czwartek, 12 września 2024

Recenzja przedpremierowa: Dziki Robot


 Jak wspomina sam autor książki Peter Brown ,,Zaintrygował mnie obraz robota na drzewie i nagle w mojej głowie pojawiło się pytanie: co inteligentny robot zrobiłby w dziczy?''. Klarowny, nieskomplikowany pomysł przeniósł na karty książki dla najmłodszych czytelników. Od początku tej przygody czuć fascynację fantastyką naukową. Blaszany ,,potwór'' ląduje na samotnej wyspie, jak obca rasa w kosmosie. Robot Roz otwiera oczy, zaznaczmy, że to żeńska wersja elektronicznej maszyny, która nie ma pojęcia, jak dostała się na kawałek ziemi, ani jaki jest cel jej egzystencji (w Sci-Fi to cecha niezmienna, czy androidy mają uczucia, czy ,,przebłyski'' świadomości). Ucieka przed niebezpiecznym niedźwiedziem starając się przetrwać w nie sąsiedzkiej dziczy. Narrator ma robotyczny głos (przemawiająca językiem Lupity Nyong), a antropomorfizacja rzeczywistości wydaje się skutkiem pytań o nadchodzącą przyszłość. 

Z początku nasza robotnicza puszka wypełniona sympatią oraz inteligencją jest odrzucana przez zwierzęta zamieszkujące na wyspie. Boją się tej potwornej, przerośniętej skrzynki na narzędzia. Do czasu, dopóki nie napotka na samotne pisklę z malutkimi skrzydłami (co nieco wyrwane z małej płetwy Nemo), to osierocone dziecko zauważy w niej, nieświadomie, matkę, a że Roz jest kobietą - łatwiej uwierzyć w jej czułe struny. Jak to bywa z dziecięcymi przygodami, to pierwszy krok ku zbiorowej przyjaźni, gdzie pojawienie się dużego, metalicznego cudu będzie miało wpływ na rozwój w ekosystemie. Chwilami przypomina ,,Wall-e'' w konstrukcji fabularnej, bo długimi fragmentami bywa niemy, za to ma drapieżne gagi, których brakuje w dziełach Pixara od dłuższego czasu. Rozwija się niespiesznie i prezentuje skaliste wybrzeża z bogatą historią królestwa zwierząt. To północny wiatr, surowe warunki przetrwania sprawiają, że czujemy się nieswojo na obcym skrawku ziemi. Pytanie jednak, gdzie zniknął gatunek ludzki, i co stało się lub wydarzyło, odkąd boty zaczęły być programowane jako zadaniowcy w fabryce? Pytanie o cel, a później o wolność robota ma sens, bo zaczynamy ją traktować, jak odmianę człowieka.

Jako ciekawostkę warto odnotować, że w pierwszym szkicu Roz była żołnierzem, która przybyła na wyspę w wyniku katastrofy lotniczej. Jednak wiele z jego wczesnych pomysłów (mowa o Peter Brown) wiązało się z poważnymi problemami logistycznymi i rutynowo wracał do deski kreślarskiej. To widać również w animacji komputerowej, gdzie nasza Roz, oprócz matczynego ciepła, uczy się od każdego czegoś przydatnego. Ton produkcji ulega zmianie wielokrotnie - od prześmiewczych linijek, po melancholijne wyznania, kończąc na metaforycznych insynuacjach oraz wskazówkach, jak wygląda ludzkość w przyszłości, i jak technologia wsiąka w naturalny porządek wszechświata. Autorzy od animacji skaczą między ekspresjonistycznymi ujęciami na morze czy zachody słońca, ale wielokrotnie obserwujemy tę historię z dystansu, w oddaleniu, jakby jakiś pan z lornetką w loży teatralnej oglądał wydarzenia z ,,góry''. Malownicza grafika jest pełna niuansów, i kołysze, i relaksuje jednakowo widza na kanapie.


Mimo że nigdy nie byłem fanem grafiki komputerowej, to ,,Dziki Robot'' prezentuje się znakomicie, bo ujęcia zabierają słowa (czasem dosłownie obraz zastępuje pojedyncze wyrazy), jego impresjonistyczna nutka jesiennej chandry przerzuca się mimochodem na widza oddychającego tym spokojnym rytmem, co płynie w kierunku emocjonującego finału, z pytaniem o granice, kiedy zaczniemy postrzegać roboty, jak blaszaki o naturze serdecznej, a nie jak zagrożenie, w kontekście serii ,,Terminator''. To niemal baśniowy świat nie unikający tematów tabu, bo śmierć zbiera krwawe żniwo, bo w przyrodzie natura bywa bezwzględna. Stworzenia na ekranie padają, gdzie oswojenie z żałobą staje się niemal naturalne. Jednakże - rozpisywanie się o opowieści, którą łatwo zdradzić, ponieważ nie oferuje dramatycznego scenariusza rozpisanego na cztery akty, jest uciążliwe dla recenzenta. Jeszcze łatwiej zahaczyć o banał i introspekcję gatunkową. DreamWorks słynie z koślawych historii o zwierzętach, które szukały wolności w ,,Madagaskarze'' w stylu heist movie. Operowali chińskimi przypowieściami, konfucjańską mądrością w ,,Kung Fu Pandzie'', które w ,,Dzikim Robocie'' również ma miejsce w postaci stoickich dialogów. To studio o niejednoznacznym kształcie, które wyśmiewało popkulturę za wszelkie stereotypy prezentując komedie przygodowe klasy ,,Shrek''. Czy zrywając ze ślimaczym tempem, bo przecież Teoś z ,,Turbo'', to ślimak, który charakteryzował się prędkością, jak formuła 1. 

Książkowy bestseller, warto dodać, ma dwie kontynuacje nazwane kolejno ,,The Wild Robot Escapes'' (w Polsce przetłumaczone na ,,Dziki robot ucieka'') i ,,The Wild Robot Protects'' (dotychczas niewydane w Polsce), ale trzeba pamiętać, że to ekranizacja pierwszej powieści, na ile zgodna z oryginałem, nie jestem w stanie określić, ponieważ nie miałem egzemplarza w rękach. Dosyć sprytnie kamuflująca, że Roz nie jest sztuczną inteligencją o wysokich funkcjach poznawczych. Ona czuje się zdezorientowana w pierwszych partiach filmowych, kiedy nie wie, jak to jest być ludzką matką, która dogląda do potomstwa. Chce się zbuntować, ale jej zaprogramowany system nie pozwala porzucić niewinnego dziecka. To, w jakimś znaczeniu, przewrotna historia o porzuceniu cywilizacji i zamieszkaniu na małej wyspie, jak w polskiej kulturze czynił to Król Maciuś Pierwszy (reformator), który został wygnany na bezludną wyspę, co dobrowolnie oddał się kontemplacji rzeczywistości jako filozof. Z początku robot jest traktowany jak cudzoziemiec, jako ktoś obcy, który nie miał prawa wstępu na anonimową wyspę, ale z czasem Roz zyskuje wspólny mianownik oraz porozumienie z kolektywnym społeczeństwem. Można porównać to do dekonstrukcji, gdyż z cywilizowanego robota (która ma służyć ludzkości) staje się dzika oraz pierwotna (odzyskuje instynkty ukryte w ludzkich mechanizmach). 

Jeśli pamiętacie przedziwne mieszanki fantastyki, jak ,,Tam, gdzie mieszkają dzikie stwory'' - czyli klasyczna literatura dla dzieci, gdzie lasy są zamieszkane przez złe, nieoswojone zwierzęta, ale przy bliższym poznaniu, okazują się sympatyczne, to ,,Dziki robot'' idzie podobną drogą. Świecące oczy Roz przybliżają nas niejako do tego, iż to robot o wrodzonej, lecz ukrytej empatii, która wzrasta emocjonalnie z cząstką człowieczeństwa. Jej ruchy są pełne werwy, choć usta przepełnione są sztywną konstrukcją drucianego, opancerzonego olbrzyma. To maszyna, która nie ma tych cech charakteru, którą oglądaliśmy w ,,Stalowym gigancie'' (1999), poza tym nie może być mowy o wszelkich podobieństwach, ponieważ akcja tamtej animacji miała podczas trwającej zimnej wojny, zaś jego pochodzenie armii, z której się wywodził - jest nikomu nieznane. W przeciwieństwie do metalowego giganta panowie z DreamWorks korzystają z wokali, nasycając uszy poezją wzniosłych piosenek, a emocje, które wypływają z kondensatora nigdy nie jest klarownie wyjaśniona (co dodaje uroku oraz pozwala snuć teorie). Na festiwalu w Toronto nie jeden przewiduje, że zyska nagrodę publiczności za najlepszy film, ale ,,Dziki robot'' nie musi zgarniać żadnej nobilitacji - jest wystarczająco pozytywny, wzruszający i pełen serca, żeby wybrać się na seans z dziećmi. 

USA, 2024, 101'


Reż. Chris Sanders, Sce. Chris Sanders, 
Muz. Kris Bowers, prod. DreamWorks Animation, Universal Pictures, wyst.: Lupita Nyong'o (głos), Pedro Pascal (głos), Catherine O'Hara (głos), Kit Connor (głos), Mark Hamill (głos)



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz