wtorek, 23 lipca 2024

Dom Osobliwości - Grobowa aura

 


Wielu twórców grozy - pomimo doświadczenia - zapomina o jednej ważnej rzeczy. Każdy dobry horror ma w sobie pierwiastek izolacji. Dlaczego? Gdy zmusisz swojego bohatera do samodzielnej eksploracji terenu, do logicznego myślenia, szybkiego działania czy do zamkniętej przestrzeni, masz większe szanse, że przejmiemy się losem protagonisty. Horror, który nie potrafi operować przestrzenią - jest beznadziejny. Mógłbym o tym wykładać na uczelniach w Berkeley. Kiedy zaczniesz analizować swoje ulubione utwory dojdziesz do wniosku, że prawdziwym wyzwaniem nie jest fabuła, lecz rekwizyty. Gdy wybierasz tanie sztuczki kosztem kreatywności - twój horror, z automatu, nadaje się na śmieci. Wymieniać dalej, czy przestać wykładać, jak na uczelni? Twórcy niechętnie przyznają się, że coś sknocili, to naturalne, ale co by było, gdybyśmy czasem stuknęli się w głowę i przyznali innym - miałeś rację, stary. Mogłem posłuchać. 

,,Dom osobliwości'', to intrygujący przypadek horroru zawieszonego pomiędzy tanią produkcją szkolną, a czymś naprawdę dobrym. Hołduje klasycznym opowiadaniom przy ognisku, gdzie od historii ważniejszy jest ton oraz nastrój opowieści - ,,Dom osobliwości'' ochoczo korzysta z uroku produkcji telewizyjnej ,,Opowieści z krypty'' - niskobudżetowych historii. Jakieś stare piwnice, opuszczony dom i manekin wyprodukowany dla efektu, dla zmieniających się warunków na ekranie. Łączy w sobie niewidomego jasnowidza z pacjentem z zakładu dla obłąkanych, przy czym, nie traci z oczu widza, dlatego kąsa humorem i wybrykami ucznia, który lubi się powygłupiać na lekcjach. To sprawia, że autor pochodzący z Irlandii, niejaki McCarthy doskonale rozumie esencję klasycznego horroru, który towarzyszył ludzkości od zarania dziejów. Nie przed telewizorem, ale jako szczypta mrocznej historii podczas biwakowania w lesie ze znajomymi. 

Postacią numer jeden jest Darcy - właścicielka sklepu, co prowadzi śledztwo w sprawie nagłej śmierci pewnej kobiety, którą obserwujemy w pierwszych scenach, która ogląda za zamkniętymi drzwiami tajemniczego pana ze zbielałym okiem. Darcy nie do końca zadowolona z postępów w pokracznym dochodzeniu, więc wprasza się do nowego domu, który pachnie grobowym sygnetem. Przynosi ze sobą jakąś nawiedzoną lalkę, która ma pomóc w rozwiązaniu tajemnicy, ale jak wiemy - lalki w horrorach, to nie jest bezpieczna przystań, czy realna pomoc! To tytuł nie tyle dziwny, co przeskakujący między ironiczną komedią, a starożytną grozą, która bawi się kliszami gatunku. W końcu zbiera podstawowe składniki przedwiecznej grozy: jak stary, zrujnowany dom, obcy czający się w mroku, tajemnicze pudła, do których strach zaglądać, dziwaczne, szemrane kroki, przypadkowo gaszone światło lub lustrzanka, która zaprasza do ponurego zdjęcia. Miejskie legendy skrzyżowane ze stalkerami, którzy śledzą innych, aby podbijać newralgiczne emocje, jak paraliż czy paranoję. Jedna z dwóch kluczowych postaci wychodzi ze szpitala psychiatrycznego, aby zatuszować jego intencje, jak wiemy dobrze z gatunkowego rodowodu - szpitale psychiatryczne, to miejsce rodzącej się fanaberii, że szatan już po nas zmierza.

,,Każdy przedmiot jest przeklęty'' - opowiada Darcy swojemu klientowi, bo w rzeczy samej, otaczamy się pamiątkami, które zaznaczyły w kinie grozy swój amulet nieszczęścia, jak królik uderzający w cymbałki czy dzwonek wzywający duchy zza światów (i to nic, że to bujda dla niegrzecznych, pyskatych dzieci!). Darcy pojawia się w nawiedzonym domu ze swoim golemowym przyjacielem: z pewnym manekinem, który skrywa mroczny sekret, jakby posiadał życie, które mu jawnie odebrano (dlatego skrywa wspomnienia w głowie). W dodatku autor sprytnie miesza dwie przestrzenie czasowe, ponieważ najpierw akcja zaczyna się w przyszłości, by potem cofnąć się wstecz i zaprezentować początek opowieści, by w trzecim akcie powrócić do scen z pierwszych partii i kontynuować przyszłe wydarzenia, to sprawia, że historia nieco traci tempo, i w drugim akcie czujemy lekkie hamowanie, zamiast przyspieszenia, a więc usypia naszą czujność konsekwentnie. Mimo to, autor świadomie robi krok w tył, żeby przedstawić wszystkie pionki na planszy przyszłych, tragicznych wypadków. Ma to sens, z punktu wydarzeń fabularnych. 


Scena śmierci denatki przedstawiana jest kilkakrotnie, zarówno dla efektu, jak po to, żeby zademonstrować swoje chore fantazje scenariuszowe (lubi makabrę, krew oraz maski). Wspominałem o przestrzeni w horrorze, czyż nie? Otóż McCarthy bardzo dobrze rozumie tę kwestię, i dlatego stosuje liczne chwyty, aby zmieniać kąty kamery, robiąc z głupiej stodoły parking. Gdzie nieżywe istoty, jak golem - z pokracznej, woskowej istoty przeistoczyć w omam fantazyjny. Głębokie, ciemne pomieszczenia wykorzystuje chytrze, aby budować pytanie, czy ktoś tam jest, czy tylko słyszymy kroki niewidzialnych antagonistów? Skoro sobie chwalę jego pracę, jak to się stało, że ostatecznie czuję się nieco rozczarowany? Ponieważ korzysta ze wszelkich chwytów, które znamy zbyt dobrze, żebyśmy czuli się zaskoczeni przez dziewięćdziesiąt minut trwającego seansu. Przestrzeń działa na jego korzyść, ale statyczna kamera hamuje jego terytorialny rozwój. Film, przez dziewięćdziesiąt procent czasu dzieje się w małej chacie, co dodaje charakterystycznego motywu zaszczucia oraz klaustrofobii, choć humor łagodzi zapędy, aby traktować ,,Dom osobowości'' na poważnie. 

Największą siłą nie jest scenariusz, czy oryginalne figurki, które w rękach zdolnych artystów czynią, że czujemy paniczny lęk przed ekranem, ale ogromna wiara w to, że twórca rozumie ten skostniały gatunek i jego tanie chwyty. Niekiedy specjalnie włączony aparat wyświetla mrożące krew w żyłach sceny, bo wie, że to się sprawdzi, a nie dlatego, iż jest potrzebne dla historii. Jego kameralna agonia, gdzie bohaterowie są skazani na śmierć czy inne plugastwa, to ciekawe posunięcie, bo wiemy, że skończą marnie, a mimo to - próbuje ,,udawać'', że będzie inaczej. Irlandzki autor tak bardzo rozumie ten gatunek, że niektóre ujęcia puszcza z automatu, bo wie, że dobrze wykorzystana klisza sprawi, że będę przejęty, jak postać, gdy jest śledzona przez jakiegoś maniaka, albo jak światło gaśnie bez powodu. Jakby śmiał się w twarz i podpowiadał ,,Patrz, tera, jak cię zaskoczę, nawet jeśli widziałeś to w setkach filmów!''. On po prostu się bawi, gdyż jest świadomy swoich naleciałości gatunkowych. To nieco przewrotna zabawka o duchach, gdzie humor wtrąca się do martwego świata przeklętych rekwizytów w nawiedzonej chałupie. 

 Irlandia, 2024, 98'

Reż. Damian McCarthy, Sce. Damian McCarthy, Zdj. Colm Hogan, Muz. Richard G. Mitchell, prod. Keeper Pictures, Nowhere, Shudder, wyst.: Carolyn Bracken, Gwilym Lee, Caroline Menton, Steve Wall, Joe Rooney



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz