie źli są źli, a dobrzy triumfują bez większego wysiłku. Napięcie w scenach ,,naparzanych'' jest umowna, a humor ma rekompensować bylejakość scenariusza, który nawet nie stara się być poprawny. A już wkurzające jest to, że ponownie bohater ze Stanów Zjednoczonych musi przyjechać do obcego kraju, żeby zrobić w nim porządek (to jest dopiero tanie, i nieeleganckie!). Imperializm amerykański jest nieznośny, dlaczego autorzy są tacy manieryczni?! Amerykanin sobie przyjeżdża i ratuje resztę świata, poważnie, panie Lucu Besson, czy on zacznie pisać lepsze scenariusze, czy naciągać fakty? Niereformowalny reżyser oraz producent, który kręcił świetne rzeczy, a teraz robi za błazna w kinematografii światowej. Francuzowi najwyraźniej imponuje amerykańska tandeta. Lepiej wrócić do stylowych opowieści z chińskich legend.  

W polskich kinach od 29 listopada. 


Francja, Tajwan, USA, 2024, 100'


Reż. 
George Huang, Sce. Luc Besson, George Huang, Zdj. Colin Wandersman, Muz. Matteo Locasciulli, prod. EuropaCorp, Rabbits Black, wyst.: Luke Evans, Sung Kang, Lun-Mei Gwei, Zach Ireland, Virginia Chien



Zaklęci

Najbardziej rozśpiewany film animowany ostatnich lat? Dawno nie miałem okazji usłyszeć tyle kompozycji muzycznych, co w ,,Zaklętych'', co sprawia, że zyskuje jako musical dla najmłodszych. Przyjemna opowiastka, gdzie mała dziewczyna o imieniu Ellian musi ratować rodzinę od przeklętej klątwy, ponieważ rodzice zamienili się w potwory, które skrywa w królestwie. Gdy dworzanie odkryją przykrą prawdę, że para królewska jest zamieniona w cudaki - powstaje zamęt, a dzielna, mała brunetka ucieka na rydwanie z zamku. Oprócz tego, że otrzymujemy dramat rodzinny w pełnej krasie, to potrafi metaforycznie przekazać, jak łatwo ulec złym emocjom, które zamieniają nas w zewnętrzne bestie. Bo, w istocie, to historia, gdzie król Lumbrii staje się czworonożnym ,,muppetem'' z kłami. To klasyczna przygodówka, gdzie przez cały seans śledzimy pościg za księżniczką Ellian, gdzie wojska królewskie pędzą za potworami w ludzkiej skórze. Ma przyjemne wokale, stosuje dziecięcą wyobraźnię, gdzie czerń wydobywająca się z gniewnych emocji oznacza nadchodzące siły, które mają zamienić cię w przeklętego stwora z baśni. 


Dochodzi do wielu śmiesznych incydentów, jak zamiana ciał (zwierzątko przemówi ludzkim głosem), gdzie magia pertraktuje z wyniszczającymi stanami emocjonalnymi. To, co najbardziej przeszkadza, to toporna kreska - wygląda paskudnie, gdzie komputerowe efekty widać gołym okiem (pomijam modele postaci, które są wyjątkowo plastycznie zrealizowane) - widać że nie jest to poziom DreamWorks, który wkracza do polskich kin ze wzruszającym ,,Dzikim Robotem''. Jego syntetyczna oprawa wizualna, pozbawiona duszy, nieco osłabia pokaz. Chociaż trzeba pochwalić, że ,,Zaklęci'' powracają do przeszłości, nie wiem, czy pamiętacie, ale kiedyś animacje dla najmłodszych skrzyły się uskrzydlającymi przebojami, gdzie aktorzy śpiewali na pełen regulator. Obecnie, jest to rzadziej stosowane, a animacje, zamiast wokalnych przerywników - wolą napędzać opowieści żartami czy anegdotami dla dorosłych. Nie brakuje w ,,Zaklętych'' humoru, ale przypomina mroczną baśń na wzmocnieniach, która długo się rozkręca, a konflikt jest dwustronny, bo z początku, to mała księżniczka chce uratować rodziców od rozpadającego się małżeństwa, by później, dorośli musieli interweniować, aby sama nie uległa mrocznym pokusom, gdyż sieje zgorzknienie w sercu. Przyjemna animacja, to zawsze powód do pochwały. 

W polskiej dystrybucji pojawi się 22 listopada. 


Hiszpania, USA, 2024, 109'


Reż. Vicky Jenson
, Sce. Vicky Jenson, Lauren Hynek, Elizabeth Martin, Muz. Alan Menken, prod. Ilion Animation Studios, Netflix Animation, Skydance Animation, wyst.: Rachel Zegler (głos), Jenifer Lewis (głos), Nicole Kidman (głos), Nathan Lane (głos), Javier Bardem (głos)



Kill the Jockey 

Przerażający film sportowy o wyścigach konnych, które porzuca na rzecz płynnej maski, gdzie mężczyzna staje się kobietą, ponieważ chce ukryć się przed światem. Gdzie dżokej zostaje ścigany przez gangsterów, ponieważ nie spłacił długu. Argentyńczyk na siodełku filmowym, czyli Luis Ortega przekazuje na ekranie somnambuliczną opowieść, gdzie zagubione ruchy w mieście komponują się z irracjonalnym prześladowaniem. Dosyć unikatowy w przedstawieniu kruchej tożsamości ludzkiej, gdzie jeździec obstawia wyścigi przeciwko sobie, aby zgarnąć pieniądze za to, że ze świadomością przegrał. Remo, jako główny bohater, rekompensuje własną indolencję, oraz pragnienie przyjemności prowadzenia wystawnego życia, zażywając ketaminę i trunki procentowe, co prowadzi do niebezpiecznych uzależnień. 

Jeśli spodziewacie się szalonych startów z bloku, obserwowania, jak konie rywalizują, a dżokeje poganiają wierzchowców - wyłączcie telewizor i wracajcie do swoich filmów w głowie. To opowieść o ludziach straconych, gdzie nawet kobieta, która rywalizowała z Remo - rezygnuje z kariery, bo jest w ciąży i planuje przejść na macierzyństwo. W swoim tanecznym kroku Remo chcąc uwolnić się od przeszłości - przybiera kobiecą pozę, aby narodzić się na nowo. Bohater celowo ,,kastruje'' się w imię odrzucenia własnej tożsamości.


 Jest poetycki, w duchu hiszpańskiego temperamentu, gdzie muzyka rozgrzewa, a przestrzeń czyni za komentarz ludzkiego przeobrażenia. Trudno jednoznacznie określić, jaki to gatunek filmowy - komedia, dramat czy napięty surrealizm? Jego absurdalna treść wypełniona postaciami z innej sieci, jak biznesmen z dzieckiem na ręku wytrąca widza z równowagi. Oczekuje kina sportowego, a dostałem coś przeciwnego. Gdzie queerowa polityka nieco demaskuje młodzieńcze, męskie pasje. Gdzie mężczyzna, nie mając wyboru, przebiera w damskim odzieniu, jak w kabaretach. Mimo to, daleki jest od ideologii lewicowych, bo płynność płci przybiera kształt groteski, oraz chęci ucieczki od niebezpiecznych gangsterów. To szalony portret, na szalone czasy, gdzie wszystko się zmieszało, i nikt już nie wie, kim jest w rzeczywistości. Inteligentny film z humorem, którego docenisz, kiedy odrzucisz fałszywe maski zakładane w Second Handzie - w sklepach z ubraniami, gdzie zamiast męskiego t-shirtu nosisz damskie swetry z dzianiny, jakbyś miał sklerozę, i zapomniał, że to na ciebie nie pasuje. 

Film widziany na 49. konkursie w Toronto, ale nie miałem okazji go opisać, więc nadrabiam. Dodatkowo pojawił się również na festiwalu w Wenecji, czy w Berlinie. 


Argentyna, Hiszpania, USA, Meksyk, Dania, 2024, 96'


Reż. Luis Ortega
, Sce. Fabian Casas, Luis Ortega, Rodolfo Palacios, Zdj. Timo Salminen, Muz. Sune Rose Wagner, prod. Rei Pictures, Infinity Hill, Warner Music Entertainment, wyst.: Adriana Aguirre, Roberto Carnaghi, Daniel Fanego, Jorge Prado, Ursula Cobreró



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz