wtorek, 2 lipca 2024

Tuesday - Pożegnanie z dzieckiem

 


Zaskakujące fantasy, które podchodzi do śmierci w sposób metaforyczny i zawoalowany. Kontynuuje tradycje nowoczesnych technik narracyjnych, gdzie spoglądamy na świat przez pryzmat deluzji. Jak homoseksualny mężczyzna w ,,Dobrzy nieznajomi'' wyobrażał sobie drugiego mężczyznę w szklanym budynku, gdyż cierpiał na samotność oraz izolację ze strony społeczeństwa, jak został napiętnowany przez odmienną orientację seksualną, jak Adam Sandler w ,,Spaceman'' rozmawiał z gigantycznym pająkiem, któremu podkładał głos Paul Dano jako objaw tęsknoty za ludzkim towarzystwem, tak w ,,Tuesday'' mamy przerośniętego ptaka, co symbolizuje nadchodzącą śmierć w wyniku wyniszczającej choroby.

Śmierć, czyli nieodłączna cześć ludzkiej egzystencji - wypierana przez mass media naciera w kinematografii głębiej niż kiedykolwiek. Chorwacka scenarzystka proponuje nam znajomy koncept. Córka cierpi na nieuleczalną zapadłość - rak toczący ludzki organizm, który broni się resztkami sił przed rychłym pożegnaniem. 15-letnia Tuesday siedzi na wózku, ale nie czeka na wyrok. Na spotkanie z fatalistycznym przeznaczeniem wyrywa się papuga - przerośnięte, upierzone zwierzę (głosu użyczył Arinze Kene), który stara się przygotować na nieuniknione. Jakby Tuesday rozmawiała sama z sobą, z jakąś abstrakcją myślową, z wymyślonym przyjacielem w postaci ptaka. Ara słusznie wygląda, jakby kurz osiadł na jego skrzydłach czy dziobie. Niegdyś barwna oraz kolorowa - teraz przybrała formę giganta, skrzeczącą wersję inwalidy, z brudnym opierzeniem zmuszając nastoletnią dziewczynę do ,,przeprowadzki'' na drugą stronę lustra, poza zastany wszechświat. 

Jej matka, Zora, stara się nie myśleć o pożegnaniu z dzieckiem, jakżeby to wyglądało, gdyby rodzic nie miał nadziei na rychłe uzdrowienie! Oczywiście, życie to nie bajka, więc trudno uciec od losu skazanego na grób z postumentem. Aby zapomnieć o nadchodzącej stracie sprzedaje zabytki i robi długie, zapętlone spacery, aby nie wracać do domu, by nie spoglądać na chorą córkę, i frasować się, ile czasu im zostało. Zora unika kontaktu, ale do chwili, gdy pojawi się alegoryczna śmierć w postaci dużego ptaka. Personifikacja lęku pojawiająca się z wykrzywionym dziobem, charczywym tembrem głosu, z oczkami, jakby ślepca, który nie widzi, kogo porywa w objęcia śmierci. Tuesday w jakiś nieznany sposób komunikuje się ze śmiercią, aby umożliwił jej pożegnanie z matką. Co zabawne - na pewnym etapie śmierć rapuje, z chorą na raka córką, piosenkę Ice Cube'a! Wypada to sympatycznie na tle nieprzyjemnych wiadomości, że pora odejść z ziemskiej tułaczki. 


W tej opowieści nie brakuje czarnego humoru, bo z przymrużeniem oka spogląda na kurczącą się arę, aby wzrastać w swych gabarytach, by zaznaczyć, kto jest górą, i dlaczego śmierć zwycięży w pojedynku z chęcią do życia. Jak na poważny czy smutny temat, na szczęście, wypuszcza powietrze z nadętego balonu i serwuje coś w rodzaju baśni dla dorosłych, gdzie autor nie przejmuje się logiką zdarzeń bądź wewnętrzną spójnością świata przedstawionego. To sprawia, że nigdy nie popada w przesadny melodramatyzm, ale też nie czuć wagi gatunkowej. Mityczna ara zjawia się, by położyć kres niewinnemu dziecku, a na to nie pozwoli czy nie godzi się matka, więc postanawia zabić śmierć - rozumiecie, jak brzmi to abstrakcyjnie? Jakby ktoś postradał rozum, ale film nie podchodzi do tego w sposób radykalny - raczej manifestuje niechęć do zagłady jednostki.

Jest coś uroczego w tej szarej baśni, gdzie bohaterowie zachowują się przedziwnie, mają atak paniki, którzy chcą uniknąć śmierci zabijając jej postać! Brzmi wyrachowanie? Może, lecz zabrakło mi kilka niuansów, które mogłyby podciągnąć temat, co by się stało, gdybyśmy rzeczywiście mogli uniknąć śmierci! To byłby hit - można byłoby się pokusić o jakąś filozoficzną anegdotkę. Jednakże autor porzuca tę myśl, na rzecz, nieco łzawego finału z podrzędnej telenoweli argentyńskiej. Szkoda, bo czułem motyw, który prosił się o rozwinięcie. ,,Tuesday'' zaskakuje przede wszystkim zgrabnym scenariuszem, gdzie surrealistyczne obrazy są jego najmocniejszą stroną - włącznie ze sceną, gdzie skurczony ptak pływa w zlewie, jakby zapowiadał falę zmian i czerni, która pochłonie obraz niewinności. Jest to jakaś ekstremalna fantazja na temat żałoby, desperacji związanej z utratą dziecka w kinie, jaką widziałem na przestrzeni ostatnich lat. Jest to świeże, oryginalne, ale nie jestem przekonany, co do formy wypowiedzi i zakończenia, które rozczarowuje. Bo, żebyście nie trwali w przekonaniu, że to kiepski film, wręcz przeciwnie, lecz zaczyna jako niepohamowany dramat baśniowy z wyśnioną wyobraźnią, by zakończyć się jak klasyczny tasiemiec z telewizji, jakby zabrakło odwagi dorzucając coś więcej niż pożegnanie z taśmą i widzem przy ekranie. 

Córka większość czasu spędza w łóżku, z przyczepioną butlą tlenu, papuga spada z nieba i czyni z ,,Tuesday'' zabawny portret, jak bawić się naszymi przekonaniami, jak wygląda śmierć - nie oszukujmy się, w naszej kulturze jest to kostucha albo inne złowieszcze cudo. Tymczasem oglądasz przerośniętego ptaka z ludzkim głosem, czy to nie jest magia kina? W dodatku oznajmia, że jest równie samotna, jak ludzie, bo jej jedynym celem jest pozbawianie życia! Trudno orzec, komu polecać, a komu nie, to bardzo specyficzny, niezwykle ujmujący eksperyment filmowy, który znajdzie swoich odbiorców, a część widowni uzna go za dziwny, przerośnięty, pretensjonalny babol w lirycznej formie, z jakimiś abstrakcyjnymi skojarzeniami. Bawiłem się dobrze, i liczę na podobne dzieła, bo czuć, że w tym gatunku fantastycznym można jeszcze zaskoczyć. 

USA, Wielka Brytania, 2023, 110'

Reż. Daina Oniunas-Pusic, Sce. Daina Oniunas-Pusic, Zdj. Alexis Zabe, Muz. Anna Meredith, prod. A24, BBC Film, BFI, wyst.: Taru Devani, Julia Louis-Dreyfus, Lola Petticrew, Arinze Kene (głos), Ellie James




0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz